poniedziałek, 8 września 2014

Tryb letni czy jesienny?

Chociaż pachnie już jesienią i grzybki są w lesie, przecież jeszcze lato i temperatury wysokie. Stąd co rano nie wiadomo, jaki tryb mi się dziś włączy.
Bo gdy rankiem ciepłe słońce zagląda do chatty to czas trybu letniego czyli kawka na tarasie, czasem nawet pod kocykiem, na czas obsychania rosy a potem jedno zadanie i sjesta do późnego popołudnia. To zadanie to może być skoszenie trawnika (trawnika mam ze dwa ary a jeszcze nigdy nie udało mi się obkosić go na raz. Czy to kosiareczka za mała, za tępa? czy duch ochoczy ale ciało mdłe?), oczyszczenie z chwastów kawałeczka grządki, uzbieranie słoika malin i miski fasolki, spacer do sklepu i po okolicy z wstępowaniem do sąsiadów bliskich i dalekich, wałęsanie się z aparatem po włościach (to też zadanie), oczekiwanie na wizytę agenta. Ale i wyprawy do lasu, krótkie bo po godzinie stopy w kaloszach wykręcają się na miękkich poduszkach mchu i suchych, opadłych gałęziach, serce wali tam, tam, tam, podkoszulek przepocony - zero przyjemności, choć plony i owszem. 
Po wykonaniu odpowiedniego zadania, niespieszne śniadanie pod lipką a potem fotografowanie, oglądanie, sortowanie, zagospodarowanie plonów.

W południe nos w stosowną książkę a gdy zgłodnieję, smakowite przygotowanie i przyrządzanie obiadu. Potem naczynia do miski by nie obeschły i znowu do książki lub zeszytu. Aż nadchodzi chłód i przedwieczorna cisza, czasem ognisko, czasem drzemka w fotelu tarasowym, czasem drobne prace w chatcie.

A gdy rano niebo zachmurzone to mi się włącza tryb jesienny czyli trzy razy dziennie do lasu. Pierwszy raz raniusieńko, na piżamę zakładam kurtkę, na nogi kalosze i idę do lasku za chattą. A co, środek tygodnia, wokół nikogo kto by miał za złe. Po godzinie wracam z grzybami, wykładam je na stół i dokumentuję fotograficznie.
 Przyrządzam kawkę, jem śniadanie i wybieram się do lasu na poważnie. Przebieram się leśnie, biorę koszyk, kanapkę, telefon i idę do wielkiego lasu za mosteczkiem. Koszyk szybko się zapełnia, grzyby mnie mamią i kręcą, nie zwracam uwagi na kierunek bo to do południa i czuję się bezpieczna. I wtedy nie raz gubię się nieprzytomnie, nie wiem w którą stronę wracać. Nie ma słońca które jest drogowskazem. Tak było i tym razem. Ale na szczęście z oddali słyszę głosy, przedzieram się więc w tamtym kierunku przez paprocie, chaszcze i wysokie podszycie i co chwilę grzyb lub kilka. Mam już prawie pełny kosz gdy wreszcie podnoszę głowę i oczywiście głosów już nie słychać, nadal jestem zagubiona ale znalazłam jakąś ścieżkę, gdzieś mnie przecież zaprowadzi. Dochodzę do leśnego duktu ale teraz niewiadoma, w którą stronę nad zalew. Tym razem miałam znowu szczęście, słoneczko na moment wychynęło za chmury i obrałam właściwy kierunek. Trzy godziny zbierania, do chatty wracam wczesnym popołudniem z pełnym koszem grzybów. Najpierw zdejmuję kalosze ( och! jaka ulga!!), potem patrzę na termometr ( w cieniu 20 stopni więc dlaczego mi tak gorąco?) Fotografuję łupy, przebieram się wygodnie, nalewam sok do szklaneczki lub otwieram butelkę stronga czy puszkę reedsa i zabieram się za oporządzanie grzybków czyli czyszczenie i sortowanie.


Trzy godziny zbierania w lesie to trzy godziny czyszczenia i sortowania w chatcie a jeszcze pokrojenie do suszenia, podgotowanie do marynaty. Zjadam obiad przygotowany wieczór wcześniej, znowu gary do miednicy i popołudniu jeszcze raz do lasku, po zakupach w wiejskim sklepie.  Wieczorem mam cztery pełne sita do suszenia, dwie tacki do marynowania czy mrożenia. Te, które nie mieszczą się w tych kategoriach czyli kanie, chochółki, sitarki ... przesmażam jeszcze wieczorem na patelni na jutrzejszy sos lub zupę. Pracowity taki grzybowy dzień, już nie rozpalam ogniska tylko do łóżeczka by odpocząć w pozycji horyzontalnej.

12 komentarzy:

  1. No i znowu "pozytywnie zazdroszczę" :) Mam tylko jedno pytanie - jak wyglądają "chochółki"? Bo z taką nazwą pierwszy raz się spotkałam.
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chochółki zwane w google płachetkami to takie maleńkie kanie lub opieńki. Ludzie ich nie zbierają bo mają blaszki pod kapelusikami. Serdeczności ślę i cieszę się, że pozytywnie.

      Usuń
  2. Ale pięknie! Tryb letni jeszcze górą :-) Serdeczności Krystynko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dominiko, jeszcze podobno dwa tygodnie lata i astronomicznego i gorącego. Dobrze, że ranki rześkie. Będzie jeszcze czas na jesienne grzyby, te z chłodu, mgieł i brązowych paproci, te bez wkładu białkowego. Pozdrawiam Cię z południa.

      Usuń
  3. Tryby sie mieszają :), dziś u nas chmurki, ale ciepło, a po południu nawet gorąco, ale czuc jesień, stoi u drzwi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry czas, dla każdego coś miłego. Dla Ciebie słońce i gorąco a dla mnie te mgliste i rześkie ranki. Stoi Pani Jesień u drzwi ale jeszcze nie puka, daje czas nacieszyć się latem i owocami.

      Usuń
  4. Pokaże zdjęcia grzybów żonie. Oby nie pękła z zazdrości
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bądź okrutny, pokaż jej zdjęcia kwiatów i nieba, na pewno u Was ładniejsze. Pozdrawiam Żonę i życzę zdrowia i radości

      Usuń
  5. Rety, zdarza mi się pobłądzić w lesie, jak zbyt intensywnie wypatruje grzybków, a nogi same gdzieś niosą:) Uwielbiam jesień! Już mi się buzia śmieję, gdy podczas spacerów słyszę pod stopami szelest liści, a drzewa powoli nabierają jesiennych barw. Będzie cudnie!
    I grzybów też wysyp. Ja lubię grzybobranie, ale przy obieraniu maślaków czasem stękne od niechcenia;)
    A czy ja tam widzę malinki cukrem zasypane? U mnie sok nigdy do zimy doczekać nie może, tak kusi;)
    Tryb letni się kończy, człowiek zachłannie "wyrywa" z natury ostatnie plony i owoce i śpieszy się z przetworami, z którymi to rozpoczyna się tryb jesienny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weroniko, ja też uwielbiam jesień! I wiosnę! Sama nie wiem którą porę bardziej. Lato i zimę tylko przeczekuję.
      Maślaki zbieram tylko, gdy same wskakują do koszyka albo gdy nie ma innych grzybów bo nie tylko stękam ale i jęczę przy ich obieraniu.
      Sok malinowy już wypity, prawie na bieżąco. Trudno. Jutro nastawię nowy.
      Serdeczności ślę

      Usuń
  6. Zazdraszczam, zazdraszczam - u mnie tylko pieczarki w sklepie:(
    Moge sie najac u Ciebie jako obieracz grzybow:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wy pewnie macie inne leśne i egzotyczne smakołyki. Chociaż smak i zapach grzybów polskich leśnych - bezcenny.

      Usuń