Tak, tak, tak - od teraz to już nie małe kłopoty i wielkie radości właścicielki nieruchomości, nie sanatorium tylko schronisko na skraju dla serca, duszy i ciała. Tak w ten jesienny, zaduszkowy czas to usłyszałam i poczułam, gdy gościłam córeńkę i wnusia w chatcie a właściwie w izbie. Łóżka, fotele, kołdry, poduszki, koce, pledy, plecaki, torby czyli uroczy, przytulny luz. Ogień w piecyku, grzanki na kolację, grzaniec na płytce ..... to klimat schroniska czyli miejsca gdzie się można schronić przed niedobrą pogodą, złymi emocjami, kłopotami rozmaitymi ..... I odpocząć i przemyśleć i przegadać lub przemilczeć. To schron i ukojenie na czas niepokoju. Ale i w czas spokoju i pokoju miejsce tymczasowe, podróżne, oderwane od szarej codzienności. Tam tylko to co potrzebne. Łóżko a przy nim biblioteczka, kominek a przy nim fotel, taras a na nim zapas drewna, stolik i fotelisko, łazienka z wc i prysznicem, półki na ciuchy, kuchenka i szafka. Nic mi więcej nie potrzeba, nawet błękitnego nieba.
Po śniadaniu po lesie spacery po zdrowie, po grzyby, po pokemony. I spacery owocne, bo i grzybki są i jaja Po i zdrowie. Mimo, a może właśnie dlatego, że zimno, mokro i bez słońca, wspaniale się znowu znaleźć w nagrzanej izbie, zdjąć wilgotne kurtki i skarpety, wypić gorącą kawkę z mlekiem, pograć w scrabble, poczytać książki, popatrzeć z czułością na najmilszych i słuchać jak na zewnątrz wiatr tarmosi gałęziami.
I w dodatku tak się dobrze urządziliśmy, że przyjemność ze zbierania była a obowiązków z zagospodarowaniem nie, bo porozdawałyśmy wszystkie szlachetne grzyby, zostawiając sobie tylko opieńki a obdarowani też byli zadowoleni. To się nazywa dobry interes.
Winko zlane znad owoców coraz ciszej plumka a po Zaduszkach chryzantemy w bardzo promocyjnych cenach więc skusiłam się na białą do gabinetu za dyszkę, żółto brązową do kuchni za 3, 20 zł. Bo ta w salonie, podlana i zadbana nadal urzeka. Pocieszą oczy do Mikołaja a potem pójdą przezimować na skraj. Co będzie to będzie, dotychczas żadna nie przezimowała ale przecież zawsze jest Nadzieja!
A klimaty Zaduszkowe też były, w rodzinnym Mielcu, u gościnnej Siostry, Cioci, Halinki i Henia.
szkoda że mnie nie było w pobliżu tych obdarowywanych.....a cała reszta jak zwykle cudna i dopasowana...
OdpowiedzUsuńTwoja strata ich zysk, chociaż się okazało, że połowa niestety robaczywa. Ale intencje były szczere i czyste
UsuńŻe też nie pomyślałam aby adoptować jakąś potaniałą chryzantemę, ah. Good idea.
OdpowiedzUsuńGrzybki oglądam jak zwykle z apetytem. Pozdrowienia!
Dzięki Eko, od razu poczułam się bardo dobrze, bo adopcja to brzmi tak szlachetnie, nie to co kupno po obniżce. To przedostatnie grzybki i niestety połowa pełna dziurek po robaczkach.
UsuńJak dobrze, że bliscy mają Cię Krystynko...Jesteś, i to miejsce serdeczne, dające spokój i wytchnienie jest. Jakże to ważne!*
OdpowiedzUsuńOlu, dobrze to jest, że ja ich mam i tę chatę, która jak lek na smuteczki wieku dojrzałego a nawet przejrzałego :-)
UsuńAch, jak ja Ci zazdraszczam tej chatty (zazdraszczam, ale nie zawiszczam -rozumisz -taka pozytywna "zazdrość"
OdpowiedzUsuńRozumiem Iwonko, że zazdraszczasz niezawistnie czyli podziwiasz :-)))
UsuńTy masz raj pełen ludzi i zwierząt a ja samotnię na skraju - każdemu to czego potrzebuje, choć niekoniecznie pragnie.
To jest właśnie TO! Miejsce, gdzie można się schronić przed chłodem, zmartwieniami codzienności, ukoić skołatane nerwy i rozdygotaną duszę. Kocyk, książka, rozmowy od serca...
OdpowiedzUsuńSamo miejsce nie wystarczy, bo musi w nim być przyjazna , chętna do wysłuchania i zrozumienia dusza. Ktoś, kto pomilczy, zrozumie, przytuli. Widać Twoja dusza jest taka. Piękna, empatyczna i kolorowa. inni grzeją się Twoim ciepłem, a Ty ich ciepłem.
Ty to Bożenko rozumiesz bo też macie takie miejsce na stoku z widokami.
UsuńMoje schronisko to raczej samotnia, czasem ktoś wpada na dzień lub kilka ale większość roku jestem tam sama i to mi odpowiada czyli pasuje. Jak pisałam Iwonce powyżej, każdy ma to czego potrzebuje, Ty przyjazną, czułą duszę obok siebie (i ciało :-) a ja święty spokój.
Krystynko, no wlasnie schronisko dla serca, duszy i ciala, szczegolnie kiedy jest tak rodzinnie, jeszcze bardziej domowo i przytulnie. A las jak zwykle piekny i tak przyjemnie szukac i zbierac grzyby. Teresa
OdpowiedzUsuńBo ten listopadowy czas też może być piękny i czuły i dobry. Bardzo się cieszę Teresko, że mam takie miejsce, taki miód na serce.
UsuńWracaliśmy dziś do miasta z wielką niechęcią, jakaś nerwowość od razu, ale obowiązki wzywają ... po ich dopełnieniu zaświtała mi trochę nierealna myśl - wracajmy na Pogórze ... eh! nie da się tak, jutro ważne sprawy pracowe czekają, ale po południu nic nas nie zatrzyma; tak, może być schronisko, samotnia, sanatorium ... o! wszystko na "s":-) książki czekają, i drzewo do poskładania, i czosnku jeszcze nie posadziłam:-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja na emeryturze od lat ale do miasteczka obowiązki społeczne i cywilizacyjne wzywają co kilka dni i się wraca, choć się nie chce. Ale dobrze bardzo, że mamy takie uroczyska i te wszystkie na "s", że mamy skąd wracać i gdzie wyjeżdżać. Szczęściarze z nas Mario!
UsuńW chacie i w obejściu zawsze coś do zrobienia ale to przyjemność a nie obowiązek, bo nie musi się ale chce.
Takie schronisko, wypełnione ciepłem ognia i serc, jest potrzebne.:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
"..... każdy powinien TO mieć!!!"
UsuńJeśli tego chce i potrzebuje. Bo widzisz Grażko, niektórzy wolą wielkie miasta i mury i to też dobre.
Zakochałam się dosłownie i od pierwszego wejrzenia we fryzurce Twojego wnusia! Świetny chłopak i cudna ta Twoja rodzinka, co kocha chatę tak jak Ty... Schronisko dla Serca, Duszy i Ciała - taki właśnie powinien być tytuł Tego bloga!!!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, aż za ładna na chłopca nastolatka, sportowca i piłkarza. Niejedna dziewuszka mu zazdrości.
UsuńMyślałam o zmianie tytułu bloga ale czy wtedy nie zgubię swoich wiernych czytelników i oglądaczy?
Cudnie opowiadasz o swoim Schronisku!
OdpowiedzUsuńBo ono cudne. Jak mówi Maria wszystko na "s" i schronisko i sanatorium i samotnia.
Usuń