sobota, 6 czerwca 2015

Wiosenna bujność nie tylko stokrotek

I znowu, po przyjeździe, stąpam po stokrotkach. Żal mi ich deptać, żal skosić. Ostrożnie wypakowuję z autka niezbędne i luksusowe, rozlokowując je w chatcie. Jeszcze w miastowych ciuchach siadam na schodku, zastanawiając się, czego bardziej żal. A potem nagle, jeszcze przed rytualnym obejściem, z żalem obkaszam wąski pas dookoła chatty.

Był jeden świt o pogańskiej porze, bo w pierwszą noc po przyjeździe, ptaszęta obudziły mnie o 3.30 głośnym, dziękczynnym hymnem do radości i już nie mogłam, nie potrafiłam, nie chciałam zasnąć. Ubrałam kurtkę i kaloszki, wzięłam aparat i wyszłam w ciemny, groźny, podkolorowany nieśmiało przedświt. Coraz dziwniej, coraz jaśniej, coraz więcej widać, coraz cieplej .....

I zastanawiam się, ileż czasu te łabędzie wysiadują jaja? Bo te 'moje' już ponad miesiąc. Kiedy zobaczę stadko uroczych łabędziątek?
Około szóstej, zauroczona ale i zakręcona, wracam do łóżka na dwugodzinną drzemkę, nawet nie oglądając setki wykonanych zdjęć. Bo po szybkim śniadaniu, obkaszam resztę dookoła chatty, zostawiając trawę by zwiędła i nadawała się na podścielenie poziomek. Czyszczę miejsce na ognisko z mokrego popiołu, łętów, gałęzi. Przekopuję motyczką międzyrzędzia grządki warzywnej, by potem je wyplewić, coraz szybciej by zdążyć przed nadchodzącą burzą. Wiatr coraz szybszy, wiruje, wieje, duje i chmury coraz czarniejsze. Gdy wreszcie podnoszę głowę już szaro i ciemno. Zostawiam niedokończoną grządkę, chowam na tarasie kosiarkę, skrzynkę, buty, ciuchy. Już w deszczu zamykam szyby w autku i zbieram chodniczki z płotu. Deszcz aż siecze po gołej skórze i cudnie chłodzi ale też po dachu, delikatnych roślinkach, sianku, uprawach. Chowam się w izbie i przy gorącej herbacie przeczekuję ulewę, na szczęście szybką  i niegradową ale żal, że prace rozbabrane. Sianko zmokło, deszcz przyklepał wzruszone międzyrzędzia, zmokło miejsce na wieczorne ognisko. Momentalnie się ochłodziło, deszcz ustał ale słońce nie wróciło. Co robić w chatcie w mokre i chłodne popołudnie. Gotuję zupę z młodej kapusty i zaczynam czytać "Zimę świata" Kena Folletta. Ale wieczorkiem niebo się rozchmurzyło więc zasiadłam wygodnie na fotelisku z widokiem na zachód i jedząc czytałam aż do zmroku Zimę świata, o trudnych i krwawych latach dwudziestego wieku.

Nazajutrz poranek pochmurny, więc wybrałam się na spacer bez aparatu. Szkoda, bo łabędź wykonał taki lot niesamowity nad zalewem, z brawurowym startem, kołowaniem nad powierzchnią i energetycznym ślizgiem na mecie. Potem naszłam urokliwy kawałeczek staroświeckiej łączki z makami, chabrami i rumianami. Ale w południe wyszło słońce, zrobiło się duszno i gorąco i już przeszła mi ochota na ponowny spacer. Dopiero o zachodzie, po maleńkim deszczu, wyszłam z aparatem i chociaż łabędź nie raczył powtórzyć swojego tańca wdzięku i mocy, przyniosłam ze spaceru kilka nastrojowych fotek, jakich nauczyłam się od mojej Przyjaciółki Cyreny bo ona jest mistrzynią nastroju i klimatu. Jej album w Picassa to impresje, zadziwienia i zachwyty!

Stokrotki delikatne ale uparte, drobne ale niezwyciężone. Skosiłam je w sobotę z żalem i smutkiem a one potrzebowały trzy dni by wystrzelić spod skoszonej trawy i znowu, we wtorek, przed wyjazdem, delikatnie stąpam po stokrotkach.

To chyba tyle tej wiosennej bujności, bo gdy wpadłam tu wczoraj, po dwudniowej przerwie, na kilka godzin tylko, grządka frontowa wysuszona, omdlałe rumiany i zioła, a lobelia całkiem kaput. Tylko truskawki, poziomki, róże i fasolka, wyściółkowane siankiem, prezentują się zdrowo i jędrnie. A zapowiadają jeszcze dekadę takiej upalnej, bezdeszczowej pogody. Dobrze, że mam cień pod lipką i na tarasie.

14 komentarzy:

  1. Godzina na wstawanie nieludzka, ale, jak widać, warto było. :)))
    Wniosek: aparat zabiera się zawsze. :))) Jaskry są fantastyczne.
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze warto bo to magia ale bardzo się nie chce i dlatego tak rzadko mi się zdarzają te wschody.
      Wniosek słuszny ale nierealny, wtedy szłam do kościoła a jakoś głupio iść tam z aparatem, w dodatku tak dużym jak mój Fuji. Łąki są fantastyczne Grażko !!!

      Usuń
  2. O 3:30? U mnie ptaszyny chyba śpiochy, bo zaczynają koło czwartej rozrabiać i córka też, ale nie mam takiego zacięcia i tylko przymykam okno, córe przenosimy do naszego łóżka i wszyscy padamy ponownie do 6tej :-)
    Zdjęcia przecudne!!!
    słonecznych pozdrowień moc przesyłam :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się rzadko zdarza tak wstać przed słońcem no ale ja nie muszę już wstawać rano, tylko kiedy chcę. To taki bonus emerytalny.
      Pięknie dziękuję za miłe słowa i przesyłam serdeczności.

      Usuń
  3. Krystynko, jestem śpiochem ale wiosną i ja wstaję wcześnie aby słuchać, patrzeć i wąchać :--) Ptasie trele to najlepsza muzyka, Stokrotkowa łąka przepiękna! Faktycznie te kwiatuszki potrzebują zaledwie kilku dni, aby po skoszeniu znowu zakwitnąć. U mnie na trawie żółto od jastrzębców, żal kosić. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja chyba jestem większym śpiochem bo zdarza mi się to bardzo rzadko i tylko w Brzózie. I chociaż nigdy nie żałuję to do następnego razu mija trochę czasu. Cudne stokrotki ale zawłaszczają coraz bardziej trawnik i za dwa, trzy lata będę miała trawnik biały zamiast zielonego. I znowu się coś od Ciebie Dominiko dowiedziałam i poznałam nazwę tych żółtych słoneczek. Pozdrawiam

      Usuń
  4. Jak kot śpi w domu to chce wyjść o 5,30 jak nie śpi to chce wejść o 4,30 i tak i tak mnie budzi
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam nie raz takie sprytne rozwiązanie tego problemu, mały otwór z klapką w dole drzwi i kot wchodzi i wychodzi kiedy chce. Warto spróbować, chyba że się lubi takie budzenie. Serdeczności!

      Usuń
  5. Piękne zdjęcia, piękne otoczenie, przepiękne stokrotki (jedne z moich ulubionych kwiatów).
    Oby upałów nie było za dużo, bo w środku blokowiska, na ostatnim piętrze, ciężko wytrzymać taki klimat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo szukałam Tino miejsca które zachwyciłoby moją duszę. I nie było Ono pierwsze ale trzecie. I choć to nie tylko raj, choć nie wybrałabym go rozumem - to nie żałuję. Nadal małe kłopoty i wielkie radości!!!
      Ja też jestem przeciw upałom, wszędzie. I w bloku i na skraju. Przecież wystarczyłoby błogosławione 20 - 22 stopni C. Ale nie mamy na to wpływu, niestety. "Sorry, taki mamy klimat"

      Usuń
  6. U mnie pada, może wreszcie bujność nastanie, tego trawska co je dosiewam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dosiewaj jak potrzebujesz, ja ustałam :-(
      Mam to w doopie. Teraz, narazie a może na zawsze!

      Usuń
  7. Jakoś tak się dziwnie wydarza, że wszystko co najciekawsze pojawia się, kiedy nie mamy w ręku aparatu fotograficznego. U mnie też tak jest. A swoją drogą balet łabędzia masz tylko dla siebie! Czasem warto mieć coś wyjątkowego na własność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem też tak myślę. To co zobaczę zapadnie w moim umyśle i pamięci, to co sfocę do podzielenia się z bliźnimi.

      Usuń