Warto jechać do Nałęczowa. to nie tylko kurort, to miasto - ogród. Mieszkali tu, bywali, wypoczywali, tworzyli i zostawili ślady wielcy artyści, pisarze, politycy, naukowcy, architekci m.in. B. Prus, St. Żeromski, Z. Nałkowska, E. Szelburg-Zarembina, I. Paderewski, H. Sienkiewicz, minister Bek, St. Witkiewicz .....
Twórcy koncepcji miasta - ogrodu zakładali, że każda posesja będzie stanowić mały świat jego właściciela, ulubiony ogród, dogodną siedzibę, miejsce spotkań z przyjaciółmi. Stąd wydzielane działki miały po kilka tysięcy (nawet do hektara) metrów kw. Wszystkie wille otaczały duże, malownicze ogrody co skłoniło Żeromskiego do określenia zdroju " Albumem widoków wyśnionych"
Park to cienisty salon Nałęczowa, z wejściem przez cztery bramy, jak do miasta twierdzy.
Nową pokusą jest "Atrium", basen z wodnymi atrakcjami. Atrakcyjny jest też budynek uroczo obrośnięty dzikim winem co widać z zewnątrz i wewnątrz.
Warto jechać do sanatorium bo warto robić dobrze dla zdrowia. Może nie będę żyć dłużej ale poprawiam sobie komfort życia u schyłku (taką mam nadzieję). Bo sanatorium to nie tylko zabiegi ale regularność której w moim życiu brak. Codzienna poranna gimnastyka, zabiegi o określonej porze, jedzenie o tej samej porze, niewielkie porcje cztery razy dziennie ... szatkują dzień na odcinki: przygotowanie, wykonanie, odpoczynek. I nie podjadasz, bo we wspólnej lodówce twoje tylko: kefir i maślanka. A poza tym, trzy razy dziennie pół litra mineralnej w pijalni skutecznie niwelują uczucie głodu. Ja raczej jestem spontaniczna i ten dryl dobrze mi robi.
Poza tym ta beztroska i poczucie zaopiekowania. Przez trzy tygodnie nie martwię się o rachunki, naprawy, trudności w rodzinie, swoje ograniczenia .... bo tu rano i wieczorem pukają do drzwi i pytają: wszystko dobrze? w porządku? I codziennie życzą miłego dnia i dobrej nocy. Gdy coś zepsute czy niewygodne idziesz do recepcji i naprawiają, przekładają, pomagają ....
Na dłuższą metę ten ta regularność, ten dryl i ta codzienna troska są irytujące, nużące i wkurzające ale raz na dwa lata, przez trzy tygodnie to miła i sympatyczna odmiana.
Dużo z tego trybu życia, choć nie wszystko, można by wprowadzić w życie codzienne w domu. Na pewno codzienną gimnastykę poranną i regularne, niewielkie posiłki. Ale charakter za słaby i umiłowanie wygody sprawiają, że te postanowienia nie utrzymują się dłużej niż najwyżej kilka tygodni
Ale na zamartwianie się na zapas czyli 'olaboga, co to będzie', 'olaboga, nie dam rady' już nic nie pomoże. To atrybut starości i wieńcówki czyli przewlekłej, niedokrwiennej serca i nadciśnienia.
Po raz któryś się przekonuję, że wolę być częścią Natury niż częścią społeczeństwa.
Rzeczywiscie, pięknie prezentują sie nałeczowskie domy i ogrody. Wygląda tam chyba troche tak, jakby czas sie zatrzymał. Cieszę się, że wbrew obawom jakie miałaś przed wyjazdem tam jednak jesteś zadowolona i widzisz mnóstwo pozytywów pobytu w tamtejszym sanatorium. Bo naprawdę fajnie jest czasem odejsc od codziennej rutyny, nie musieć decydować o tym, co zjeść, co zrobić i niczym dziecko oddac sie w czyjeś opiekuńcze, fachowe ręce.
OdpowiedzUsuńPodpisuję sie obiema rękami pod Twoim ostatnim zdaniem. Tak, bycie częścią natury i mnie bardziej pasuje niż bycie częścia społeczeństwa.Natura jest prosta, szczera i sprawiedliwa. Nie dyskryminuje nikogo. Nie rządzi sie żadnymi modami. Społeczeństwo wręcz przeciwnie.
Ciepłe pozdrowienia zasyłam Ci Krystynko!:-)*
Olu, też miałam takie wrażenie, że za chwilę brama się otworzy i wyjedzie dyliżans z Panią w powłóczystej sukni, pięknym kapeluszu Panem w surducie i meloniku. Bałam się upałów ale było tylko trzy takie dni kiedy nie wychodziłam z budynku, reszta to umiarkowane temperatury, nawet około 20 stopni, idealne na spacery i wyprawy. Tak, taka beztroska każdemu się przyda co jakiś czas, trzy razy dziennie jedzonko na stole, jak stoliczku nakryj się, chociaż zupki cieniutkie i kompoty słabiutkie a i drugie dania monotonne. Ale mnie wystarczało, dokupywałam tylko owoce i mleko.
UsuńTo ten zwyczaj sanatoryjny (i pewnie nie tylko) przysiadania się do nieznajomych i opowiadania im historii życia i chorób z intymnymi i drastycznymi szczegółami, skłonił mnie do tej uwagi. Albo wręcz przeciwnie, chwalenie się i chełpienie idealnym mężem, cudownymi dziećmi, kochającymi wnukami, pięknym domem, uroczymi przyjaciółmi ....
I ja wam przesyłam moc serdeczności.
Zaglądam tu sobie, czytam, oglądam i niezmiennie zazdroszczę.:))) Wiesz, jak bardzo lubię Nałęczów. Niestety, na tak długo nie mogłabym tam pojechać. Może jeszcze kiedyś się uda, ale z dziećmi poza sezonem jest ciężko, bo przecież szkoła. To sobie na razie popatrzę na Twoje zdjęcia i się nimi ponapawam.:)))
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Wiem Grażko i szczególnie dla Ciebie natrzaskałam tyle fotek nałęczowskich. A w Kazimierzy były tłumy z dziećmi, sami wakacyjno niedzielni turyści. W Nałęczowie króluje starsze pokolenie.
UsuńO! kaczuszka ostatnia jest. Jak ja byłam, tylko łapka była, bo kaczuszkę zwinął ktoś. A w cukierni w bramie kupiłam super czekoladę z malinami.
OdpowiedzUsuńFaktycznie fajnie tak, zaopiekowanie. Tez bym długo nie wytrzymała, ale troszkę...
Nałęczów jest piękny, ty wyglądasz na odbiciach fajnie i zdrowo. Podładowane baterie :-) A podrasowana chatta czeka i też odpoczywa.
Tych kaczuszek mają chyba w magazynie sporo bo co i raz ktoś upoluje którąś, słaby klej albo wielka siła zdobywców. W tej cukierni naprawdę wyśmienite słodkie łakocie ale ja wolałam kupować słodkie maliny i czereśnie na straganie obok.
UsuńJa też tak na troszkę mogę być dzieckiem jak na kolonii ale trzy tygodnie to naprawdę dość.
Nałęczów jest urokliwy i przez to też, że tu nikt się nie spieszy, no może czasem do południa z zabiegu na zabieg. A popołudniu to już tylko kontemplacyjne spacerowanie.
bukiet grabowo-lipowy wygląda interesująco.
OdpowiedzUsuńMnie też się pięknie komponuje
UsuńPrzyjemny czas relaksu, odprężenia i spokoju. Jakiś jeszcze nigdy nie dotarła do żadnego sanatorium, ale po ten racji to chyba się skuszę. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia. Zapraszam do mojej strony www.krystynaczarnecka.pl też dla relaksu.
OdpowiedzUsuńChyba wszystko zrozumiałam, choć jakby tłumaczenie na polski. Do sanatorium warto choćby po to by poczuć na własne oczy i uszy jak tam jest. Dziękuję za pozdrowienia Krysiu, byłam, zobaczyłam i się zachwyciłam.
UsuńNałęczów bardzo lubię, to piękne miejsce, z niezwykłym klimatem, jakby czas się zatrzymał :))
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, ze pobyt w sanatorium udał Ci się tak dobrze, że czułaś się zadbana i zaopiekowana, a wróciłaś zrelaksowana i w pełni sił :)
Pozdrawiam serdecznie, Agness:)
Agness, mnie też Nałęczów się podoba, miasto z literacką tradycją. A sanatorium w takim miasteczku klimatyczne i uzdrawiające. Podobało mi się i za czas ustawowy znowu złożę wniosek o sanatorium i za dwa, trzy lata znowu uda mi się tam pojechać.
Usuń\serdeczności
Bardzo ciekawy wpis. Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńPostaram się :-)
UsuńTak sobie myślę, że kiedyś pojadę do sanatorium, będę bardzo grzeczną kuracjuszką, poddam się z chęcią wszystkim zabiegom, będę spacerować, pływać, dużo czytać, odpoczywać ... tylko czy tak długo wytrzymam bez domu:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWytrzymasz Marysiu bo czas tam szybko leci a i świadomość, że się coś dobrego robi dla zdrowia też pomaga. A po powrocie bardziej się docenia urok i wygodę swoich domów.
UsuńSerdeczności