niedziela, 14 czerwca 2015

Zielono, kolorowo, szpinakowo

Alarm odwołany! Jest lepiej niż się bałam. Został nie naruszony ten kawałek z przodu, na którym mi najbardziej zależało a reszta, trudno, to normalna choć nie naturalna uciążliwość ukochania skraja.

Nie ma róży bez kolców i skraja bez intruzów, którzy tu wyrzucają skoszoną trawę, bez autek które tu sobie ulubiły miejsce na schadzki i na potrzeby fizjologiczne i zostają po nich puszki, butelki, pety, kondomy i chusteczki. I może jeszcze coś ale już nie wchodzę na łąkę i do lasu bez kaloszy. Zimą to mi ich nawet żal, chociaż grzejąc się hałasują i podtruwają mnie spalinami. Dlatego tak nasadzałam, zdobiłam i dbałam by odizolować się od tych, całkiem innych potrzeb Innych. Jak oczy nie widzą, sercu nie żal. Ale też nie chciałam się szczelnie pozasłaniać, dlatego strzygłam i przycinałam bo przecież i ta przestrzeń ważna bardzo i widoki. Trudny kompromis. Może trzeba zmienić zagospodarowanie działki  od wewnątrz i to całkowicie, diametralnie, gruntownie, radykalnie, totalnie, zasadniczo.....
Dopóki to małe kłopoty i wielkie radości - będę tu trwać wiernie. No chyba że odwrotnie ... i na to znalazłam sposób. Ale to temat na osobny post.

Palę światełka dla Krystyny bo ma teraz trudny i  ciasny czas. Niech się jej wiedzie, niech ogarnia wszystko lekko, niech jej się żyje przyjemniej, niech szybko nadejdą dla niej jasne dni!

Dopiero się zaczyna się letnia bujność kwiecia, tyle pąków i kolorów. Ale ta susza i upał.

Bardzo sucho dla roślinek. Rano jakoś sobie radzą ale im bliżej południa, żal na nie patrzeć. Więdną i omdlewają a w upał nie wolno podlewać.
I gorąco. Bardzo gorąco dla prawie siedemdziesięciolatki z wieńcówką i nadciśnieniem. Rano jakoś sobie radzę ale w południe tylko izba, taras od północy i siedzisko pod lipką. Więc tylko wczesnym rankiem lub późnym popołudniem, gdy słońce się chowa za las i rzuca długie cienie na moją boską dzierżawę - odżywamy, Ja i roślinki. Włączam wodnego węża i nawilżam, podlewam, tam i z powrotem, w górę i w dół, z przodu i z tyłu.

Było o wszystkim a gdzie szpinak? Był leitmotivem wszystkich trzech dni na skraju. Posiany pierwszy raz zaskoczył mnie króciutkim terminem przydatności do spożycia. Jak rzodkiewka i sałata. Ledwie bujnął, już zawiązał pąki. Tydzień temu kruchy i delikatny teraz natychmiast do spożycia. Jadłam z mięsem albo rybą, ziemniakami, chlebem ... na obiad i kolację. Chociaż musiałam dokupić czosnek (mój ledwo zaczyna zawiązywać główki) i pory i słonecznik. Bo chociaż masełko i czosnek do szpinaku niezbędne i niezastąpione to por i też słonecznik dodają mu charakteru i elegancji. Taka ze mnie charakterna, kulinarna elegantka na skraju. Może być prosto z patelni byle aromatycznie i smakowicie. Więc wyrywałam, sortowałam, rwałam na drobno, podsmażałam na przyrumienionym na masełku czosnek, dokładałam com tam miała i jadłam z apetytem i zachwytem.

Przed wyjazdem wyrwałam resztę czyli pół wiaderka i teraz jem go razem z lubczykiem, majerankiem, szczypiorkiem, makaronem szpinakowym - i mi się jeszcze nie znudziło.

8 komentarzy:

  1. Przy podlewaniu ładną tęczę robisz. :) U nas też strasznie sucho.
    Od Vinniczka dostałam przepis, w którym do szpinaku dodaje się serek topiony. Ja niestety dysponuję tylko mrożonym szpinakiem. A od siebie dodałam kiedyś łyżeczkę masła orzechowego. Pycha. :)
    Co do różnych jarzyn, to znalazłam w internecie przepis na czipsy z jarmużu. Zrobiłam. Rewelacja. Wyszły tak fantastycznie kruche, że Junior nawet spróbował. :) Smakują może trochę podobnie do kalafiora, ale dla mnie - ekstra. :)
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zdjęciach ledwo ledwo ją widać, w rzeczywistości piękna, brokatowa.
      Ten przepis z serkiem znam, dodaję go czasem do sosów i zup, zagęszcza tak kremowo. Z masłem orzechowym nie próbowałam, nigdy go nie jadłam. A czipsy z jarmużu - to mogłabym spróbować. Pozdrawiam gorąco.

      Usuń
  2. Zawsze myslałam, że Ty w jakowejs głuszy masz te włosci, a tu przyjeżdżaja sikacze i inne psuje. Wystaw tabliczkę "tu grasuje niedźwiedź", przecież nie skłamiesz :))). Szpinak śliczny i smakowity mniam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym w głuszy, to moje marzenie ale nie do zrealizowania w tym życiu. A te psuje nikogo się nie boją, szkoda by było misia. Szpinak śliczny chociaż po usmażeniu niezbyt fotogeniczny. Ale smak wspaniały. Ciekawa dlaczego tak go nie lubiłam jak byłam młodsza?

      Usuń
  3. Kiedy budowaliśmy dom, wszystkie jego funkcje "życiowe" skierowałam w stronę ogrodu, od ulicy tylko dojazd, dojście do drzwi, okno łazienkowe i gospodarcze; mama, orzekła, że odwróciłam się d...ą do drogi:-) może Ty też tak musisz zrobić, odgrodzić się od traktów na maksa zieloną ścianą, nie tylko na czas letni, ale i zimowy; może leśniczy sprzeda za grosze trochę sadzonek świerków, strzyżone dają gęsty i zielony żywopłot, a ptaszki mają gdzie gniazdka zakładać; a może inna tabliczka, jak przy jednym schronisku w Izerach "Uwaga żmije", to ponoć działa najbardziej odstraszająco; w zeszłym roku kombinowałam ze szpinakiem, wybujał od razu w wiechcie, to wyrwałam i zrezygnowałam z niego na amen; wstyd się przyznać, jeszcze go w gębie nie miałam w swoim życiu, trzeba by kiedy spróbować:-) pozdrowienia ślę.
    Dziś jeszcze przymusowy pobyt w domu, droga do nas nieprzejezdna, zajęta przez rozścielacz asfaltu, może wieczorem uda się przemknąć do chatki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maryś, ja nabyłam działkę razem z chattą a ona tak nieszczególnie usytuowana, że z przodu ma tylko wąski pas i nie zmieści się tam zielona ściana. Ale już dumam i jesienią znowu będzie przesadzanie i dosadzanie drzew i krzewów. Może już przedostatni raz :-) A ze świerkami dobra rada, żeby tylko tak nie kuły przy strzyżeniu. Taka tabliczka działa odstraszająco na turystów, miejscowi wiedzą swoje. Już nie raz widziałam, jak z przekleństwem wyskakują z traw i wołają: q ...a mrówki!!!
      Ja też się dziwię bo przez ponad 60 lat nie patrzyłam nawet w stronę szpinaku a jak go polubiłam w pierogach i naleśnikach to już na amen.
      Dobrych chwil w chatce Mili !

      Usuń
  4. I nadal masz piekny zywopłot z winobluszczu Krystynko! Nie jest tak źle! I szpinakowy, smakowity, zielony raj. Ach, slinka ciecze jak o tym czytam. Ale wiadomosc o Krystynie zaniepokoiła.Co sie dzieje? Przekaz jej proszę, że wszystkiego najlepszego zyczymy jej z całego serca. Obu Wam, kochane dziewczyny!:-))***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Winobluszcz został bo on rozpięty na siatce ale nie osłania jak spadną liście. Dlatego chyba skorzystam z rady Marysi i wiosną nasadzę świerków
      Szpinak to moje niedawne odkrycie, najpierw mrożony a w tym roku pierwszy raz świeży, ze swojej uprawy. Przepyszny z czosnkiem i słonecznikiem. I jaki zdrowy! Nie do przesytu.
      Przekażę Krystynie, ona teraz potrzebuje dużo wsparcia. Ma teraz trudny czas ale do jesieni powinno się powyjaśniać. Dobrego dnia Słodziaczki!

      Usuń