Mam w domu dwie strefy, codzienną zwaną zimową i gościnną zwaną letnią. Podział ze względu na ogrzewanie i na potrzeby. W części zimowej jest przedpokój, wc, łazienka, błękitna kuchnia i zielony gabinet.
W części letniej dwa pokoje - morelowa duża świetlica i mały bluszczowy zwany stryszkiem.
Wystarczy otworzyć jedne morelowe drzwi, z warującym tygryskiem, by z garsoniery zrobiło się rodzinne mieszkanie.
Kiedyś mój młodszy wnusio, przy śniadaniowych grzankach, gdy odstąpiłam mu najlepsze krzesło przy kuchennym stole, powiedział: Babciu, ty masz jednoosobowe mieszkanie! W pierwszej chwili się żachnęłam, no bo tyle miejsc do spania, tyle krzeseł, stołów, stolików, szaf, szafek, komód, półek ..... ale po prawdzie, tak wygodnie, doskonale i przytulnie, to jednak dla jednej osoby czyli dla mnie. Czy to egoizm? I czy zdrowy? A może to rozsądek?
Od kiedy jestem na zasłużonej, lubię długie, ciemne, zimowe dni. A już teraz, gdy kuruję drobne kontuzje, lubię je szczególnie (oczywiście dni a nie kontuzje). Nie mogę narazie jechać do chatty i spędzam długie dobre godziny w blasku światła i świec. I chociaż w każdym pomieszczeniu mam, a jakże, główne sufitowe oświetlenie, używam je rzadko.
Dużo częściej włączam pstryczkiem małe i większe lampki porozmieszczane w przemyślanych miejscach. Jedno do gorącej, porannej kawki z mlekiem, inne do niespiesznego, późnego śniadania. Jeszcze inne do gotowania, smażenia i pieczenia, inne do czytania przy stygnącej zwolna herbacie. Lamka solarna do oświetlenia klawiatury, lampa płócienna do czytania w łóżku......
A ponadto, zwłaszcza w czasie zimowych, długich ciemności poprawiam sobie samopoczucie ognikami. Ich czasem drgający w powiewie, częściej spokojny płomień towarzyszy mi w czasie słuchania radia, oglądania TV, dumań, planów i marzeń. Takie klimatyczne, nastrojowe, urokliwe, świetliste punkciki.
Bardzo nastrojowo u Ciebie Krystynko....Podobają mi sie te przerózne światełka, lampeczki i świeczki. Jesteś u siebie, robisz wszystko po swojemu, to Twoje cudowne, ciepłe królestwo. A ciepło tam masz? Czym ogrzewasz? U nas piec centralny żre drewna jak smok a i tak zimno...Najlepiej w kuchni....
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne zasyłam z zawianego śniegiem przysiółka!:-))*
Oleńko, ja mam dwa domy, a właściwie to mieszkanie i chattę. I chociaż "chciałaby dusza do raju", jestem za wcześnie urodzona, za sama i za chora, by zdecydować się na zamieszkanie tylko na skraju. Ale tam mnie ciągnie bardzo, stąd moja miłość do blogów osób, które się na to zdecydowały i mieszkają w zagrodach, na wsi, w przysiółkach, pod lasem, nad wodą itp.
UsuńWiosną, latem i jesienią więcej na skraju, w mieszkaniu bywam a zimą więcej w mieszkaniu, na skraju bywam. W mieszaniu kaloryfery i kotłownia, w chatcie piecyk na drewno i bardzo awaryjnie elektryczna farelka i miejscowy, olejowy kaloryferek. Tam najlepiej przy piecyku lub na fotelisku, czasem tylko w łożu, pod dwoma kołdrami. Dlatego pojadę tam dopiero jak wyleczę kontuzje. Ale tęsknię za moim przysiółkiem i sortuję zdjęcia z poprzednich miesięcy.Serdeczności!
Czyli w mieszkaniu masz ciepło, skoro kaloryfery i kotłownia....Ja to rozumiem, ze nie dałąbys rady zimą mieszkac w swojej ukochanej chattcie. Trzeba dużej siły fizycznej i sprawnosci by podołać tym wszystkim cięzkim obowiązkom, gdy sie mieszka w przysiółku. Też bym sama nie dała rady, chociaż jestem młodsza...Najgorzej to z drewnem by było - wyciąć, porabac, pociąc. Boję się piły spalinowej.
UsuńStraszne wietrzysko na dworze. Pełno sniegu nam przez szpary w drzwiach na ganek nawiało.Rano mamy w domu sześć stopni zaledwie...Ot, przyjemności mieszkania na koncu świata...Syberia istna!
Tym niemniej pozdrawiam gorąco Krystynko, bo w duszy zawsze wystarczajaco duzo ognia jest by dzielić sie ciepłem z dobrymi ludźmi!:-))*
Z drewnem się nie siłuję, zamawiam w tartaku w szczapach i tyle pracy ile z układaniem przy ścianie. A nie potrzebuję tak dużo by mnie powaliło finansowo, chociaż piecyk żarłoczny bardzo. Często w chatcie około 5 stopni rankiem, bo przewiewna i bezczelna bardzo. Ale mam ciepłe, by nie rzec syberyjskie ciuchy a proces rozpalania i obserwowania jak się izba ociepla, narazie cieszy mnie niezmiennie.
UsuńGorąco pozdrawiam Dobry Ludziu!
Zaprawdę klimatycznie :) podobnie jak Ty, nie znoszę „górnego” światła i gaszę je przy każdej okazji. Małe, przytulne lampki dają miłą, przytulną atmosferę a świece to już w ogóle – orgazm dla zmysłów Bardzo przytulne to jednoosobowe mieszkanko, które może jednak pomieścić tylu ludzi :)))
OdpowiedzUsuńGórne jest dobre tylko do sprzątania (którego nie lubię) albo do szukania zgubionej igły. Resztę potrzeb załatwią małe i przytulne.
UsuńNa codzień jednoosobowe, od święta gościnne i dla kilkunastu miłych i oczekiwanych.
Podoba mi się pokój bluszczowy. :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię małe i przytulne. :) Świeczki rzadko, trochę się boję przy szalejących dzieciach. Ale czasem nie ma prądu... :))) Mam dwa ulubione świeczniki w kształcie kwiatów. Najładniej wyglądają z tymi maleństwami do podgrzewacza.
Lampki solne mamy na szafkach nocnych. Bardzo je lubię, dają takie miłe światło.
Hmm... nasunęłaś mi temat na post. Chyba "ściągnę" Twój pomysł. Tylko jeszcze parę zdjęć muszę zrobić i znaleźć. :) Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko. :)))
Serdeczności :)
Też lubię tilajki, zwłaszcza te zapachowe. A lampki solne podobno dobrze energetyzują powietrze.
UsuńŚciągaj ile wlezie Grażko, cieszę się, że Cie zainspirowałam. Pozdrawiam i czekam na Twój post.
Już jest. :)
UsuńTeż lubię,kiedy swieci tu i tam, najlepiej w katkach i zakątkach, natomiast nie przepadam za oświetleniem gornym. No ale to wiadomo, bo w ogole wole ciemnosci :)))
OdpowiedzUsuńJakie ciemności Cesiu, przecież kochasz słońce, dużo słońca !!!
UsuńCo też Ty Droga, nie czytasz mego bloga ze zrozumieniem? Jestem dzieckiem ciemności, nocy, księżyca, siostrą sowy, lubie noc, a wdzień chmury, dużo chmur. W domu zaś zaciągam zaciemniam co mozna, zaslony, żaluzje i tak dalej. pytaj kogo chcesz, wszyscy Ci powiedza, jak przychodzą i mówią: co tu tak ciemno?!
UsuńMasz rację, lubisz ciepło i to mi się skojarzyło ze słońcem. Bo żeś sowa - pamiętam a to już sukces bo u mnie z pamięcią coraz słabiej. Więc nie miej za złe starszej Pani tylko prostuj, tak jak powyżej siostro sowy.
UsuńA gdzież za złe! po prostu trza było usciślic ;D
UsuńŁaskawa z Ciebie Kobieta Sowa :-)
UsuńPięknie, miło i przytulnie. U mnie niewykonalne i nierealne - spłonęłabym prędko razem z kotami i dzięki kotom. Nawet kominek aromatyczny ustawiam z niepokojem i nie tam, gdzie byłoby najlepiej, żeby stał, lecz tam, gdzie najmniejsze prawdopodobieństwo, że kotom stanie na drodze.
OdpowiedzUsuńTeż mamy kota, rocznego ale statecznego, łazi wszędzie ale lampki i kwiaty go nie interesują. Twoje, jak czytam, to szałaputki.
UsuńAleż przytulnie u Ciebie Krystynko, aż chciałoby się posiedzieć w blasku lampki i podumać.
OdpowiedzUsuńJa też tak mam, prawie nie zapalam górnego oswietlenia, tylko lampki, lampeczki, światełka no i oczywście świece, które pale też do posiłków i wtedy gdy zapada zmrok. Lubię tak sobie wtedy posiedzieć, popatrzeć na las, podumać, pomarzyć.
Mocnych świateł nie używam, bolą mnie też od nich oczy.
Usciski posyłam.
Pokrewna dusza z Ciebie Amelio, zmrok ze świecami ma magiczną moc. A zwierzaczkom nie przeszkadza płomień świec? Serdeczności przesyłam.
UsuńW tak miłym, przyjaznym mieszkanku zima nie jest straszna. Przyjemnie jest czekać na wiosnę w kręgu takich lampek, przy dobrej lekturce. Ściskam Cię serdecznie !
OdpowiedzUsuńJak to zima Aniu, ani śniegu, ani mrozu. Niedobrze dla natury. Pozdrawiam wietrznie.
UsuńW "Misiu" prezes Ochódzki też zmieniał kolory światła w zależności od nastroju i tematu rozmyślań.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Taka finezyjna to ja już nie jestem, wystarczy mi dopasowanie światła do celu i zamiaru. Serdeczności
UsuńUżywam głównie lampy w kącie pokoju, górne światło drażni mnie; a w kuchni światełko nad zlewem lub kuchenką, bo co tu robić wieczorem w kuchni? pokój jest połączony z kuchnia, to i kontakt z domownikami mam cały czas; wróciłam z podwórza, wicher przewrócił stóg drzewa, trzeba go było poskładać, i znowu liści nawiał, to trochę pograbiłam; śnieg załatwiłby to, po prostu przykryłby, a mnie nie kłuło by w oczy; pozdrawiam serdecznie w Nowym Roku, jakoś tak wiosennie na świecie.
OdpowiedzUsuńTen kontakt z domownikami ważny i moda na połączenie kuchni z pokojem bardzo mi się podoba.
UsuńWiatr u nas też mocny i przenikliwy ale na szczęście szkód nie narobił. A za śniegiem już tęsknię bardzo bo już mi się zachciewa kopać, sadzić i siać. A przecież trzeba odpocząć zimowo, ja i natura. Serdeczności.