Prokrastynacja to nieprzyjemne i kłopotliwe zjawisko z dziedziny psychologii. Polega na patologicznym wręcz odwlekaniu czynności, na których prokrastynator powinien się skupić w danej chwili, na rzecz zajęć bardziej przyjemnych lub mniej kłopotliwych. Według profesor psychologii Clary Lay, prokrastynacja ma miejsce, gdy między zamierzonym a faktycznym czasem wykonania pracy, pojawia się wyraźna luka. Stereotypowy wręcz przykład prokrastynacji to rozpoczęcie pracy nad priorytetowym zadaniem i natychmiastowa ucieczka po kawę, jabłko, ciasteczko, siusiu ..... Popularną wymówką prokrastynatorów jest czekanie na właściwy czas, atmosferę lub właściwe nastawienie by wreszcie wykonać daną czynność.
Dobra wiadomość jest taka, że jest nas na tyle dużo, by stworzyć nową jednostkę chorobową. A zła jest taka, że leczenie jest bardzo trudne. Lepiej być prokrastynatorką (czy prokrastynantką) niż leniem? I dobrze, ale .... od tego nie jest łatwiej.
U mnie na skraju takie różne objawy teraz:
1. Plany na kuchnię w izbie mam od czterech lat. Ale najpierw ogrodzenie, potem pilnie instalacja ee i wod-kan a więc także łazienka. I gdy już, już się wydawało, że przyszedł czas na kuchnię to okazało się koniecznie i niezbędnie zajęcie się dachem. A gdy dach to i komin i piecyk. W zeszłym roku planowany od lat remont w mieszkaniu. I tak się odsuwa organizacja kuchni w chatcie. A może to nie przypadek, bo w międzyczasie polubiłam bardzo urokliwe miejsce przy wąskim kuchennym oknie, gdzie stoi fotel. I nie tylko ja, każdy gość najpierw się sadowi w tym kuchennym kąciku. Po zrobieniu kuchni fotel musi stąd zniknąć, bo miejsce pod oknem musi zająć zlewozmywak, nie ma podobno innej opcji przy kuchni o szerokości 1,1 m. A może mi kuchnia niepotrzebna? Przez ponad pół roku gotuję na zewnątrz, na ognisku, na grillu lub na jednopalnikowej kuchence ustawionej na tarasie a zmywam w wielkim zlewie obok schodów. A zimą gotuję na piecyku takie potrawy, które wymagają długiego gotowania. Może mi wystarczą tylko pojemniejsze szafki zamiast wąskich półeczek?
Na następnych zdjęciach z motylem, na zbliżeniach widać, że okna też do wymiany :-( Ale kiedy?
2. Motyl - W radio mówią, że zauważono pierwsze oznaki wiosny ( w styczniu?). I bym nie uwierzyła, gdyby nie przerwany sen mojego, zakominowego motyla. W południe zatrzepotał skrzydłami i zniknął. Hurra, więc tylko spał! A mówią, że motyle żyją chwilę. Szukałam gdzie zniknął i znalazłam go przy kuchennym oknie, próbował wcisnąć się w szpary i być może wylecieć na zewnątrz. Bałam się otworzyć okno, bo nie wiedziałam na pewno co dla niego jest dobre i próbowałam go napoić sokiem malinowym. Na kubku, na posadzce, na oknie - ale nie był zainteresowany, znowu zniknął. Pewnie gdzieś usnął do wiosny.
3. Spacery to też dobry powód by nie zajmować się tym co trzeba. Niezadługie, bo zima niezima jest niezbyt atrakcyjna i fotogeniczna. No i trzeba pilnować ognia w piecyku.
4. Prace drobne wypełniają resztkę wolnego czasu. Naprawiam koszyki gdy siąpi, bo rozsuwa się plecionka z całkiem jeszcze dobrych koszyków. Przekładam lampki w izbie, moszczę fotel wysokim zagłówkiem, zdobię izbę ..... a to wszystko po to, by się nie zabierać za uporządkowanie pomieszczenia gospodarczego. Cóż - klasyczna prokrastynantka! Gdy nie siąpi przekopuję kilka sztychów w niezmarzniętej w połowie stycznia ziemi, poprawiam jedlinę bo cosik ją ciągle rozgrzebuje i rozwłócza, uzupełniam zapas drewna na tarasie .....
5. Znowu to zrobiłam. Zaczęłam wieczorem czytać książkę. Tym razem "Pieśń Aborygenki". Australia to nawet nie mój ulubiony kontynent więc dlaczego północ minęła, oczy zmęczone a ja czytam. Podłożyłam do pieca. Po drugiej dodatkowo kark zesztywniał a ja nadal czytam. Znowu podłożyłam do pieca. Po trzeciej i ręce zdrętwiały ale już niedużo do końca. Podłożyłam do pieca. Skończyłam po piątej. Podłożyłam do pieca. Gdy wreszcie zaległam w pozycji horyzontalnej, zamknęłam zmęczone oczęta, rozluźniłam ciało ... jaka przyjemność łoża, jaka rozkoszna nirwana!!! Już dawno nie byłam taka szczęśliwa. Aż żal, że tak szybko zasnęłam. I że znowu przespałam poranne, różowe zorze poranne.
Przeczytałam też w internecie:"Prokrastynacja jest głęboko zakorzenionym nawykiem, dlatego też nie da się jej pozbyć z dnia na dzień.
Pod wieloma względami walka z prokrastynacją przypomina walkę z nałogiem.
Znam tyle osób które na nią cierpią, że można to spokojnie nazwać epidemią."
Witajcie bracia i siostry w nawyku? nałogu?
Witaj siostro! Mam wszystkie objawy! Doktora, gdzie jest doktor? :-))
OdpowiedzUsuńAle czytając o tym co robisz, gdy nie robisz tego, co musisz, to widze, że i tak duzo robisz Krystynko! Ty przeczytałaś ksiazke o Australii ja dzisiaj przez cały dzień prawie tkwię w moich autralijskich zdjęciach i wspomnieniach...Wzdycham sobie i wzdycham, czytam stare listy...A sprzatanie i inne wiekopomne dziełą do wykonanie zostawione sobie odłogiem...Ech, one nie zając przecie. Czasem człowiek musi sobie pofolgować, inaczej gdzieś mu zniknie doszczętnie radość zycia...
Pozdrawiam Cie siostrzanie i pogodnie!:-))
Nie ma doktora Olu ale możemy zorganizować krąg wsparcia. Może nawet sama utworzę nową stronkę? Oczywiście jeżeli mi się uda zrobić wyłom w nałogu. Błędne koło!
UsuńNo tak, akurat chatta wymusza i nie daje czasu do namysłu i fochów. Wandale dewastowali, instalacja padła, dach przeciekał - nie dało się odsuwać w czasie.
Wiem, że można zauroczyć się tym kontynentem, bo ma w sobie dzikość i szczerość. A jeszcze jeśli było się tam szczęśliwym ... Oglądanie starych zdjęć to cudowna odwlekajka siostro!
Piękne słowo - "odwlekajka! Dzięki! Uwielbiam słowotwórcze zabawy Krystynko (oczywiście głównie jako niepoprawna prokrastynantka)!:-))
UsuńLubię takie wymyślone słowa bo one dokładnie oddają to co czuję i wiem. Może i niegramatyczne, nawet nieortograficzne ale lubię je i już.
Usuńja jestem chora w druga stronę a mianowicie pedanteria i zero odkładania na potem .Oczywiście remonty potrzebują odpowiedniego czasu ....ale - uwielbiam takie klimaty w domeczkach .
OdpowiedzUsuńMam kominek w domu , ale zawsze docent tak dowali drwa że wysiedzieć przy nim nie da rady.
p.s. się biła o miejscówkę nie będę , ale o wiosnę schodki na ganku zajmuję bez gadania
macham wieczorowo - Gryzmo
Każdy ma swojego bzika, każda też.
UsuńIzbą się nacieszam głównie zimą bo w ciepłych porach roku całe dnie na powietrzu, na działce, na tarasie. pod wiatą i pod lipką. Podkładam mało bo nie lubię gorąca i dlatego muszę częściej.
No i masz, nie oddam schodków bez walki, bo choć one na krótkie posiadówki ale niezbędne i konieczne. Weź zacne fotelisko na tarasie, wygodne, uszate i przytulne
O rany! Toż to musi być zaraźliwe! Znam wiele osób tym dotkniętych. W tym ja i moja rodzina. :))) Do tego pewno dziedziczne. :))) No proszę, wszystko można wytłumaczyć chorobą... :)))
OdpowiedzUsuńA to tylko chodzi o to, że człowiek jest istotą bardzo skomplikowaną i wykazuje się ogromną zmiennością osobniczą. :)))
Fajnie usiąść w takim fotelu z książką lub robótką. Taki fotelik marzeń. :)
W przyrodzie faktycznie coś się zaczyna dziać, chociaż niby u nas aktualnie śnieg pada, ale jakiś niepokój, jakieś drżenie, coś nieokreślonego już się czuje. Jeszcze bardzo ulotne, ale jest. :)
Serdeczności :)
Na pewno nie dziedziczne Grażko, bo moja Mama jakby wręcz przeciwnie. Ale co jest normą? I czy jest coś takiego?
UsuńSiadam na moim ulubionym z konkretnym zamiarem ale zawsze kończy się na rozmarzaniu a zamiar zsuwa się na podłogę.
Ja tam jeszcze nic a nic nie czuję, czekam na konkretną zimę, na śnieg i mróz. Czuję, że mojej ziemi też to potrzebne.
Tak przypadkowo tu trafiłam, ciekawe co piszesz. Znam objawy trochę po sobie, co nieco słyszałam ale nie wiedziałam że to tak mądrze się nazywa. To co piszesz o swoich planach i pracach to nie są objawy tej choroby - niestety :) Po prostu takie u Was występują aktualnie priorytety i nie ma rady. Wszystkiego na raz nie da się zrobić. Jednym z przykładów tej choroby jest sytuacja pewnej pani. Koleżanka napisała mi, że ma taką znajomą, która pisała pracę możliwe, że doktorską, nie pamiętam. Chodziło o to, że ta praca już prawie była ukończona ale ta pani nie mogła się na to zdobyć, ciągle odkładała a naprawdę bardzo mało brakowało, więc ta moja koleżanka użyła fortelu. Zamknęła ową panią na klucz w pokoju gdzie było wszystko dla skończenia pracy. Nie było to łagodne ale skuteczne. Ja niestety mam też coś z tego. Czuję to jakby brak połączenia pomiędzy myślą a "wykonawcami" czyli np rękami. Mam np napisać odpowiedź na list - fakt trzeba się zastanowić by sensownie napisać, ale bywa, że już mam pisać ale nagle zaczynam przeglądać inne strony albo rozwiązywać np sudoku. Teraz wiem jak się to nazywa, dziękuję. Jeśli nazwie się rzecz po imieniu ona słabnie. Coś sobie umieszczę na widocznym miejscu by mi przypominało o istnieniu tej "choroby" Muszę popracować nad sobą. Można np jeden dzień w tygodniu zrobić sobie taki nieco luźniejszy, bez specjalnych zobowiązań, raczej zając się czymś prostym ale starać się być świadomym "teraz". To dla mnie wcale nie jest łatwe. Bardzo trudne.
OdpowiedzUsuńWielu ludzi dotyczy ta przypadłość, niektórych tak wogóle a niektórych tylko w niektórych dziedzinach. Zaczęłam remont mieszkania w czerwcu a do tej pory meble tylko częściowo ustawione, półki niepowieszone, w szafach niepoukładane, część rzeczy w kartonach ... ale miło myśleć, że to priorytety a nie prokrastynacja. I zamykanie na klucz nic tu nie pomoże.
UsuńBycie świadomym tu i teraz to ostatnio mój priorytet ale ... dla mnie to też takie bardzo trudne, Staram się, staram, na sekundę odpuszczę i myk, już w przeszłości albo w przyszłości, już wczoraj albo jutro. To jak naganianie upartego osła by wszedł do zagrody. Starajmy się więc razem, będzie raźniej.
10. PRZYKAZAŃ SZCZĘŚLIWEGO CZŁOWIEKA
OdpowiedzUsuń1. Człowiek rodzi się zmęczony i żyje aby odpoczywać.
2. Kochaj swe łóżko jak siebie samego.
3. Odpoczywaj w dzień, abyś mógł spać w nocy.
4. Jeżeli widzisz kogoś odpoczywającego, pomóż mu.
5. Praca jest męcząca, więc należy jej unikać.
6. Co masz zrobić dziś, zrób pojutrze - będziesz miał dwa dni wolnego.
7. Jeżeli zrobienie czegoś sprawia ci trudność, pozwól zrobić to innym.
8. Nadmiar odpoczynku nikogo nie doprowadzi(ł) do śmierci.
9. Kiedy ogarnia cię ochota do pracy, usiądź i poczekaj, aż ci przejdzie.
10. Praca uszlachetnia, lenistwo uszczęśliwia.
I żadna prokrastynacja mi nie straszna.
Żartobliwie ale skutecznie. że też ja o nich zapomniałam. Zaraz odnajdę, odkurzę i zawieszę na poczesnym miejscu. Porządek się od tego nie zrobi ale mniej będzie uwierać.
UsuńDzięki Siostrzyczko Moja Młodsza, Najmilejsza :-)
Ps. Chyba że nie opuści mnie ta, co to jej nie ma w słowniku. No bo skąd to "zaraz"
Jeszcze jedno słowo prokrastynacja komputer podkreśla na czerwono, więc tego nie ma :)
OdpowiedzUsuńWielu znanych mi dobrze słów nie ma w słowniku a to jest stosunkowo młode. Kliknęłam raz i teraz już jest w moim a nie wiem jak go stamtąd wykreślić. Nie powtórz tego błędu i nie klikaj !
UsuńPrzytulam czule teraz a nie zaraz.
Też "to" mam, ale tylko w określonych przypadkach ... kiedy muszę zająć się buchalterią, wypełniać te wszystkie pity, vaty, rozliczenia ... o, nie! po głębszym zastanowieniu znalazłoby się o wiele więcej tego odkładania na później; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAle jak głęboko nie sięgać, to tylko w dziedzinie papierowo księgowej "to" masz a tu się nie da głęboko zakopać bo terminy pilnują. Gorsze te zwłoki o nieokreślonych ale gorzkich konsekwencjach. Śnij kolorowo Mario :-)
UsuńJa tego chyba nie mam, ale czasem zdarza mi się usprawiedliwiać nierobienie czegoś następującym gładkim zdaniem.
OdpowiedzUsuń"Jest to na mojej liście ale w dalszej kolejności"
Pozdrawiam
Ale ileż razy można powtarzać ten slogan, po kilkunastu razach samemu się w to nie wierzy. Ja to nazywam miejscem w hierarchii i też nie działa.
UsuńEch, gdyby człowiek się tam takimi rzeczami przejmował?!
OdpowiedzUsuńA niech tam sobie jest epidemia, ja można ze wszystkiego zrobić!
Najważniejsze, to do niczego się nie przymuszac i żyć swoim rytmem. Aż w końcu, gdy przyjdzie odpowiednia chwila, te wszystkie leżące odłogiem rzeczy i sprawy ... zostaną jakże sprawnie i szybciutko zrobione!
Tez tak przecież mam odkładam, a potem wszystko jakby samo sie układa.
Uściski.
Amelio Miła, jeśli w to wierzysz i to stosujesz to jesteś szczęściarą. Ja tylko na skraju i to nie zawsze, mogę robić to co chcę. Nie da się wyjść z systemu i żyć swoim rytmem, tyle wokół terminów, zobowiązań, powinności ... Ty masz jakieś przyjazne skrzaty do spraw zaległych i odkładanych, ja chyba nie. Serdeczności.
UsuńKrystynko, pytałaś mnie o głodówki, otóż niedawno "wpadłam" na filmiki z panią Jadwigą Kempisty - najważniejsze że ona lest lekarzem, poza wszystkimi poglądami i jest absolutnie przeciwna
OdpowiedzUsuńfilmik o odchudzaniu: https://www.youtube.com/watch?v=8tciz0a38Uw
oraz filmik o dietach: https://www.youtube.com/watch?v=jS34LHPF5tA
Jeszcze nie wszystko obejrzałam bo mam powolny komputer i muszę sobie ściągnąć filmik na dysk aby bez przeszkód oglądać.
Dziękuję Annael, zanurzyłam się w mądrości dr Jadwigi a potem hycnęłam do dr Ewy Dąbrowskiej :https://www.youtube.com/watch?v=VFN3dU81lGg
UsuńTrudno tak na gorąco porównać, każda ma dużo racji chociaż w szczegółach to racje rozbieżne. Wynotowałam to co mi pasuje i może od poniedziałku zacznę stosować, stosownie do pory roku.
Krystynko całuję nóżki i rączki. Troszkę posłuchałam kiedyś posłucham dokładniej ale dziś właśnie chwyta mnie jakaś infekcja, bo byłam w przychodni u lekarza. Kiedyś słyszałam o tej pani, rzeczywiście brzmi wiarygodnie. Chyba jutro kupię sobie kiszonej kapusty :) Zaczynam też od poniedziałku, oczywiście na moje możliwości - na bóle mojego ramienia dostałam na razie skierowanie do ortopedy - mam nadzieję, że do uzyskania terminu - bóle przeminą. Spróbuję.
UsuńOch, jak czule mnie witasz Anno El :-)
UsuńKiszona kapusta dobra na wszystko a na zimę i na przednówku wyjątkowo.
Też tak mam, ostatnio u neurologa, zanim doczekałam wizyty u specjalisty, przypadłość minęła.
Zdrowia i radości zyczę
Ha... Właśnie powinnam się uczyć... A tymczasem skaczę sobie z bloga na blog jak z kwiatka na kwiatek... To się już nie nazywa lenistwem? U mnie jest na dodatek powiązane z bardzo krótkim czasem skupienia się na jednej czynności. Może sobie jeszcze ADHD zdiagnozuję ;)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że też, obserwując gonitwę moich myśli późną nocą lub wczesnym rankiem, myślę o ADHD. Ale to dotyczy dzieci i podobno się z tego wyrasta. A może nie wszyscy?
UsuńMoże i mam już trzydziestkę za sobą, ale w sercu ciągle jak dziecko (z wyjątkiem tych chwil, kiedy czuję się po prostu staro). Więc może i choroby dziecięce mi przysługują. Poza tym mam ADHD umysłowe, a nie fizyczne - to chyba jednak przychodzi z wiekiem, a nie przechodzi.
UsuńMiłego dnia!
Moje ADHD jest zdecydowanie umysłowe. Do tego chyba się dorasta a nie wyrasta ;)
UsuńA poza tym w sercu wciąż we mnie dziecko więc może to też mnie usprawiedliwia...
PS. Tak, od godziny próbuję się zabrać za mój kurs internetowy. Ale jakoś wszystko ciekawsze...
Oczywista oczywistość, moje ADHD też umysłowe bo fizycznie to nawet jakby wręcz przeciwnie.
UsuńMnie tu lube Kobiety każą się nie przejmować i cieszyć chwilą, ale jak się cieszyć tym tu i teraz jeśli za uszami zbiera się coraz więcej powinności.
Pozdrawiam cię miła prokrastynantko :-)
Już po ilości komentarzy widać, że problem ma szeroki zasięg. Ja tez ulegam tej epidemii, ale w końcu zawsze sobie tłumaczę, że na obecnym etapie życia już NICZEGO NIE MUSZĘ !!!!!!! I tego się trzymam ( bo przecież nie wypada posądzic się o lenistwo - to takie prostackie ;-) ). Ściskam, Cie, siostro !
OdpowiedzUsuńAniu, naprawdę niewiele muszę i potrzebuję ale jednak troszkę jednak muszę i trzeba. Teraz to hipnoza zimowa, na pewno z wiosną będzie lepiej. Serdeczności przesyłam siostro Aniu!
Usuń