piątek, 9 października 2015

Różne dni jesienne


1. DZIEŃ TRZECIEGO KAPCIA
Wierzcie lub nie wierzcie ale jeżdżę moim żółciutkim Fordem Ka od ponad 15 lat i do 15 sierpnia 2015 roku nigdy, przenigdy 'nie złapałam kapcia'!
15 lat, 15 sierpnia 2015 roku - co to za znak? To było przy chatcie, gwóźdź w oponie więc wystarczyło zmienić flaka na rezerwę, załatać dziurę i ponownie przełożyć. Miesiąc później znowu flak, tym razem pod blokiem, to samo koło ale przyczyną była uszkodzona felga. Teraz już wymiana czterech felg. A po dwóch tygodniach, inne koło ale pod sklepem, daleko od domu i chatty, znowu gwóźdź. Teraz przed każdym ruszeniem oblatuję wokół autko by jak poprzednio, nie jeździć na flaku.
Tu na skraju już był przymrozek bo gdy przyjechałam późnym popołudniem, zastałam zwarzone mrozem bazylie, cukinię, pomidorki, powojnik. A ranny szron dopełnił reszty i zwarzył winne liście winogrona i winobluszczu. Najwyższy czas zerwać ciemne grona.

2. Dla mnie - Dzień szronu
    Dla niej  - Dzień modliszki
Rano obudziły mnie cichuteńkie trzaski, wyszłam na taras i oto szron czy szadź w całej okazałości. Upiększony każdy listek i wysztywniony mrozem. I chociaż to piękne to też i straszne, bo czas wykopać tę resztę i zabezpieczyć na zimę. Już na zimę gdy dopiero co zaczęła się jesień i grzybków niewiele, dziś tylko 7 białych kozaczków.

W południe przyjechała Krystyna i gdy ja się krzątałam gospodarsko, Ona zauważyła Ją, swoją ukochaną modliszkę. Sesja zdjęciowa murowana, na różnych tłach. Nawet ja się załapałam, chociaż takie 'piękności' to nie moja bajka.
3. Dla mnie - Dzień przesadzania
    Dla niej  - Dzień wyjaśnionej tajemnicy
Przesadzam poziomki chociaż to podobno już za późno. Osobno czerwone i osobno białe. Nasadzam znalezioną na polanie brzózkę, koło lipki przeznaczonej na konkretne przycięcie. Przesadzam białą leszczynę by nie była za blisko brzózki. Przesadzam lubczyk, oregano, tymianek z obok siedziska na słoneczną stronę. Wyrywamy resztę winobluszcza od wschodu i wyciągamy ogromne kłącza. Wyjaśniamy niespodziewanie nieoczekiwaną tajemnicę, nad pierwszym znalezionym borowikiem. Palimy ogniska i focimy zachody słońca.

4. Dla mnie - Dzień świtu, borowika i kleszcza
    Dla niej  - Dzień świtu, pajęczyn i 11 prawdziwków
Chociaż zimno i ciemno wybrałyśmy się świtem na wschód słońca. Najpierw nad zalew dla widoków a potem na łąki dla pajęczynek. Się działo !!! Zdjęć ze setka, jak wybrać kilka do posta? Trzygodzinny spacer na głodniaka, nawet bez porannej kawki. Ale w drodze powrotnej znalazłam pięknego borowika a Przyjaciółka 11 cudnych prawdziwków. Więc są grzyby czy ich nie ma? Bo kleszcze są jeszcze na pewno, wieczorem stwierdziłam, że z lasu przyniosłam nie tylko borowika, kleszcza też.

5. Dla mnie - Dzień dosadzania i zbiorów
    Dla niej  - Dzień kosza maślaczków
Rano popędziłam do przychodni by pozbyć się kleszcza a z powrotem, całkiem spokojnie, poszłyśmy na pożegnalny spacer po lesie. Są grzyby czy ich nie ma, ja znalazłam kilka maślaków a Krystyna prawie cały kosz. Po lekkim obiedzie zebrałyśmy winogrona, bo już same spadały z kiści. I szczypior i rozmaryn i nędzne resztkę bazylii, by nie przemarzły. Dosadziłyśmy tuje do szpaleru i przesadziłyśmy wierzbę nad Tarlakę. A na pożegnanie znalazłyśmy obok ogrodzenia kanię i kozaczka. To był owocny przedłużony weekend.
A po powrocie oczywiście robota z sokiem winogronowym.

20 komentarzy:

  1. Modliszka faktycznie - PRZEPIĘKNA! :)
    U nas też przymrozki, rano marzną nam noski. :)
    Podobno jedno z droższych win powstaje z winogron zbieranych po przymrozkach, z mrożonych gron. :)
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że Ci się spodoba, w tej jednej materii gusta mamy odmienne. Przymrozki i owszem ale ten śnieg!
      Ja narazie jestem na etapie soków z winogron, do tych cymeśnych wynalazków długa droga. Pozdrawiam Grażko.

      Usuń
  2. Ale pracowicie u Ciebie. Aż się zawstydziłam. Pozazdrościłam.
    I zdjęcia piękne. Jak zwykle.
    U nas na razie przymrozków raczej brak, ale dzieciom ciepłe czapki musiałam już z szafy wyciągnąć. Idzie zima...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem rzeczywiście pracowicie było bo obecność przyjaciółki mobilizowała.
      Ja lubię robić zdjęcia, pisać tak sobie, dlatego więcej u mnie fotek niż tekstu, U ciebie całkiem odwrotnie Tino ale ja lubię wpadać do Ciebie na chwilę zadumy.
      Idzie zima, nie ma na to rady .....

      Usuń
    2. U Ciebie wszystkiego po trochu - takie optimum :)
      Ja dużo pisać też nie umiem, wolę w kilku słowach. Byle zmusić siebie do myślenia, do działania...
      Miłego dnia!

      Usuń
    3. Dziękuję Ci, bo dążenie do harmonii i równowagi ( może to być i optimum) to jeden z moich ważniejszych celów.
      Mnie się podoba prostota i oszczędność Twoich postów, Zmuszasz, zanęcasz, zaszczepiasz ..... i nie zanudzasz. Dobrego dnia Tino.

      Usuń
  3. Piękny to był czas Kochana. Dziękuję pięknie. K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko nam sprzyjało Anonimowa K, pogoda także.
      Widzę, że się udało !

      Usuń
  4. Zasmucił mnie ten przymrozek, i dzisiejszy śnieg, przywiało mnie do domu i usidliło, i tak właściwie nie wiem, czy mi tu dobrze, bo tęsknię za chatką; źle mi w takim rozdwojeniu, chociaż Jaśko słodzi ponure myśli; chyba już nie jestem stąd, i może czas podjąć ważne decyzje; ponoć modliszki są i u nas, na Górze Filipa, jeszcze nigdy nie widziałam; pozdrawiam serdecznie, a takich okazów grzybowych zazdroszczę:-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mnie nachodzą czasem takie chętki, by nie pakować się tam i z powrotem tylko osiąść. Ale wiek i zdrowie nie pozwalają na chattę tylko i ów wiek i zdrowie nie pozwalają też na mieszkanie tylko. Ale gdybym była młodsza to w try miga przeniosłabym się na skraj bo chociaż tam trudniej ale serdeczniej i duszeszczipatielniej. Dlatego też namiętnie czytam blogi tych co tak wybrali. A Wam życzę dobrych wyborów.

      Usuń
  5. I mnie bardzo przymrozek zaskoczył, nie spodziewałam się go zupełnie, a tu rano tyle zniszczeń, a kwiaty miały jeszcze tyle pączków, oj wcześnie ten przymrozek w tym roku zawitał. Dzisiaj od rana zabrałam się za sprzątanie zmarzłych kwiatów i krzaczków pomidorów, bardzo nie lubie tego robić, ale cóż nie ma rady. Grzyby piękne, mnie takie okazy omijają.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten pierwszy przymrozek ze szronem nie narobił u nas dużo szkód, dopiero gdy było minus 7 przez klika nocy, zważyło i zniszczyło.
      Ja mam Amelio dużo czasu na spacery leśne więc i okazy cudne znajduję i focę jeśli akurat mam przy sobie aparat. Ale w tym roku u nas marnie z grzybami bo zimne noce. Serdeczności śle i niech Ci się wiedzie!

      Usuń
  6. Ja już swoje winogrona zebrałem.Szczęśliwie przed śniegiem
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zdążyłam w tzw ostatniej chwili, po mrozie ale przed śniegiem. Mróz gorszy na winne grona.

      Usuń
  7. Że też dopiero teraz przyuważyłam, że ma pani bloga ;) Nie wiem, jak mogłam to przeoczyć. Bardzo ładne zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to czasem mówią, lepiej późno niż później. Miło że wpadłaś i że Ci się podoba.

      Usuń
  8. Śliczne są te ozdobione szronem liście. W ogóle Twoje zdjęcia Krystynko bardzo mi sie podobają. Fajnie, ze mogłyście z przyjaciółką tak razme podziałać i tyle pozytecznych rzeczy zrobić.
    Gdybyś miała niedobór maslaczków, to radze Ci sie wybrać teraz w sosnowe młodniaczki. Wczoraj znaleźliśmy z mężem kilkanascie kilogramów tych grzybków. Objedlismy sie takimi na gęsto a dzisiaj będzie zupa grzybowa. Jesli miałabyś ochote wpaść na obiadek, to zapraszamy serdecznie!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szron na listkach jak cukier na szklaneczkach z koktajlem, apetyczny po prostu. Zdjęcia są różne ale wyobraź sobie, mnie też się podobają, co za nieskromność. Co cztery ręce to nie dwie, jestem do przodu z jesiennymi porządkami na polu. Z maślakami tak jest, że dużo dłużej się je obiera niż zbiera, ale ich smak, taki maślany i delikatny i na sosik cudne i na zupkę. Ja nawet suszę nadmiar. Dziękuję za serdeczne zaproszenie ale kto by jadł moją zupkę? Z mojej miseczki? Przy moim stoliczku?

      Usuń
  9. Zapachnialo jesienia i to w doslownym slowa znaczeniu. Najbardziej zazdroszcze grzybow i widze, ze nawet rydza upolowalas.
    Samochod przypomnial o swoich urodzinach, szkoda tylko, ze w taki sposob. Zlapanie kapcia to normalna rzecz ale tyle razy to lekka przesada, wspolczuje. Najwazniejsze, ze dzielnie sluzy, a wiesz podobaja mi sie fordy ka, to taka mala zabka, albo biedronka.
    I jak na pietnastolatka wyglada super.
    Urzekly mnie pajeczyny, swietne zdjecia.
    Serdecznosci Krystynko, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty masz oko Renatko, rzeczywiście jeden rydz mi się trafił, schował się za pałąk koszyka a Ty go wypatrzyłaś. W lesie to dopiero miałabyś zbiory !!!
      Kocham tego mojego małego, żółtego ka-czorka i dbam o niego bardziej niż o siebie. Na lekarza pożałuję a na mechanika nie :-) Musi mi służyć do pełnoletności.
      Pogoda była na pajęczyny, mgła, mgła a potem słońce, tak się dzieje tylko o i po wschodzie słońca, wstać się nie chce ale warto! Pozdrowienia serdeczne wytrwałej podróżniczce przesyłam.

      Usuń