Teraz, po drugiej stronie, idę alejką pełną ławek i wielkich głazów. Staram się chodzić po cienistej stronie bo chociaż potrzeba mi słońca, to odbite od brudnawego ale nadal białego śniegu, bardzo raziło w oczy.
Wreszcie dochodzę do bramy, wprawdzie zamkniętej na głucho ale obiecującej widoki. Trzeba ją obejść dookoła ale za każdym razem, gdy się To wyłania, mam mrowienie na karku.
Wreszcie wchodzę na teren zabytkowy i najpierw z daleka, za każdym razem z takim samym zaciekawieniem, patrzę i myślę i dumam.
Zbliżam się, zabytki rosną w załzawionych od słońca oczach i mrowienie zmienia się w ciarki na plecach. Ta historia, te ludzkie losy, to trwanie i przemijanie, te ślady i pytanie : co po nas zostanie? Czy tylko mury? Bo pamięć ulotna. Ale czy to źle? Ostatnio wszędzie napotykam wskazówki i hasła : żyj teraźniejszością, nie oglądaj się za siebie, przeszłość minęła, przyszłości nie ma, to jest jedyna ważna chwila, żyj tu i teraz .....
Przechodzę obok biblioteki, a właściwie po remoncie, Rezydencji Literackiej. Sale interaktywne, komputery, Uniwersytet 50+, inne nowości i nowinki a co spytam o jakąś interesującą, polecaną książkę to nie ma. Jestem czytelnikiem tej biblioteki od 40 lat, wszystkie stare książki przeczytałam po kilka razy a nowości to teraz głównie to, co nazwane jest niesłusznie literaturą kobiecą i sensacja i horrory. Dobrze, że lubię sensację, bo czasem nie miałabym z czym wyjść. Ale jest sporo audio-booków i to mnie cieszy, bo martwię się czasem co to będzie gdy oczy mi się zestarzeją.
Do tej pory to były fasady a teraz wchodzę na teren z boku i od tyłu, wcale nie mniej, a właściwie bardziej ciekawy i klimatyczny. Kaskadowy układ wzgórza cudowny i dostępny dla mnie od wiosny do jesieni ale teraz ze względu na stromizny dochodzę tylko do pierwszego tarasu. Zgrzana i spocona, chociaż słońce już coraz niżej, przysiadam na murkach, tyle ich tu jest i na ławce we wiacie. Z każdego miejsca romantyczne widoki w dal. Pięknie się mieszkało dawniej!
W przerwach, by się nie zafiksować na murach, skupiam się na impresjach i detalach współczesnych a zwłaszcza trawach, które nieobcięte jesienią wyglądają zjawiskowo. U siebie na działce też nie obcinam, głównie z lenistwa ale teraz i dla urody.
Minęły dwie godziny, słońce coraz niżej, przedtem zgrzana teraz marznę lekko, czas wracać. W porach bez śniegu wracam dookoła, z drugiej strony ale teraz nie zejdę po tych stromiznach w śniegu, łatwiej byłoby zjechać na sankach, gdybym je miała. Więc wracam po swoich śladach i focę, stare budowle z każdej strony a nowe tylko raz, dla dokumentacji.
A teraz zdjęcia pionowe, których nie robię dużo, bo chociaż je lubię, nie pasują ani do bloga ani do albumów a mój aparat nie trzyma pionu i ja chyba też nie trzymam.
Śnieg już niezadługo się skończy a ja będę miała pamiątkę z zimowych spacerów.
Żeby nie było, że za mało kolorków, pokazuję mojego hiacynta, czasami niebieskawy, czasami fioletowy czy wrzosowy lub liliowy, który jeszcze dodatkowo, teraz gdy w rozkwicie, pachnie słodko i duszno. I gwiazdę betlejemską, która od połowy grudnia kwitnie nieprzerwanie i cieszy moje oczy. A ponieważ i krupniczek się załapał w rondelku do podgrzania to i sfociłam go na talerzu, chociaż grzybki w tej porcji się pochowały a wcale niemało ich dodałam dla smaku.
Z przyjemnością obejrzałam Twoje miasteczko, Krystynko bo choć to całkiem blisko nas, to zimą nigdy tam nie byliśmy. W ogóle to kiedyś tylko przejeżdżaliśmy, nie mając jak zwykle czasu by zatrzymać się i obejrzeć dokładnie. Wkrótce wybieramy się do Przemysla i chyba pierwszy raz zobaczymy je w zimowej, snieżnej odsłonie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie w imieniu swoim i męża!:-))
Moje od ponad czterdziestu lat, w XX wieku było wsią, teraz 'awansowało'. Większość ludzi tylko przejeżdża w drodze do Bieszczadu lub do województwa, bo z szosy nie widać tych urokliwych zabytków. A miejscowi, przyzwyczajeni od dziecka nie doceniają ich.
UsuńAż Wam zazdroszczę, Przemyśl w śniegu to musi być cudo, tylko czy jeszcze jest tam biały, puszysty, miękki?
Dziękuję za pozdrowienia, grzejcie się tam na górce wzajemnie:-)
Niestety, Przemysl wielce nas rozczarował! Brudno tam było, szaro i mgliście. A na dodatek śmierdząco od dymów z komina. Chociaz miałam ze sobą aparat to nie chciało mi sie w takich okolicznosciach zrobić ani jednego zdjecia. Człowiek załatwił co musiał i do siebie czym prędzej wracał, bo tu nadal pieknie jak w basni o Królowej Śniegu a tam? Jakiś Mordor!
UsuńRzeszów taki sam, jeszcze maleńkie miasteczka jakieś znośne a już nasze wioseczki to raje, chociaż trudne do życia ale czyste i dziewicze.
UsuńCzy codziennie spacerujesz ? Jestem pod wrażeniem tej trasy. A co do książek - polecam Ci "Małe życie" . Autorka Hanya Yanagihara. Przeczytałam i nie mogę przestać o niej myśleć. Buziaki !
OdpowiedzUsuńChciałabym odpisać Ci, że tak ale prawdą jest, że co drugi dzień, bo nadal bojam się śliskości.
UsuńPrzeczytałam kiedyś recenzję, Nowy York i czterech facetów mnie nie zachęciło. Ale jak polecasz to poszukam i przeczytam.
Nie czytałąm żadnych recenzji, poleciła mi ją przyjaciółka i jestem pod wrażeniem. Piękna przyjaźń, piękna miłość, szokujące przeżycia głownego bohatera i jego dziwna osobowość. Zwykle czytam pogodne książki o niczym ta jest problemowa ale pochłonęłam ją błyskawicznie. Jest wyjątkowa.
UsuńLubię książki problemowe, wolę je niż te pogodne o niczym więc pobiegnę w te pędy poszukać ją.
UsuńZawsze wypatrzysz coś ciekawego i niezwykłego jak TY sama, moja kochana siostrzyczka.
OdpowiedzUsuńMoja śliczna, najmilejsza, Ty umiesz dostrzec we mnie więcej niż ja sama. Ot, obrazki ze spaceru.
UsuńMurki, ławeczki, romantyczne widoki w dal... To także moje klimaty, jeszcze drzewa i tajemnicza furtka.
OdpowiedzUsuńMiło było potowarzyszyć Ci na tym spacerku. Pozdrawiam Krystynko:)
Każdy romantyk to woli od nowoczesnej, kwadratowej, betonowej lub szklanej architektury. Ale rozumiem, że są różne gusta i nowoczesność też ma swoich amatorów. Serdeczności.
UsuńBardzo fajny spacerek i fotki::)Dobrze wyjść z domu i popatrzeć na świat ,na ludzi i pobyć w ciekawych zakątkach::)Po takim spacerze w domku jest błogo::)))Mój hiacynt już przekwitł,po świętach ::) ale cebulkę zachowałam na wiosnę do ogródka posadzę::)A krupniczku bym zjadła oj zjadła::))Pozdrawiam Krysiu::)
OdpowiedzUsuńCiężko się zebrać i wyjść ale jak się już wyjdzie, to świat taki ciekawy, czas tak szybko mija, że nie wiadomo kiedy słońce już zachodzi. A po powrocie w domu błogostan i dostatek. Zawsze sadzę wiosną cebulki pędzonych zimą hiacyntów i narcyzów ale jeszcze nigdy nie doczekałam sie kwiatów, nornice pewnie uważają, że to dla nich w ziemi takie pyszności. A dla mnie krupniczek pyszny i zdrowy, pozdrawiam Danko!
Usuńuczta dla oczu, cudnie u Ciebie...
OdpowiedzUsuńDla oczu, dla serca i dla duszy, a to tylko małomiasteczkowy spacer.
UsuńTo nie spacer, to prawdziwa wedrowka zimowa, piekne te stare budowle i to przeciez przeszlosc, ktora pieknie zatrzymujesz na zdjeciach. Przeszlosc jest, czesto wchodzi w terazniejszosc czy chcemy czy nie i mysle ze nie uciekniemy od niej, bo niby dlaczego, moze jestem pod wrazeniem filmu obejrzanego na DVD "Kobieta w Zlocie" , przeszlosc musi byc zapamietana.
OdpowiedzUsuńZ aparatem to rzeczywiście wędrówka, bo chodzi się wolno, foci z różnej perspektywy i czas nie wiadomo kiedy zleci a tu już szarówka. Też myślę, że przeszłość ma duży, by nie rzec fundamentalny wpływ na teraźniejszość, chociaż wolałabym, by to nie była prawda. Film ma u nas tytuł "Złota dama" i jak polecasz to go poszukam i oglądnę.
UsuńNo tak ja ten tytul tak zwyczajnie przetlumaczylam, duzo lepiej brzmi "Zlota dama" mnie do obejrzenia filmu zachecila przeczytana ksiazka, niby powiesc sensacyjna "Prague Fatale" ale duzo faktow autentycznych, ten piekny obraz portret Adele Bloch-Bauer Nazisci przywlaszczyli sobie. Ksiazka zainspirowala mnie do poglebienia wiedzy o prawdziwych ludziach, no i o historii tego obrazu. Film polecam.
UsuńOglądnęłam zwiastun, rzeczywiście ciekawy, na pewno oglądnę film. Dziękuję Teresko
UsuńJak ładnie! stare budowle, ogrodzenia, tajemne przejścia, bo wiesz ... myślałam, że może Twoje miasteczko to sypialnia dla metropolii:-) i tylko nowe bloki, dzielnice; moja teściowa bardzo boi się wychodzić, że ślisko, żeby się nie połamać, najgorzej pod kamienicą, bo potem chodniki już suche; czyste niebo, ładne światło, dobra pora na zdjęcia; pozdrawiam serdecznie i zimowo.
OdpowiedzUsuńSypialnia też jest, są trzy osiedla blokowiska ale jest też kawałek historii, choć tubylcy jej nie doceniają, jak się coś widzi od dziecka to uważa się za oczywiste, powszednie i mało cenne. Ja nadal się boję, chodzę jak pingwin, powolutku i rzadko biorę aparat bo nie chcę by się rozwalił przy moim upadku. Błękitne niebo i biały śnieg - kwintesencja cudnej zimy. Serdeczności słoneczne Mario
UsuńWidoki piękne ale co ze smogiem?
OdpowiedzUsuńPOzdrawaim
Na starym wzgórzu przewiew i ładnie pachnie. W miasteczku już gorzej ale tutaj staram się nie spacerować.
UsuńPięknie, ciekawie, kolorowo i smakowicie. Ty potrafisz tak to fajnie połączyć, że miło się czyta i ogląda. Aż zachęca do spaceru, chociaż zimy nie lubię.
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Dziękuję Grażko, miło mi. Ja na stare lata polubiłam zimę i to jest dobre. Masz jeszcze czas.
UsuńNa zewnątrz biała zima, a w środku żywe akcenty wiosenne, szczypiorek, hiacynty :)
OdpowiedzUsuńJesteś świetną obserwatorką Pellegrino, ciekawie opowiadasz,
urzekły mnie fotki zlodowaciałych krzewów.
Jesteśmy częścią historii, ale też historię sami tworzymy, właśnie w teraz.
Jak za oknem biało i szaro trzeba i można, dla równowagi, pokolorować sobie codzienność.
UsuńDziękuję za miłe słowa.
Ciekawe miasteczko, wyglada jak uzdrowisko, romantycznie z tymi murkami i starymi budowlami. Lubię takie klimaty. Ostatnio przeczytałam książkę K. Sienkiewicz "Cacko", ciekawa, godna polecenia, lekka i przyjemna z pięknymi zdjęciami jej samej, taka autobiografia, ale tez afirmacja życia, napisana przez 80-letnia kobietę o swoim zyciu.
OdpowiedzUsuńW moim miasteczku w bibliotece tez trudno o ciekawą książką, a o co zapytam, to słyszę jedną odpowiedż-nie ma. Więc jest tak, że raz w miesiącu kupuję sobie jakąś ciekawą ksiazkę, tym razem była to właśnie Sienkiewicz, która od razu ze względu na piękna okładkę i zdjęcie jej samej wpadła mi w oczy. Usciski.
Oglądałam kiedyś program o jej domu, przeuroczy, cudnie zagracony w moim stylu. Chętnie przeczytam jej autobiografię bo to bardzo ciekawa kobieta.
UsuńJa tez raz w miesiącu, tuz po emeryturze, funduję sobie z przyjemnością jedną książkę, takoż z okazji urodzin i imienin.
witaj! powtórzę za większością Twoich Czytelników - masz niesamowity dar obserwowania. W połączeniu z okiem fotografa - pozostawiasz na blogu pięknie podaną historię i zachęcasz do odwiedzenia swojej okolicy. chyba podrzuciłaś mi pomysł na taką samą podróż po moim mieście... może z wiosną się postaram. spróbuję spojrzeć na nie po swojemu i sprawdzę, czy zaciekawię... Inspirujesz :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję, miło czytać takie słowa. Najtrudniej zachwycić się znanym do bólu miejscem, juz sie nie widzi detali tylko całość. Ale warto raz na jakiś czas przejść się niespiesznie, z aparatem i odkrywać na nowo.
UsuńPospacerowałam sobie z Tobą, a na słowa ,,biblioteka,, zaświeciły mi się oczy. Ot reakcja książkoholika ;).
OdpowiedzUsuńA jeśli dobrze dopasowałam zdjęcie do słów, znajduje się ona w zabytkowym klimatycznym budynku?
jestem zafiksowana na punkcie starych domów, pałacyków, dworków. Kiedyś pisałam o tym notkę.
A Twoje zdjęcia ogląda się z wielką przyjemnością, potrafisz ,,pofocić,, tak ciekawie i do tego w taki fajny sposób opisać to słowami. Gdy przyjdzie wiosna chyba wybiorę się na spacer po Stavanger w towarzystwie aparatu. Obiecuję sobie i obiecuję, ale może wreszcie ruszę... :) pozdrawiam
Tak, znajduje się w starym budynku ale całkowicie wyremontowanym. Wokół stare drzewa i ławeczki. Zawsze tam latem poczytam chociaż kilka stron. Wybierz się koniecznie z aparatem na niespieszny spacer w słońcu, w deszczu lub we mgle, po swoim Stavanger i foć ile wlezie.
Usuń