Zaraz po przyje藕dzie wypakowuj臋 rzeczy z auta, latem wk艂adam 偶ywno艣膰 do lod贸wki, bior臋 aparat i obchodz臋 dzia艂k臋. Ten pierwszy rytualny obch贸d niewiele si臋 zmienia mimo p贸r roku i lat ale zmieniaj膮 si臋 obiekty. Teraz latem to najcz臋艣ciej plony czyli warzywa, owoce i kwiaty. Co uros艂o, zakwit艂o, zaowocowa艂o, dojrza艂o...
Ma艂e codzienne rado艣ci.
Pierwszy 艂yk gor膮cej, pachn膮cej kawki z mlekiem, o poranku z widokiem
Ubranie ciep艂ych skarpet na zmarzni臋te, chodzeniem po rosie, stopy.
Pierwszy 艂yk ch艂odnego piwka Strong przy wieczornym ognisku.
Taras i przedchacie to moja letnia izba. Tam przygotowuje posi艂ki, jem, zmywam, odpoczywam, drzemi臋, czytam, marz臋, szkicuj臋, opisuj臋 ..... Tu przychodz膮 mi do g艂owy r贸偶ne, nie zawsze realne ale ciekawe i zabawne, czasem praktyczne i wygodne a czasem 偶yczeniowe i nierealne pomys艂y.
Ale nie tylko marz臋 i spoczywam na laurach, te偶 udoskonalam i oswajam moje otoczenie. W prezencie kupi艂am sobie moskitier臋, zamocowa艂am j膮 nad 艂贸偶kiem i wreszcie mog臋 drzema膰 i spa膰 przy oknach otwartych tak偶e noc膮. A poniewa偶 przywioz艂am wreszcie glicyni臋 czyli wisteri臋, zrobi艂am dla niej drabink臋 a nawet dwie, wi臋c jest jeszcze miejsce na jakie艣 nowe pn膮cze np powojnik zwany clematisem.
Chocia偶 chodz臋 po dzia艂ce z aparatem o ka偶dej porze dnia to jednak najcz臋艣ciej wczesnym rankiem lub p贸藕nym popo艂udniem, gdy s艂o艅ce jeszcze lub nisko, bo wtedy, wie to ka偶dy, najlepsze 艣wiat艂o.
Ale jako艣 nigdy dot膮d nie pomy艣la艂am, 偶eby zrobi膰 kilka zdj臋膰 tego samego obiektu w r贸偶nych warunkach pogodowych. Tak jak robi艂am 艂aweczk臋 dla mojej ulubionej siostrzyczki. I to jest zadanie na nast臋pny wyjazd.
M贸j 艣wiat codzienny si臋 kurczy. Jeszcze mnie sta膰 i chce mi si臋, raz na jaki艣 czas, wybra膰 w podr贸偶 kr贸tsz膮 czy d艂u偶sz膮, imprezk臋 cichsz膮 czy huczniejsz膮, przygod臋 ma艂膮 lub wielk膮 - ale tak na codzie艅 coraz mniej mnie interesuje co za p艂otem, za drzwiami, za granicami, co w miasteczku, kraju, 艣wiecie. U艣wiadamiam to sobie od jakiego艣 czasu i obserwuje powolne sztywnienie cia艂a i serca. Tylko dusza jakby si臋 roz艂azi. Bywaj膮 dni na skraju, gdy nie zapuszczam si臋 poza p艂ot, tyle ciekawych, fascynuj膮cych, zabawnych, pracowitych, praktycznych zaj臋膰 i zadziwie艅 w zasi臋gu wzroku.
Dobrze, 偶e czasem odwiedza mnie Przyjaci贸艂ka i wyci膮ga na spacery po lasach, polankach i 艂膮kach.
Gdy wyje偶d偶am po kilku dniach pobytu, mam zwyczaj, ju偶 po postawieniu Forda na 艣cie偶ce a przed zamkni臋ciem furtki, palcami przeczesywa膰 miejsca, gdzie ko艂a wygniot艂y traw臋. I co oczywiste, schylam si臋 przy tym czterokrotnie. Kiedy艣 podejrza艂a mnie przy tym przechodz膮ca kobieta i spyta艂a, po co to robi臋, czy to za rytua艂 czy modlitwa. Przyzna艂am si臋, 偶e pow贸d bardzo prozaiczny ale zainspirowa艂a mnie i odt膮d praktycznie przeczesuj膮c wygniecion膮 traw臋, mrucz臋 podzi臋kowania i pro艣by o opiek臋. Dla i do czterech 偶ywio艂贸w. Ja - Ogie艅, najbli偶sza rodzina - Ziemia, 偶yczliwi znajomi - Woda i pok贸j na 艣wiecie - Powietrze.
Po偶egnalne g艂askanie.
Jeszcze zachwycona chatt膮 ogl膮dn臋艂am dwa odcinki reporta偶y "Domy przysz艂o艣ci". M贸j Bo偶e! Mon Dieu! Nigdy, przenigdy, za 偶adne skarby, nie zamieszka艂abym w takich dziwacznych pude艂kach, chocia偶 lubi臋 oryginalne i ciekawe domy.