Sama
bym nie uwierzyła ale sprawdziłam w kalendarzu i tak, nie byłam w Brzózie już
półtora miesiąca. Całkiem spokojnie cały ranek się wybierałam, nie
chciałam się spieszyć bo mówi się jaki sylwester taki nowy rok. Ale ja myślę,
że raczej jaki 1 stycznia taki cały rok i jutro też nie mam zamiaru się
spieszyć. Aby zapewnić sobie dostatek na cały nowy rok wygarnęłam jak zwykle
połowę z lodówki, dopakowałam spieczonego kurczaka i pieczywo, polar i ciepłe
skarpety, złote łańcuchy a potem jeszcze zaprowiantowałam się w Stokrotce
(sery, wino musujące, owoce, masło, jaja, długie zimne ognie, dużo świec i
głupawe błyszczące czapeczki. W samo południe zajechałam przed bramę – całkiem
spokojnie chociaż w kilku kursach wypakowałam dowody dostatku, luksusu i bezpieczeństwa,
uruchomiłam prąd, wszystkie grzejniki i poszłam na spacer po okolicy. Dużo
lodu, trochę śniegu, przy dwóch domkach samochody. Po powrocie przebieram się z
miastowych ciuchów w wygodne i idę do Tarlaki po wodę, dwa wiadra na ten
wieczór wystarczą. Potem owijam dzikie wino wokół filaru złotym łańcuchem,
reszta dekoracji będzie we wnętrzu. Jestem już bardzo głodna i robię kanapki z
mocno wypieczonym kurczakiem, na razie bez popitki bo 5 litrowe pojemniki z
wodą spożywczą nadal zamarznięte, chociaż w chatcie już prawie 10 stopni.
Krzątam się po wnętrzu, ozdabiam i oswajam i wreszcie nakapuję szklankę
wytopionej wody i robię filiżankę herbaty wzmocnionej miarką wiśniówki. Moszczę
się w fotelu i pisze co czuję, co myślę, co chcę a czego nie, co planuję i o
czym marzę, za co dziękuję – odkładając zeszyt po każdym zapisku i popadając w
leniwe i urocze rozmemłanie. W tle mruczy radio, jest coraz cieplej. By nie
przegapić Przejścia zamykam zeszyt, ubieram się ciepło, biorę zimne ognie,
zapałki, latarkę i idę na spacer po okolicy. Jest cudnie, niebo pełne srebrnych
gwiazd, dalekie odgłosy hałaśliwych imprez. Nad zalewem rozpalam zimne ognie i
ich iskierki podwójne bo odbijają się w zalewie. Czysta magia. Nie wzięłam
aparatu ale i tak w tych ciemnościach nic by nie wyszło. Wracam i wynoszę z
ciepłej chatty na taras fotel i kocyk, zaczynają rozbrzmiewać wybuchy,
rozbłyskują fajerwerki, zbliża się północ. Jestem zaskoczona ilością i jakością
iluminacji ale też dumam ile pieniędzy idzie z dymem w ten wyjątkowy wieczór. Ja
też zapalam zimne ognie i otwieram powoli butelkę z szampanem, z jej wnętrza
wydobywa się smużką biało srebrny dym, jakby Dżin, więc wypowiadam życzenie
zanim wleję bąbelki do kieliszka. Do szampana na deser owoce czyli słodziutkie
winogrona i orzeźwiające liczi. Byłam przy tym jak pod rozgwieżdżonym niebem
Nowy Roczek wślizgnął się niepostrzeżenie w miejsce równie dyskretnie odchodzącego
Starego ale dobrego i jarego Roku. Obyśmy my z równym wdziękiem robili miejsce
Nowemu. Wracam do ciepłej chatty lekko zmarznięta, przebieram się wieczorowo,
moszczę się w fotelu i z „Niezwykle skrytym dżentelmenem” rozpoczynam Nowy Rok.
Radyjko gra wesoło muzyczkę z lat siedemdziesiątych, nucę refreny, w oddali
pohukiwania petard a w tutaj serdecznie i przytulnie. Już całkiem
zaprzyjaźniłam się z chattą i walnie przyczynił się do tego ten fotel,
obszerny, wygodny, wymoszczony kocem i pledem, dobrze oświetlony, z czuwającym
aniołem nad głową, stolikiem z lewej i regałem z prawej strony. Przed nim
przenośny kaloryferek na którym można położyć stopy. Takie świętowanie lubi
Babcia Krysia!!!
1 stycznia
2013 roku
Budzę się niespiesznie i nacieszam się
tym rankiem, pierwszym w 2013 roku. Wczoraj nie zdążyłam otworzyć okiennic więc
teraz nie wiem jaka jest pogoda. Włączam radio z którego sączy się słodka,
francuska muzyczka i gimnastykuję się czyli rozciągam. Potem zapalam lampkę i
czytam kilka rozdziałów podrzemując w międzyczasie. Ale rytualna kawka kusi, wysnuwam
się z legowiska, ubieram polar, podkręcam kaloryferek, włączam farelkę. Woda w
bukłaku nadal zmarznięta ale rozmroziło się dość na poranna kawkę. Z gorącą
kawką hyc znowu do łóżka, może tak być cały rok. Niezwykle skryty dżentelmen
zdradza tajemnice swojego zawodu, kawka wypita, izba się powoli nagrzewa – czas
na śniadanie. Dziś będzie inaczej niż boguchwalne, rytualne grzanki, mam ochotę
na jajecznicę z trzech jaj. Dużo potem z kubkiem herbaty z sokiem malinowym
wychodzę by wreszcie otworzyć okiennice. I szok i żal. Gdy ja we wnętrzu
napawałam się urokiem niespiesznego wstawania, pierwszy dzień nowego roku
postarał się o słońce i resztki romantycznej mgły. Jak stoję, w piżamie i
kapciach obchodzę swoje włości i chociaż to tylko trzy ary schodzi mi prawie
godzinę, tu i ówdzie poprawiam okrycie na roślinach i uszczelniam ogrodzenie bo
zające już zaczęły obgryzać moje młode drzewka owocowe. Ziemia zmarznięta,
śnieg w zacienionych miejscach – tu zima na całego chociaż w mieście jej nie
widać. Wracam gdy stopy już wołają ratunku. Wreszcie się ubieram, wreszcie bo
już popołudniu chociaż jeszcze wczesne. Tym razem biorę aparat - piękne słońce,
rześkie powietrze, długi cudny spacer. Cicho wszędzie bo młodzież odsypia nocną
imprezę. Wracam z pospadanymi gałązkami
sosnowymi, głodna i szczęśliwa, obiad szybki ale delikatny i pożywny - ryż i
potrawka z kurczaka w sosie śmietanowym. Powoli słońce wpełza na moją działkę
więc rozpalam z suchych gałęzi niewielkie ognisko, dla klimatu, zapachu i urody
ale nie da się długo przy nim siedzieć bo z przodu grzeje łaskawy ogień a z
tyłu mrozi zimny wiatr i nawet szampan na to nie pomaga. Zamykam korkiem
butelkę, dokładam przyniesione ze spaceru wilgotne gałązki by zaczarować,
okadzić i zamglić okolicę i idę nad zalew ale aparat się zacina więc nie mam
fotek z tych czarownych chwil. Wracam zmarznięta „nieco” do nagrzanej chatty i
robię kubek gorącej herbaty do której chlapnęłam trochę wiśniówki. W
przepastnym fotelu piszę sobie ale nie są to postanowienia na Nowy Rok, w
planach na ten rok mam przecież komin, piecyk i może kącik kuchenny a jest to
tak oczywiste że nie wymaga zastanawiania się i zapisywania. Gdzieś
przeczytałam przysłowie arabskie, że „kiedy dom zostaje ukończony, przez drzwi
wkracza stagnacja” ale to mi absolutnie nie grozi bo w następnych latach
jeszcze kanalizacja, taras od południowego zachodu, pomieszczenie gospodarcze i
wiata od wschodu, taras widokowy czyli ambona, altana winogronowa nad
ogniskiem, palenisko do grillowania, może fontanna, może staw lub basenik, może
wędzarnia, może ziemianka ... może …… i za to wypijmy!
Krystynko, czytam Twoje zapiski jak najlepszą powieść w odcinkach i zawsze nie mogę doczekać się kolejnej odsłony. Przez chwilę zastanowiły mnie złote łańcuchy, pomyślałam o takich na szyję i trochę się zdziwiłam, ale wszystko wyjaśniłaś w kolejnych słowach. Piękny czas miałaś w Brzózie, nieśpieszny, klimatyczny, szczęśliwy. Pomyślności w Nowym Roku życzę,
OdpowiedzUsuńobyś zawsze miała w zanadrzu "coś" do wybudowania, wykończenia, stworzenia.
Buziaki ślę :-)
Tak Dominiko. "Ktoś do kochania, coś do .......... i zawsze coś radosnego do zrobienia" - gdzieś to przeczytałam i chociaż zapomniałam środkowego członu mnie to wystarczy. Wzajemnie pomyślności wszelkiej dla Ciebie i Rodziny. Krystynka w podróży
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w Nowym 2013 Roku, Krystynko. Niech wszystkie Twoje plany i marzenia spelnia sie w tym Roku:)
OdpowiedzUsuńAlez sie Ciebie naszukalm, zniknelas z poprzednigo bloga i pomyslalam, ze moze zakonczylas blogowanie.
Pozdrawiam serdecznie:)
Niedobrowolnie Ataner bo jestem wierna z natury i cierpliwa wielce ale tym razem za mnie zdecydowano i nie podoba mi się to bardzo. Ale nie ma się co kłócić z rzeczywistością, jak się zamykają drzwi to otwiera się okno i trzeba mieć odwagę by w nie wskoczyć.
UsuńPlany się spełnią, tyle szczerych i cudownych życzeń - a marzenia ...... czasem lepiej gdy wciąż są.
O matko, jak miło Cię widzieć znowu! próbowałam parokrotnie zapisać w komentarzu życzenia świąteczne, ale nijak mi się nie udawało; a tu wielkie przenosiny, i chudziutko będzie, bez przesuwania całej strony, cieszę się; w naszej chatce bawiła się młodzież, a ja tylko w domu półprzytomnie rejestrowałam kolejne wybuchy petard, kolorowych ogni, i nie wiedziałam, czy mi się śni, czy to naprawdę? wyjątkowo uparcie trzymało się mnie bobo, jeszcze nigdy tak długo nie leżałam w łóżku, a teraz łażę jak ćma po domu, sił brak zupełny, a mąż pojechał popalić do chatki, nasypać ptakom karmy, bo przez tydzień nikt tam nie zaglądał; wszystkiego dobrego w Nowym, Krystyno, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńChudziutko i skromniutko Mario ale szybko zaprzyjaźniłam się z nową chattą więc mam nadzieję ,że nie inaczej będzie z nowym blogiem. Wprawdzie chatka poszła w dobre ręce a stary blog poszedł precz ale nie ma co się opierać rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńTa grypa uparta i mocna, ja wyrwałam się do Brzózki, bo już "musiałam" ale po powrocie zapadłam w totalne lenistwo i świętą bezczynność.
Najlepszego w 2013 tym
O widzę Cię! Myślałam, że się przesiądziesz na ten nowy Onet, ale dobrze się stało, żeś tu dotarła :)
OdpowiedzUsuńZmieniłam konia czyli pojazd ale droga i cel ten sam
UsuńPelle, na cholerę te utrudnienia, boisz się niedźwiedzia? Zlikwiduj to wpisywanie, tu i tak automaty sie nie wpisuja, jak w Onecie
OdpowiedzUsuńAle jak kochana, jak?
UsuńKrysiu, zawsze zadziwiałas mnie swoja odpornością na zimno , brrr... Najwazniejsze, że miałas przyjemny początek roku - pod gwiazdami, z głową pełną pomysłów ! Oj tak, pracy Ci nie zabraknie, a Brzóza będzie piękniała i piękniała... !
OdpowiedzUsuńDopiero od pewnego wieku wolę chłód niż upał Aniu. W chatcie temperatura oscyluje wokół 13 stopni z marginesem +-2 i to odpowiednia temperatura dla mnie, w minusie na noc (dwie kołdry i flanelowa piżamka) i w plusie na dzień (polar, wełniane skarpetki i pled). Nowy rok cudny był a to dobrze rokuje bo pracy się nie boję
UsuńAch, nareszcie jesteś, dzięki za Cudddny komentarz na Nowy Rok, odpiszę jutro maila... a w następnych latach to Książka moja droga ma być u Cibie a nie taras, albo i to i to i już - ja tego dopilnuję... a wtedy inne Ka...skie to się będą mogły w rozlewiskach z zazdrości utopić...jeśli chodzi o Twoją Brzóze... i dobrze wiesz o czym mówię ;-) Całuski w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuńRóżyczko, łaskawaś bardzo ale jam leniwsza i by mi się nie chciało pisać systematycznie i nie dla siebie, więc niech sobie Inne żyją spokojnie. Tarasu narazie nie będzie ale ambona i owszem. Przytulam Noworocznie
OdpowiedzUsuń