czwartek, 10 października 2013

Wielkie zakupy

Lodówka
Psuje mi się od sierpnia, nawalała co kilka dni, potem raz dziennie a ostatnio co godzinę lub dwie. Więc wyłączyłam śliczną, kapryśną panienkę, już pełnoletnią (bo sprawdziłam w papierach).
Myślałam: będzie coraz chłodniej, może lodówka mi niepotrzebna w tym roku, będę kupować spożywcze na bieżąco. Ale wystarczyło kilka cieplejszych dni, serek się zepsuł, śmietana, rosół, połowa pieczonego kurczaka, nawet otwarte mleko uhate. Te produkty ostatnio jakieś słabowite, czyżby mniej konserwantów dawali?
Przedwczoraj poszłam w miasto zorientować się w wyborze i po godzinie wróciłam z fakturą. Wąskich lodówek wcale nie za duży wybór a tu i promocja była z racji 10-lecia i transport niedrogi.
Dzisiaj, czekając na dostawę, próbowałam przygotować teren. Z trudem wielkim wysunęłam szafkę, przycinaną na miarę, między lodówką a piecykiem gazowym. Ludzie, czego tam nie było po ponad dwudziestu latach! Chemia w dłoń i psikam, skrobię, szoruję, czyszczę, zmywam, płukam, wycieram – szafkę i ten mój kawałek podłogi i ściany.  Zeszło ponad godzinę. Mam tylko nadzieję, że jak wyciągną starą lodówkę, dam radę z pomocą chemii uporać się z następnym, odsłoniętym kawałkiem w krótszym czasie, bo liczę, że mi nową lodówkę wstawią w miejsce starej.
Już stoi nowa, wprawdzie krzywo i niestabilnie i nieuruchomiona jeszcze bo transport wprawdzie niedrogi ale niestaranny. Wygląda goło i głupio. Ale ja zaraz do Brzózki jadę, załadowana na full piecykiem i klamotami do niego. 

Piecyk
Tak sobie myślałam, że jak będę mieć piecyk ze szklanymi drzwiczkami to istnieje niebezpieczeństwo, że będę tylko podkładała i gapiła się w ogień a prace polne, las, grzybki, książki, spacery pójdą w odstawkę. Miałam już wybrany piecyk, to Primo firmy Wamsler, duża szyba, duża komora spalania, lekki, z płytą do podgrzewania – ale zwlekałam i czekałam z zakupem, nie wyszedł nam transport, może dlatego, że w posiadłości jeszcze dużo  pracy u podstaw. A wiem co mówię bo już teraz zdarza mi się i godzinę, z książką na kolanach, gapić na słońce migające i przesuwające się na kawałku mojej kuchni. Zdjęcia tego nie oddają, zrobiłam filmik. 
Wczoraj – Obmierzyłam piecyk, pokombinowałam z ustawieniem fotela i wyszło mi, że zmieszczę piecyk do Ka, mimo, że są tam już rury, kolanko, blachy, rozeta. Za 20 zł panowie zgrabnie zapakowali piecyk do autka i jeszcze załatwili 10 % rabatu (na piękne oczy?). Piecyk już mój. A ja jeszcze morelę (znaczy drzewko) dopchałam kolanem do autka.
Jadę do Brzózki przygotować teren i podłoże by zainstalować Primo. Następnym razem będą już zdjęcia żywego, choć ujarzmionego ognia, w chatcie.

Fotoaparat
Po raz trzeci w tym roku naprawiam aparat, w lutym, we wrześniu, w październiku. I po raz ostatni bo teraz jak się zepsuje to ... Więc niech się opamięta, bo forsa na prezenty już wydana na lodówkę i piecyk. 

13 komentarzy:

  1. Filmiku nie udało mi się wstawić ale dziś nie mam czasu na rozgryzanie sposobów. Jeszcze kiedyś się nauczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja teściowa ma takutki samiutki w swoim domku letniskowym, tylko ten po lewej, z mniejszą szybką; nachwalić się nie może, grzeje rura, grzeje szybka, a jeszcze szamot akumuluje ciepełko i oddaje potem; będziesz miała z niego pociechę, Krystyno, będziesz się gapić i gapić w ogień za szybką, zobaczysz; żebyś tylko nas, wiernych czytelników, nie zaniedbała; bardzo pożyteczne zakupy, a aparat może namyśli się z tego wszystkiego i zacznie działać jak należy? tego życzę i pozdrawiam serdecznie; miłych chwil w chatcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istne cudo zaiste, pozdrów teściową Mario. Mam pociechę i gapię się - jak przepowiedziałaś.
      Niestety aparat Cię nie posłuchał, całkowicie kaput. Najwyżej posty będą chwilowo bez zdjęć.

      Usuń
  3. Nie wyobrażam sobie, żeby lodówki produkowane teraz mogły osiągnąć pełnoletność:/ Sprzęt psuje się w zaskakującym tempie teraz i co chwilę trzeba coś nowego kupować. Zamiast jakości producenci idą na ilość.
    Piecyk świetny, prawie jak kominek, marzyłoby mi się coś takiego. Och, wyobrażam sobie, że można przy takim o całym świecie zapomnieć, tylko wpatrywać się w ogień i grzać kości przy jego boku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też to zauważyłam Weroniko (mój aparat foto nie ma nawet trzech lat a właśnie jest kaput) i nawet zastanawiałam się czy jej nie naprawiać, ale mnie przekonano, że jak naprawię jedno to zaraz strzeli coś obok.
      Ja już nazywam go kominkiem i poznałam jego hipnotyczną moc i gorącość i przytulność.

      Usuń
  4. Krystynko, pamietam ile mialas zamieszania z ta stara lodowka, wiec dobrze ze kupilas nowa, wyglada super, bardzo ladnie masz w kuchni, napracowalas sie odsuwajac i sprzatajac, ale masz ladnie, czysto, a lodowka jest potrzebna. Piecyk piszesz maly, dopoki nie zobacze na zdjeciu w Twoim domku, nie potrafie ocenic wielkosci, niby wiem ze zmiescil sie do samochodu, ale czekam na zdjecie jak bedzie w chatce. Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie włączyłam lodówkę, mruczy cichuteńko, narazie tam pustawo ale grzybki w zamrażalniku już się mrożą.
      Piecyk ma metr wysokości, razem z kopułką a postawiłam go dodatkowo na małym podeście, dla wygody i bezpieczeństwa. Jest cudny i praktyczny i magiczny

      Usuń
  5. Właśnie taką "kozę" będę miała w moim nowym domku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaglądałam, to nowy dooom, ogromny i obszerny. Całkiem inaczej go sobie wyobrażałam ale tak to już jest z wyobraźnią. Będziesz miała i kozę i kominek i piecyk Adelko

      Usuń
  6. Też dopisuję się do czekających na zdjęcia z chatty. :) Dynie "żywe", czy z jakiegoś tworzywa? Zakupy wielkie, ale potem mniej stresów, bo się nic nie psuje i przyjemność z oglądania ognia. :) Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz - masz, zdjęcia już są, chociaż aparat zrobił kaput przed samym rozpaleniem, leniem.
      Dynie żywe, naprawdę piękne i niedrogie.
      Czy mniej stresów to się jeszcze okaże Magdalenko, mój twardy dysk zepsuł się (na szczęście?) tydzień przed końcem gwarancji. Nowe czasem gorsze niż stare.

      Usuń
  7. Ja też czekam na zdjęcia z "żywym" ogniem. Ale będziesz miała fajnie ! Uściski !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało brakowało a nie byłoby żywych zdjęć, bo aparat mój, kaput ze szczętem. Ten raz poratowała przyjaciółka.
      Mam fajnie bo mam szczęście, przyznaję Aniu, a te drobne złośliwości rzeczy martwych tylko wyostrzają moje optymistyczne nastawienie. Serdeczności, wracaj do blogowania!

      Usuń