Wróciłam ze spotkania na miękkich nogach, siadłam na schodku i wsłuchałam się w wieczorny koncert ptasi. Moja stara dusza aż zaskowyczała (ale cichutko). Uroniłam łezkę z żalu, bo taka oczywista rzecz jak cisza, może już niedługo wcale nie być taka oczywista. Z tego żalu pobuszowałam w izbie, znalazłam nalewkę żurawinową ( nie na żurawiach), nalałam hojnie do kilonka i znowu wyszłam na taras. Gdy już dno się ukazało, ukazała się też nadzieja, że te imprezy będą raczej w weekendy a ja mam czas i możliwość przyjeżdżać tu w tygodniu i mijać się z głośnymi imprezowiczami. Ale bobry, raki, bociany i inne cuda natury nie mają takiej możliwości, mogą się wynieść - a byłaby szkoda wielka.
Nalałam więc drugi, niezielony kilonek i sączyłam powoli, patrząc w cudnie rozgwieżdżone niebo. I pomyślałam, że jeśli nawet wielbicielom disco spodoba się to miejsce do wyrażania swoich sympatii muzycznych i wyładowywania swoich młodych temperamentów, to jest jeszcze wiele takich miejsc, gdzie niebo nade mną i spokój we mnie będzie równie cudne. Nie będę przecież walczyć z prawami rynku i kapitalizmem. Łatwo mi, kiedy emeryturka co miesiąc czeka na koncie, napawać się ciszą i kopią nieba. Ale są wokół ludzie którzy chcą pracować i zarabiać, chcą po pracy rozładować swoje uwięzione emocje, choćby w krzyku i agresji. Ja nie będę walczyć, nawet o spokój i pokój.
Też muszę rozładować swoje emocje zawodu i rozczarowania, w krzyku i agresji nie potrafię, więc nalałam trzeci kilonek. Pochłodniało i ptaki umilkły, owinęłam się polarem i naszła mnie refleksja, że ja tak naprawdę nie jestem zakochana w tej wymagającej i wymuszającej inwestycje chatcie, za dużej dla mnie, za luksusowej i za wygłaskanej. Jestem zakochana w działce na skraju i na niej spędzam 3/4 doby. Ta przestrzeń od południa i zachodu, ten strumyk, trawy, drzewa, tropy :-))) Ale jest też ciasnota od północy i wschodu :-(((. A gdyby tak się trafiła działka na górce, lub na wschodnim czy zachodnim stoku, z maleńką, niewymagająca chatką ... to ja na to jak na lato!!! Zakręciłam nakrętkę w butelce i całkiem spokojnie poszłam się położyć, nie licząc że sen przyjdzie. Ale są drobne błogosławieństwa, sen przyszedł!
Rankiem, "gdy emocje już opadły, jak po wielkiej bitwie kurz .....", ptaszęta cudnie koncertują o świcie, niebo różowieje pięknie rozpoczynającym się dniem, znowu inna pieśń snuje się za mną: " Będzie to co musi być ..." i "Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było ...". Bo przecież słuch u mnie będzie coraz słabszy więc może i te głośne atrakcje coraz mniej będą mi przeszkadzać na moim skraju. A ich amatorzy mogą się okazać miłymi i uczciwymi ludźmi. "Pomarzyć, dobra rzecz, w wiosenne przedpołudnie ... ", Dużo cytatów i parafraz, bo w emocjach trudno czasem dobrać słowa, a i po co, jeśli ktoś to już ładnie i dobitnie sformułował.
Niestety, konsumpcjonizm i komercja wdzierają się wszędzie. Niczego nie oszczędzają. Jak tylko da się na czymś zarobić i coś wykorzystać, to na pewno nic się nie uchowa:/ Szkoda strasznie. Ja uciekam z miasta w góry, na Jurę, w Dolinki Podkrakowskie...W mieście są zalewy, jest mnóstwo sztucznych zbiorników, ale wszystkie wyglądają tak samo- mikro plaża, betonowe chodniki, bary, kluby...Zewsząd płynie donośna muzyka, nie cichną śmiechy i krzyki. Wszędzie pijana młodzież...
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony w tym samym mieście, w jego sercu powstają rezerwaty przyrody i ścieżki przyrodnicze. Także coś za coś.
Ja doceniłam włoskie wybrzeże dopiero zimą, kiedy kurorty opustoszały, hotele świeciły pustkami...Miasto duchów...Dopiero wtedy usłyszałam szum fal i rozkoszowałam się nawoływaniami mew:)
Ty masz swoją działeczkę, swoją chattę. Oazę i ostoję. Mały, własny świat. Tylko to się liczy.
Pamiętaj.
Jest jesień, jest wczesna wiosna i w końcu zima:) Równie piękne pory aby spędzać chwile nad zalewem:)
Ludzie są różni i różne mają potrzeby, jedni chcą żyć w ciszy a drudzy w gwarze - i ja to rozumiem Weroniko. Tylko mi żal, bo wybrałam to miejsce ze względu na walory natury i przyrody a teraz miejsce może się zmienić. Znam urok miejscowości turystycznych po sezonie, gdy słychać stukot własnych kroków.
UsuńI mnie się jakoś przykro zrobiło. Nie lubię zmian w tę stronę. A takich niestety coraz więcej. Wszystko robi się płytkie, głośne i wulgarne. Więcej użycia niż życia...
OdpowiedzUsuńAle cóż, też posłużę się cytatem "Na razie nie ma sensu się martwić. [...] Jak powiedział Hagrid: co ma być, to będzie... a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć."
Serdeczności :)
Ja też nie lubię, dlatego się żalę ale demokracja to wola większości Magdalenko. Gdybym była młodsza to może nawet podobałoby mi się to użycie, nawet głośne i wulgarne. A to znasz : Mt 6.34. "Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro ......
UsuńPozdrawiam
Witaj, śpieszę z odpowiedzią, nie martw się. My to już przerabialiśmy, żeby projekt się udał to przede wszystkim muszą być klienci czyli chętni imprezowicze. U nas dzierżawione jest kąpielisko i chyba dobrze, bo jest czysto, jest ratownik i coś do jedzenia. Zaś głośne imprezy to już przeszłość, którymi nas nastraszono, dlatego doskonale wiem co przeżywasz. Przyjeżdżają wędkarze, jest niewielkie pole namiotowe, są bobry i łabędzie, ale czy dzierżawca wyszedł na swoje to mam wątpliwości, bo tych głośnych imprez niestety nie było, albo o 22:oo cisza. Ciesz się chatką i ogródkiem i ciepełkiem z piecyka. Pozdrawiam Lilka. Ps. czytam zawsze !!!.
OdpowiedzUsuńDziękuję Lilko, taka pociecha poparta prawdziwym doświadczeniem bardzo cenna. Już się nie martwię, może będzie tak jak w Was i będę mieć nadal raj na skraju. Jeśli Hagrid, św. Mateusz i Lilka tak powiadają. Dziekuję za dobre słowa.
UsuńNogi i u mnie miękkie się zrobiły, Krystynko mam nadzieję że to ożywienie na wyrost zostało przedstawione. Era disco w plenerach już była, moim zdaniem teraz to nie przejdzie. U nas też, nieopodal miał być festiwal rocka, pisali na ten temat artykuły w lokalnej prasie, gdzie rozstawią namioty i jak będzie głośno... i na szczeście impreza nie doszła do skutku. Oby i tak było u Ciebie, żurawinówkę piję na tę okoliczność :--))
OdpowiedzUsuńPostanowiłam na razie się nie martwić i nie myśleć co będzie gdy .... ale głowa nie bardzo słucha postanowień, zwłaszcza wieczorem. Żurawinóweczka dobra na zmartwienia i na toast za pomyślność też. Obyśmy zdrowi byli Dominiko !
UsuńMoja teściowa ma domek w Radawie, te głośne imprezy nad zalewem to jakaś masakra, a jeszcze wcześniej były dyskoteki u Zdzicha, po wodzie głos niesie jak licho, oka zmrużyć nie można było; ale chyba wypoczywający mocno zaprotestowali, bo jakoś ciszej, i chyba o 22 zupełny spokój; 2 miesiące wakacyjne mijają szybko, zostaje grzybna jesień, radosna wiosna, a i zima nie jest zła, nawet gdyby coś z tego wyszło, to ewentualnie w sobotę, do przeżycia; bądź dobrej myśli, Krystyno, nie wszystkie pomysły realizują się; serdeczności posyłam.
OdpowiedzUsuńTeż tak się pocieszam, że w tygodniu nadal będzie pusto i cicho. Radawa jest znana i popularna, Brzóza kiedyś była, potrwa kilka lat by się to zmieniło. Ale uroczy domek na stoku, jak Wy macie na Pogórzu - tam nie zagrażają nawet plany takiego ożywienia, spokoju Ci u Was dostatek. Pozdrawiam słonecznie
UsuńWiesz, Krystynko, nie warto martwić się na zapas, może aż tak żle nie będzie, a czas rozwiazuje wiele problemów, moze i ten rozwiąże.
OdpowiedzUsuńA mnie tez się marzy taka niewielka chatka, mój dom też za duży, za zimny, a ja większóść czasu spędzam na drugiej częsci działki, gdzie ciepło i słonecznie, tam jest teraz mój letni salon, z jadalnią i drewnianym stołem.
Zurawinowa nalewka najlepsza na smutki!
Pozdrawiam serdecznie.
Amelio, chatka która Tobie wydaje się nieduża, dla mnie nadal za wielka, z salonu zrobiłam izbę wielofunkcyjną, z łóżkiem, piecykiem, wnęką kuchenną, używam jeszcze łazienki i przedpokoju a druga strona chatty to pokój gościnny, wykończony ale rzadko używany i pomieszczenie gospodarcze czyli graciarnia. A od wiosny do zimy też raczej w salonie pod chmurką, na śniadaniowym siedzisku pod lipką lub pod wiatą przy ogniu. Serdeczności ślę i myślę o takim podsumowaniu jak Ty zrobiłaś.
Usuńtak jest, kto się na zapas martwi, martwi się dwa razy ! Może nic z tego nie wyjdzie ? I ja posłużę się cytatem (hi, hi, to modne !)
OdpowiedzUsuń...nie troszcz się o to i ...klaruj swe wina...(Horacy). Kochana, klaruj następne nalewki i miejmy nadzieję, że te plany diabli wezmą !
Wszyscy mądrzy i wielcy powtarzają to samo choć innymi słowami a my, zwykli śmiertelnicy i tak się zamartwiamy. Bez sensu. Podwójnie i na zapas. Masz rację Aniu, klarujmy swoje wina i nalewki :-)))
UsuńWitam ! Nie będzie tak źle. Z dużej chmury mały deszcz - tak to się prawdopodobnie zakończy. Może będzie jedna burza (koncert) z piorunami - ale to przechodzi i potem jest ładny dzień.
OdpowiedzUsuńGrzesiu, miód lejesz na moje serce. Jeśli Ty tak wieszczysz, to tak się stanie. A burza to dobra rzecz, maksimum energii w minimalnym czasie. Ozon, ożywienie, groza, radość ...
UsuńNoooo w końcu optymizm ! Pozdrawiam
UsuńMiałam napisać że tak już będzie ale Antoni napisał, że z optymizmem też nie wolno przesadzać.
UsuńJak to mówią kielonek jest dobry na smutek.Byle tylko nie przesadzić z jednym lub drugim. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzesada w ogóle nie wskazana ani w smutku ani w radości, ani w piciu ani w niepiciu. Sama szczera święta prawda i dziękuję że mi ją przypomniałeś.
UsuńPellegrino kochana, dzięki za miły komentarz :) Zgadzamy się w 100% w tym, że zdjęcia potrafią oddać więcej niż tysiąc słów :) Tak się cieszę, że znów będę mogła dodawać dużo zdjęć! :)))
OdpowiedzUsuńCo do zalewu... piękny on i naturalny... szkoda byłoby go zepsuć... ale myślę, że czasy wszechobecnego betonu już minęły - może zagospodarują troszeczkę, urządzą parę wakacyjnych imprez, a przez resztę czasu będzie tak samo cicho i spokojnie :) Zobaczysz, będzie dobrze!
Dobra naleweczka - rzecz święta, zawsze pomoże na ból duszy.
Pozdrawiam serdecznie i już prawie weekendowo (biorę 2-dniowy urlop i będę szaleć na Skarpie!).
Ja ich umieszczam może trochę za dużo ale od czasów aparatu cyfrowego za dużo cykam i trudno mi wybrać. Będzie dobrze, ja to przecież wiem, tylko w emocjach o tym zapomniałam. Przyjemnego szaleństwa na skarpie :-)
Usuń