Stara chatta mocno śpi! Śpi zimowo, mocno jak stary niedźwiedź. Od dawna planowałam przyjechać na zwiady, na obejście i spacer. Przywieść bardzo ciepłe ciuchy i trochę jedzenia, w planie powrót jeszcze w tym samym dniu. No chyba, że mi odbije i zdecyduję się ją obudzić i zostać ale wtedy może być zła, jak ten niedźwiedź z bajeczki.
Ale wyjechać w piątek, 13 tego ? Mus, bo Zosia Jaworowa mnie zawstydziła. Tak jakoś napisała w ostatnim poście Nitek losu: "Mężczyzna wykrzyknął: Chce Ci się tak daleko chodzić w taki mroźny czas! A Zosia odpowiedziała: Oj Grzesiu, przecież tu nie ma nic do rzeczy czy mi się chce. Jak trzeba to trzeba" Dałam w cudzysłów choć to nie cytat ale mniej więcej taki był sens tych dwóch mądrych i motywujących zdań.
A mnie trzeba i dziękuję Wam Jaworowi Ludzie, że mi to przypominacie i uświadamiacie.
I cóż z tego, że piątek i trzynastego, że pogoda niepewna i tyle innych niewiadomych? Jak trzeba to trza! Jeśli nie teraz to kiedy?
A niewiadomych było sporo:
1. Po pierwsze ile jest śniegu przed garażem, czy dam radę go odwalić i czy otworzę drzwi? Odwaliłam i otworzyłam!
2. Po drugie czy autko się uruchomi bo stoi w nieogrzewanym garażu już trzy tygodnie? Zapaliło!
3. Po trzecie czy ustawianie zbieżności kół można wykonać 'od ręki' bez uprzedniego umawiania? Można!
Jak już odwaliłam, otworzyłam, zapaliłam i ustawiono zbieżność to hajda do lasu i do chatty.
Zajechałam w samo południe, chociaż w głowie kołatały kolejne pytania:
4. Czy dojadę do chatty po nieodśnieżonej zalewowej drodze? Dojechałam, bo odśnieżona.
5. Czy otworzę furtkę, kłódkę i bramę? Furtkę otworzyłam ale brama ani drgnęła, nie da się otworzyć kłódki a bolec blokujący zamarzł w ziemi.
Weszłam na działkę w śniegu do kostek, chattę otworzyłam bez trudu, choć trzeba było odmieść śnieg spod drzwi. W środku wszystko zamarznięte i zimne, woda i pościel, ciuchy i koce. W izbie minus 10 stopni. Trzeba podjąć decyzję. Mogłabym się zaprzeć i zmotywować, stopić śnieg i zagrzać wodę, odmrozić kłódkę i bolec - nie takie rzeczy się robiło w przeszłości ale cóż, nie chciało mi się a nie miał kto krzyknąć: to nie ma nic do rzeczy. Więc obeszłam włości i zauważyłam dwie szkody tuż za granicą. Wsadzone w listopadzie dwa cudne świerczki obcięte do krótkiego pieńka. Wolałabym by zrobiły to bobry, bo wiadoma, że nie lubią iglaków a więc to z głodu. Ale cięcia nie wyglądają na bobrze, to jakaś siekierka. Dlaczego? I po co? Komu przeszkadzały takie cudne świerczki nad potokiem? Może to jednak bobry jakieś nietypowe. Wolałabym. Bo hodowałam je od maleńkiego, były wielkości dłoni jak je wsadzałam i choć nie były kłopotliwe, same wyrosły i mnie przerosły przez 8 lat. A tej jesieni je przesadziłam za ogrodzenie, żeby i tam, nad potokiem było ładnie. Za ładne były, za domowe, za delikatne, za idealne.
Obeszłam okolicę, pusto i cicho, śniegu nie za wiele bo wywiało go i rozwiało.
Po powrocie usiadłam w zimnej izbie przy kuchennym oknie i dumam. Bo z jednej strony izba kusi, rozgrzać by ją ogniem z kominka, obudzić, przewietrzyć, posiedzieć, przenocować ... a z drugiej strony ani słońca ani kolorków, autko za płotem takie porzucone, chatta taka uśpiona zimowo ...
Wracam. Do ciepłego mieszkania, półek pełnych książek, pełnej lodówki, internetu, TV, ludzi wokół ...
I dobrze i szkoda, bo wieczorem nawiało, zasypało na biało i stała się zima jak z bajki, jak z dzieciństwa i młodości.
Tak tu pięknie ale myśl kołacze: Tam, na skraju, to dopiero jest teraz cudnie!!!
Już sobie jakaś ludzka menda /bo jak nazwać inaczej/ obstalowała te świerczki na święta, i potraktowała siekierką, i przyniosła zadowolona z siebie, jak to udało się tanim sumptem zorganizować; trzeba było je przed świętami sprejem potraktować, ale to mądry Polak po szkodzie, nóż w kieszeni się otwiera na takie niegodziwości; śniegu dużo, i mroźno cały czas, dziś chyba szadź na drzewach, bo mgliście było, u nas dyżury trwają, mąż teraz ma zmianę, i w studni grzeje, może woda przyjdzie, a jak nie, to i też się obejdzie; ja dojadę w piątek, bo syn drugi na kilka dni przyleciał; pozdrowienia ślę.
OdpowiedzUsuńNie przyszło mi do głowy, że przesadzając je przed świętami, takie cudne i dorodne, narażam je na takie niebezpieczeństwo. Ale człowiek jest w stanie przewidzieć tylko to, co mu samemu chodzi po głowie. U nas też była mgła i wybiegłam rankiem z aparatem ale nie było cudnych igiełek tylko wszystko siwe - tyż piknie! Bez wody się da ale to surwiwal i przygoda, z wodą wygoda i luksus. Dobrze mieć dzieci wokół blisko, choćby na chwilę!
UsuńOdwazna jestes ze pojechalas w taka pogode. Smutne to co spotkalo te drzewka - swierki, az boli ze ludzie tak niszcza. Odwiedzilas uspiona zimowo chatte i dobrze ze wrocilas do cieplego mieszkanka.
OdpowiedzUsuńE tam Teresko, na jeden dzień, bez noclegu, to żadne wyzwanie. Świerczków żal, hodowałam je od maleńkiego. Pomieszkam troszkę w mieszkaniu i jak całkiem wydobrzeję, znowu pojadę, może chociaż na trzy dni.
UsuńZima zaiste basniowa teraz na Pogórzu a w Twej chattcie ukochanej zapewne takoż!Jednakże taka zimnica (minus 10 stopni w pomieszczeniu!)i mnie by pewnie stamtąd wywiała, mimo wszelkich pokus oraz zachciewajek. Gdy człowiek szczeka zębami za nic ma wszystkie urody świata. Jemu sie tylko ciepła chce i koniec.I tak dzielna jestes, ześ pojechała, posprawdzała wszystko (a to gady świńskie z tymi wycietymi świerczkami), pochodziła i powzdychała. Chatta wie, że byłaś. Na pewno ucieszyła sie Twym przybyciem. Przez sen sie uśmiechneła a potem chrapneła zadowolona i znowu odpłyneła w błogi, zimowy sen, który nam, ludziom także się marzy...
OdpowiedzUsuńZosia Jaworowa oraz jej Grześ a przede wszystkim pajęczyca nad pajęczycami pozdrawiają serdecznie miłą sercu sąsiadkę i machają jej serdecznie z zimowej oddali!:-))♥
Oj Oleńko, jeszcze pięć lat temu nawet bym się nie zawahała, ale w moim wieku, jak się okazuje, pięć lat to dużo. Więcej lęków, więcej ostrożności, mniej ryzyka i ducha przygody. Ale cieszę się, że mnie zmobilizowałaś, że obeszłam po gospodarsku i podmuchałam w kolorowy wiatraczek na tarasie. Szkoda tylko, że zobaczyłam te szkody, zepsuło mi to miły widok śpiącej i bezpiecznej chatty.
UsuńDziękuję Jaworom za ciepłe myśli, jak mi będzie coś zbywać na działce to zawiozę do Was, zamiast wysadzać na moim płotem. Lepiej by kozy je obgryzły niż powalono je siekierą.
Może uda nam się wkrótce sprzedać kozy, więc nie będzie problemu z obgryzaniem!:-) Chociaż u nas jak nie kozy, to psy dokonują ogromu zniszczeń! Zawsze coś. Ale nie przejmujmy się takimi rzeczami. Zawsze przecież zostanie coś, co ucieszy oczy i serce. Chociażby las za płotem. Niebo. Pola. Wschody i zachody. tego nikt nie ukradnie, nie zetnie. A poza tym zycie za krótkie by zamartwiać sie wszystkim. Trzeba starać się (choć mam dni, ze bardzo trudno mi to przychodzi) widzieć do połowy pełną szklankę!:-))
UsuńUściski gorące ślę Ci z naszej górki!:-))
Rzadko się denerwuję, że mi krety czy nornice wybebeszyły całe rządki warzyw i kwiatów ale jak mi ludź wyrwie, wytnie czy wykopie coś co z trudem pielęgnowałam to mnie 'nerwa tłucze'. Ale masz Olu rację, zawsze jest tyle wokół do zachwytu. Pozdrowienia na zaśnieżoną i niedostępną górkę.
UsuńNie miałam nigdy działki .Ale wiem ile to wysiłku a zarazem przyjemności jest ,kiedy wracasz do zaczarowanego miejsca::)Bo to są takie miejsca ,gdzie wkładasz dużo serca::)Wszystko cieszy....U nas dzisiaj zaczęło padać ,ale ile nasypie ,to nie wiem ,mało mamy śniegu ,jak na Skandynawię ,to aż śmieszne::)Ale mieszkamy blisko morza i klimat jest wilgotny::))Fajne fotki::))A choinki najwyraźniej ktoś ściął na świąteczne drzewko ,bo były piękne...Szkoda że w tym miejscu ,w lesie jest sporo drzewek ,jak już chciał ściąć...ech...szkoda słów.
OdpowiedzUsuńTak Danko, to przyjemny wysiłek i nigdy go nie żałuję, mimo trudności i niemiłych nawet niespodzianek. Też masz działkę ale tuż przy domu, to trochę inna przyjemność, na pewno nie mniejsza. My tu sobie wyobrażamy, że u Was śniegi od listopada do marca i to obfite, jak to wyobrażenia okazują się mylne. Bardzo żal choinek bo cudnie zdobiły dojście do strumienia, pewnie powinnam je przesadzić wiosną ale do głowy mi nie przyszło,że ktoś może takim być wandalem.
UsuńTeż tak pomyślałam jak Marysia, że ktoś sobie wyciął świerczki na święta. Bezmyślność ludzka i pazerność nie zna granic. Szkoda! Smutek ogarnia człowieka, gdy ludzie tak bezmyślnie niszczą przyrodę. Cieszę się, że przemogłaś swoje zimowe przywiązanie do ciepłego , wygodnego mieszkanka i pojechałaś do swojej chatty. W takich momentach, gdy przełamuje się swoje słabości, lęki, bardzo wzmacnia się poczucie własnej wartości. Przynajmniej tak jest ze mną. Teraz, gdy musowo w oddalenie tęsknię za swoją chatką, też staram się przekraczać kolejne swoje bariery. Nie zawsze wygrywam, ale samo staranie się też pomaga. Przyznam się, że podjęłam walkę z nadmiarem kilogramów, codziennym gimnastykowaniem się,tak dla zachowania kondycji. Już trzeci tydzień staram się wdrażać w życie " zasady zdrowego życia". Może wreszcie będę żyć zdrowo, bo dotychczas różnie z tym było. pozdrawiam;))
OdpowiedzUsuńJednak miałam nadzieję, że to bobry ale jak już siódma, życzliwa mi osoba, mówi i pisze, że to siekierka - nie ma się co łudzić. Na przyszły raz będę przesadzać wiosną, ja nacieszę się kilka miesięcy pięknym widokiem nad potokiem a one wolnością. Chociaż i to nie pewne ale przynajmniej dam im szansę. Ja bardziej przełamuję swoje lenistwo i niechcenie, stąd satysfakcja mniejsza. A walkę z nadmiarem kilogramów podejmuję już któryś rok. Czasem wspieram się turnusem: https://kopianieba.blogspot.com/2015/05/gorzko-sodkie-ale-skuteczne.html , bo silnej woli mi brak. Chciałabym żyć zdrowo, ruchu nie mam mało ale z dietą marnie.
UsuńStarożytni mówili że tylko żeglowanie jest rzeczą konieczną
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Vivere non est necesse. Ale jak żeglować nie żyjąc?
UsuńSama nie wiem czy POzdrawiam, czy pozdrawiam, Grzegorz S mnie ostatnio coraz bardziej wkurza
Polityk jest jak rzeka, ma swoje koryto.
UsuńAle rzeka różni się od polityka. Ona czasami opuszcza swoje koryto.
UsuńPolityka to brudna gra więc chyba nie da się tam nie ubrudzić.
UsuńGdy patrzę na wyczyny innych ludzi, to zawsze się zastanawiam czy to prawda, że:
OdpowiedzUsuń"Człowiek to brzmi dumnie"
Wierzę, że w człowieku jest i dobro i zło jak w tej teorii o dwóch wilkach. Wygrywa ten którego karmimy.
UsuńPazerność ludzka chyba nie ma granic. Mnie też szkoda pięknych drzewek i nie dziwię się, że popsuł Ci się humor. Zimowa, samotna chatta wzbudza lekki smuteczek ale przecież już niedługo wiosna ! I zacznie się jej nowe, intensywne życie. Uściski !
OdpowiedzUsuńOj, nie ma granic i dlatego trudno się zabezpieczyć i przewidzieć. Mnie też żal było ją opuszczać po jednym dniu ale ona śpi a ja już planuję wyjazd na kilka dni, za kilka dni.
Usuń