sobota, 21 lutego 2015

Żyję tu w cieple i wygodzie .....

Żyję tu w cieple i wygodzie. W powalentynkowej promocji kupiłam trzy białe hiacynty w białej doniczce w biało czerwone serduszka, z serduchem i kokardką, za tę samą cenę co miesiąc temu za same hiacynty w plastikowej osłonce. I w takiejż promocji hiszpańskie dorodne truskawki, które wprawdzie nijak się mają do moich drobnych, pachnących, czerwcowych owocków ale nie do szampana są one, ale do galaretki.

Żyję tu w cieple i wygodzie a punkt skupienia na skraju. Gdy zagospodaruję tam kuchnię, brak mi będzie takiego miejsca, by czytać w dziennym świetle, o każdej porze dnia i roku. By to możliwe było w obszernym i wygodnym fotelu, potrzebne albo drugie okno, na długiej prawie 5 metrowej, południowej ścianie. Takie okno, w miejscu mapy okolic, rozwiązałoby sprawę. Ale to duże koszty bo potrzebna do niego i moskitiera i okiennica. Albo przerobić okiennicę na zachodnim oknie, bym mogła ja otworzyć i zamknąć samojedna. Narazie na zimę jest zamknięta drewnianą listewką na wkręty.
 
Żyję tu w cieple i wygodzie a myśli ciągle na skraju. Z tarasem to już grubsza sprawa. Taki jaki był, wąski i długi, był wystarczający, ale krótko. Bo potem stanął tam tapczan z poprzedniego domku. A gdy dodatkowo wygodny i obszerny fotel z gabinetu, który szkoda było wyrzucać, to już ciasno niemożebnie. Potem wprawdzie tapczan poszedł do pomieszczenia gospodarczego ale doszło drewno na zimę na tarasie i znowu ciasno. Albo wyrzucić fotel, wygodny i przytulny albo poszerzyć taras. Jak poszerzyć taras to i zbudować na nim pomieszczenie na klamoty. A to już duża i kosztowna inwestycja.  

Żyję tu w cieple i wygodzie ale czasem, często, codziennie napadają na mnie smutki, winy, wstydy..... Dużo tego jest gdy się przeżyło prawie 70 lat. Radzę sobie jakoś, różnie ... Gdybym była na skraju to zapaliłabym ogień w piecyku lub na kręgu ogniskowym, poszłabym na spacer do lasu na szyszki lub pogmerałabym w ziemi. A w mieszkaniu a to nalewka, a to internet, a to książka, a to światełka, a to mięsne danie, a to blogi, a to winko, a to TV ..... Albo biorę aparat i łowię w kuchni radosne, kolorowe kadry.

22 komentarze:

  1. Ale kolorowo. :) Mój hiacynt się rozmnożył, wypuścił mnóstwo liści w różne strony i zrobił się dziki krzaczek. :)
    Dorzucę Ci jeszcze ciepłe i serdeczne myśli. :)
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy za oknem czarno biało, trzeba w domu zakolorować. Trzeba bo można.
      Moje różowe hiacynty też już krzaczory ale mam nowe białe pączki.
      Dziękuję i zasyłam uściski.

      Usuń
    2. No i pięknie złapałaś światło w pucharek (szklanicę?).
      W Twojej okolicy jest niedaleko Jasło, koło Jasła jest kolejne miejsce z moich marzeń: Trzcinica. Jak zwykle daleko. Ale może kiedyś w końcu uda mi się tam dotrzeć. :)
      Bardzo miło wspominam tamten pobyt w Rzeszowie. :)
      Uściski :)

      Usuń
    3. W realu wyglądał jeszcze piękniej.
      Popędziłam na stronę Trzcinicy, Karpacka Troja. Tak już jest że przemierzamy setki km a co pod nosem odkładamy na kiedyś. Ja raczej wolałabym żywy skansen, jest taki w Sanoku, też niedaleko.
      Ja także miło go wspominam, takie niespodziewane są najlepsze. Serdeczności.

      Usuń
  2. Napisałaś Krysiu: "czasem, często, codziennie napadają na mnie smutki, winy, wstydy..... Dużo tego jest gdy się przeżyło prawie 70 lat". A ja myslę, ze takie uczucia nie wynikają z wieku (nie mam jeszcze pięćdziesiątki a odczuwam podobnie), tylko z nadmiaru wrazliwości, uczuc, emocji, które kłębią się w człowieku przez całe zycie, któe są jak jabłka, któe wciąz dojrzewają. I zrozumienie wieksze z wiekiem wielu spraw przychodzi, ale i niezrozumienie. Tyle przeciwieństw, tyle zamysleń, które trzba by z siebie wylać, by nie dręczyły. Może spróbuj pisać listy do samej siebie, albo pamiętnik?
    Cudne te Twoje kolorowe zdjęcia...Galaretka z truskawkami, taras, wygodny fotel...Uśmiecham się na ten widok.
    Serdeczne myśli zasyłam Ci w niedzielny poranek!:-))*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, pewnie masz rację, wiek ani nie pogłębia ani nie łagodzi ale ja piszę o sobie teraz i tak czuję. Zimą i nocą łatwiej ciału ale trudniej duszy. Ale już czuć wiosnę w powietrzu i codziennie dłuższy dzień, więc radujmy się i niech nasze głowy obrasta mądrość.
      Mam jeść galaretki jako lekarstwo więc jem po szklaneczce czy pucharku dziennie, codziennie. Taki kleisty, słodkawy koncentrat słoneczka. Pozdrawiam niedzielnie.

      Usuń
    2. Pewnie potrzebujesz kolagenu na stawy i kości? Spróbuj kupić sobie kurze łapki albo nóżki wieprzowe i na tym wywarze gotuj sobie zupki jarzynowe, krupniczki. Albo i galaretki warzywne z takim mieskiem kleistym rób - jesli lubisz, rzecz jasna. Mysmy tak zeszłą zimę robili.Nawet nasza znajoma wegetarianka, dla zdrowia przełamała sie i kilka razy taka kolagenową zupkę u nas zjadła!:-))*

      Usuń
    3. Zaczęłam od tych galaretek z torebki, bo niekłopotliwe i chociaż dodaję do nich owoce to dla mnie za słodkie. Przejdę na galaretki mięsno-warzywne zwane u nas studzieninami i na krupniczki, mam przecież dużo czasu. Smacznego Olu.

      Usuń
    4. Przyłączam się o tematu galaretek..tez od czasu do czasu jadam zupki lub same nóżki zjadam..a kiedys bym nawet tego nie ruszyła..ale stawy sie domagają:):) ...a galaretka prawdziwa....te z torebi słodkie , okropne!!!
      Zdrowka Krysiu, zdrówka!!!!

      Usuń
    5. No tak, zdrowe nie zawsze smaczne, tak jak lekarstwo im bardziej gorzkie tym skuteczniejsze.
      Więc smacznego Patko!.

      Usuń
  3. Krysiu....i mnie takie smutki i rózne smuteczki nachodzą, na to wiek nie ma znaczenia. Walczę z nimi, choć nie zawsze mi się to udaje. Najgorzej jest zimą, ale ta na szczescie już w odwrocie, dla mnie zima jest niesamowicie cięzka i trudna, bo palenie, noszenie wegla, dzrewa, dlatego radośc z jej końca jest zawsze ogromna. Cieszmy się więc Krysiu nadchodząca wiosną, pierwszymi wiosennymi kwiatami, promieniami słonca, zapachem lasu i róbmy sobie male przyjemnosci z okazji wiosny, one choc małe, ale jakże cieszą cialo i dusze!
    Sciskam cieplutko i posyłam duzo dobrej energii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma swoje smuteczki chociaż powody nie zawsze takie same. Zimą zawsze z nimi gorzej i ciężej. Ale masz rację, już pachnie przedwiośniem i będzie z każdym dniem lżej.
      Serdeczności przesyłam

      Usuń
  4. Ania z Siedliska23 lutego 2015 11:21

    Myślę o Twoich planach budowlanych. Pewnie, że wymagają pieniędzy ale dadzą Ci wygodę. W to zachodnie okno niewiele trzeba włożyć pracy, a nowy taras będzie wspaniały ! Z usmiechem przeczytałam o Twych zajęciach zimowych :-). Ja mam podobnie, tylko mniej internetu, a wiecej zajęć ze zwierzakami. I naleweczki się kończą.... Wina za 8 zł dawno nie piłam :-)))), w ogóle wina jakos przestały mi smakować. Szkoda, bo są dobre i tanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygodę to ja już mam Aniu, te plany to dla luksusu. I ten wielki taras i to dodatkowe okno. Ale nawet jak się nie zdecyduję to samo planowanie przyjemne bardzo.
      Moje naleweczki już się skończyły ale dostałam pigwówkę od znajomych. Cudnie słodko kwaśna.
      Takiego winka też już dawno nie piłam, kiedyś częstowała mnie takim Władzia Leśna, to była węgierska Kadarka lub bułgarska Sofia - wcale dobre jeśli ktoś lubi czerwone wytrawne.

      Usuń
  5. Ostatnio u kolezanki zadziwiłam sie strasznie, bo miała hiacynta i on lekko pachniał, a nie śmierdział, jak kiedys. Piekna roślina, ale gdy parę lat temu dostała w prezencie, musiałam wystawic na podwórko, bo czad był na cały dom i dusił :). Eeee, te twoje smuty to chwilowe raczej mam nadzieję. Pamietaj, że ja z Ciebie przykład biore i to mnie trzyma w formie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te moje prawie wcale nie pachną, o capieniu mowy nie ma. A wyglądają zjawiskowo a przede wszystkim wiosennie bardzo. Smuty to nie taka łatwa sprawa, hop siup i precz ale można o nich nie pisać. Albo bardzo rzadko.
      Za autorytet się zostałam u Ciebie Cesiu? Ale z czego?
      Trzymaj formę. Cycki w górę!

      Usuń
  6. I ja tak trwam w rozterce duchowej, pojadę do chatki, to mam wyrzuty, że dom zostawiony, wracam z żalem do domu, to chce mi się do chatki, bo tam inaczej, spokojniej i odludniej; tu Jaśko zachodzi do mnie z wyciągniętymi rączętami, tam mąż też chciałby, żebym trochę pobyła; jakoś godzę, ale wolałabym stacjonarnie w jednym miejscu, bez rwania; chyba będziemy rozbudowywać chatkę, bo chcemy tam osiąść, a ja i chciałabym i boję się; taka ciućma ze mnie; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem myślę Maryś, że taki szpagat to albo przekleństwo albo błogosławieństwo. Przekleństwo latem, błogosławieństwo zimą a w pośrednie pory i tak i siak. W mojej sytuacji więcej radości, u Was może być całkiem inaczej. Ale dobrze, by te dwa miejsca nie były za daleko od siebie.
      Cieszę się, że planujecie rozbudowę i osiedlenie, będzie dużo duszeszczipatielnych postów z Pogórza.
      Pozdrowienia ciućmo kochana, od drugiej, jeszcze większej ciućmy:-)

      Usuń
  7. Wysyłam cały stos promyczków!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda ilość promyczków mile widziana w te lutowe dni.

      Usuń
  8. Ciepło, kolorowo, tęczowo, pachnąco - znakomicie pięknie, smakowicie! Buziaki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak, jak u Ciebie Dominiko. Ciekawie, interesująco, ciepło, ślicznie !!!

      Usuń