Oprócz marzeń też coś porabiam. Smażę powidło śliwkowe z jabłkami i gruszkami. I tu katastrofa. 3 kg węgierek, kilogram jabłek, kilo gruszek - kupione. Jeden dzień i dwa garnki przypalone. Już sobie obiecałam, że przetwory robię tylko ze swoich zbiorów ale bies mnie skusił na śliwki, bo powidła uwielbiam i to są oprócz wiśni w soku własnym jedyne przetwory, które robię i które zawsze mnie skuszą i zanęcą. Więc myk do internetu, jak odratować garnki po przypaleniu i traktuję je solą i sodą i proszkiem - według zaleceń. Jeden się uratował a drugi kaput. Trudno zgadnąć który.
Lepiej było sobie kupić zimą trzy słoiczki drogich, ekologicznych powideł z "chowu ściółkowego" i dać komuś zarobić.
Więc zabieram się za przelewanie żurawinowej nalewki w ładną karafkę a reszta w butelki.
Potem wybrałam się do miasta a po drodze kupiłam figi. Świeże?, Dojrzałe? I mi nie smakowały. To jest potwierdzenie tej prawdy, że trzeba jeść owoce, warzywa, potrawy w tej strefie klimatycznej w której wyrosły i powstały. W innym wypadku to namiastka. Czasem niezbędna i nieunikniona kiedy nie można, lub nie chce się wyjechać a się pragnie i bardzo się chce.
MIEJSKIE
PRZYPADKI
1.
Zaniosłam aparat foto do naprawy. Dawali termin naprawy ponad miesiąc ale
wymarudziłam 10 dniowy. W dniu odbioru, w południe, zadzwoniłam i usłyszałam,
że już leży na stole kolegi. Czy można po niego przyjechać dziś – spytałam. No
…nie … zadzwonimy jak będzie naprawiony. I przypomina mi się mój pierwszy szef,
a było to w latach siedemdziesiątych, który mówił: „przychodzące dokumenty odkładaj
na lewą stronę biurka. Ktoś dzwoni w tej sprawie, przełóż dokument na górę.
Ktoś upomina się drugi raz, przełóż dokument na prawą stronę. Dopiero jak ktoś
wkurzony, dzwoni trzeci raz przełóż dokument na środek, przeczytaj i zabierz
się do pracy. A jak zadzwoni po raz czwarty, już do mnie, to mówię: właśnie nad
nim pracujemy – i to jest prawda”. Czyżby przez 40 lat nic się nie zmieniło?
No, bo niby leży na stole kolegi ale po której stronie? …. Jednak się zmieniło,
po dwóch godzinach przyszedł sms, że aparat naprawiony i można go odebrać.
2.
Wczoraj kupiłam uroczy, uniwersalny, drewniany stolik i do niego matę plecioną
w kolorze morskim (a wybór był prawie nieograniczony). Wieczorem się okazało,
że do gabinetu lepsza będzie zielona. Więc matę w łapę i idę wymienić. Wchodzę
wejściem i widzę że to wejście nie do sklepu, tylko między półki. Szybciutko
się wycofuję i próbuję wejść wyjściem ale się nie da. Więc znowu wchodzę
wejściem bo mniemam, że coś niedopatrzyłam ale gdy stwierdzam, że jednak nie i
chcę wrócić, drzwi już automatycznie zamknięte się nie otwierają. Więc idę
między półki, zostawiam morską, biorę zieloną, płacę drugi raz i wychodzę. I
dumam, że wpadłam w pułapkę. Gdy kupujesz jesteś ulubionym klientem, drzwi się
przed Tobą otwierają automatycznie, wsysają Cię do wnętrza, wabią i nęcą. Ale
gdy wracasz z reklamacją, wymianą, zwrotem, już jesteś elementem awanturującym się, już kłody i przeszkody.
Chociaż dla znających się i upartych, po kilkakrotnych przejściach, są furtki.
Mogłam zaczekać na wychodzących, wsunąć się pod prąd, dotrzeć do kasy,
przeczekać kolejkę, zainteresować sobą kasjerkę, wytłumaczyć sprawę i …. może
wymieniłabym towar, nie płacąc podwójnie. A swoją drogą czy teraz, w branży
handlowej, nie jest znany termin superaty? Bo będą mieć 7 zł za dużo.
W mieszkaniu, w miasteczku wcale nie tak źle. Cudne zachody, może nawet bardziej malowniecze niż brzóziańskie. No, w każdym razie inne. Ale przecież nie o zachody tu chodzi, tylko klimat, aurę, zapach, naturę ......
Masz z tymi figami jak ja, nie smakują i już, zupełnie bez wyrazu, wolę zerwać kiść winogron przy domu, ciemne, słodkie, aromatyczne, jakaś stara odmiana, bo te nowoczesne mam na Pogórzu, i jakoś mi myszą trącą; śliczna karafka na nalewkę, a jak cudnie przenika światło przez ten rubin; czeka Cię remont? może lepiej na wiosnę;
OdpowiedzUsuńna miejskie przypadki najlepszy wyjazd do chatty, tam nic nie zdziwi; czy też tak miło chlapie deszcz za Twoim oknem? pozdrawiam o szarej godzinie.
...lub garść późnych malin, kilka poziomek.
UsuńKarafka stareńka ale na szkle tego nie widać, słonce cudnie przez nią prześwieca.
Remont nie czeka, to dopiero marzenia, plany, może dojrzeją do tej wiosny a może do następnej. Nic pilnego!
Cały dzień rozkosznie pluszcze deszcz za oknami, jutro jadę do chatty bez względu na pogodę.
U mnie nadal szara godzina, serdeczności Mario!
Cudowny post, wiele mądrych rzeczy powiedziałaś i poruszyłaś! Ech też czasami mam wrażenie, że czasy się zmieniają, ale ludzie nie, a szczególnie w podejściu do pracy.
OdpowiedzUsuńRewelacyjne zdjecia zachodu słońca.. również tego miejskiego ;-)
serdeczności przesyłam
Dziękuję CzarnyKocie, skomplementowałaś mnie pięknie, aż się zarumieniłam. Miło mi.
UsuńTen miejski zachód był wyjątkowo malarski, akwarelkowy.
Pozdrawiam
U nas właśnie deszczowo. Nawet aparatu nie noszę. Karafka cud urody. :)
OdpowiedzUsuńZaczęły się już wieczory z kominkiem.
Serdeczności :)
U nas też wreszcie pada, od wczoraj. Teraz czekam aż namięknie grzybnia i wysmażą się powidła.
UsuńKarafka jakby na wino mszalne, ale ja też z nabożeństwem traktuję nalewki.
Lada moment i ja będę kominkować (jak kupię piecyk)
Pozdrawiam
Jak zwykle wpadłam tu z przyjemnością..a stoliczek przydałby mi się taki na laptopa:)
OdpowiedzUsuńDość zabiegany poślubny czas u mnie ale choć na troszkę zatrzymuje się u innych:)
Jesienne pozdrowienia
Bo to stoliczek na laptopa, i na śniadanie w łóżku, i na wieczorne czytanie w onym i na wiele jeszcze odstawień i postawień.
UsuńWiem i rozumiem, oswajaj się nowym nazwiskiem i nacieszaj panem P.
Pozdrawiam letnio kalendarzowo.
Też kupiłam świeże oliwki i nam nie smakowały, takie jakieś nijakie w smaku, mdłe.
OdpowiedzUsuńPlany przebudowy w mieszkaniu popieram, bardzo wygodne rozwiązanie, mam to sprawdzone.
A pamiętasz nasze pierwsze awokado? To ta sama reguła.
UsuńTe plany już kilkuletnie, trzeba mi jakiegoś kopa. Ale tyle energii inwestowałam przez ostatnie trzy lata w remonty chatty, że na nic więcej nie wystarczyło. Teraz jeszcze tylko piecyk i narazie koniec, więc wreszcie czas na mieszkanie. Może wiosną. Na pewno wiosną!
Przytulam czule
A melony ??? To, co u nas sprzedaja, to jakaś wielka pomyłka - ani smaku, ani zapachu, a przeciez np. włoskie pachną obłędnie ! W tym roku nie zrobiłam nalewki z żurawiny - czekam na pigwowce. Robisz powidła z jabłkami i gruszkami ??? Ja właśnie odparowuję 10 kg śliwek ( smaże je bez niczego - nigdy nie dodaję wody ani cukru ani innych owoców) i mieszam bezustannie, bo tez lubią sie przypalić. Dziś wieczorem powędrują do słoików. U nas, mimo deszczu, grzybów mało. Też czekam na pażdziernikowe.
OdpowiedzUsuńUściski !
Gdy mi się zdarzy Aniu, zdobyć śliwki bardzo dojrzałe, takie z pomarszczonymi dupkami przy ogonku, wtedy smażę je samiutkie, bez żadnych dodatków. Ale najczęściej dostaję nieidealne, wtedy dodaję gruszki i jabłka, dla słodkości bez sztuczności. Szczerze przyznaję,powidła mają smak doskonały ale wygląd kupy, jeśli się ktoś nie przyzwyczai.
UsuńSlicznie tam u Ciebie. A w domu przytulnie bardzo!
OdpowiedzUsuńZawędrowałam w Twoje podróże na długo, moje podróże bardziej wewnętrzne, nie wymagają przemieszczania w odległościach. Będę do Ciebie wpadała w długie, zimowe wieczory i poranki
UsuńSzkoda tej tapetowej oranżerii będzie, kiedyś w pierwszej chwili to się nabrałam aż buźkę otworzyłam, myślałam,że prawdziwa ale i tak fajnie posiedzieć w fotelu w takim otoczeniu. Garnki są śliczne i ja jestem posiadaczką jednego z nich , niestety to samo mi się przydarza chociaż co innego duszę.Do powideł mam garnek z grubym dnem , dobra jest też żeliwna brytfanna, taka ciężka ma chyba , no właśnie już nie pamiętam ile lat. Serdeczności przesyłam i czekam na wieści z Brzózki L.
OdpowiedzUsuńOj szkoda, szkoda - ale czas po temu!
UsuńUwielbiam te garnki babuni, baryłkowate i piękne, teraz takich nie robią, jakieś metalowe, ergonomiczne, indukcyjne. Mam cudny garnek z grubym dnem ale mi szkoda na powidła, ten jest do kaczki, kuraka, indyka.
Ostatnie wieści z Brzózki bardziej foto ale jak to mówią, jedno dobre zdjęcie warte więcej niż tysiąc słów.
Jesien zbliza sie duzymi krokami, chociaz u mnie jeszcze bardzo cieplo. Masz racje z tymi powidlami Krysiu, moze lepiej kupic gotowe, bo gary domyc po smazeniu to nie byle wyczyn.
OdpowiedzUsuńTeraz takie pysznosci mozna kupic, chociaz z dugiej strony takie zrobione przez siebie smakuja niepowtarzalnie.
Ja juz od dawna nic nie robie, chyba bardziej z lenistwa. Owoce mozna kupic, jakos mi sie nie chce.
Poddalas mi switny pomysl z nalewka z zurawiny, ja zrobilam sliwkowa ale jakas wytrawna mi wyszla, czy zdradzisz swoj przepis na zurawinowa?
Zachody slonca przepiekne, pozdrawiam serdecznie:)
Postanowiłam: przetwory tylko ze swoich, lub zaprzyjaźnionych owoców i warzyw. Reszta gotowa, kupiona z pewnych źródeł. Też z lenistwa ale z tym niepowtarzalnym smakiem to przesada.
UsuńTrudno zrobić nalewkę śliwkową, najlepiej wychodzi z mirabelki lub renklody.
Z żurawiny to nalewka dla leniwych czyli w sam raz dla mnie. Torebkę suszonej żurawiny zalewam wódeczką, odstawiam na miesiąc, zlewam do karafki a resztę czyli napęczniałe owoce zjadam łyżeczką w chwilach melancholii.
To, co mnie urzekło w Twej osobie, to ta radość życia, widzenie spraw pięknych, optymizm i życzliwość. Działasz na mą duszę jak balsam oraz jako wskaźnik. Kiedy czasem Cię wspomnę, świat od razu lepszy. Nie podlizuje się wcale!
OdpowiedzUsuńJak chcesz to się podlizuj Cesiu, mnie to nie przeszkadza.
UsuńMyślę, że to sprawa posiadania swojego, wymarzonego, idealnego miejsca na ziemi. Nie dom rodziców czy dzieci, tylko swój -niedokończony, zabałaganiony, chaotyczny - ale swój. "Przewróciło się niech leży, cały luksus polega na tym, że nie muszę go podnosić, będę się potykał czasem". http://www.youtube.com/watch?v=nzlDYKR5otM