Pierwsze wrażenie ambiwalentne. Czarowna okolica, mnóstwo uroczych domeczków wśród sosen i dębów, spokój, słońce ... Ponieważ na pierwszy spacer nie wzięłam aparatu i poszłam sama, tylko zatrzymywałam się co chwilę bo tu śliczna werandka, tarasik, siedzisko, tam bajeczny domeczek, chatynka, kolibka i cudne polanki, stare drzewa, kolorowe krzewy .... i wokół smużki dymów czyniące z tego co wokół jakieś senne marzenie. Po obiedzie poszłam z aparatem ale i towarzystwem i już nie trafiłam na te cudeńka. Szłyśmy inną trasą. Ale i tak było tam kilka, które chciałoby się mieć.
Ale sam Dom to olbrzym wśród krasnali, wielki budynek, 70 pokoi, jadalnia, zaplecze kuchenne, zaplecze rehabilitacyjne i wszystkie takie tam przydasie. Ludziom się Dom podoba bo wszystko w jednym budynku. Dużo tu stałych bywalców, co może dziwić jeśli ta dieta jest taka skuteczna jak piszą.
Przydzielono mi pokój trzyosobowy w którym miałam zamieszkać z jedną panią. Ponieważ marudziłam o jedynkę, nie kazano mi się rozpakowywać, może coś się zwolni i przeorganizuje. Po obiedzie nic, po kolacji nic, o zmierzchu poszłam na spacer niedaleki. I zobaczyłam, że dwa domeczki na terenie przynależnym do Domu są zamieszkałe. Okazało się, że ze względu na ciepły październik, by nie rzec gorący, zdecydowano otworzyć zamknięte już po sezonie domki. Hurra, zamieszkam w Radawie w domeczku. To wprawdzie nie takie cacuszka jakie widziałam na pierwszym spacerze ale dostałam klucze i popędziłam po torby i plecak. Domek maleńki jak mój pierwszy, 3 x 4 m. Ale są dwa łóżka prawie nowe i nowe materace, szafa i szafeczki nocne, kaloryfer a nawet dostęp do internetu. I w łazience wszystko co potrzebne. Stół i krzesła na tarasie, bo jest i taras z widokiem na rzekę i wyspę. Zachwycona wypakowuję rzeczy, trochę wieszam w szafie a reszta na drugim łóżku, bo to specjalnie dla mnie jedyneczka. Wieczór ciepły ale włączam kaloryfer - świeci ale nie grzeje. Włączam bojler - grzeje ale nie świeci. Ubieram bluzę i siadam na tarasie. Pachnie lasem i wodą, cisza że słychać plusk kaczek, jeszcze ostatnie łuny z zachodniej strony. Coraz chłodniej na tarasie ale takie widoki, że zachwycona owijam się polarem, potem kocem i siedzę aż robi się całkiem ciemno.
Dopiero rano widoki z tarasu w całej krasie. O ileż to piękniejsze i lepsze od pokoju w budynku. I co najdziwniejsze taniej. Dziwne zaiste są pojęcia luksusu.
Taki mam widok z łóżka rankiem:
Szkoda tylko, że dzień taki zorganizowany, od 8 do 17 tej: gimnastyki, wyprawy, zabiegi, posiłki. Zostaje czas wolny od 18 tej.
Jedzenie niezbyt smaczne ale cóż, to dieta owocowo warzywna, jak dla królika lub kozy. Tylko podane cudnie, finezyjnie, apetycznie. I świeże róże na stolikach i świece przy kolacji. Ale widoki sprzed "mojego" domku nr 2, rekompensują to w zupełności. I jeszcze ta pogoda :-)))))
Zdjęć będzie duuuużo ale to już w następnym poście. Zdrowia wszystkim życzę !!!
Pięknie tam masz moja Miła. Odpoczywaj i rozpieszczaj się :-) Pozdrawiam. K.
OdpowiedzUsuńOj cudnie, bo i pięknie pachnie i wygląda. Dziś deszcz zagonił mnie do domku po kolacji i teraz siedzę na tarasie, słucham deszczu i piszę do Ciebie - czary mary. Serdecznie pozdrawiam.
UsuńKrystynko, Ty to potrafisz się zorganizować :-)) domek istne cudo! no i ten widok za oknem :--)) nie rozumiem dlaczego ludziska wolą mieszkać w żółtym molochu, może tam czują się jak w domu..? Zdjęcia Domów "po drodze" piękne! Udanego pobytu :-)
OdpowiedzUsuńPo prosty miałam szczęście Dominiko, bo bardzo chciałam. Podobno tak to działa ..... czasem. W żółtym wszystko na miejscu a ja "muszę" przejść 30 m :-)
UsuńO, jakież znajome widoki! a ta uliczka z domkami bardzo mi znajoma, bo za domkiem na 4 zdjęciu, w następnej kolejnosci, letniskuje moja teściowa; pamiętam Radawę z piaszczystymi drogami, dzikimi brzegami Lubaczówki, teraz wszystko zagospodarowane do centymetra, domek przy domku; jednak oko me nawykło do przestrzeni nieograniczonych i bezludnych; po takiej diecie i tylu zabiegach wrócisz nieziemsko "wylaszczona", normalnie nie poznamy; miłego pobytu, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZaraz jutro popędzę oglądnąć ten domek. Masz rację, ciasno tu wszędzie, podobno już ponad 2000 domków i wciąż się buduje. Ale jest plus - trawy nie muszą kosić, bo nie rośnie nic a nic.
UsuńWylaszczona to znaczy jak baba z lasu czy wręcz przeciwnie jak laska? Taka dieta tylko tydzień, więcej nie wytrzymam na tych zielonkach, przejdę na makrobiotyczną, Więc chyba raczej baba z lasu. Pozdrawiam Mario :-)
Ojej, nic nie wiem o diecie i tym pobycie. Napisz, proszę, nieco szerzej. Myślałam, że jedziesz na wycieczkę, a tu zapowiada się dłuższy pobyt ! Pojęcie luksusu zaiste różne u róznych ludzi. Ja tez wolałabym patrzeć z łóżka na taki widok, a nie potykać się na każdym kroku o sąsiadów. Życzę Ci przyjemnego "wylaszczania" :-))))))))))
OdpowiedzUsuńSzerzej będzie w następnym poście ale zapuść sobie Aniu : Radawa Dom Ojca Pio i wszystko będziesz wiedzieć.
UsuńJak widzę, więcej nas takich "nieluksusowych" a może luksusowych inaczej.
No i znowu zagwozdka ' baba z lasu czy laseczka?
Piękne widoki z Twojego domku. Uwielbiam widoki z jeziorem. Poranne mgły. Ptactwo wodne i szuwary. Ciszę. A i dieta tamtejsza by mi odpowiadała, bo mam tu u siebie podobną. Na pewno dobrze zrobi Ci ten pobyt Krystynko!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!:-))
Ja także, więc dlaczego nie mam tego na codzień?
UsuńDieta zupełnie nie z mojej bajki, nie lubię surówek. Ale czego się nie robi dla bebechów, podobno one to lubią, trzeba posprzątać raz na jakiś czas. Serdeczności Olgo :-)
Trzeba więc grzać bojlerem.
OdpowiedzUsuńA przy światełku z kaloryferka czytać
Pozdrawiam
Że też sama na to nie wpadłam. Coraz trudniej o takiego pomysłowego i dowcipnego blogowicza. Serdeczności.
UsuńPiękne domeczki i też wolałabym je od luksusowego pokoju w murowanym, nudnym budynku.
OdpowiedzUsuńTaka dieta jest zbawienna dla organizmu, bedziesz jak nowo narodzona, tez chetnie wybralabym sie do takiego zakatka, taka dieta tez by mi odpowiadala. Fajnie tak sobie przeczyscic organizm. Niestety ja uwiazana do miejsca, dom i zwierzyniec nie pozwalaja nigdzie sie ruszyc. Dobrze i niedobrze. Milego wypoczynku zycze!
Wiem, że Ty też jesteś "luksusowa inaczej" ale mało nas takich, 70 pokoi zajętych a tylko 3 domki.
UsuńBędę jak nowo narodzona jeśli wytrzymam choć tydzień, bo dwa to chyba nie dam rady.
Dobrze Amelio, bardzo dobrze :-)
Jednym słowem czujesz się jak u siebie w domu, znaczy w chatcie!
OdpowiedzUsuńNawet lepiej bo tu mi ugotują, pozmywają, wymasuję, rozpieszczają .... a ja tylko jem, wędruję, gimnastykuję, nacieszam i śpię.
UsuńPięknie wszystko wygląda.Fajne są takie klimaty.Buziaki,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZaiste pięknie. To lepsze niż sanatorium, może dlatego że więcej się płaci. Serdeczności Agatko.
UsuńJejciu! Zazdroszczę! Bardzo lubię wszelkie surówki, sałatki - do tego bez wysiłku, podstawione pod nos, eeeeech... Muszę doczytać o tej diecie makrobiotycznej... :)
OdpowiedzUsuńTo się napawaj pięknem okolicy, luksusami i wypoczynkiem. :)
Może "wylaszczona" to niezła laska z po kuracji w lesistej okolicy? :)))))
Serdeczności :)
To zupełnie inaczej niż ja. Warzywa lubię tylko gotowane a owoców niewiele, Tu miałabyś frajdę, są wymyślne i kolorowe a ja je zjadam tylko przez rozsądek.
UsuńNapawam się do upojenia i to mi się podoba.
I podoba mi się Twoja interpretacja wylaszczonej :-)))
Wytrzymaj jeszcze tydzień, wszak robisz to dla siebie.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze opisy.
Siostrzyczka
Kochanie, dieta makrobiotyczna może tez dla mnie, jestem pierwszy raz, spróbuje wszystkiego co w ofercie. Następny post specjalnie dla Ciebie. Przytulam Was czule.
Usuń