I ta tegoroczna kumulacja: Tłusty czwartek, 13 w piątek a w sobotę Walentynki. Trzydniówka!!! A ja podziobana przez dermatologa :-(
Staram się takie "święta" obchodzić .... z daleka, szerokim łukiem ))). Niby nie muszę w tym uczestniczyć ale czy nie chcę? Bo czasem jest bardzo miło. Pierwszą tegoroczną walentynkę dostałam 5 lutego i stąd wiem, że to nie presja społeczna tylko szczera życzliwość mojej Ukochanej Walentynki Asi.
A było tak. W ostatni czwartek stycznia, w inspiracjach na blogu umieściłam (bez podtekstu) fotkę kubeczków w sweterkach a już w następny czwartek odbierałam na poczcie paczkę, a w niej parka kubeczków w biało czerwonych sweterkach :-) Śmiech i łzy wzruszenia. I materiał do przemyśleń, by uważać co umieszczam na blogu. Ale wyjaśniłyśmy sobie z córeńką, że dla niej to nie obowiązek ale przyjemność. A jaka wielka dla mnie!
Ciągle za ciepło na cudne rękawiczki, prezent pod choinkę, więc postanowiłam już schować je na pawlaczu i przy tej okazji popatrzyłam na metkę. "Vyrobeno v Nepalu. 100% vlna". Ucieszyłam się, buzia mi się roześmiała, dwa powody do radości. Po pierwsze primo, uwielbiam czeski, a po drugie sekundo, wykonane w Nepalu :-). To tak blisko Tybetu! I od razu popędziłam po stosowne, tybetańskie albumy. Tak, te same farby i kolory!!
Ps. wiadomość dla lubej Walentynki. Albumów z Tybetu mam wystarczająco :-)
Z okazji tej kumulacji kupiłam sobie zielony, polarowy kocyk, w 70 % promocji. Za 11 zł. Przypominał mi się hymn MO czyli milicji obywatelskiej, kto to pamięta? Próbowałam tu umieścić filmik z YouTube, już to umiałam ale tym razem nie wchodzi. Więc daję link TUTAJ
"Obywatelu, zrób sobie dobrze sam
Przecież najlepiej wiesz o co w twym życiu chodzi Obywatelu, zrób sobie dobrze sam
Nikt fachowiej niż ty osobiście ci nie dogodzi."
Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio skusiła mnie sezonowa promocja, pewnie dawno, skoro nie pamiętam.
A od Cesi, w dowód wdzięczności a nie z okazji, dostałam cyklameny zwane w naszej rodzinie pod nazwą fiołki alpejskie. Halinko, czy to były ulubione kwiaty Mamy?
Demotywatory zawsze dobre na doła, i zimą i latem. Dla starszych i nie tylko. Mam osobny folder z ulubionymi i czasem do nich wracam, stąd może powtórzenia. Ale mnie bawią i śmieszą :-)))
"Vyrobeno w Napalu" mnie rozczuliło i rozśmieszyło! A zielony kocyk zachwycił - jest jak kawałek wiosny. Ależ kolorowo i wesoło u Ciebie Krystynko. To oczy raduje, bo za oknem znowu brak słońca. A tak już było pieknie...Słonko mnie tak zwiodło, że aż bez czapki latałam i teraz nosek zapchany troszkę.I nawet pranie już powiesiłam na dworze na sznurkach. Może za parę dni wyschnie!:-)) Ale za to jak będzie pachnieć!
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam w Twój ciepłobarwny świat!:-))*
W Nepalu Oleńko, mnie wzruszyło i ucieszyło. Bo za dużo już tych made in China. Kolorem zaklinam tę czarno-białą zimę i rzeczywiście, dni jakoś szybciej mijają. Ale u mnie jeszcze z miesiąc do suszenia na dworze. Doczekamy :-)
UsuńTez mam do takich świat duży dystans.
OdpowiedzUsuńJako były kadrowiec najgorzej wspominam Dzień Kobiet. To kupowanie pakowanie i kwitowanie paczki podłej kawy.
Pozdrawiam
Dystans przychodzi z wiekiem Antoni, ze średnim wiekiem.
UsuńPamiętam, pamiętam, te rajstopy kwitowane na liście, te wymiętolone goździki - upokarzało to i obdarowane i dających.
Cześć Kristin! Strasznie się usmiałam, ale powaznie nie znoszę niczego na siłę, w tym wielkich swiąt religijnych. Założyłam własnie nowy blog starej Ceśki, łyso mi bez Was :))
OdpowiedzUsuńŚmiechu nigdy dość, nawet przez łzy. Witaj na Nowym, zaraz popędzę do Ciebie :-)
UsuńDemotywatory są świetne. :)
OdpowiedzUsuńWalentynki obchodziłam w podróży. :) No i rozbawiła mnie reklama w radiu na ten temat. Samo święto by tak nie denerwowało, tylko to przymuszanie jest okropne.
Serdeczności :)
Demotywatory dla mnie są dowodem, ze jest jeszcze humor inteligentny a nie tylko kabaretowy telewizyjny. A może moje poczucie humoru jest inne niż kilku milionów telewidzów? Może to kabarety prezentują humor inteligentny?
UsuńW podróży powiadasz, to dopiero była przyjemność! Mnie też denerwuje nie tyle idea, jestem nawet za, ale ta nachalność.
O ile dobrze pamiętam to mama lubiła wrzosy i kolor fioletowy.
OdpowiedzUsuńKubeczki śliczne , a jak Cię znam to rękawiczki przeleżą na wpawlaczu niejedną zimę :)
Widzę, że teraz u Ciebie zielono mi i spokojnie.
Dziękuję za prezenty
Kolory pamiętam, na pewno wrzosowe, liliowe i jasne fiolety ale jakie kwiaty? Jakie dostawała a jakie lubiła?
UsuńCo ja poradzę że zimy takie niemrawe ostatnio. Ani na kożuchy ani na rękawiczki. Taki mamy klimat :-) Sorry.
Są takie chwile, że już pachnie wiosną i nadzieją. Ale rzeczywiście, w tym roku dużo więcej niż poprzednio, pędzę na przyokiennym blacie.
Cała przyjemność po mojej stronie. Tylko jeden słoiczek powideł, żeby się Zonia nie przedźwigała.
Przytulam czule ulubioną siostrzyczkę i szwagra :-)
Nie pamiętam aby mama lubiła szczególnie jakieś kwiaty, a dostawała co było w kwiaciarniach, bo takie były czasy.
UsuńJa też nie mam jakoś szczególnie lubionych, chociaż bardzo podobają mi się lilie ze względu na zapach .
A jak z tym u Ciebie, bo nie zwracałam uwagi i dostawałaś różnie
Jeszcze jedno, możesz mi pogratulować, zostałam emerytką z dokumentem:)
UsuńMasz rację, Takie były czasy, że każdy kwiatek cieszył i (każdy tropikalny owoc).
UsuńMnie kiedyś zachwycały mieczyki ale od pewnego czasu im drobniejsze tym bardziej urocze. A najlepiej wiącha łąkowych.
Gratulacje będą w liście ;-)))
Nie lubię walentynek, wolę noc świętojańską, i cieplej, i bardziej swojsko; kubeczki śliczne, musisz je rozbierać do mycia:-) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię noc świętojańską i puszczanie wianków po Tarlace, chociaż szybko gubią się w zaroślach przybrzeżnych. Kubki trzeba rozbierać do mycia, tak jak dzieciaczka, ale to miła odmiana. Serdeczności.
UsuńTak Krystynko, dla mnie też te wszystkie "święta" pachną komercją. Wolę spontaniczne, z serca płynące odruchy dobroci, zawsze, niezależnie od daty. Kubki - super! Serdeczności :--)
OdpowiedzUsuńPachną - to bardzo łagodnie powiedziane. Moje lutowe prezenty i dary takie właśnie były, serdeczne i spontaniczne. Kubki urokliwe :-) Pozdrawiam.
UsuńNo wiadomo, że to wszystko komercja ale jednak...miła. Muszę sie pochwalic, że i ja dostałam ( od przyjaciółki Teni) dokładnie taki sam kubraczek na kubeczek ( czerwony) i szaliczek na drugi :-)))). A dowcipy fajne, ubawiły mnie. Szczególnie Amorek. Uściski !
OdpowiedzUsuńNa chłodne ranki i wieczory kubraczek na kubeczek idealny. Nic to, że trzeba rozbierać kubeczek do mycia.
UsuńDałam te dowcipu które i mnie się podobały, ciesze się, że i Tobie Aniu,
Jedne z najmilszych moich Walentynek...w fotelu przy kominku, ze szklanką winka za 8 zł:) Było pyszne!!!
OdpowiedzUsuńA kubeczki masz przepiękne!!!!
Ten kominek w tym najważniejszy, przy nim nawet sikacz smakuje jak nektar ale za 8 zł to już zacne winko można dostać. A kubeczki od córeczki, są przecudne.
Usuń