Plany
Jakbym gdzieś w środku, intuicyjnie, wiedziała, że trzeba się nabyć i nacieszyć, napracować i nazachwycać, namarzyć i naplanować by wystarczyło na dłuższy czas. Na wszelki wypadek chociaż nie przypuszczałam, że ta chwila nastąpi tak szybko. Zabrałam dresy, polary, flanele i inne ciepłe ciuchy. Zaplanowałam dłuższy pobyt na skraju mimo umówionych wizyt okulistki, laryngologa i szczepionki. Po prostu na jeden dzień 'wyskoczyłam' do przychodni ( ponad 50 km w jedną stronę), załatwiłam sprawy lekarskie i popołudniu, mimo zakroplonych oczu i bolącego od szczepionki ramienia wróciłam na skraj już z zachodem słońca. Ale za to z jakim zachodem!!!
Grzyby, grzybki, grzybeczki
Ale przedtem były trzy dni grzybobrania i grzybocieszenia, bo za mokro na koszenie i inne prace ogrodowe. I owszem, brałam aparat do lasu i tym razem fociłam te które zbieram.
A tak w ogóle to trudno jest zbierać grzyby wybrane gdy jest ich tyle, że trudno między nimi stąpać.
No a potem to nie najmilejsze czyli zagospodarowanie grzybów. Czyszczenie, sortowanie co do suszenia, co do mrożenia, co do marynowania, co do bieżącego spożycia. Krojenie, układanie, gotowanie, marynowanie, pasteryzowanie.....
Ostatnie jesienne plony
To już ostatnie plony do zjedzenia i zagospodarowania. Niewiele tego było w tym roku, u mnie sprawdza się teoria obfitości co drugi rok. Tylko pomidory się z tego wyłamały.
Pierwsze jesienne kolory
Zaczyna się zwijanie. Znikają zielenie, zaczyna płowieć trawa a liście nabierają kolorów ognistych
Prace nieulubione
Trudno, nie cieszą mnie te prace a właściwie to nie same prace ale ich skutki. Bo już wiadomo i nie ma wątpliwości, że szlam i błoto znad zalewu będzie składowane tuż za moim ogrodzeniem od zachodu.
Ostatnie takie widoki.
Ostatnie takie - a jakie będą po powrocie, gdy będą tu hałdy szlamu? Narazie nie chce mi się tam jechać by sprawdzić. A może powinnam bo teraz głowa szaleje, wyobraźnia podsuwa obrazy hałdy błota, roje żmij, żab, komarów, meszek i innych ciepło i wilgociolubnych, których nawet nie znam a które zwabi tu dla nich miły a przykry dla ludzi zapach czyli smród i fetor. Najtrudniejszy będzie październik, kiedy jeszcze grzyby wabią, prace polowe wzywają a ogniste kolory nęcą. Bo potem listopad i łaskawy chłód, a jeszcze później grudzień i litościwy śnieg i zima i miłosierny mróz. Po co się zamartwiać co będzie wiosną i latem? Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Ale są i plusy, na pewno, i ja je znajdę!
Kiedy tu przyjadę? I czy to też ostatnia taka perspektywa?
..... nawet nie wiem, jak tam sprawy za lasem.
Też strasznie nie lubię rozgardiaszu i w ogóle zmian w mym najbliższym otoczeniu. A jak jeszcze łączy sie to z brudem, smrodem i hałasem, to nie ma co mówić. Jednak pociechą jest to, że to co zaczęte będzie wszak skończone, że sie człowiek troche przemęczy, ale potem szybko o tym zapomni i wróci jakiś ład, spokój i zwyczajnośc.
OdpowiedzUsuńPóki co napawam oczy i duszę Twoimi pięknymi plonami i kolorami Twego ogrodu. Pięknie! To nie zginie. To będzie co roku, niezależnie od tych zewnętrznych, niezależnych od Ciebie robót. Zdrowie najważniejsze oraz niegasnąca siła ducha. I tego Ci kochana Krystynko życzę z całęgo serca!***
P.S. Bardzo lubię tę piosenkę E.Adamiak!:-)
Pamiętam jak przeżywałaś roboty szosowe ale tam od razu można było znaleźć plusy. A ja narazie nie widzę ale jest modlitwa, zmieniaj co możesz, akceptuj czego zmienić nie możesz i odróżniaj jedno od drugiego. Tu trzeba roku albo dwóch by wrócił ład i spokój.
UsuńPociesza mnie to właśnie Olu, że Natura będzie robić swoje ale wolałabym by ludzie jej nie 'poprawiali'.
Dziękuję za życzenia, przydadzą się jak postanowię jednak pojechać na skraj.
Krystynko kochana, choć dzisiaj wygląda to na dewastację i bezsens, to za jakis czas znowu wyłoni się tam piękno i niewinnośc natury. Z najgorszego kataklizmu się ono prędzej czy później wszak wyłania. Pamiętasz, jak pisałam o pożarach w Australii? Pośród cmentarzysk, pośród postki pogorzelisk, z wypalonych, czarnych kikutów drzew wyrastały cudownie zielone listki i zwracały ludziom nadzieję oraz sens. Natura przewycięza wszystko. Czasem zajmuje jej to więcej czasu, czasem mniej, ale w końcu pokonuje najgorszą ludzką bemyślnosć, najstraszniejszą klęskę...I Twój skraj Krystynko, zobaczysz, zalśni jeszcze cudnie!:-))
UsuńDobrze Olu, że mi przypomniałaś ten post o pożarach w Australii, rzeczywiście, jeśli z popiołu i zgliszcz urodzi się nowe, jeszcze mocniejsze i piękniejsze to z moich szlamów i błot tym bardziej. Ja z wiekiem coraz mniej jestem odporna na zmiany, coraz sztywniejsza i ociężała psychicznie i fizycznie - takie jest życie. Pojechałam tam jednak, nie wytrzymałam niepewności. Jest narazie nawet lepiej niż mniemałam. Serdeczności cudnie jesienne.
UsuńGrzyby pachną wspaniale.:)
OdpowiedzUsuńKolory coraz piękniejsze. A u nas momentami tak dziwnie: drzewa tracą liście, ale liście się nie przebarwiają jesiennie. Są ciągle zielone, tylko ta zieleń wygląda jak pokryta grubą warstwą kurzu. I opadają takie szaro-zielone. Niektóre żółkną, ale jakoś niemrawo... Dzikie wino na szczęście ładnie się rumieni.:)
To błoto ma tak zostać? Może potem jakoś sprzątną? Bo wiadomo, że Natura sobie z tym poradzi i powinno zarosnąć.
Serdeczności:)
Z moim węchem coraz słabiej, wierzę Ci Grażko na słowo, że pachną.
UsuńU nas też niektóre drzewa tak robią jak piszesz, szczególnie lipy. Ale za to inne nadrabiają kolorem.
Ma zostać choć sama się dziwię bo to doskonały surowiec na grządki i rabaty ale dopiero po sezonowaniu i kompostowaniu. Natura poradzi ale to co w międzyczasie mnie trapi i zniechęca.
Jak tam pieknie, te krajobrazy na ostatnich zdjeciach sa zachwycajace, Twoj ogrod oczywiscie tez ale to juz znam, prawdziwe winogrona, takie lubie, a nie te sklepowe, ogromne i bezpestkowe, no i grzyby, bardzo udane grzybobranie, tylko te roboty i to co usypia zakloca ten urok.
OdpowiedzUsuńWpływ mam na to, co w ogrodzeniu. Mogę się wkurzać że mi psują piękne krajobrazy i widoki ale co na zewnątrz nie ode mnie zależy. Żal pięknych traw i krzewów, krzaków i małych siewek sosny i brzozy. Winogrona mam kwaśno słodkie, w tym roku wyjątkowo słodkie ale było ich mało, w sam raz na najedzenie się do sytości i jedną butelkę nalewki. W dwa dni uzbierałam więcej grzybów niż przez poprzednie dwa tygodnie, trafiłam na wysyp. Zakłóca i zniechęca.
UsuńNo tak, nie mogę patrzeć obojętnie na takie bogactwo grzybów:-) a mnie zabronili chodzić do lasu, bo już mają dość grzybów, dodawałam do wszystkiego i w różnej postaci:-) okropne jest to nieliczenie się z obecnością innych, że będzie brzydko, i zapach paskudny, i zdemolowane naturalne środowisko, i tyle żyjątek różnych zginie marnie, przywalonych mułem; w Radawie gdzieś to wywożą ... chyba, bo nie widzieliśmy nigdy hałd z boku, za to teraz za nami rozkopują tak piękną łąkę, że serce boli, ma być basen, i okopy dla zabawy w strzelanie, i coś tam jeszcze ... a tak świerszcze cykały latem chóralnie; czego się nie robi dla kasy; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPrzez ten tydzień na skraju grzyby do wszystkiego, do ziemniaczków, makaronu, ryżu, kaszy i zupy grzybowe: maślakowa, borowikowa i bagniaczkowa. Masz wpływ na to, co w twoich granicach, inni na swoim niestety robią co chcą i mają prawo. Przeżyjemy Mario, i ja ten szlam i Wy te okopy i basen, bo przecież nie przeprowadzimy się, chociaż ja czasem o tym myślę ale szkoda pracy i miłości włożonej w swoje.
UsuńKrysiu, witaj po długim czasie, jak czas szybko mija, jesień już, a dopiero co, było lato...i tak to życie upływa. Ale pięknie jest u Ciebie i jaka obfitość owocow! U mnie też co dwa lata taka obfitość i tez tylko pomidory się wyłamały. A grzybów jak na lekarstwo, gdy idę do lasu to wracam ze...śmieciami, podobno w naszych lasach ich prawie nie ma,a ludzie jeżdża gdzieś dalej, może za dużo lasu powycinali? Jesień zagościła już na dobre, choć u mnie jeszcze zielono i pelargonie jeszcze kwitną, a ja jeszcze wygrzewam się na słoneczku, jesli tylko przyświeci.
OdpowiedzUsuńściskam serdecznie i jesiennie niestety.
Oj Amelio, pędzi i gna ten czas, chociaż staram się go zatrzymać smakując powoli piękne chwile. Te plony lepiej wyglądają na fotkach, w tym roku tylko pomidory dopisały i fasolka jak zwykle a reszta tyle co wprost do buzi. Ale i to cieszy. A teraz grzybów u nas w bród, większość suszę, trochę mrożę, troszkę też konserwuję. W lesie jesień dopiero się zaczyna, drzewa zaczynają kolorowieć a liście szeleścić pod stopami. Dni i ciepłe i chłodne - jak to jesienią. Pozdrawiam słonecznie.
Usuń