Znam dobrze swoje zdolności i swoją cierpliwość do zbierania grzybów więc gdy w przeszłym tygodniu znalazłam jednego borowika i garstkę podgrzybków, tym razem postanowiłam dać szansę miejscowym. Wiem już, że grzybki o tej porze i w tym miejscu zdrowe i jędrne, więc bez zbędnych ceregieli, po drodze do chatty zatrzymuję autko przy miejscowym grzybiarzu i kupuję za 22 złote słuszny koszyczek borowików. Wychodzi po około złotówki za sztukę! A co, trzeba dać innym zarobić. Potem je ustawiam pod moimi drzewkami, robię im fotki i zostawiam je do wieczora by cieszyły oczy.
Już zimno! Do chatty chowają się muchy, biedronki i motyle. Za oknami mokro, biało i szaro. Dobrze że zdążyłam przenieść część drewna na taras. Dziękuję Ci siostrzyczko za skrzynki :-))) Już trzeba podgrzewać dania by nie wystygły w czasie jedzenia.
Z remontu w zeszłym roku zostało mi zabudowanie kaloryfera w kuchni starą szafką, skrócenie nowej i przemeblowanie wzdłuż jednej ściany gabinetowej. Byłam przygotowana, że prace potrwają cały dzień lub nawet dwa i będą słono kosztować, tym bardziej że rozpoznając w sprawie przerabiania szafek słyszałam: "Pani, to się nie opłaca". A tu, bez zbędnych ceregieli przyszedł P. Janusz, przemiły szałaput, i ledwie minęło południe było już po robocie. I jemu się opłaciło i jam zadowolona. Przytulny śniadaniowy kącik się zrobił, tylko dokupić wygodny fotelik. Oczywiście kuchnia i gabinet pełne trocin i pyłu drzewnego, trzeba by posprzątać po robocie. Usiadłam na chwilę frasobliwie zastanawiając się od czego zacząć sprzątanie. Pył na podłodze i w powietrzu, jak odkurzę by się nie roznosiło to znowu opadnie. Za oknami słoneczko. Więc wygarniam z lodówki, pakuję do koszyczka i fruuu do chatty, na kilka dni aż pył opadnie.
I warto było bo nazajutrz sypnęło grzybkami, może nie obficie, ale cierpliwie chodząc uzbiera się koszyk borowików i podgrzybków czyli śniaczków. Ale dni deszczowe, tylko raz dziennie do lasu, los wyraźnie skazuje mnie na lenistwo. Ale go przechytrzam, bez zbędnych ceregieli czytam książki, palę w piecyku, suszę ciuchy, gotuję kapustę i żeberka, czyszczę grzybki i suszę na sitach. Zmniejszają swoją objętość i ciężar ale wewnątrz jest utajony cały smak i aromat i wystarczy zimą zalać je ciepłą wodą by oddały całe to dobro.
Oj sypnęło grzybami
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W raju na skraju jesienią tak już bywa. Bywało i będzie bywać.
UsuńU nas grzybów nie ma :( to pierwszy taki rok i mam nadzieje ostatni, bo lubię się szwendać po lesie w ich poszukiwaniu :)
UsuńTutaj też późno się zaczęły, dopiero w połowie października i nie jest ich wiele ale przecież o to szwendanie idzie :-)
Usuńczytam, oglądam na fotkach i przecieram oczy.....mieszkam w lesie a oprócz kilku muchomorów nie ma żadnych innych grzybów...zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńTutaj tak dopiero od niedawna, opóźnione ale nieuchronne grzybozbieranie. Więc i czyszczenie, obieranie, przetwarzanie i zabezpieczanie na zimę. Ale zazdrościć można, proszę bardzo, byle tylko niezawistnie :-)
UsuńA u nas tylko teściu zbiera namiętnie grzyby. Raz byłam z nim na wyprawie. Piękne to chodzenie po lesie i wyszukiwanie kapeluszy...
OdpowiedzUsuńW domu grzybów prawie nie używam. Ususzone zapasy sprzed lat nadal czekają, czy kiedyś ich pora nadejdzie... To i zbierać mi nie warto :(
Piękne chodzenie po lesie, cudne wyszukiwanie grzybków, przyklękanie i kłanianie się kapeluszom. Radosne czyszczenie i i utrwalanie na zimę.
UsuńA grzybki są dobre do wszystkiego! Kilka suszonych do esencjonalnego rosołu, do kapustki, do krupniczku, do mięs i makaronów, do kaszy i ryżu. Do zup i sosów, do sałatek i przekąsek. Wystarczy suszone namoczyć w letniej wodzie i już masz, na zawołanie, cały aromat i smak jesiennego lasu. Warto, ach jak bardzo warto !!!
Jak ja Ci zazdrrszcze tych grzybow, bardzo, bardzo. Najbardziej czego mi brakuje, to wlasnie polskich grzybow. Mama mojej przyjaciolki z Polski podsyla jej co roku woreczek grzybow, a poniewaz ona malo gotuje, to zawsze sie ze mna dzieli. Traktuje je jak jakis skarb i wydzielam do potrwa niczym ziarenka kawioru. Uwielbiam suszone grzyby i zgadzam sie z Toba caly zapach lasu znjaduje sie w tych niepozornych darach lasu.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie rozczulila Twoja postawa zakupu grzybow od miejscowego grzybiarza, ja mieszkajac w Polsce bardzo czesto kupowalam jagody od starszych pan ktore sprzedawaly kobialki z jagodami przy drogach.
Ha, i borowiki pod choinka cudne, Ty malo oszustko hihihihi, Gdybys nie napisala, ze je tam ulozylas to nikt by sie nie zorientowal.
Pozdrawiam:)
Renatko, teraz podobno wszystko można kupić w internecie i pewnie by wyszło taniej niż kawior. Ale coś w tym jest, jeśli jest czegoś mało, to bardziej się to ceni. Bo ja mam dużo i sypię hojnie do zup, sosów i mięs, z radością i owszem ale bez uwielbienia i zachwytu. I ja tego Ci zazdroszczę
UsuńJa też wybieram starsze kobiety albo dzieci, nawet jak ich zbiory nie są najlepszej jakości. I sprawia mi to wiele radości, to jest ten słynny złoty interes gdy obie strony są zadowolone!
Właśnie dlatego napisałam prawdę Miła, drobne kłamstewka i owszem ale nie oszustwa :-)) Ej ,na pewno byś się zorientowała jak wypatrzyłaś rydza zza kabłąka koszyczka :-)))
Piękne zbiory. :) Bardzo lubię się wałęsać po lesie, nawet jeśli nie uda mi się wiele znaleźć. Nawet muchomorki są ładne. :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Muchomorki są cudne a z lasu nigdy nie wychodzi się na pusto, bo albo kępa mchu albo szyszki, gałązki, sucha kora, garść igieł sosnowych ..... Weź dziecka do lasu w ciepły jesienny dzień a zobaczysz ile skarbów znajdą :-)
UsuńOddajesz Krystynko całe to dobro, dzięki wielkie :-) cudnie! Buziaki :-)
OdpowiedzUsuńBo to ma krążyć Dominiko i Ty o tym dobrze wiesz i też to robisz z wdziękiem.
Usuń