sobota, 13 grudnia 2014
Co człowiek musi
Człowiek niewiele musi. Jeść, pić, spać, okryć się przed zimnem. Powinien upolować, złowić, wyszukać, wyhodować, zdobyć wodę i opał, ugotować posiłek. O zmroku iść spać i wstać o wschodzie. Żyć tu i teraz. Reszta zależy od ochoty, potrzeby, marzeń, pragnień.
A taki człowiek jak ja, mający tylko dla siebie mieszkanie w miasteczku i niewielką ale zasłużoną em, na codzień nic nie musi. Sklepy bliziutko, w domu cieplutko. Więc, zwłaszcza zimą, musi wzbudzić w sobie chęć na więcej.
Miałam dziś sprzątać, powinnam, chciałam. Chociaż zacząć, chociaż pobieżnie, chociaż kurze zetrzeć i papiery poukładać. Ale najpierw śniadanie i do niego książka, na kilka akapitów, może stron. Tym razem gruba więc opieram ją starannie o solną lampkę. Mija czas, mija, mija ... Kanapka na wpół zjedzona, kawka zimna, strona 227, rozdział 15 "Pamiątkowe rupiecie, przyjaciele i sny". Już wczesne popołudnie, zaraz będzie zmierzch, nie opłaca się teraz zabierać za sprzątanie. Więc tylko usadowiłam się wygodniej, zamieniłam zimną kawkę na miseczkę ciepłego barszczu i wróciłam do Biografii Szymborskiej. Tak mi zszedł ten cały dzień. Niezdrowo bardzo ale blisko z noblistką bez koturnów.
A jej "Rymowanki dla dużych dzieci" to będzie moja następna pozycja książkowa.
W chatcie to by się nie wydarzyło. Bo wodę trzeba przynieść z potoka i drewno, niechby tylko z tarasu. Wyrzucić popiół z poprzedniego dnia, rozpalić w piecyku i podtrzymywać ogień, nastawić wodę. I nie da się tak zaczytać bo to coś stuknie o drewnianą ścianę, skrzypnie pod dachem, jakieś głosy słychać w tej ciszy i już się wybiega na zewnątrz a tam welony mgły lub promienie słońca, szum wiatru ..... i już się przysiada na schodku, już omiata spojrzeniem dookoła, już planuje wiosenne nasadzenia i letnie udoskonalenia. I po zioła trzeba pójść na grządkę i gałązkę pilnie przyciąć i poprawić okrycie delikatnej roślinki. Tam czytam tylko rankiem i wieczorem ( i czasem nocami).
"Chwila która trwa, może być najlepszą z Twoich chwil ... "
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Klimaty bajkowe ):) Jeszcze śnieżku brakuje....takiego jak u Ciebie leci :)
OdpowiedzUsuńTeż czekam na śnieg, z niecierpliwością, jak dziecko. Niech wreszcie będzie biało i mroźno !!!
UsuńA na cholere Wam śnieg i mróz??? Chyba ze pomykacie w góry na narty i saneczki.
UsuńCesiu, nie na cholere tylko na zaróżowione policzki i zdrowe powietrze, na spacery po białym puchu, na lepienie kul i rzucanie w pnie drzew ..... na urodę świata i radość. Ściskam za szyjkę ciepłolubna Kobieto.
UsuńDobra, niech trochę posnieży, byle nie w naszej ciepłej południowej krainie czyli na Dolnym Śląsku :D
UsuńUuu, jak filozoficznie :). Moja kochana, Ty tak kochasz życie, śmiem powiedzieć, ze z wzajemnością, ze wszystko, co robisz, ma sens i treść. Sprzątanie nie zając, a 'chwila, która trwa...' Bardzo serdeczne uściski od Cecylii :*
OdpowiedzUsuńCesiu, coś ty, to żadna filozofia, tylko takie luźne, grudniowe myśli. A sprzątaniem będę się przejmować od poniedziałku. Serdeczności i uściski
UsuńKrystynko, tak u Ciebie ciepło na tych fotkach, że wydaję się, że nawet w piecu palić nie trzeba ani po wodę wychodzić. Tylko
OdpowiedzUsuńotulić się (czerwonym?) pledem i czytać, i trwać. Pozdrawiam i coś dla Ciebie ( nie wiem czy się wklei :) Dorota xx
https://www.youtube.com/watch?v=gIS4WjXQDp0 o! udało się:)
Ale mi cudną niespodziankę sprawiłaś Dorotko miła, że też ja sama nie wpadłam na taki pomysł. Ten czerwony pled tylko na chwilę dawali ale mam w domu jeszcze piękniejszy, w norweskie wzory. Serdeczności wdzięczne przesyłam.
UsuńWiesz Krystynko? Jak tak czytam o Twoim zyciu, w którym sie nic nie musi, to marze, że za iles tam lat i mnie bedzie to dane. Więcej czasu, więcej przyjemnosci, niespiesznej kontemplacji, korzystania z uroków każdej pory dnia i roku. A póki co u mnie jak w Twojej chatcie. Tez dobrze, ale pracowicie. Dlatego potrzeby duszy staram sie realizowac w pisaniu i fotografii. A na lektury przyjdzie czas kiedyś, o ile mi wzrok nie wysiądzie do tej pory, bo cos mi sie ostatnio pogarsza, niestety...
OdpowiedzUsuńPieknie piszesz...Z Twoich tekstów płynie zazwyczaj spokój, wewntrzne poukładanie, pogoda ducha, zgoda na wszystko co przynosi los i zachwyt nad prostotą zycia.
Pozdrawiam Cie gorąco, Krystynko!:-))*
Ten etap, nic nie muszę, masz jeszcze przed sobą Olu a teraz dbaj o to, by go doczekać w dobrym zdrowie. Niech ulubuje ono sobie Ciebie. A na gorsze oczy są teraz audiobooki, ja zaczynam już zbierać chociaż narazie oczy +3.
UsuńDziękuję, chciałabym by to wszystko było prawdą. Ale prawdą jest też to, że jak jest inaczej to zazwyczaj nie piszę postów. Uściski słoneczne przesyłam.
I jak mnie marzy sie niekiedy takie zycie, w którym nic sie juz nie musi, tylko usiąsc z ksiazka i czytać... u mnie niestety praca na okrągło, a teraz zima palenie, noszenie węgla, drzewa, zwierzęta, ech trudno niekiedy, chcialabym tak odpocząc i zeby ktoś cos za mnie porobił, a ja mogłabym wtedy usiąsć z ksiazka i zatopic sie w lekturze, zapominajac o bozym swiecie?! Ale to niemozliwe, zwierzeta, piec nie poczekają... to wszystko musi być zrobione, a ja niestety sama jedna, więc i na nikogo liczyc nie mogę. A czytanie jedynie wieczorowa porą, kosztem internetu i czytywania blogów, cos za cos, niestety.
OdpowiedzUsuńUściski posyłam!
Amelio, jeden taki dzień to szczęście, trzy to radość ale już tydzień i się sprzykrzy. Ja w chatcie dużo mniej czytam, chociaż nie mam zwierzaczków. Też mieszkam sama i dlatego ta chatta na skraju jako alternatywa a nie jako całoroczne mieszkanie. Ale mimo to nadal marzę o takim całorocznym życiu na wsi i dlatego właśnie odwiedzam takie blogi jak np Twój. Serdecznie i ciepło pozdrawiam.
UsuńI jeszcze wracajac do Twojego poprzedniego postu i ksiązki o miastowych, którzy osiedlili sie na wsi... to faktycznie musze przyznać Ci Krysiu rację, budowa czy remont domu we dwójkę, to faktycznie sytuacja niemalże komfortowa. Przeszłam obie wersje, pierwszy dom budowalam z męzem, drugi remontowałam sama, więc to bez porównania. Ale remont czy budowa to chyba najłatwiejszy etap, najtrudniejsze jest to codzienne zycie, które trzeba pokonać.
OdpowiedzUsuńKsiazke z checia bym napisała, ale niestety czasu na to brak.
Tak, codzienność na wsi, jak się mieszka samemu, trudna bardzo. Są chwile zachwytu i błogostanu ale przede wszystkim godziny znoju i konieczności. My, miastowi i tak mamy szczęście, że widzimy, czujemy, mamy te chwile.
UsuńRozumiem ten brak czasu ale ..... szkoda.
Nie nudzisz się, czy tu, czy tam, i to jest najważniejsze ... kiedyś słyszałam takie zdanie, że ludzie inteligentni nigdy się nie nudzą; serdeczności ślę.
OdpowiedzUsuńOj Marysiu, zasłodziłaś miło. Ja mówię czasem, że lubię przebywać w mądrym towarzystwie i dlatego lubię samotność :-) Ot megalomania. Pozdrawiam cieplutko.
UsuńU mnie na razie jak w tej reklamie: mamy zwolnienia nie biorą. A jak chorują, to piją jakiś rozgrzewający lek, który usuwa wszystkie objawy grypy i przeziębienia, i funkcjonują dalej...
OdpowiedzUsuńGdyby tak choć jeden dzień nic nie musieć i robić tylko to, na co ma się ochotę...
Serdeczności :)
A czy Ty myślisz Grażko, że jak tak nie żyłam? Przecież skądś mam ta zasłużoną. Tyle ze kiedyż przyznawali wcześniej i człowiek zdążał się nacieszyć. Przyjdzie czas i dla Ciebie. Ściskam wirtrualnie by nie złapać wirusa.
UsuńJa właśnie wczoraj się zbuntowałam. Odłożyłam wszystkie roboty. Czytałam, trochę poserfowałam po internecie. Juz mnie denerwuje terror przed-i-świąteczny. Widać zemściło się na mnie to nastawienie, bo całą noc śniło mi się doprawianie pasztetu z fasoli ( dla Kamy, oczywiście. Dla siebie nigdy bym czegos takiego nie zrobiła :-( ). No, ale teraz juz lecę do roboty - nie chcem ale muszem, a właściwie to chcem :-)))). I w piecu najwyższa pora napalić. U mnie ciągle zielono :-( - nastroju świątecznego za grosz. Uściski !
OdpowiedzUsuńI dobrze Aniu, dzień przerwy wskazany. Mnie też denerwuje ten terror medialny i handlowy. Taki miękki i nachalny, że budzi sprzeciw i opór zamiast zachęty. Tak to jest z dziećmi, na pewno z córkami i wnusiami, że robimy dla nich rzeczy których by się nam nie chciało za nic zrobić nawet dla siebie. Serdeczności.
UsuńA więc co lepsze? Wieś czy miasto?
OdpowiedzUsuńWedług mnie to przycinanie gałązek to jak czytanie tylko z innej księgi
Pozdrawiam
To zależy. Kto, gdzie, kiedy, jak .... Nie lepiej i gorzej tylko inaczej. Jak pracowałam, to lepiej było w miasteczku a na emeryturze lepiej na wsi.
UsuńI masz rację, przyjemności i błogostany podobne, może nawet jednakie.
Serdeczności przesyłam przedświateczne
Nie wiem jak to się dzieje, ale odkąd mam Marcysię nie mam czasu na czytanie książek. Nawet mój kochany Grisham leży odłogiem :)
OdpowiedzUsuńGrisham nie zając, nie ucieknie. A Marcysia upomina się o swoje i dlatego ma pierwszeństwo. Naturalne prawo natury. Może dlatego nie mam zwierzaczka ale mam czas. Przytulam czule.
UsuńKrysiu, jak ja bym wreszcie chciała "nie musieć"! Bo teraz, jak sobie pozwalam "nie musieć" to zawsze z wyrzutami sumienia, że jednak muszę. O i teraz też musze dołożyć do pieca, bo nikt inny tego nie zrobi. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDopóki dziecka w domu to jest się "na musiku", ale to i szczęście i dopust. A dokładanie do pieca to przyjemność się nie musi palić codziennie. Serdeczności ślę
Usuń