czwartek, 29 października 2015

Nareszcie złota polska

Może inni tak potrafią ale ja nie. Nie umiem równocześnie patrzeć w niebo i w ziemię. I pod nogi i dookoła. Dlatego jak wybieram się na spacer to z aparatem i koszykiem a jak na grzyby to z koszykiem, nożykiem, telefonem i kanapką. Bo gdy mnie grzyby mamią nie zwracam uwagi na kierunek i często zdarza mi się zabłąkać i zgłodnieć.
Tego dnia wybrałam się na grzyby później, bo rano padało, o 9 tej siąpiło, o 11 mżyło i dopiero w samo południe przestało. Ubrałam się przeciwdeszczowo, przygotowałam grzybowy zestaw i zastanawiam się gdzie pójść. Bo ostatnio sprawdza się teoria, że tam gdzie wczoraj, tydzień temu, tamtej jesieni były grzyby, dziś ich tam już nie ma. Postanawiam iść do tej części lasu, gdzie dawno nie byłam. Lasu prawie nie poznaję. Powycinane tam gdzie pamiętam bór, tam gdzie kiedyś młodnik dzisiaj mroczny las, tam gdzie doły i wądoły teraz łany paproci. Trzeba się nachodzić i naschylać by wreszcie dno koszyka się przykryło bo grzybki rosną pojedynczo ale dobrze się chodzi bo nie gorąco. Kanapkę zjadam na rozległej, nieznanej polanie, szkoda że nie mam aparatu, tak płoną dęby i buki, potem brodzę w paprociach tak wysokich, że muszę stawać na pieńku by zobaczyć co za nimi, odkrywam maleńkie zieloniutkie samosiejki świerków, sosem a nawet jodeł. Może jednak wyrwę wierzby i będę nasadzać iglaki choćby się na nie czekało o wiele dłużej? Już 15 ta, jeszcze jasno ale czas wracać bo chyba odeszłam daleko od chatty. Mniej więcej lokalizuję kierunek ale po drodze nie odnajduję ani paproci, ani polanki, ani mrocznego lasu. Pocieszam się, że może idę niedokładnie tą samą drogą ale kierunek słuszny. Po godzinie już nie mam takiej pewności, nie ma słońca by sprawdzić kierunek, nogi zaczynają boleć, koszyk do połowy pełny zaczyna ciążyć, głód się upomina o swoje. I gdy już prawie się decyduję zadzwonić na jakiś alarmowy numer (a byłby to pierwszy raz w długim życiu) słyszę porykiwanie krowy. Hurra, krowa czyli wieś niedaleko. Trochę się dziwię, że to nie ten kierunek w którym szłam ale idę jak automat w tym nowym kierunku bo i psa słyszę. Po chwili już widzę domy i chociaż to dość daleko od chatty to już wiem, gdzie jestem. Już nogi nie bolą, już koszyk nie ciężki. Teraz już szosą, o szarej godzinie dochodzę do chatty.
Jak smakował późny obiad!
Jaka przytulna izba z rozpalonym piecem i zapachem suszących się grzybów!!
Jaki dobry sen!!!
Tylko się gubić :-) I znajdywać :-))
A tak szczerze to następnym razem kiedy się wybiorę w nieznane, to tylko w słoneczny dzień i wcześniej, z rana.
No i dalej się nie dowiedziałam, czy telefon na kartę ma lokalizator?

A nazajutrz dni całkiem inne, słoneczne od rana. Więc spacery z koszykiem i aparatem po lesie chłopskim i państwowym. Jest cudnie, wreszcie złota polska jesień ale tylko w lesie, bo na mojej działce wczesne przymrozki zwarzyły liście winobluszcza i borówki, które w poprzednie jesienie barwiły moje włości kolorami purpury.
 
"W żółtych płomieniach liści, brzoza dopala się ślicznie ...
A ja mam przed oknem trzy panny brzózki (i aniołka) i one właśnie żarzą się ślicznie a z wiatrem spada deszcz żółtych liści na moje włości. Narazie ich nie grabię, cudnie wyglądają zaścielając trawnik, może kiedyś zgrabię je na kompostownik.
                            
Ale nie tylko focenie w słoneczne dni, grzybów też uzbierałam ślicznych i zdrowych, małych i dużych.


I tych pięknych, niejadalnych, też było mnóstwo i to całkiem blisko.
Przyszła złota polska gdy już zwątpiłam, ale jak widać zawsze trzeba mieć nadzieję. Nawet gdy nie mamy wpływu na rzeczywistość a może właśnie szczególnie wtedy. 

15 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia jesiennego lasu. Bo jesień jest bardzo fotogeniczna.
    No i te przepiękne grzyby - cóż z tego, że w większości trujące, jeśli takie kolorowe.
    Pozdrawiam jesiennie i melancholijnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jesień i grudzień i maj - w klimacie umiarkowanym każda pora ma swoje plusy i swą fotogeniczność. Nawet melancholia jest romantyczna. Pozdrawiam Stokrotko :-)

      Usuń
  2. Dzięki, że przypomniałaś o nadziei (chociaż mówią o niej różnie, to mówią też, że ona umiera ostatnia) na koniec ekscytującej, okraszonej pięknymi fotkami opowieści z miejsc mi bliskich i stęsknionych. Pozdrawiam kolorami jesieni. K.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakże ja Ci zazdroszczę tego grzybobrania, u mnie nawet niejadalnych nie uświadczysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiło mi się kilka razy ale szału nie było. Ile się trzeba było nadeptać, naschylać, nakucać ....

      Usuń
  4. No właśnie - jest. Piękna! :) Niektóre drzewa mają niezwykły kolor: już nie żółty, ale jeszcze nie oranż. Jak płomienie. Cudnie jest. Szkoda tylko, że nie mamy teraz możliwości pojechania do lasu. Tylko przejeżdżałam, w drodze na cmentarz. Ale jest zachwycająco. :)
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Grażko, jest pięknie i zachwycająco. Ja zaniedbuje sprawy pilne i niezbędne by choć przejazdem zatrzymać się w lesie. Bo już właściwie więcej płomiennych liści pod drzewami.

      Usuń
  5. Cudny, malowniczy, zjawiskowy jest ten październik a i początek listopada zapowiada sie podobnie. Zresztą, o ile pamietam, ubiegły listopad aż do połowy był pogodny. Moze i zima będzie łagodna...
    Ależ miałas przygode, Krystynko z tym zagubieniem! Uff! Dobrze, że sie wszystko dobrze skonczyło! Nie dziwie sie, że sie zgubiłas w swoim lesie, bo i w naszych stronach tak wiele sie zmienia, że czasem sie traci orientację. Nie wiem, czy komórka na kartę ma lokalizator. Chyba ma...
    U nas teraz pojawiło sie troche podgrzybków. Prawdziwków już nie uświadczysz.
    Uwielbiam tę piosenke Łucji Prus...Często spiewam...
    Pozdrawiam Cie z serdecznym usmiechem i wielu jeszcze pogodnych, jesiennych dni zycze!:-))*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym cudniejszy Olu, że po tych zimnych deszczach już przestałam czekać na złotą polską. Ale przyszła i cieszy oczy.
      Las bardzo się zmienia, wystarczy trzy lata przerwy i już trudno poznać.W tym roku już nie będzie długich spacerów a na drugi zrobię rozeznanie w sprawie lokalizatora.
      Jutro jadę na podgrzybki albo może opieńki lub gąski. Ma być jeszcze kilka dni słonecznych i ciepłych. Serdeczności ślę.

      Usuń
  6. Wróciłam. Owszem, jestem walnięta, ale co tam. Liczę droga na wyrozumiałosc, pozdrówka ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała wyrozumiałość dla Ciebie, dobrze, że wróciłaś. Ty się Ce tak ładnie śmiejesz przez łzy.

      Usuń
  7. Gubię się wszędzie. Jak się wprowadzaliśmy z mężem po ślubie do naszego mieszkanka, to mąż mój świeżo upieczony śmiał się ze mnie, że mi zrobi mapę, żebym z sypialni do kuchni trafiła.
    Telefon z funkcją GPS i do tego dostępem do jakiejś mapki, to jest to, co ratuje mi życie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja raczej mam dobrą orientację w terenie ale w lasach w ogóle łatwo się zgubić. Nic to, byle się w życiu nie zgubić bo na to żaden GPS nie pomoże.

      Usuń
    2. Wtedy trzeba mieć duchowego GPSa :)
      Może jakąś bliską osobę, która ustawi do pionu i powie, że nie tędy droga...

      Usuń
  8. ach jak pięknie pachnie grzybami, ach...:):):
    Pozdrawiam bardzooooooooooooo

    OdpowiedzUsuń