W pierwszych dniach Nowego Roku wybierałam się do chatty. Wprawdzie nie ma śniegu i słońca ale już się stęskniłam. Prognozy nienajlepsze, mrozy wielkie zapowiadają a ja tam bez bieżącej wody i piec nienażarty. I siedemdziesiątka na karku. Więc narazie nie, może na jeden dzień ale nie z nocowaniem.
Podglądam moje wcześniejsze stycznie i niby tam też monotonia ale po czasie okazuje się, że pozorna ona bo i fotel ukochany do czytania już mam i półki powieszone (choć może przydałaby się im zmiana miejsca) i szafki przycięte i blat kuchenny uzupełniony. Tak to niepostrzeżenie następują zmiany i udoskonalenia.
Więc narazie w mieszkaniu, nasmażyłam domowych kotletów mielonych i ugotowałam gar jarzynowej zimowej.
Kupiłam na Święta ciasto francuskie, miała być jakaś alternatywna strucla z owocami ale tyle było delicji, że przeleżało w lodówce. I teraz jak znalazł, gdy mi się już znudziły mielone z ziemniaczkami, z kaszą i z ryżem, zrobiłam mielone w cieście francuskim. Taka moja wersja smakołyka.
'Przypadkowo' zaczęłam czytać "Córkę papieża" Dario Fo. Każdy coś słyszał o Lukrecji Borgii, nie jest to lektura polecana przez Kościół. Nie byłam nawet w połowie, gdy zadzwonili do drzwi ministranci z pytaniem: "czy przyjmę księdza". Cóż, książka obiektywna, Kościół tam nie najświętszy ale nie wahałam się ani chwili i powiedziałam tak. Stół nadal był świąteczny, szybko dołożyłam Biblię, różaniec, wodę święconą i kropidło ( kto jeszcze ma w domu, pod ręką, wodę święconą i kropidło?). Nasz proboszcz niezwyczajny, od razu przeszedł na Ty, pogadaliśmy o podróżach, o wdzięczności i dziękczynieniu, przybiliśmy piątkę i zostałam z przekonaniem, że z kościołem dzisiaj nie jest jeszcze tak źle. Bo z Bogiem, to się wie, zawsze jest dobrze!
U nas mroźno, bardzo nawet, rano, gdy już wstaję czyli około 10 tej minus 20 stopni i to przy murze. A wczesnym popołudniem, gdy najcieplej i w słońcu, też niewiele więcej, ledwo dochodzi do minus 13.
Kotlety w cieście francuskim wyglądają bardzo apetycznie. Już sobie wyobrażam jak ten nietypowy rodzaj kulebiaka przyjemnie chrupie.U Ciebie nie ma sniegu???Chyba wobec tego cały snieg z podkarpackiego przydziału zwalił się na Pogórze. A do tego siarczysty mróz na dokładkę, chociaz on, na szczęście, zaczyna już spadać.
OdpowiedzUsuńFajny ten ksiądz, że przeszedł na Ty i pogadał jak człowiek. Dobrze, że wciaz zdarzają siew zyciu takie pozytywne zaskoczenia.
Pozdrawiam Cię Krystynko z ciepłym usmiechem!:-))
Olu, pyszne na ciepło i na zimno i łatwe w przygotowaniu. Dobra odmiana dla mielonych.
UsuńJest u nas i śnieg i mróz, tylko że jakoś nie napisałam o tym, ale się poprawiam i dopisuję i aktualizuję.
Rzeczywiście, ludzki ksiądz a to wcale nie takie częste.
Serdeczności i przytulaski.
Ja kiedyś zrobiłam leniwą wersję mielonych. Dzieciom bardzo zasmakowała.:))) Mięso przyprawiam (sól, pieprz, czubryca zielona), robię takie podłużne kotleciki, nadziewam wzdłuż na patyk do szaszłyków (tak żeby został kawałek patyka wolny i można było za to trzymać), lekko spłaszczam, żeby lepiej się dopiekło i smażę na oleju. Szybkie, bez panierki, jajka, bułki. Pyszne.:)
OdpowiedzUsuńU nas był ksiądz zaraz po świętach. Do nas dociera z reguły na koniec. Po nas ma 2-3 domy. Bo mieszkamy w środku wsi, a oni idą we dwóch z obu krańców. Ale mieli okropną pogodę: deszcz i bardzo silny wiatr. Trochę podjeżdżał samochodem, a potem szedł na piechotę do kilku najbliższych domów. Tak się naszarpał z tym wiatrem, że u nas był już porządnie zmęczony, aż mi go żal było.
My mamy zawsze butelkę z wodą święconą i kropidło, z przyzwyczajenia, bo przecież ksiądz może poświęcić wodę "od ręki".:)
Tu ciągle -15 i więcej, dobrze że śnieg spadł. Najgorsze to poranne dreptanie na przystanek. Jeszcze tydzień i ferie...:)
Serdeczności:)
Grażko, to bardziej pracowita wersja, to turlanie, nadziewanie ale bardzo efektowna i wypróbuję ją. Dzieckom zasmakowała to i mnie też.
UsuńTrzeba było poczęstować zmarzniętego i zmęczonego księdza talerzem rozgrzewającej zupy lub kubaskiem gorącej czekolady. A ja już myślałam, że jestem jakimś reliktem z tym kropidłem, w czasach gdy ksiądz nosi składane w kieszeni sutanny i może poświęcić wodę od ręki.
Pozdrawiam noworocznie
Rozumiem, że tęsknisz za swoją Arkadią, ale rozsądnie jest przeczkać mrozy w ciepłym domu.
OdpowiedzUsuńAleż piękne są Twoje gwiazdy betlejemskie! Pomysł z mielonymi w cieście smakowity, wykorzystam.
Też czeka mnie kolęda, zawsze mnie stresuje, a właściwie nie mam powodu.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
No właśnie - rozsądne to jest ale gdzie to ahoj przygodo! Czy to już nie dla mnie?
UsuńMnie też troszkę stresuje, nie wiadomo dlaczego, ale to jednak wizyta i wizytacja a nie zwyczajne odwiedziny.
Pozdrawiam noworocznie
No właśnie - wizyta/wizytacja, z której w sumie nic nie wynika. Parę zdawkowych pytań, bez uważnego słuchania odpowiedzi. A to przechodzenie na "Ty" wydaje mi się takie trochę za bardzo "hop", zwłaszcza , że jest jednostronne. Słoika z woda nie udało mi się odkręcić...
UsuńI właśnie jakoś dziwnie "sznycelki" za mną łażą. Niestety, uziemiona jestem, wyjadam słoikową cukinię w pomidorach...
Za mało czasu na szczerą rozmowę i wyjaśnienie wątpliwości. A to Ty było obustronne, ja mam 70 lat i się nie cykam.
UsuńTo francuskie gotowe to niezły wynalazek, ja dopiero niedawno je odkryłam, już zrobiłam nadziewane szpinakiem. Cukinia w pomidorach tez pychota!
Wszystko piszę w komórce,stąd wiele usterek, których nie uchwycę, z góry przepraszam.
OdpowiedzUsuńUswiadomilam sobie ze i ja w tym roku moge osiagnac wiek 70, a czuje sie taka mlodziutka na duszy, juz sama nie wiem czy to dobrze czy zle.
UsuńMoj ostatni wynalazek w gotowaniu z miesem mielonym to uproszczone golabki, nie ma zawijania w kapuste, bo to trudne, ryz ugotowany, mieso z kapusta drobno pocieta usmazone i na koniec wszystko wymieszane.
U mnie goraco, wczoraj temp.36, dzisiaj przyjemniej bo 25 stopni.
To tak jak ja, "duch ochoczy ale ciało mdłe". Ma się ochotę brykać i włóczyć ale rozsądek nie pozwala.
UsuńTeż je robiłam ale jakoś mi nie zasmakowały, robię tradycyjne ale rzadko, ze trzy razy na rok ale za to dużo i mrożę porcjami.
Wczoraj Ci nie zawiszczę ale dziś przyjemne 25 i owszem.
Pozdrawiam noworocznie Teresko.
Witaj, Krystynko w ciągłej podróży.
OdpowiedzUsuńŁadnie piszesz, a wpadłem do Ciebie z okazji odwiedzin u Marii z Pogórza.
pozdrawiam serdecznie i miłych chwil życzę.
Witaj Janie Zdolnego Śląska! U Marii przytulnie i uroczo, pewnie spotkamy się tam jeszcze nie raz a i do mnie zapraszam.
UsuńPozdrawiam noworocznie.
U Ciebie kolorowo, smacznie i ciekawie. Nie czytałam jeszcze " Córki papieża". Może wpadnie mi w ręce, to dołożę do stosiku który czeka na czytanie. Zastanawiałam się , czy nie kupić sobie czytnika z abonamentem do biblioteki. Za 50 zł. miesięcznie ma się dostęp do 250 książek, a czytnik można dostać za złotówkę. Co miesiąc dochodzą nowe tytuły. Ja tracę miesięcznie na książki zdecydowanie więcej niż 50 zł. Czekam, aż się ociepli i pojedziesz do swojej chaty. Ciekawa jestem Twoich tegorocznych zimowych wrażeń i zdjęć. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa od pewnego czasu zbieram audiobooki, to na czas gdy oczy mi wysiądą. Próbowałam czytać książki z ekranu ale ja starej daty jestem, książka musi być papierowa. Trochę pożyczam w bibliotece, trochę kupuję ale popytam czy i u nas jest taki abonament.
UsuńJutro jadę na dzień, zawiozę ciepłe ciuchy, wodę i obczaję otoczenie.
W domku cieplo i milo zapewnie. Palenie w kominku, kozie to przy tych temperaturach wyzwanie. Szczegolnieb gdy trzeba przezyc noc. Zdeydowanie lepiej jest zaszyc sie w cieplym mieszkanku.I zapalic swieczki,chocby kosztowaly krocie. Czasem sie zastanawiam jak poradzilabym sobie sama z paleniem w piecu😪.a kripidla i wosy swieconej nie mam. Mam za to Pismo Swiete,ktore chetnie czytam !
OdpowiedzUsuńOj wyzwanie, do mojej kozy trzeba podkładać co dwie, trzy godziny co w nocy nie jest łatwe. Zdarza mi się przed świtem ponownie rozpalać i to nie raz. A i kołdrę ciepłą, dodatkową mam w pogotowiu.
UsuńŚwieczki to klimat i nastrój i modlitwa, na to nie żal pieniędzy.
Tak myślałam Adelinko, im młodsza osoba tym mniejsze prawdopodobieństwo kropidła i święconej. Więcej rozsądku, mniej zwyczajów. A Biblię czytać warto.
Pozdrawiam noworocznie.
U mnie fiołki alpejskie zastąpiły gwiazdę betlejemską
OdpowiedzUsuńZnaczy się święta odchodzą do historii
Pozdrawiam
Moja gwiazda jeszcze całkiem jara i choinka takoż. Więc święta zmieniły się w karnawał.
UsuńPozdrawiam noworocznie Antoni R !
Krysiu, jak dobrze jest być znów u Ciebie, po tak długiej przerwie! Widze,że zmieniłaś nazwę bloga, jest piekna, aż mi dech zaparło!
OdpowiedzUsuńU mnie już po kolędzie, a z naszego księdza też taki fajny gość, taki do tańca i do różańca i do pogadania! Wypieki podziwiam, na pewno sa pyszne.
Wszystkiego dobrego i niech się nam darzy w Nowym Roku!
Amelio, a jak miło tu Cię wreszcie gościć! Tak jakoś, na początku listopada, po czułej wizycie najmilszych poczułam, że czas na zmianę, bo chatta to coś więcej niż małe kłopoty i wielkie radości.
UsuńDobrze, ze takich księży jest więcej, mamy szczęście.
Z noworocznym pozdrowieniem wszystkiego najlepszego.
I ja w domu, grypa mnie zmogła, więc zjechałam; mąż mnie zastąpił na posterunku, choć też jeszcze go męczy choróbsko; śniegu dosypuje, zaspy na drogach układa, jak nie odśnieżą, to mąż nie wyjedzie pod górę:-) w domu mamy młodych gospodarzy, więc jak nas nawet nie ma, to oni przyjmują dobrodzieja:-) jutro rozbieram choinkę, jak zawsze zresztą po Trzech królach, czas wracać do normalności:-) pozdrowienia ślę.
OdpowiedzUsuńJa zimą jednak za mało bywam, by utrzymywać chattę w ciepłocie nie pozwalającej na zamarznięcie i rozwalenie instalacji wodnej, dlatego wodę zamykam w listopadzie i korzystam z wody w Tarlace lub topię ze śniegu. Taka forma przygody. Ten śnieg ostatnio cudny ale uciążliwy.
UsuńChoinkę rozbieram dopiero w popielec, moja rośnie w doniczce i ozdoby jej nie przeszkadzają, mnie też nie. Znam taki żart: "Moja żona strasznie marudna" mówi mąż do kolegi. "Od pół roku mi powtarza 'Wynieś choinkę'"
Wraz z nowym rokiem odkryłam włoską powieściopisarkę, która publikuje pod pseudonimem Elena Ferrante, Ty Krystynko na pewno znasz jej powieści, a jeśli nie to gorąco polecam. Genialna przyjaciółka, Historia nowego nazwiska, Historia ucieczki - koniecznie przeczytaj :-)
OdpowiedzUsuńW cieście francuskim zapiekałam już nie jedno danie, ale kotletów jeszcze nie, tak więc to wyzwanie jeszcze przede mną :-)
Zazdraszczam, że u Ciebie w okolicy tacy fajni księża istnieją. Buziaki!
Nie znam, nie trafiłam ale skoro polecasz Dominiko, nie omieszkam popytać w mojej bibliotece. Ja, wstyd powiedzieć, dopiero dwa miesiące temu odkryłam to ciasto i za spraw gotowca polubiłam.
UsuńMój proboszcz jest z charyzmatycznego ruchu odnowy w duchu świętym i może dlatego taki fajny i bezpośredni.
Też zaczęłam czytać "Córke papieża". Już czytałam o słynnej Lukrecji, ciekawa jestem jak w tej książce ją przedstawiono. U nas zrobiło się śnieżnie, bożonarodzeniowo :-). Choinkę już rozebrałysmy ( ku mojemu wielkiemu żalowi), bo córka chce już wiosny i Wielkanocy :-))). Krysiu, a może kupisz sobie czytnik ( np. Kindla) ? Ja czytam na nim zawzięcie, masę książek można ściągnąć od znajomych ( wymieniamy się często) i kupić za małe pieniądze. Hmmm, z tym wiekiem to ktoś nas strasznie oszukał. Jak wiesz, ja tez jestem z grudnia tego samego roku i ciągle nie mogę wyjść ze zdumienia, że czas tak szybko przeleciał, bo przecież w środku ciągle mam najwyżej 25 lat !!!! Ściskam Cię !
OdpowiedzUsuńP.S. Na widok kotletow w cieście od razu przytyłam :-)))
Mam mieszane uczucia, więcej spodziewałam sie po zdobywcy literackiego Oskara. Ja choinkę i wiązanki trzymam do środy popielcowej, lubię te świąteczne zapachy i klimaty. Myślałam o czytniku ale spróbowałam e-booki i jakoś wolę te papierowe książki, kiedyś, gdy oczy już nie te pomyślę o audiobookach. Aniu, czas rzeczywiście coraz bardziej pędzi, by nie rzec leci, chociaż ja w środku mam około czterdziestki.
UsuńJa też tyję na sam widok a jeszcze je wącham i zjadam - to dopiero wzrost wagi!