niedziela, 29 czerwca 2025

Bujność czerwcowa

Czerwcowa bujność rozsadza moje prowizoryczne grządki podwyższone a skrzyp i chwasty rośną sobie wszędzie obficie i nachalnie. To podobno znak kwaśnej ziemi więc podlewam i zraszam roztworem z wapna ale narazie nie pomaga nic a nic. 

Ale plonów narazie tyle co kot napłakał bo chociaż czereśnia, grusza i dwie wiśnie kwitły cudnie to owoców mało albo prawie wcale. Dobrze, że porzeczki obrodziły chociaż bardzo stare i poziomki i agrest bo truskawki i borówki wcale. Fasola i ogórki wsiewane trzykrotnie, bo albo wymroziło albo wysuszyło. 

Więc rozwijam i oswajam miejsca wypoczynkowe, bo już teraz widzę, po półrocznej obserwacji, że działka nie do zbierania plonów będzie ale do pobywania na zielonym pod niebieskim i do rekreacji. Tym bardziej, że za rok zmiana kodu z przodu z 7 na 8 !!!💛💚💙 Koncepcja działki przybliża się więc coraz bardziej do wersji sensorycznej czyli tylko patrzenie, dotykanie, słuchanie, smakowanie i niestety bez wąchania bo mi ten zmysł odebrał bezpowrotnie zły covid 19.  
24 czerwca druga rocznica ślubu  Agatki i Andrzeja Zaślubiny To nasze ulubione, już po północy 🧡💛💚💙💜🤍

25 czerwca - Maro broni pracy licencjackiej. Odpowiadał śpiewająco !!! Ja go wspierałam na działce, gdzie nie bardzo się dało 'trzymać kciuki'. Ale wstążeczka wiewała na wietrze i szampan się chłodził. 

Była i u nas wichura wielka, bliziutko nas - niecałe 100 m, obok szkoły podstawowej, wyrwało z korzeniami wielką, starą lipę a od drugiej wyłamało wielki konar. Do rana strażacy (ahoj Lesiu 🤍) tylko pocięli pień i usunęli gałęzie z ulicy Kościuszki, dlatego mogłam przy spacerze z psem zrobić fotki.  

czwartek, 19 czerwca 2025

Bardziej towarzysko niż solo

Mój ulubiony, żółty aparacik foto, zostawiałam 30 maja po Walnym ZPE, w Boguchwale. To w nim jedyne i ostatnie takie zdjęcia.
Ale miałam telefon więc z wystawy DD mam kilka fotek dla pamięci.
Dorotka się zarzeka, że to nie są mandale tylko "ilustracje do niezapisanych opowieści" ale dla mnie mandala to koło życia, święty krąg, jedność i harmonia i tak je widzę i czuję. Dwie ostatnie to dla mnie - Zagubiona i Odnaleziona. 

Po Walnym i wystawie DD, trzydniówka w Krakowie i goście w Mielcu. Było miło i towarzysko ale dobrze, że tak nie co miesiąc. Przez dwa tygodnie zdjęcia tylko z telefonu a to nie moja bajka więc będzie ich stosunkowo niewiele. Trzy dni i dwie noce na działce a tylko kilka zdjęć. I nie dlatego, że tak byłam zajęta, tylko przez te deszcze i burze i błogość ogólną. Dobrze, że przyjechała siostrzyczka i pomogła w plewieniu bo skutek dwudobowego pobytu byłby mizerny, nawet nie cała działka skoszona. 

Odbył się pogrzeb naszego bliskiego, z racji zamieszkania,  sąsiada Adama Jacka. Może trochę nam będzie brakowało jego gościnnej i czasem głośnej obecności. A potem godzinny, spokojny spacer po cmentarzu komunalnym na którym jesteśmy rzadko, bo cała nasza rodzinka na cmentarzu parafialnym

Dopiero po połowie miesiąca coś się ruszyło w domku i na działce. Przyjechała silna grupa z Rzeszowa, dziadek Janusz, ojciec Kamil, syn Aruś i ruszyło. Poprzykręcali wieszaczki na szafie, powiesili szafkę z lustrem, wieszak i karnisz na drzwiach. Wyrównali płyty prowadzące do wody i napełnili taczkę wodą z pompy. Na deser były prosto z krzaczków porzeczki czerwone, agrest i poziomki. O zdjęciach dokumentujących prace zapomniałam, ostatnio coraz częściej mi się to zdarza. Ale na szczęście Halinka zrobiła kilka przed samym końcem prac planowanych, tych na zewnątrz. 

Boże Ciało już tradycyjnie z kościółka św. Marka nad Wisłoką. Od lat obchodzę wcześnie rano trasę procesji i coraz bardziej żal, że teraz ołtarze takie podobne, organizowane przez kościół a nie takie jak dawniej, każdy inny, organizowane przez wspólnoty sasiedzkie i ustrojone w co tam kto miał najlepszego.