W emocjach, po psujach a jeszcze przed przyjazdem, dopadłam internetu. Dałam warunki brzegowe co do odległości i ceny. Wyszukało mi pięć propozycji domków do sprzedaży; jeden letniskowy, jeden w ogródkach działkowych i trzy małe gospodarstwa. Letniskowy wykreśliłam, bo po co wpadać z deszczu pod rynnę, na działkowy jeszczem za młoda więc zostały trzy propozycje. Przeczytałam opis i warunki - podobne czyli do remontu. Cóż, cena mocno ograniczała możliwości. Ale za każdym razem wracałam do małej, zaledwie 8 arowej działki, zabudowanej domem drewnianym z 1913 roku i murowanymi zabudowaniami mieszkalno - gospodarczymi. Choć zdjęcia robiono bezlistna porą, całość tchnęła spokojem i dostojeństwem. Dwie pozostałe oferty miały większe działki i może nawet lepsze domy ale nie miały tego Coś. Zadzwoniłam i umówiłam się na oglądanie. Nazajutrz błądziłam, wysiadałam, pytałam o drogę, znowu błądziłam, zasięgałam języka, szukałam pieszkom, wsiadałam, jechałam za daleko albo skręcałam nie w tę drugą, albo za młynem a nie przed sklepem ... ale wreszcie dojechałam, wprawdzie do sąsiedniej posesji bo właściwa droga niewykoszona i nieprzejezdna. Wzięłam aparat, butelkę mineralnej i zanurkowałam po pas w trawach, w klapkach i szerokiej spódnicy do ziemi. Doszłam do granicy i ..... zauroczyło mnie!!
I choć zdjęcia miały jakiś wabik, rzeczywistość przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania.
Na letniej łące, okolonej pochylającym się uroczo płotkiem, stały trzy Cudeńka. Po prawej domek bajkowy ulepiony z gliny, z wiatrem w kominie, zatopiony w makach i rumiankach.
Po lewej stuletnia chata, majestatyczna choć nadgryziona mocno zębem czasu. Przed drzwiami krzesło bez miejsca na dupcię ale mimo to zachęcające do odpoczynku. Powiesiłam tam swoją torebkę, cofnęłam się by zrobić fotkę i ... oniemiałam. W kadrze widzę krzepką niewiastę, jak przysiada na chwilę w słońcu i opaloną ręką przeciera spocone czoło. Cykam fotki raz po raz, podchodzę i ... krzesło puste.
Na wprost wychynął kawałek stodoły z wielkimi wierzejami. I dopiero gdy wydeptałam szlak wśród traw i doszłam do maleńkiego ale czarownego podwórca, owa mieszkalno gospodarcza przybudówka odsłoniła się w całej swojej krasie i możliwości. Przez okno ganku widać, że tylko się wprowadzić z walizką.
Z każdą chwilą coraz bardziej zakochiwałam się !!!
Obeszłam chatę wokoło, pozaglądałam do dwóch okien, znowu obeszłam powoli, fotografując detale.
Przez szczerbate ogrodzenie przezierały trawy i maki, hen na horyzoncie lasek do dokupienia. Przysiadłam na przyzbie, łyknęłam mineralnej i zasłuchałam się w ciszę. Ale co to za cisza! Cykały świerszcze i cykady, kwiliły ptaki i chrząszcze, zefirek grał na trawach i na liściach. Ogarniała mnie błogość i senność ..... wprowadzałam się do przybudówki, otwierałam w chacie wszystkie drzwi i okna na oścież, obchodziłam każdy zakątek, szukałam fachowców do rewitalizacji starych chat, szukałam zduna do starego pieca, starych mebli do izby, ileż to trudu, czasu i pieniędzy. Rozpalałam ogień w piecu, widziałam jak zjadają mnie raty kredytu, bałam się gdy coś szurało za ścianą, jakieś cienie, jakieś mary, jakieś szepty ...
Ocknęłam się z amoku i tumanu. Czarowne miejsce ale ..... nie dla mnie. Ono zasługuje na człowieka który nie tylko się w nim zakocha ale też potrafi się o nie zatroszczyć. Nie tylko obkosi wąską ścieżkę na dojście, otworzy i umyje okna ale zabezpieczy, wymieni, wytnie, uzupełni, wstawi, podmuruje ..... Mnóstwo okazji do czułego zadbania. Bo zakochanie, nawet ostre i nagłe, to nie tylko chcę to mieć, pragnę, muszę, zaraz, natychmiast ... To też chęć by przedmiot zakochania był szczęśliwy i zadowolony. A ja tego, tej bajecznej działeczce, tym krasnoludkowym, czarownym domeczkom, nie zapewnię. Gdybym była młodsza! Gdybym nie była sama !! Gdybym wygrała w lotto !!!
Obeszłam jeszcze raz całą posesję, popstrykałam zdjęcia do wyczerpania baterii i zadzwoniłam do przemiłego p. Marcina, że z żalem ale rezygnuję z kupna. Posiedziałam jeszcze chwilę, pobłogosławiłam tę posiadłość i jej przyszłych właścicieli i wróciłam po samochód. Podzieliłam się wrażeniami z uroczą sąsiadką Cecylią, ktoś będzie miał szczęście i razem z posesją dostanie serdeczną i cudowna sąsiadkę. A nomem omen, ostatni właściciel tego bajecznego uroczyska miał na imię Jan. Ja tu jeszcze przyjadę zobaczyć nowych właścicieli. Mam zaproszenie Cecylii.
Sezon szpinakowy zakończony naleśnikami, nadziewanymi szpinakiem smażonym na masełku z czosnkiem i szczypiorem, z dodatkiem wędzonki i słonecznika. Trzy sztuki na gorąco, dwie na ciepło a wieczorem jeszcze dwa na chłodno. Śniadanie, obiad i kolacja.
Tak sobie dumam, zauroczona i najedzona. To wspaniałe odkrycie nowego, energetycznego hobby. Raz na jakiś czas odwiedzić coś na sprzedaż, by wiedzieć, ile może kosztować miła, sympatyczna, urokliwa i czarowna posiadłość. I może wystawię swoją na sprzedaż, by wiedzieć, ile jest warta moja. Ta obustronna wiedza da mi dystans do corocznych, niemiłych niespodziewajek i poczucie, że przecież nie jestem tu przyklejona i przyspawana.
Szkoda, że tego siedliska nie kupisz... myślę, że byłabyś najlepszą właścicielką! Ale ileż to trudu, czasu i pieniędzy... Być może gdzieś czeka na Ciebie miejsce, które czeka tylko na Ciebie :) Nic, tylko mieć oczy i uszy szeroko otwarte!
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie pozdrawiam :)
Ktoś na pewno kupi i też się zakocha, bo miejsce ma duszę i potencjał. Może ktoś kto ma "złotą rączkę" i dużo potrafi zrobić sam.
UsuńJa narazie wierna staremu ale oczy szeroko otwarte. Uściski.
Ale cudownie to opisałaś... Rozmarzyłam się... :)
OdpowiedzUsuńI zdecydowanie zgadzam się z Pełnoletnią. :)
Serdeczności :)
Bo to miejsce do rozmarzania stworzone, Grażko. Nie tak stare ja Wolin ale mające swoją historię.
UsuńPozdrawiam słonecznie.
Krysiu jak zaczęłam czytać pomyślałam,ze chcesz opuścić swoją chatkę na skraju:( i wystraszyłam się patrząc na zdjęcia co chcesz zrobić, bo choć to wszystko piękne to wymaga wielkich kosztów. UF!! Odetchnęłam:):) Krysia wraca do siebie . a ja dołączam się do błogosławieństwa by ten piękne zakątek doczekał się cudnego, swojego właściciela:):)
OdpowiedzUsuńSerdeczności ślę
A wiesz, że śni mi się to siedlisko ale jak to we śnie inne, dziwne, niemoje i moje. Życzmy mu właściwego kupca bo na to zasługuje. A ile jest w Polszcze takich zakątków? A w Europie? A w świecie? Pozdrawiam Cię różowo i tęczowo!
UsuńKrystynko, ostatnie trzy posty przezywam jak kolejne odcinki serialu. I prawie jak w dobrym scenariuszu. Zaczelo się od trzęsienia ziemi a potem napiecie roslo:). I pytanie co dalej? Co z chatta? I gdzie ten nowy raj? A tu nagla zmiana akcji i ciesze się,ze znowu
OdpowiedzUsuńbędą nowe foty ze starych miejsc, starych i dobrze już znanych. Pozdrawiam cie cieplo xx
Dorotko, w moim słusznym wieku człowiek jest szybki tylko w myślach, czasem w słowach a w czynach powolny. I dopóki co wieczór będę mieć kilka powodów do wdzięczności, raczej nie będę zmieniać drastycznie, gwałtownie i radykalnie niczego w obecnym życiu. Ale pomarzyć, dobra rzecz. Serdeczności ślę z ojczystej ziemi.
UsuńKiedy oglądam to miejsce od razu przypomina mi się nasza ruina w chwili kupna.....cudne są takie miejsca ale wymagają niestety nie tylko miłości...
OdpowiedzUsuńTeż to wiem i dlatego z żalem wielkim odpuściłam zamiar. Ale ten wdzięk sprawi, że może się znajdzie dobry kupiec, mecenas, opiekun ...
UsuńRower w różnych stylizacjach.
OdpowiedzUsuńNajlepiej sprawdza się pod czterema literami
Czego życzę jak najwięcej
Pozdrawiam
To taki posmak nowości, jak nowe dziecko w rodzinie. Trzeba obfotografować.
UsuńJest coraz lepiej, już więcej jazdy niż wsiadania.