Ale oczywiście nie oparłam się też tym tradycyjnym, banalnym widoczkom i atrakcjom. Bo te niezmiennie bawią, uczą, wabią i cieszą.
Czytam 'Wiedźmina' po raz któryś i tym razem nie akcja mnie interesuje, wojny, porwania, intrygi, zdrady, pościgi, ucieczki .... Nie ludzie, elfy, krasnoludy, druidzi, driady, czarodzieje i czarodziejki, gnomy, niziołki, wampiry i inne rasy starsze. Tym razem skupiam się na XIII wiecznej Naturze, na puszczach, borach, polankach, grzęzawiskach, pustyniach, łachach rzecznych, starorzeczach, łęgach, mokradłach ..... i chacie pustelnika z zapadniętą, omszałą strzechą, nocnikiem pod pryczą, półkami pełnymi ksiąg za kotarą, rubinowym żarem z paleniska, oświetloną łojówkami.
I robię sobie wypady do pobliskiego starodrzewia, by poczytać, podumać i zapalić święty ogień, choćby z papieru.
I robię sobie wypady do pobliskiego starodrzewia, by poczytać, podumać i zapalić święty ogień, choćby z papieru.
A to wdzięczny i fotogeniczny obiekt, który na wystawę się nie wybiera a powinien, bo rasowy, dumny, niezależny. I mądry bo czyż nie jest podobny do Yody, gdy tak patrząc w górę lub wygrzewając się na ciepłym autku, łączy się z Mocą :-)))
Wrocław to piękne stare miasto....a co to za medale za tym pięknym kocurkiem?
OdpowiedzUsuńStarówka piękna ale reszta - tłok, smog, tłum, szum ....
UsuńWszystkie medale wnusia piłkarza, tylko kot wspólny.
Pellegrino, jesteś niesamowicie żywiołową babeczką. Pokazujesz wspaniałości...
OdpowiedzUsuńNie nadążam za Tobą, więc przysiadłam na ławeczce i pogłaskałam kota.
Jutro wpadnę na Rynek... ;)
Dzięki piękne, ja też w przerwach aktywności przysiadam na ławeczkach, fotelach, stołeczkach z książką, bo kocisko nie bardzo daje się głaskać.
UsuńSzkoda, że się wcześniej nie dogadałyśmy, może spotkałybyśmy się w Literatce lub Botanicznym. Teraz za późno, bo ja jutro raniuśko wracam na wschód.
Z uwagi na odległość, Wrocław odwiedzam jedynie wirtualnie. Żałuję.
UsuńA spaceruję, jak najbardziej... sama zobacz jak:
http://www.holoit.com/wroclaw/pl/
Pozdrawiam ze słonecznego Podlasia :)
Jako starsza Pani dosłowna jestem i mniemałam, że osobiście ten Rynek nawiedzisz. Ale te nowe zabawki cudne są i ja też buszuję po świecie ludzikiem z google maps. Dzięki za link i pozdrawiam słoneczne Podlasie. Jaka to tajemnicza i jeszcze cudnie dzika kraina.
UsuńWroclaw zachwyca, piekne miasto. A krasnali szukalas?
OdpowiedzUsuńKoteczek wymiata a szczegolnie gdy pozuje na samochdzie:)
Krasnale były obowiązkowo jak wnusie były małe, wszystkie zaliczone i obfotografowane. No może nie wszystkie bo ciągle nowe powstają.
UsuńKoteczek nawet się nie starając wygląda jak profesjonalny model.
Ależ piękny reportaż powstał!!! Aż chce się jechać do Wrocławia! Może w kolejne lato? Byłam, ale nie nacieszyłam się miastem nigdy! Zawsze na trochę,a kiedyś przejazdem,po drodze w góry. Teraz macie obwodnicę i i miasta nie widać! Dla mnie to jest misto wielu pięknych mostów. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMiasto mostów i wysp. Ja z przyjemnością chodzę i błądzę po Starówce a z konieczności przejeżdżam je w poprzek czyli przez most zwierzyniecki i grunwaldzki. A góry na zachodzie tyż pikne!
UsuńKrystynko, teraz to ja czuję się, jakbyś oprowadzała mnie po ulicach Wrocławia:) A myślę, żeby odwiedzić to piękne miasto w przyszłości. I te piękne drzewa... pozdrawiam:) xx
OdpowiedzUsuńTak dumam Dorotko, że każde miasto piękne jak się na nie patrzy z sympatią i czułością. Wrocław czeka na ciebie, starodrzew też. I ja.
UsuńTwój blog przynosi ukojenie...
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie za taki miły komplement
UsuńWitaj Krysiu.Nigdy nie byłam we Wrocławiu ,ale wiem i znam z albumów że Wrocław jest pięknym miastem.Może kiedyś odwiedzę::)Kotek uroczy,takiemu to dobrze ☺☺☺ Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJest w części stary i to jego urok. Ale jest zatłoczony komunikacyjnie i to jego przekleństwo. Więc jego ocena zależy czy się jest turystą jak ja czy mieszkańcem jak moje dzieci. Koteczek samorządny ale zależny od kuwety i jedzonka.
UsuńO widzę, że i krasnoludków parę się na Twoje zdjęcia załapało! Urocze te krasnale! Podobno świetne miasto "do życia", nie jak ten "gołębiami brukowany Kraków"
OdpowiedzUsuńKot...To jest właśnie to co nam właśnie potrzeba by urozmaicić codzienność.
Krasnale obowiązkowe a jest ich jak nasrał, podobno już ponad czterysta. A z tym miastem dożycia to zależy po której stronie miasta się mieszka i pracuje. Bo jak po różnych to przejechać przez Odrę - horror dwugodzinny w szczycie czyli wtedy kiedy do pracy i z powrotem też dwie.
UsuńKot przewidywalny chociaż lubi się wypuszczać ale dotychczas wraca do nocy.
Widzę, że krasnale nawet Ci torebkę "nosiły".:))) Ładny jest Wrocław, synkowi się podobał, a jest właśnie na etapie krasnali.:)
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie "Baśniobór".:)
Serdeczności:)
Pilnowały i turlały choć to dla nich trud niemały. Gdy mój wnusio miał kilka lat chodziliśmy szlakiem krasnali z przewodnikiem i mapką i fotografowaliśmy się przy każdym ale było ich wtedy około 60 a dziś ponad czterysta.
UsuńBaśniobór jest baśniowy i bajeczny, jak piszą mądrzy grupa docelowa to około 10 lat ale ja już się cofam więc przeczytałam z przyjemnością.
Baśniobór dziś odbieram z E..ku. Pierwszy tom, ciekawa jestem, co to.:)))
UsuńJa dziś odebrałam z Empiku "Sekretne życie drzew". Tez jestem ciekawa czy było warto.
UsuńWciąga!!!:)))
UsuńTrzecie zdjęcie mnie ukłuło, w starej zabudowie nowoczesny moloch ze szkła i stali przytłoczył szlachetną sylwetkę kościoła chyba; jak czytam, nacieszyłaś się rodziną i wróciłaś już na wschód, a tu Bozia wody daje nam z góry, może i las coś da; bo my tak o tych grzybach ciągle, wcale nie jestem na nie zachłanna, pazerna, o, nie! to tylko samo szukanie, zbieranie jest frajdą, potem patrzę w domu z niechęcią na ten koszyk i myślę, kogo by tu obdarować, albo co też z nimi zrobić, żeby się nie zmarnowały:-) trochę kań nazbieraliśmy w zeszłym tygodniu, były a la schabowe, nic więcej w lesie za Sieniawą nie było; kotuś miły, jak tygrysek, i nawet lata upalnego po nim nie widać, nabrał już jesiennego ciałka, czy taka jego uroda? bo mój Gucio nadal hakowaty, choć apetyt dopisuje:-) pozdrowienia ślę.
OdpowiedzUsuńTeż to czuję przy tych plombach na starówkach, bardziej lub mniej. Ale teraz taki głód drogiej ziemi w centrum, że chyba mus się przyzwyczaić. Ja przy zbieraniu grzybów też mam najwięcej przyjemności ze spaceru i znajdowania, chociaż ja znajduję ich tylko tyle, by coś na bieżąco z nich ugotować a resztę wysuszyć lub zamrozić. Kanie już jadłam w tym roku, oczywiście też panierowane, bo najsmaczniejsze. Kotek futrzasty, na sucho wygląda na tłustego kocura ale na mokro, po spacerze w deszczu, istny szkielet. Mokro pozdrawiam Mario.
Usuń