Nabyłam tej nietypowej wiosny, do chatty, kuchnię blado-błękitną a teraz się zastanawiam, czy rzeczywiście mi potrzebna bo całe lato kucharzę na zewnątrz. Ale przecież przyjdą chłodne a nawet zimne dni i wtedy się przyda. Narazie napatrzam się bo jest piękna, chociaż jakościowo przeciętna bo z płyt a nie z drewna i blat też z płyty a nie z płytek. Mimo to lubię głaskać powierzchnię blatu i dotykać zachwycających mnie uchwytów. Niby drobiazgi ale jak cieszą! Właściwie to kuchnia moich sennych marzeń do mieszkania, bo ta, którą tam mam, ma już około 30 lat. Trochę głupio mieć kuchnię w letniskowej chatcie dużo nowszą i piękniejszą niż w mieszkaniu ale do tej starej się przyzwyczaiłam a jak mówią, przyzwyczajenie drugą naturą człowieka. Jam stara i kuchnia w mieszkaniu stara i od dawna się przyjaźnimy a już od czasu gdy połączyłam kuchnię z gabinetem, salonem i sypialnią ( w jednym) to miłość do grobowej deski. A ta nowa to kaprys, zachciewajka, zauroczenie, kochaneczka urocza choć zbędna.
Kuchnię urządzam powoli, nawet bardzo powoli bo od czerwca a jeszcze część kuchennych przydasi jest w pokoju gościnnym, który mało w tym roku jest używany. No i jeszcze zlew i kran nie zamontowane, bo mi się latem nie spieszy do zmywania w chatcie a zimą to niemożliwe bo wyłączamy wodę. A i pod blatem miejsce czeka na jakiś sprzęt i poczeka dłuuugo, narazie to miejsce na krzesło i podręczną miskę albo miednicę. Cóż, narazie to kuchnia do patrzenia i głaskania, bo ani w niej gotować ani zmywać, ot wody nagrzać na poranną kawkę.
Kto by chciał latem gotować w najpiękniejszej nawet kuchni, gdy się ma Taki Taras. Mój
taras jeszcze letni, chociaż już czuć zbliżającą się Panią Jesień bo i
mgły i pajęczynki po porannej rosie. Odkurzyłam moskitierę, która się
nie sprawdziła jako nocna ale jako
dzienna i wieczorowa i owszem. Wygląda cudnie i nie dopuszcza do mnie
much, komarów, ciem, os i szerszeni. Ostatnie przetasowania w związku z opróżnieniem poprzedniego, prowizorycznego kącika kuchennego zaowocowały totalnym zagraceniem tarasu, bo wyniosłam na niego, też prowizorycznie, dwie szafki i stół a na jesień dojdzie jeszcze drewno. Ale teraz wygląda jak letni pokój a moskitiera, owalne lustro i otwierany lufcik w oknie przy grilu, są zabawnym podkreśleniem jego wszechstronnych funkcji.
Nie ma już okrągłego grilla z ostatniego posta, rozkraczył się mój grill wieloletni, przepalony i przerdzewiały, który cóż, miał prawie 10 lat a ja go nie oszczędzałam, paliłam na nim głównie patykami i gałęziami. Poszłam do marketu ogrodniczego i mniemałam, że pod koniec sezonu będą obniżki i przeceny. Nic mylniejszego, towar przetrzebiony, wymackany, zdekompletowany a ceny stałe. Kusiło mnie by poczekać z zakupem do wiosny ale ja tak lubię ogniska na tarasie w deszczowe dni !!! I kupiłam niewielki, poręczny, mobilny, grill prostokątny, w zgrabnym pudełku. Niby prosty ale nie udało mi się go zmontować, mimo kilkukrotnego przeczytania instrukcji bo wskazówki w niej zawarte, kłóciły się z moją wiedzą inżynierską. Kilka razy było już tuż, tuż ale w końcu, jak zwykle, poprosiłam o uczynnego sąsiada. Ten w mig zmontował grilla nawet za bardzo nie przejmując się instrukcją. Grill idealnie wpasował się w miejsce, które miałam dla niego na tarasie. Na deszczowe dni jesienne będzie w sam raz, gdy ognisko niemożliwe. I będę wtedy ciepło myślała o moich uczynnych sąsiadach.
.
Czytam po raz któryś."Sama na oceanach" Noami James i znajduję dużo podobieństwa teraz, w środku tygodnia, gdy dookoła nie ma nikogo. I jak ona, nie czuję się samotna. Ona smakuje, gotuje, drzemie, stawia kliwer, genuę, foka, wypompowuje wodę, wymienia i naprawia płetwy samosteru, uwalnia żagle, czyści i smaruje urządzenia, dryfuje, robi notatki ..... a ja przycinam winogrona, wycinam zioła i je wieszam na tarasie i w izbie, zbieram maliny, jeżyny i przerabiam na sok i nalewki, wycinam łęty, łodygi, palę ogniska, poszerzam ścieżkę od południa a zwężam od północy, zbieram fasolkę, cukinię i gotuję, smakuję, fotografuję ....
Tu jest mała zmyłka bez nagrody za odgadnięcie, chociaż jestem pewna, że Grażka, jak zaglądnie , to wypatrzy. Pozdrawiam Cię Grażko!
Garść rozmaitości dla pamięci - początek września 2018 rok.
A na moim miasteczkowym balkonie już jesiennie.
Ty Psotnico!:))) Znalazłam, świetnie to zrobiłaś.:)))
OdpowiedzUsuńJak zwykle przepiękne zdjęcia, zwłaszcza te ze słońcem.:) Uchwyty przy kuchni podobają mi się bardzo.:)
Ja się zawsze nabieram na Twoje lustro - wygląda jak okno.
Serdeczności:)
A wiesz Grazko, że tylko położyłam na krzaczku dla żartu i na żywca wcale nie wyglądało to dobrze ale na zdjęciu nie widać dokładnie faktury i wyszło zabawnie.
UsuńPodobno nie powinno się robić zdjęć pod słońce ale to one udają się czasem magicznie.
Obok jest okno zabite po włamaniu a owalne lustro to był pomysł mojej siostrzyczki, bardzo udany.
Pozdrawiam
Powtarzam za Grażką, Ty Psotnico! ja też wypatrzyłam tę czerwoną piękność, i gdyby nie pojedyncze niteczki, głowę dałabym, że prawdziwa:-) uchwyty przecudne, mamy w chatce podobne gałki go mebli, też z porcelanowym wykończeniem, takich uchwytów wtedy jeszcze nie było, bo od razu kupilibyśmy:-) ja z kolei zbieram orzechy, suszę pomidory i zastanawiam się, komu by tu jeszcze wcisnąć śliwki i jabłka:-) piękne są ostatnie dni, takie spokojne, wrześniowe, nie za gorące; koszę trawę, która wybujała nad podziw; u nas doskonale sprawdza się grill z bębna metalowego pralki, palimy w nim drewnem, na to jakaś metalowa półka z lodówki, takie podwyższone ognisko:-) ślicznie masz na tarasie, bardzo funkcjonalnie, a tak w ogóle to każdy detal przemyślany, kącik zagospodarowany; och, te groszki w sośninie, niezwykłe zestawienie:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWłasnie te niteczki ją zdradzają, bo kształt i kolor jak żywe. Żartuję, że koszt uchwytów to znaczna część ceny za meble ale było warto. Wybierałam je w sklepie z akcesoriami meblowymi, ależ tam był wybór! Osiołkowi w żłobie dano, wyszłam dopiero po godzinie. Wszędzie klęska urodzaju w owocach a ceny w sklepach i na targu wcale nie niskie. Ja też grill traktuję jako podwyższone ognisko, tyle mam dookoła gałęzi, konarów i szyszek. Taras zagracony a wiesz, że ja ciągle przestawiam.
UsuńSośnie to nie przeszkadza a mnie tym bardziej, pięknie wygląda taka symbioza.
Serdeczności przesyłam
Pięknie, barwnie i ...pomysłowo. Grill mam identyczny, choć nie do końca stabilny jakiś (często go przestawiam) :-) Okrągły też się 'rozgrillował'. Spokojnej i kolorowej jesieni Krysiu :-)
OdpowiedzUsuńPomysły są wypadkową tego co chcę i co mogę ale jestem zadowolona.
UsuńMój grill też troszkę chwierutny ale mam dla niego dobre miejsce i nie muszę przestawiać często. Kocham jesień, będzie cudnie.
Bardzo ladne te nowe kuchenne mebelki, ale i tak o tej porze roku najfajnie jest spedzac czas na tarasie,
OdpowiedzUsuńa Twoj taras jest piekny i duzy i tak przytulnie urzadzony.
Jesien, ta pierwsza jej czesc, sloneczna i ciepla tak przyjemnie, to najpiekniejsza pora roku w Polsce.
Mnie też się podobają, są w kolorze ścian i sufitu i fajnie wtapiają się, co jest ważne przy małej izbie. A taras mam zaiste jak salon, jadalnia i kuchnia razem.
UsuńMówią złota polska jesień o takiej właśnie porze, babie lato, złociste wschody, płomienne zachody, pajęczynki i takie tam cudeńka.
Marigold to nagietek czy aksamitka?
Wole zeby bylo nagietek, tak myslalam kiedy wymyslilam, ale niektorzy mowia ze aksamitka, a ja wcale aksamitek nie lubie.
UsuńJa lubię aksamitki, stosuje je jako obwódki przy warzywach bo są dobrym towarzystwem, są wytrzymałe i niewymagające. Nagietki u mnie się nie sprawdzają, są kruche i delikatne ale piękne i podobno zdrowe. Pozdrawiam Cię
UsuńWłasny kawałek raju :-))). Wyobrażam sobie Ciebie krążącą po działce, gospodarującą na tarasie, robiącą naleweczki...Jak dobrze mieć taką odskocznie !
OdpowiedzUsuńŁatwo Ci sobie wyobrazić Aniu, bo masz to na codzień. A może jak się ma na codzień to mniej się zachwyca?
UsuńPrzyjemnie u Ciebie, i w środeczku i na zewnątrz... gratuluję mebelków, zorganizowałaś bardzo sympatyczny kącik, niechaj służy. A na zewnątrz bogactwo, wszystko domaga się zauważenia. Moją uwagę przyciągnęły pajęczyny i kwiaty, słoneczne akcenty, bo już, jak w wierszu pani Agnieszki Kowalczyk:
OdpowiedzUsuń"Babiego lata wiatr nici splata
W białe warkocze polskiej jesieni,
Żółty słonecznik z słońcem się brata
I z nim się pragnie miejscem zamienić."
Sympatyczny i przyjemny to właściwe słowo dla moich kącików, chociaż ja mówię i myślę, przytulne i wygodne. Pajęczyny dopiero się zaczynają, w tym tygodniu to były łupy fotograficzne!
UsuńUroczy wierszyk i jaki prawdziwy
Krysiu, przypominam o zakupie ranników zimowych. Podobały Ci się, bo wcześnie kwitną i są takie radośnie żółte .
OdpowiedzUsuńAniu a gdzie można kupić ranniki i czy cebulki czy bulwy?
UsuńJa kupuję w sklepie ogrodniczym w mieście powiatowym B. Widziałam je kiedyś w supermarketach. To są malutkie bulwki. Nawet sobie teraz dokupiłam, bo jakoś wolno mi się rozrastają po nornicowych harcach.
OdpowiedzUsuńNowe meble naprawdę są prześliczne, i te uchwyty ach! Teraz Twój taras wygląda jak letnia kuchnia, no i co zrobisz ze starymi meblami?
OdpowiedzUsuńZauważyłam również przepiekny stół którego blat wygląda na kafelkowy, bardzo fajnie wygląda i pasuje do nowych mebli.
Fajnie i swojsko jest u Ciebie Krystynko, ależ to lato szybko zleciało. Ja jakoś mało bystra jestem, bo nic nie zauważyłam, jakaś podpowiedź?
Pozdrawiam serdecznie:)