Prognozy
dobre, sprawy pilne załatwione i właściwie mogę już jechać do B.K. Pragnę. Powinnam.
Chcę. W domu zasiałam na rozsadniku okiennym groszek, powojnik, kocanki, białą
damę; posadziłam małe cebulki, czosnek, pietruszkę - na zielone, potem poszłam
na spacer i w drodze powrotnej przyniosłam z biblioteki kilka książek wybranych
na chybił trafił.
Rano
po śniadaniu postanowiłam wybrać jedną na wyjazd, tak na wypadek gdyby ziemia
była jeszcze zmarznięta lub pogoda się załamała lub zmogłoby mnie wiosenne
przesilenie. Rozłożyłam cztery zdobycze.
„Listy na wyczerpanym
papierze”
przekartkowałam i odłożyłam na Nie, bo chociaż romans Osieckiej z Przyborą
fascynujący to jednak za dużo tam Warszawki, Paryża, Londynu. „Rowerem do Afganistanu” od razu
odłożyłam na Tak bo Adaś Ch. to rzeszowiak czyli ziomal a Afganistan i
Zakaukazie to moje nowe fascynacje a jeszcze ten rower? „Sukienkę z mgły” odłożyłam na Nie bo to nie ta Chmielewska o
której myślałam i w tej piwnicy pod liliowym kapeluszem za dużo wycofanych, ze
smutnymi problemami ludzi. A „Samotnie
przez Bałkany” na Tak, bo chociaż Bałkany za blisko, to jednak kobieta i to
na motocyklu. No tak, mam dwie do wyboru. Czytam polecenia na skrzydełkach, potem
spisy treści. I ta kusi i ta nęci, hrabia Fredro miał rację. Zaczynam czytać
wstępy, oglądam mapę republik zakaspijskich i nie wiadomo kiedy rowerem przejechaliśmy
Kazachstan i jestem już w Kirgistanie. Jeszcze tylko Tadżykistan bo tam
Karakorum i granica z byłym Tybetem i skończę pakowanie. Ale przede mną
Samarkanda i Buhara więc jeszcze Uzbekistan i już wyruszam na swoje, nie tak
dzikie włości. Gdy podnoszę głowę już późne popołudnie. Jak pijaka trudno
oderwać od butelki dopóki coś w niej jest, tak mnie od książki. Nałóg
niechybnie i powinno się go leczyć ale na szczęście dopada mnie głównie zimą a
znika wraz ze śniegiem, chłodem i mrozem. Niestety, za późno na wyjazd ale
niebo groźne i cudne więc tylko wychylam się przez okno w stronę zachodu i cyk,
cyk, cyk.Potem zanurzam się w klimaty Afganistanu do wieczora a Pakistan już
nocą.
Cóż,
sprawa się wyjaśniła, biorę „Samotnie przez Bałkany”. Mogłam rzucić monetę albo
wziąć obie i już byłabym na włościach. Nie pomyślałam a przecież najlepsze są najprostsze
rozwiązania. Czy wyjadę jutro? Pomna wczorajszego nie zapowiadam i nie obiecuję,
będzie to co ma być. Ale wrócę na Dzień Kobiet. Międzynarodowy!!! Zanim rozwiną się listki na spacerowych gałązkach.
Pellegrino, u Ciebie jest tak świątecznie, jakby Wielkanoc do drzwi pukała. Na pierwszej fotce nawet Twoje auto załapało się do wiosennej kompozycji :-) Co do książek, to tak sobie pomyślałam, zabierz dwie, bo przecież jedną przeczytasz od razu po przyjeździe do B. ale Ty byłaś lepsza, połknęłaś ją przed podróżą. Powodzenia, odpoczynku, serdeczności!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście Dominiko, kawałeczek tyłeczka mojej furki załapało się zza okna. A badylki poprzynoszone ze spacerów robią wiosnę jak tylko włoży się je do wazonu z wodą.
UsuńKrysiu, co to jest "biała dama" ? Nie znam tej nazwy. U mnie na oknach kwitna piecuchy-koty i nieco rzeżuchy. Muszę je ciut zdyscyplinować i wtedy posieję bazylię, kolendrę i aksamitki. Na wiecej miejsca nie wystarczy, resztę kupię na targu. Tej zimy przeczytałam masę książek i zupełnie rozumiem Twój nałóg, bo tez jestem w szponach ale chyba na odwyk nie pójdziemy ;-) ? Dzis pogoda piekna, więc pewnie jestes już w drodze do B. Uściski !
OdpowiedzUsuńAnia z Siedliska
Aniu, mam jej zdjęcia, tej białej damy i chciałam Ci wysłać mailem ale mi się nie udało. Jeszcze spróbuję. To taki biały bieluń, tyle że jednoroczny.
UsuńA jak się da zdyscyplinować koty i czy wogóle da się?
Na odwyk od książek nie ale troszkę przystopować mogłabym bo czytam za kilkuset statystycznych Polaków a może i więcej. Pozdrawiam
Krysiu, milego pobytu w Brzozie i czekamy na relacje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zycze milej lektury:)
Był nawet bardzo miły tak, że nie chciało się wracać. Mówisz - masz, relacja właśnie się zapisała.
UsuńPróbnie wysiałam ogórki, już kiełkują, pomidory takoż, a bazylia jeszcze drzemie; ja wysiewam te do zjedzenia, do szklarenki, ozdobne pójdą prosto w grunt, resztę sadzonek dokupię ... "zew ziemi" nie daje wytchnienia, dobrze, że pada, bo coś grzbiet nie daje rady, wczoraj łaziłam już jak ćma ospała po całym dniu w ogrodzie; pewnie jesteś w BK, lody już puściły zalew? pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńKiedyś też będę mieć szklarenkę albo chociaż tunel foliowy, teraz niestety długo czekam na niepędzone. U mnie pod lasem jeszcze ziemia nie woła chociaż deszcz bardziej ją budzi niż słońce.
UsuńNa zalewie lód puścił jedynie tam, gdzie nurt Tarlaki, reszta w okowach ale już dzikie kaczki wabią urodą. Narazie strasznie płochliwe, nie dały się złapać w kadr
Dzień doberek Lolu :)
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że na wiosenne radości jeszcze za wcześnie! Nie pospieszyłam się, nic nie posiałam, niesprzatnięty jeszcze balkon śnieg pokrył. Nawet kot się zmartwił...
Powinnam zmienić nazwę mojego bloga na: Hania w podróży, albo tu i tam, bo o klinikę też ostatnio zahaczyłam, ale o tym na blogu nie ma, więc po co ludzi straszyć:)
Ładnie tu teraz u Ciebie, a jakoś nie mogę za ten nowoonetowy się zabrać, a powinnam, to tam starociami pachnie, które też są w cenie :)
Mimo pogody zdradliwej - uściski wiosenne!
Oj za wcześnie Haniu. Wpadło słońce na moment, omamiło, zanęciło i poooszło.
UsuńPodglądam Twoje podróże, Twoją buzię uśmiechniętą na spotkaniach, jak kotka co zlizała śmietankę. Jak najwięcej takich chwil.
Obiecałam sobie, że będę wpadać na swój stary onet raz w miesiącu, minęło trzy i już nie dotrzymałam. Mam tam też dużo, dla mnie cennych skarbów.
Ja na chybił trafił w bibliotece nie ryzykuje, uwaznie przeglądam, a i tak czasem sie natargam tylko po to, by targać z powrotem. Okazało sie, ze najlepsza biblioteka w domu, kochany lokator po prostu kupuje w ksiegarni i ma tego istne stosy, w dużej części kryminały :)).
OdpowiedzUsuńA co Ty Droga o wiośnie, zima siedzi jeszcze :(.
Ja na codzień też raczej nie ale sytuacja była awaryjna.
UsuńTaki lokator Cesiu to skarb, nie dość że dudki daje to i pożyczy duchową strawę, bo ja dobry kryminał i owszem.
A wiosna już mnie musnęła i chociaż gra w berka i każe się szukać, już ci ona niedaleko. Ja "wójtowa" ci to mówię!