Trafiła tu Anitka z rodziną, w tym z maleńką półroczną Krysieńką. I przypadkowo (a może i nie?) zrobił się na skraju Zakątek Czterech Krystyn. Bo ja czyli Krystynka, przyjaciółka czyli Krystyna, sąsiadka miła czyli Krysia i owa maleńka dziewuszka Krysiuńka, w tym samym czasie, na mojej działce a właściwie to momentami na przestrzeni 4 m2. Szkoda, że nie spytałam Anitki i nie zrobiłam zdjęcia. Taki słaby refleks a może emocje silne.
Druga wizyta, też nie sfotografowana. Obierałam mizerny zbiór grzybków na tarasie gdy zza płota usłyszałam głosy. - Pani, kupisz Pani grzyby? Tanio oddamy bo na podręczniki zbieramy. Do angielskiego. Wychylam się i widzę chudziutkich chłopaczków w wieku młodszego wnusia. Pokażcie - mówię i oni przytargują trzy wielkie kosze. Jeden borowików, drugi podgrzybków a trzeci mieszanych. Targujemy się zażarcie i zawzięcie bo ja chcę tylko borowiki, no i może podgrzybki a oni chcą sprzedać wszystkie. Z 60 zł zjeżdżają na 50, ja z 30 podnoszę do 40 i pat. Zaglądam do portfela a tam tylko banknot 50 zł i drobniaczki. Więc problem sam się rozwiązał, dostają 50 zł (a więc 20 % premii) i wybiegają w podskokach z pustymi koszami. Niech im nauka lekko wchodzi do głów! A ja do północy sortuję, czyszczę, układam na sitach, zamrażam - dobrze że 1/4 robaczywych bo taka obfitość niezdrowa. A grządka leśna aż piszczy z uciechy na obrzynki, ciekawa jestem tylko, ile lat musi minąć nim zacznę zbierać grzybki na swoim.
Odkąd dym snuje się z komina przychodzą sąsiedzi bliżsi i dalsi by zobaczyć, pochwalić, udzielić praktycznych rad, przynieść zacne polana na dobry początek. Niby skraja a po drodze!
Tydzień w Brzózie, cudnie i bajkowo ale ..... nie zrobiłam żadnych prac polowych, porządkowych, ogrodowych, przedzimowych bo tylko las, grzybki lub kominek. Rzutem na taśmę wsadziłam morelę i przeniosłam krokosmię którą nazywam ognikami. Spod liści trawy nie widać, maliny nie wycięte, obrzeża zachwaszczone, cegły rozwleczone, drewna na zimę nie ma .... a na dodatek pada, mży, siąpi .....
Ja wiem, ze sie powtarzam ale ciagle jestem zachwycona zdjeciami lasu ktory tak pieknie pokazujesz i nie dziwie sie, ze wolisz spacery wsrod tych barwnych drzew jak prace przydomowe.
OdpowiedzUsuńMyslalm, ze czasy kiedy dzieci sprzedawaly owoce lasu juz dawno minely a tu niestety bieda ciagle panuje. Ja tez kupilabym wszystkie trzy kosze, niech sie dzieczaki ucza.
Pozdrawiam serdecznie:)
PS. Piecyk wyglada bardzo efektownie i niech Ci sluzy Krystynko przez wiele lat.
Jak to mówią, prace nie zając, nie uciekną a las teraz zmienia się z dnia na dzień. Za kilka dni już wszystkie liście będą na ziemi ale będą wtedy cudne, kolorowe dywany.
UsuńTe chłopaczki nie wyglądały na niedożywione i wcale nie mam pewności, że o podręczniki chodziło ale absolutnie nie żałuję. Na wsiach jeszcze dużo takich dzieci, które same muszą zadbać o swoje rozrywki i zabawki.
Będzie służył efektownie i efektywnie, dość już awarii wokół mnie.
Chlopaczki, sa super! Widza, ze rodzice nie daja rady, wiec sami chca zarobic na swoje potrzeby i to mi sie bardzo podoba! Pare godzin musieli spedzic w lesie (a nie przy komputerze) chociaz pewnie chcieliby odwrotnej sytuacji.
UsuńI jak to jest Krystynko! Powiedz mi, chociaz ja slusznego wieku jestem, ponoc miastowa ( chociaz nigdy tak sie nie czulam) a wies ukochalam i jest we mnie, i tych widokow pieknych wciaz wypatruje.
I jak to jest?!
Tak, co dla babci jest przyjemnością (np. chodzenie po lesie i zbieranie runa), dla niektórych jest sposobem na dorobienie do minimum. Dzielni chłopcy!
UsuńTo pewnie "atawizm" Renatko, a może pukają do Twojej duszy duchy wiejskich przodków sprzed lat, może coś Cię wiąże z leśnym klanem. Czy czytałaś "Lato leśnych ludzi" M. Rodziewiczówny? Przeczytaj koniecznie - zachwyci Cię.
Cztalam lata temu, ale chetnie wroce do tej ksiazki.
UsuńDziekuje:)
Styl trochę staroświecki bo to powieść sprzed stu lat ale treść i przesłanie zdumiewająco aktualne. Ja ją czytam raz w roku, zwłaszcza wiosną.
UsuńCo ta Krystyna suszy na tym pałąku? tak sobie pomyślałam, kiedy zerknęłam na przedostatnie zdjęcie; a to słonecznik tak wdzięcznie przechylił głowę i liście jego, jak tytoniowe w suszarni, zwisły; szkoda, że do mnie chłopcy z grzybami nie przychodzą, wzięłabym wszystkie, a i cel szczytny;cierpliwości, kochana, ani się obejrzysz, jak grzybki własne urosną; 4 Krystyny w jednym miejscu to już prawie, jak Zjazd Krystyn; i ja byłam godzinkę wczoraj w chatce, na tarasie kawę wypiłam, drzewa przyczepkę zapakowałam i wróciłam do domu ... z żalem; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNas też zachwycił ten usychający słonecznik, powiększyłaś zdjęcie Mario?
UsuńNajlepszy interes to taki, gdy dwie strony są zadowolone - ten taki był.
Godzinkę w Raju? Masz niedaleko?
Serdeczności jesienne
A pewnie, powiększyłam; 60 km, to nie wiem, czy to daleko czy blisko; dziś w krótkim rękawku biegałam po ogrodzie; letnio było; pozdrawiam.
UsuńTo prawie tak jak ja, mam 55 km ale rzadko jeżdżę tam na godzinkę, bo jak już pojadę, jakby mnie coś przyklejało, przyciągało do chatty a odpychało od domu, jakby jakiś magnes o wielkiej mocy. No chyba, że zapomnę kluczy lub lekarstw, aparatu foto, telefonu, kabelka itp - ale to, niech będą dzięki, ostatnio prawie mi się nie zdarza.
UsuńPozdrawiam i biegania w koszulce tylko, życzę. A zanosi się i na 22 stopnie!
Krystynkowy raj:) Bardzo piękny zbieg okoliczności. Dobrze, że kupiłaś te grzybki. Zacny cel, skoro na książki. Teraz mało który nastolatek o nauce myśli, niestety. Ja też mam jakiś taki chwilowy marazm, zastój. Nie mam weny do malowania i do wypalania.
OdpowiedzUsuńAle za to w sercu chwilowo spokój. Jakoś tak błogo, nostalgicznie się zrobiło. Jesiennie chyba:)
Dym z komina jak widać skutecznie jako drogowskaz służy. Któż by nie chciał zasiąść przy takim piecyku i ogrzać się wieczorami, kiedy mgła schodzi nad polami.
Znasz Weroniko: "Minął sierpień, minął wrzesień, znów październik i ta jesień, rozpostarła melancholii mglisty woal ..." To właśnie to. Spokój i błogość.
UsuńPięknie myślisz i piszesz, mgieł ci u nas dostatek!
No proszę, jakie miałaś Krystynkowo. :)
OdpowiedzUsuńMnie też się podoba to zdjęcie ze słonecznikiem.
A na wsi to za bardzo się dziećmi nie przejmują. Zwłaszcza w rodzinach, gdzie jest ich sporo. Niestety ciągle tak jeszcze jest.
Serdeczności :)
Krystynkowo na medal, od 0,6 do 66 lat. I ochy i ahy były nad maleństwem o tak rzadkim ostatnio imieniu.
UsuńTak myślałam, że to właśnie Ci się spodoba bo niebanalne, jak i Ty.
Nie przejmują się bo życie ciężkie. I dziećmi i zwierzętami.
Pozdrawiam słonecznie dzisiaj
Foty piękne, przyjemnie wrzucić oko :)). Co do imienia Krystyna, to zauważam powrót. I dobrze, bo to imię i poważne i radosne i sympatyczne. Jego właścicielki też do rzeczy, nawet jak się trafi głupia Kryśka, to nigdy wredna ani pierdoła. Ja w każdym razie takiej nie napotkałam, a to imię mojego pokolenia.
OdpowiedzUsuńCesia jak Krysia - dobre stare czasy. To charakterne i niepokorne kobietki ale radosne i życzliwe. Do tańca bardziej niż do różańca. Prawda Cesiu ?
UsuńNie umiem się targować !!!! Zawsze mam z tym problem
OdpowiedzUsuńPiecyk niech Ci grzeje i służy jak najdłużej i jak najlepiej
Jesienne pozdrowienia na listach rudych ślę
Ja też nie za bardzo, na bliskim wschodzie czy w Afryce przepadam z kretesem. Tym razem była to zabawa a i tak w końcu wyszło jak chcieli.
UsuńPiecyk marzenie, awansował na kominek!
No to na samym początku już awans??? Niech daje Ci ciepełko
UsuńSerdeczności ślę
Wyruszam w drogę...
Do miłego
Byłam przekonana, że wpisałam komentarz. Jakims cudem zniknął. To pwtarzam : coz za piekną jesień mamy tego roku ! Miłe wizyty tylko ją podkreslają. Dużo jest Krystynek na świecie, ale Anek więcej :-). Serdeczne uściski !
OdpowiedzUsuńA mnie zniknął cały internet na 5 dni, mam już dość awarii. Pięknie już było Aniu, od trzech dni deszcz i wiatr, chłodno i wilgotno. Ale to na zewnątrz, w domu ciepło, sucho i przytulnie.
Usuń