Po powrocie z Warszawy odpoczęłam dwa dni w mieszkaniu, aż dziw, że nie pognałam od razu do chatty! Cóż, należy się Starce dwa dni leniuchowania, fizycznie, psychicznie i emocjonalnie. Ale trzeciego dnia już nie wytrzymałam i pojechałam, obawiając się czy autko sprawne. Udało się! Więc najpierw zbiory malin bo one delikutaśne. Do buzi do sytości a reszta przesypana cukrem brązowym, na sok lub nalewkę.
Na szczęście winogrona, choć kolor mają cudny, smak jeszcze niedojrzały i niesłodki, mogą poczekać jeszcze do następnego razu albo i więcej, bo jeszcze nie opadają chociaż już ptaszory robią fioletowe kupki, im nie straszna kwaśnica.
Więc jest czas na odpoczynek na tarasie i spacery wokół zalewu do zmierzchu a nawet później. Wędek mnóstwo ale branie narazie marne.
Nazajutrz rankiem, po rosie, poszłam znowu na podobny spacer i rozwiązała się zagadka, gdzie te kaczki śpią, bo kaczki jeszcze spały w trawie i tylko niektóre leniwie schodziły do wody gdy z dala je fotografowałam.
W południe wreszcie zabrałam się za koszenie trawnika, na szczęście we wrześniu trawa już szybko nie rośnie. I zatrzymała mnie zielona panna, którą ostrożnie przeniosłam na drzwi, leżące przy letniej kuchni, bo w trawie nie wiem gdzie się ona kończy a gdzie zaczyna. Pet nie mój, bo ja nie palę od 20 roku życia.
I znowu odpoczynek na tarasie, tym razem ze stosowną lekturą, już nie najnowszą ale nadal aktualną.
Przyjechała M i zrobiła mi kilka niespodzianek. Jedna wzruszająca - obraz na pamiątkę, z miłą i sympatyczną dedykacją od plenerowiczów.
I zabrała mnie na wystawę poplenerową, gdzie zobaczyłam stworzone tu dzieła. Interesujące i fascynujące. Kilka sfotografowałam bo mi się podobają, choć tak bardzo różne.
Wieczorem rozpaliłam wielki ogień i spaliłam w nim oczekiwania, plany, żale .....
Rano sfotografowałam widoki z okien, jeszcze późnoletnie, monotonnie zielone, a potem jeszcze obeszłam działkę i utrwaliłam kolory. Głównie rudbekie, topinambur i róże.
O matko kochana, jakie maliny, jakie winogrona! u nas ani jedna jagódka nie pozostała na krzaku, ptaki zjadły wszystko! teraz pewnie czekają aż głóg dojrzeje, bo to ostatnie owoce i potem co? Całkiem letnio, wczoraj i przedwczoraj grzebiąc na grządkach opaliłam sobie plecy, gdzie latem ani przez myśl mi nie przeszło smażyć się w upale; wyrwałam trochę zielska i wysiałam po raz pierwszy szpinak, na zbiór wiosenny, a teraz raczymy się rzodkiewkami, czerwoną i białym sopelkiem; jutro wymiana pompy w głębinowej studni, bo stara ledwie zipie i już spalił się z tego powodu jakiś pstryczek, pompa nie dobija ciśnienia; czekamy na powrót młodzieży i wreszcie nasz malutki urlop /jak coś po drodze nie wyskoczy:-)/
OdpowiedzUsuńZielony przybysz ma głowę jak kosmita, i te oczy; u nas nie przyuważyłam, za to słyszałam w ciepłe noce cykady; ślicznie kwitnie Ci w ogrodzie, czytasz czasopisma ogrodnicze ... teraz już wiem, skąd ciągle nowe natchnienia i przesadzanie roślin, wiosenne i jesienne:-) ciekawe obrazy, rzeczywiście różne ... ten drugi, jak zegar? pozostała miła pamiątka z dedykacją, spodobało się plenerowiczom w B.? pozdrawiam serdecznie.
Też jestem zdumiona, że ptaszorki tyle zostawiają dla mnie, może wokół mają lepsze jedzenie? Chodzę z Marcysią na spacer po cienistej stronie, tak grzeje jeszcze w Mielcu. Na działce mam jeszcze resztę szparagówki, cukinie i poziomki, nie sieję poplonów, sama nie wiem dlaczego. W gospodarstwie ciągle coś się psuje, u mnie coś cieknie z piecyka grzejącego wodę i trudno znaleźć mechanika do takiego drobiazgu.
UsuńJaszczurek u mnie dostatek a modliszki na działce to tak raz na rok spotykam, pojedyncze i przy wodzie. Bardziej oglądam niż czytam te ogrodnicze czasopisma, rzadko co mi tam pasuje do mojej koncepcji. Obrazy ciekawe ale ja najbardziej lubię te za moimi oknami, banalne ale zmienne.
Chyba sie podobało, zobaczymy czy za rok wrócą i czy ja będę chciała.
Przyjemnego urlopu Marysiu, niechby nawet króciutki.
Ja też po podróżach w domku osiadłam. Niechętnie trochę, ale coś za niedługo znów zaplanuję.
OdpowiedzUsuńModliszki ostatnio jakoś pojawiają się i u nas w sporej ilości budząc zadziwienie tubylców.
Mnie też Pokemony podobają się. Syn trzydziestoletni w drużynie był z jakimś sześciolatkiem, panem biznesmenem, panem jakby żulem i dziewczyną z liceum. I wszyscy świetnie się bawili, choć nie znali wcześniej.
Piękne te prace plenerowe, w każdej inny człek zaklęty :)
Teraz jak ty, muszę się osadzić w codzienności, ale jakoś nie chce mi się...
Już po wakacjach, już po podróżach, czas zwyczajny też potrzebny bo to czas dobry na przetwory i gromadzenie.
UsuńJa je widzę u siebie rzadko, zwykle jedną na rok a i to nie zawsze i dlatego napadam na nią z aparatem.
Tak, ta gra jest plenerowa i społeczna i ja też ją lubię i ciesze się, że wnuk woli ją niż jakieś krwawe łowy.
Piękne, ciekawe, różnorodne te obrazy poplenerowe, można je zakupić i wspomóc artystów.
Powoli Anno, wszystko ma swój czas.
palenie żali rozumiem, ale planów? marzenia do spalenia muszą wyglądać żałośnie. może nawet jak żale i wyrzuty.
OdpowiedzUsuńPlany do spalenia dotyczyły jednej, wąskiej dziedziny, reszta została i się rozwija. Marzeń nie palę, tylko oczekiwania a to całkiem co innego
UsuńWakacje się skończyły, podróże myślę, że nigdy się nie kończą jeśli mamy siłę i pieniądze i czas przede wszystkim można podróżować cały rok, ale najważniejsza podróż to nasze życie :) Zaczęły się już powroty do szkół i na studia. Pracy na uczelni będzie w huk, bo i jeszcze spadochroniarze coś tam maja niedokończone :) Polska złota jesień , coraz zimniej się robi, ale taki chłód po ciężkich upałach to ulga :) Krysiu masz piękną działkę, tyle świeżych owoców smacznych i pełen witamin :) U mnie też sporo winogrona winko będzie naturalne bez ulepszaczy i polepszaczy i drożdży :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Krysiu jesiennie. Wszystkiego dobrego na te i kolejne dni :)
Agnieszka Łódź
Mnie wakacje nie dotyczą ale wnuka i owszem więc pośrednio i mnie. Ale są jeszcze znajomi i przyjaciele a Ci mają swoje potrzeby i proszą o wsparcie nie tylko w wakacje. Dla mnie to rzeczywiście teraz ulga po letnich upałach, choć jeszcze nie jesień.
UsuńCo roku się odgrażam, że już koniec z uprawą, dbaniem i odchwaszczaniem ale zapach i smak swoich warzyw i owoców nieodmiennie zmienia moje postanowienia.
Jeszcze letnie pozdrowienia, jeszcze dnia ubywa
Ależ masz cudne odmiany winogron <3 Krysiu, czy pamiętasz może ich nazwę ? Wyglądają przepięknie i wydają się takie duże owoce:)
OdpowiedzUsuńMalinki również niezwykle smakowite. U mnie teraz też pięknie owocują, niestety mam ich zdecydowanie zbyt mało, mam nadzieję, ze ładnie się rozrosną :)Bo jak na razie wystarcza tylko do pojedzenia, na soczki już brakuje.
Zachwycające obrazy powstały na Twoich włościach, a prezent naprawdę łapie za serce, wspaniały gest sympatii <3
Ściskam serdecznie, Agness<3
To przypadek, bo kupowałam winogrona altanowe i deserowe. Altanowe by ocieniały miejsce przy ognisku a deserowe by w słońcu napełniały się słodyczą. A tymczasem altanowe rozpełzły się wszędzie wokół i smakują słodko, kwaskowato i w ogóle cudnie a deserowe zanikają, wydając kilka marnych, piegowatych gronek.
UsuńU mnie malinki rozrastają się wszerz i wzdłuż, zwłaszcza te jesienne, i teraz są nie do przejedzenia.
Zachwycające, urozmaicone i różnorodne chociaż miejsce to samo ale ile spojrzeń tyle obrazów. A prezent już na zawsze będzie mi przypominał artystycznych gości.
Przede wszystkim muszę Ci napisać, że swietnie wygladasz. Przejrzałam poprzedni post warszawski i jestem oczarowana Twoim wyglądem, bo córka śliczna jest,wiadomo. A wnuki to sam miód i orzeszki, młodość:)
OdpowiedzUsuńNalewki z malin tak po ludzku zazdraszczam, wrócę i poczytam co u Ciebie się działo. Mam wielkie zaległości blogowe które staram się nadrobić.
Pozdrawim Cię z całego serca najserdeczniej, uściski:)
To przy nich i dla nich staram się wyglądać i czuć dobrze, bo na codzień to bywa różnie. A Oni śliczni i cudni, miód i orzeszki więc i ja staram się jak potrafię.
UsuńNalewka z własnych malin nie do przecenienia, zapraszam serdecznie na kilonek lub kilka.
Miłych dni Renatko!
Piękna wystawa poplenerowa obrazów. Fantastyczne obrazy, gdzie je można zobaczyć. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńNarazie nie wiem, śledzę losy wystawy poplenerowej na FB i narazie trwa utrwalanie w fotografii. Ale tak czy siak odbędzie się to na Podkarpaciu
UsuńWszystkie zdjęcia są fantastyczne. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńBo widoki są fantastyczne i podobno energia cudna, tak mówią artyści.
UsuńKochana
OdpowiedzUsuńMiło mi u Ciebie gościć po długiej przerwie 🤗
Malinki w dłoni na sok, czy nalewkę?
Winogrono dorodne, widać, że dbasz.
Super foto-relacja z Twojego wypoczynku 🌻
Pozdrawiam najserdeczniej na kolejne miłe dni ☕❤️🌞😀
Witaj Morgano!
UsuńMalinki i na sok i na nalewkę.
Winogrona dorodne chociaż bez szczególnego dbania, widocznie dobry gatunek.
Odpoczywam i utrwalam miłe chwile.
Serdeczności wysyłam. Rzeczywiście trudno namierzyć i zakotwiczyć Twój blog, mnie się udało po trzeciej próbie.
Piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńMnie też się podobają, bo moje
UsuńWitam. Obraz z patelnią i jajkami bardzo mi się podoba. Wspaniałe plony lata widzę... :)
OdpowiedzUsuńMnie tam kilka się podoba ale po pierwsze nie na moją kieszeń a po drugie brak mi już ścian na wieszanie. Plony może nie obfite ale urocze.
UsuńKrysiu ,ja też już porządki porobiłam i do następnej wiosny☺☺Jeszcze tylko tulipany wsadzę ,bo co roku dosadzam::))Zdrowo zazdroszczę Ci malin..Miałam mało w tym roku..Naleweczki zrobiłam z agrestu ,pigwy,mięty,i cytryny z miodem..A niech tam sobie stoją::) Są bardzo aromatyczne ,bo owoce są świeże i dobrej klasy☺☺Kwitną mi jeszcze róże,wrzosy...ale już u nas widoczna jest jesień...Lasy robią sie kolorowe..Fajnie masz Krysiu na tej działeczce i tereny są urocze.Nie dziwi mnie ,że tak ciągnie Ciebie w to miejsce.Fotki cudne.A winogron....mniam!!!☺☺Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDanko, ja jeszcze na półmetku, sporo przede mną pracy do listopada. Naleweczki można robić ze wszystkiego, ja zrobiłam z wiśni, malin i skórek winogron - i masz rację, niech tam sobie stoją i czekają na smak i ochotę w chłodne, jesienne czy zimowe dni. Kwitnie mi uroczo jedna herbaciana róża i tak mnie to zachwyca, że codziennie rano, jeszcze w pidżamie wychodzę by ja sfotografować.
UsuńTereny są urocze, w lesie teraz grzyby, na wodzie kaczki, na łąkach późne, drobniutkie kwiaty.
Winogron tyle było, że porozdawałam połowę, część przerabiam na winko a resztę jemy garściami. Dla ptaków też wystarczy.
Jeszcze nie zdążyłam wrócić do chaty, więc z przyjemnością zajrzałam do Ciebie, a tu jesienne bogactwo. I masa pięknych kwiatów i winogrona obrodziły, a i maliny pysznie czerwienią się w słoiku. Mniam! Obrazy ciekawe, a co najważniejsze masz podwójną ucztę dla oczu, bo i za oknem niepowtarzalne arcydzieła malowane naturą. Cudnie u Ciebie ! Pozdrawiam ciepło .
OdpowiedzUsuńGdy się do chatki przyjeżdża okazjonalnie i sporadycznie, jak Wy, trudno liczyć na jesienne bogactwo plonów. Ale za to są tam inne atrakcje. Te widoki z okien traktuję jak TV, nigdy mi się nie nudzi patrzeć na las, łąki, drzewa, niebo. A gdy się tak napatrzę, ubieram ciepłe buty i kurtkę i wychodzę popatrzeć na to samo w szerszej perspektywie.
UsuńPieknie tam u Ciebie..piekna jesień nasza..Krysiu wysłałam maila ale nie wiem czy doszedł:) Czy Ty masz tam literkę v czt w? wp? vp? Całus
OdpowiedzUsuńPatko, nic nie doszło mam vp
UsuńZawsze mi się marzyły własne owoce w ogrodzie. Na razie jeszcze nie mam ale zasadzone krzaczki, myślę, że w przyszłym roku już się uda mieć własne produkty z ogródka. Warzywa też koniecznie. Teraz jeszcze planuję jakieś oświetlenie w ogrodzie rozłożyć, na https://www.interblue.pl/ mają różne lampy solarne. Na coś się muszę wreszcie zdecydować, jeszcze może być pogoda na to by w ogrodzie sobie posiedzieć przy kawce.
OdpowiedzUsuńDla mnie też swoja działka to własne owoce i warzywa i chociaż ziemia u mnie kwaśna i kapryśna to ciągle próbuje ze zmiennym skutkiem. Calutki rok siedzę na tarasie, jedna lampa, kilka ściec i nastrój cudny i czytać się da.
UsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuń