Dobrze się spało po tak intensywnym, wczorajszym dniu, dobre było śniadanko czyli jajecznica, kanapki z szynką i serkiem. I chociaż Agatka nadal w niedyspozycji, Dżej się z nami spotkał na godzinkę dopołudnia, przy placu Piłsudskiego, czyli wpół drogi. Przygotowania do uroczystości rządowych w toku, nie da się już wejść na plac, wszędzie barierki, zapory, policjanci ...
Po spacerze Wnuk zaprosił nas na kawkę w środku wielkiego biurowca przy placu Piłsudskiego, niedaleko mają swoje gniazdko ale tam pójdziemy jutro.
A potem Dżej wrócił do Agatki a my ruszyliśmy na Starówkę, przez Krakowskie Przedmieście czyli aleję pomników, budowli, pałaców i kościołów.... Nie będę opisywać zabytków, kto zna to mu niepotrzebne, kto nie zna popatrzy w google a ja i tak nie zapamiętam. Zapamiętam za to klimat, uczucia i emocje.
Po drodze trafiamy na wystawę miniatur i podoba mi się pomysł, by nie błądzić po W-wie tylko tutaj zobaczyć wszystko w miniaturze. Ale okazuje się, że to mała wystawa i w dodatku odtworzono też obiekty, których już nie ma.
Wreszcie Plac zamkowy i kolumna Zygmunta. Nie ma jeszcze południa a ja już jestem trochę zmęczona, bo upał i nie dało się chodzić po cienistej stronie i zastanawiamy się czy nie przejechać się autobusem turystycznym. Ale po pierwsze jam jeszcze za młoda na takie zwiedzanie, po drugie to niewspółmiernie droga przyjemność a po trzecie obsługa niemiła i arogancka. Ot, warszawka!
Więc plan jest taki. Pieszkom na Rynek, potem do Syrenki i na mury, potem obiadek a popołudniu się zobaczy. Przeciskamy się do Rynku i tu zaskoczenie. W środku rynku Syrenka ale taka jakaś inna albo tak mi się wydaje bo ostatnio byłam w Warszawie ponad trzydzieści lat temu. Kamienice w rynku w remoncie, okryte folią, trudno zrobić zdjęcie bez tej folii. Ale zatrzymujemy się tu na picie i na planowanie reszty tak pięknie rozpoczętego dnia. Potem obchodzimy rynek wąskimi uliczkami, wzdłuż murów i wracamy na plac zamkowy.
Szukamy jakiejś stylówki na miły obiad i postanawiamy iść bulwarami Wisły w kierunku drugiej Syreny i może zjeść rybkę. Nadal w pełnym słońcu ale jest wiatr od wody i da się spacerować z widokiem na stadion Narodowy i most Świętokrzyski. Rybki nie było ale znaleźliśmy klimatyzowaną knajpkę z przekąskami i widokiem na Wisłę i nabrzeże, z przyjemnością odpoczęłam w chłodzie.
I już jest Centrum Kopernik, zwiedzamy wystawę otwartą Eko a potem, hurra! jest wreszcie druga Syrena. Stąd znowu metrem do Świętokrzyskiej, odpoczywamy chwilę w mieszkanku i wybieramy się do najsłynniejszej i chyba jeszcze dotąd najwyższej budowli stolicy - PKiN.
Najpierw windą na XXX piętro a po drodze różne zaczepiajki i pokuszajki.
Wreszcie miejsce z widokiem 360 stopni i tu widać, jak się zmieniła stolica przez ostatnie trzydzieści lat. Dla mnie nie do poznania. Ale w drugim dniu pobytu już rozpoznajemy wschodnią i północną stronę. Pozostałe ani, ani i nie wiem, czy mi się podoba taka Warszawa drapaczy chmur, tyle betonu i szkła. Dobrze że zostały parki, ogrody i Wisła.
W tym czasie zmierzch przechodzi w zmrok, idziemy niespiesznie w kierunku Złotych Tarasów, które z zewnątrz wyglądają naprawdę imponująco, nawet dla kogoś kto najbardziej lubi Naturę.
W środku galeria jak galeria, wyjeżdżamy w górę i siadamy przy stoliku z widokiem na patio i multikino i nabieramy ochoty na film Q. Tarantino " Pewnego razu w Hollywood". Ja oczywiście chętnie, bo o dwudziestej to już marzę by usiąść a jak jeszcze przy dobrym filmie to ja na to jak na lato!
Wracamy powoli do apartamentu, już po północy ale się dzieje na ulicach warszawki. Łi, łi,łe łe i cały czas głośne sygnały alarmowe i wyłączanie kolejnych ulic z ruchu. A my w samym centrum i gniazdko wnuka jeszcze bardziej. Czy jutro dojdziemy?
Fotografowałam znienacka no bo człowiek nie wie co wolno, mimo że kraj demokratyczny?
Krysiu,PODZIWIAM Twoje podróże..ja niestety nie mam siły na zwiedzanie..nogi nie chcą nosić i w mieście to dla mnie katorga...Od zawsze miasto mnie męczyło..Dla mnie tylko otwarta przestrzeń w przyrodzie..Dlatego mało zwiedzam i mało wiem☺☺ Warszawa z tego co widzę jest ładna i ciekawa..Dużo zwiedziliście,widać ,że zadowoleni z wyprawy☺A zaskoczyłaś mnie jedną fotografią::)))Jak weszliście na tę belkę z panoramą Wa-wa?Niesamowita fotka..czy jest to ścianka z fototapetą ?Pozdrawiam Krysiu.
OdpowiedzUsuńJa też nie przepadam za miastami ale tu chodziło o odwiedziny u Wnuka a że on mieszka w stolicy żal by było jej też nie odwiedzić, pierwszy raz w XXI wieku. Po prostu chodzimy wolno, w tempie mojego niezdrowego, niedotlenionego serca, często odpoczywając. Ładna w Warszawie jest Starówka i ewentualnie Łazienki, reszta to wielkomiejski szyk i blichtr.
UsuńDanusiu, takie zdjęcia robią prawie we wszystkich sky towerach. Wybiera sie jedno z kilku widoków, siada na belce, patrzy w obiektyw i za 20 zł ma się fajną, ciekawą pamiątkę
Świetna wycieczka.:) Ja chyba też bardziej pamiętam tę drugą syrenkę. Byłam w Warszawie kilka razy, ale jakoś mnie tam nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Grażko, zdecydowałam się w ostatniej chwili i nie żałuję, też mnie nie ciągnie do stolycy ale do wnuka. Ostatnio byłam tam jeszcze w XX wieku.
UsuńWarszawa jest piękna o każdej porze dnia i nocy :) Mam rodzinę na Ursynowie, z okna cioci widać las kabacki:)Pamiętam jak tramwajem jechaliśmy z Ursynowa na Pragę prawie godz a krzesła twarde drewniane, na nogach Warszawy nie da się przejść :) Za długa i szeroka. Maro ma super Afro na głowie:) Jutro wyruszam do Częstochowy, bo na rozpoczęcie roku akademickiego taki mam swój dzienny, niecodzienny rytuał :) A zdjęcie mnie również zachwyciło na tej belce. Niesamowite!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agnieszka :)
Piękna jest warszawska Starówka, może jeszcze bulwary nadwiślańskie i Łazienki. Reszta mi się za bardzo nie podoba ale to kwestia gustu, ja wolę Naturę, niemiejska ze mnie Kobietka. Teraz cudnie się przemieszczać metrem, choć nie wszędzie się nim dojedzie.
UsuńBardzo mi się podoba Agnieszko Twój niecodzienny rytuał, ale dlaczego tylko na dzień?
Takie zdjęcia robią w sky towerch, łatwe i przyjemne.
Częstochowa jest cudowna, a jeden dzień jak sama to wystarczy, ze znajomymi łatwiej, ale w tym roku jakoś się nie zgraliśmy. W sobotę i tak musiałam być na Uczelni więc praca troszkę ogranicza nasze możliwości. Pozdrawiam Krysiu ;-)
UsuńMasz rację, jeśli niedaleko to i na dzień warto. Ja tak wpadam do Krakowa, trzy godziny w autobusie i trzy z powrotem a reszta dnia w Krakówku. Raz na rok to konieczność.
UsuńCudne rodzinne zwiedzanie, ach cudne...
OdpowiedzUsuńCudnie choć lekko męcząco ale serce dla Serca nie takie rzeczy robi!
UsuńMama Asia z synami to jak siostra z braćmi:-) auć, auć, auć, jak mnie przerażają takie wielkie miejskie molochy, szacun za siły, chęci zwiedzania, ale chyba spotkanie i pobyt z miłą rodziną wynagrodziło zmęczenie; moje dwie bratanice i siostrzenica uwiły tam gniazdko, jakoś radzą sobie z życiem, choć to zupełnie inny wymiar:-) myślę, że z ulgą przywitałaś swoją chattę, powietrze pachnące wodą i wieczornym dymem z ogniska; oj! chyba nic nie będzie z Darz grzyb! nasza babcia nie znajduje nic, w Radawie posucha grzybowa, a lasy podobne do Twoich; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMarysiu, Śliczna i wiotka jest ta moja Córeńka ale i jej nie omijają zawody i porażki. Ale z takimi dryblasami u boków pewnie łatwiej się z nimi uporać. Sama bym się nigdy nie wybrała do stolycy, ostatni raz byłam tam w XX wieku, po drodze na Okęcie ale bardzo chciałam zobaczyć wnuka z dziewczyną w gniazdku i to warte wszelkich trudów, odpoczęłam na skraju, było słońce i deszcz, mgły i dymy. Sąsiedzi chodzili ponad dwie godziny po lesie i przynieśli dwa kozaki i rydza. Oj nie darzy grzybnie ten las. Narazie.
UsuńPiękna wycieczka, choć na pewno nieco męcząca :). Do Warszawy mam daleko, więc baaardzo dawno tam nie byłam, a chętnie bym się wybrała na takie dłuższe zwiedzanie, bo też nie wszystkie rejony miałam okazję poznać . Lubię wielkie miasta, ale podoba mi się, kiedy jest w nich dużo zieleni. Taką właśnie Warszawę znam :).
OdpowiedzUsuńOj męcząca ale czego się nie robi dla dzieci i wnuków. Ja też byłam tam ostatnio w XX wieku, jakżeż inaczej wyglądało centrum ale na szczęście jeszcze nie zabudowano Łazienek i Ogrody Saskiego. I bulwary nad Wisłą pełne wody, światła i nieba.
UsuńWitam. Widzę ukochaną Warszawę i już mi przyjemnie, udane zdjęcia udany czas. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa nie kocham Warszawy ale pokazałam ją z czułością, pełna miłości do najmilejszych.
UsuńWarszawa zawsze piękna! Ostatni
OdpowiedzUsuńPiękna to pojecie względne.
Usuń...raz byłam osiem lat temu!!! Z wielką przyjemnością obejrzałam Stolicę widzianą Twoimi oczami. Podziwiam obrazy i treść Twojego reportażu! Przyjemnego pobytu w Stolicy! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMnie się podobało to co pamiętam z przeszłości, to co teraz widzę, zwłaszcza w centrum, już jakby mniej. Ale pobyt był przyjemny, intensywny, emocjonalny .....
UsuńWspaniale spędzony czas, rodzinnie, ciekawie i bardzo intensywnie :D
OdpowiedzUsuńŚciskam, Agness:)
Oj, intensywnie było bardzo! I wspaniale bo rodzinnie. I ciekawie też.
UsuńBardzo sympatyczny spacer po Warszawie. Tyle zobaczyłaś, te zdjęć zrobiłaś. Udany dzień. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńZnad sztalug malarskich inaczej się widzi i Twoja pochwała szczególnie cenna. Ja nie maluję więc utrwalam wspomnienia na fotografiach.
Usuń