Po tygodniu dbania o zdrowie przy pomocy strawy zielonej i czerwonej, czas na zadbanie o działkę. Pojechałam na skraj w piątek po kolacji, po drodze kupując cytrynę, brokuła, wielką czerwoną paprykę, pół kilo czerwonej cebuli (bo nie sprzedawali pojedynczo), kilka pomidorów i surowych ogórków. Owoców uzbierało mi się wystarczająco z kuracyjnych racji. No i kupiłam Herbitussin i Strepsils bo od dwóch dni kaszlę uporczywie. Rano się zdecydowałam na odstępstwo od kuracji oczyszczającej (bo pastylki nie pomagały) uznając, że skoro kupiłam tyle cebuli to znak by zrobić syrop.
Tyle co na fotkach zjadłam przez dwa dni, nie miałam apetytu, kaszlałam aż rozbolały mnie żebra i brzuch i plecy. Zakisiłam słój ogórków, mówią że ukiszenie niszczy wszelkie trucizny a resztę warzyw zostawiłam w chatcie.
Hurra, może będę mieć gości na kilka miesięcy!!! Tylko czy to dla nich najlepsze miejsce, ja chyba źle posadowiłam domek gościnny, za blisko kręgu ognia. Jak się nie zadomowią za tydzień, przeniosę budkę a jak się zadomowią to przeniosę ognisko. Fociłam go przez okno, bardzo płochliwy.
Gdy mnie nie było, się nadziało. Znowu Krasnal podpalił łąkę. Na szczęście dla mnie pożar doszedł do potoka i tu się zatrzymał a z drugiej strony rzeczki, jakieś 5 metrów stoi moja chatta. Gorzej było w lesie, ogień zaczął ogarniać mech i ściółkę ale znowu na szczęście straż zdążyła i ugasiła. Ile razy będziemy mieć takie szczęście? Inni mniej się martwią bo to moja chatta skraja. Krasnal, choć ma żółte papiery głupi nie jest, powtarza, że łąki trzeba kosić albo wypalać . A jak nikt nie kosi to on musi wypalać. Byłoby to nawet zabawne gdy by nie to, że pewnie połowa wsi się z nim zgadza.
Kupiłam działkę z łąką koszoną rzadko i bardzo mi się podobała. Było tam trochę trawy ale głównie mlecz, kurdybanek, gwiazdnica, przetacznik, babka i inne nieznane ale było też naprawdę mnóstwo krecich kopców w które wtykałam miętę, fiołki i stokrotki. I po latach niesystematycznego koszenia tępą kosiarką, mam taki dywan teraz, bo on się zmienia w każdym miesiącu a wiosną nawet częściej. I się zmienia o każdej porze dnia. Stąpam, jeżdżę i leżę na stokrotkach ale zdjęcia głównie z pozycji kocyka.
Niewiele było dbania o działkę, odchwaściłam tylko grządkę z ziołami i w niedzielę wróciłam do Radawy.
Jakie artystyczne zdjęcie pomidora :)
OdpowiedzUsuńWspółlokator wygląda bardzo przyjaźnie.
A łąka jest najpiękniejszym dywanem.
Myślę, że taka wiosna u Ciebie musi być wspaniała!
Udało mi się, też mi się podoba:-)
UsuńNo nie wiem, fociłam przez okno i tak zza firanki.
I jak dobry dywan wymaga starań.
Jest wspaniała Tino!
Możesz zostawić domek, sikorki nie boją się. U nas przychodziły jeść na stół i wcale im dym nie przeszkadzał. Jak zaakceptuje domek i będą młode, to bezcenne uchwycić moment, gdy małe go opuszczają .Ja czatowałam na tarasie dwa dni , robiłam zdjęcia i filmy. T tym roku na razie nie interesują się jeszcze budkami.
OdpowiedzUsuńTa czy ten wydawali się płochliwi ale zobaczy się, jak przyjadę do chatty. Nie wiem czy będę miała takie szczęście zobaczyć pierwszy lot, bo wiesz, ja tam nie jestem codziennie i mogę przegapić. Ale i tak miło byłoby obserwować ich życie rodzinne.
UsuńJaka piękna łączka ,tyle kwiatów☺ U mnie trawka dopiero się zawiązuje,wszystko opóźnione.Sikorki są bardzo płochliwe ,u mnie jest ich sporo,ale jak tylko podejdę bliżej ,to odlatują w obawie ,że coś im zrobię.Może tak mi się tylko wydaje..lepiej domek zawiesić im tam ,gdzie mniej ludzi,dym dla ptaków jest szkodliwy...Wypalanie jest szkodliwe także dla gleby.Nie jest to prawdą ,że trawa lepiej będzie rosła.Ogień zabija wszelakie pożyteczne składniki.Lepiej skosić niż palić ..Tak blisko lasu,to niebezpieczne.No ale jak ktoś jest chory na umyśle ,to trzeba go pilnować,bo może się wymknąć ogień dalej.Krysiu narobiłaś mi smaku na ogórki ,w sobotę pojadę do polskiego sklepu i kupię na dwa słoiki,bo są ..Fajna ta Twoja chatta☺☺
OdpowiedzUsuńMnie też się podoba taka rozmaita i kolorowa, rzecz w tym, że podoba się też osom i pszczołom i muszę uważać gdzie stąpam i kładę kocyk. Teraz zostawiam decyzję sikorkom bo mnie tam nie ma, jak przyjadę zobaczę czy już zasiedliły budkę. Ja wiem i Ty to wiesz i jeszcze mnóstwo ludzi ale niektórzy mówią, że ojciec wypalał i dziad wypalał więc to jest dobre. I pewnie ten Krasnal też to słyszał od swoich przodków. Trzeba pokoleń by wykorzenić złe nawyki. Smacznego dla kiszonych małosolnych, najlepsze takie trzy, cztero-dniowe. Oj fajna, Danko!
UsuńPiekne zdjęcia łąkowo-jedzeniowe! Aż sie jesc od rana chce!:-)Też od miesiaca zajadam sie warzywami i owocami, opijam sokami, co by sie wzmocnić, odtruć, schudnąć!To taka moja osobista, pogórzańska Radawa!:-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że syropek z cebuli pomógł juz Ci choć trochę?
Z tym paleniem łąk, to tragedia. I na nsze Pogórze straz już parę razy przjeżdżała, bo ktos sobie wypalał. Głupota ludzka nie ma granic!
Krystynko, zdrowia życzę i nieustającej pogody ducha!:-))
Wiosną bardziej się chce odtruć, oczyścić i zrzucić trochę zimowego sadełka i jakoś łatwiej się za to zabrać. Więc dopingujmy się Olu, bo ja postanowiłam po powrocie kontynuować oczyszczanie i odchudzanie chociaż już nie takim reżimem.
UsuńSyropek z cebuli nie pomógł, to było i jest jakieś naprawdę wielkie i uporczywe przeziębienie i dopiero zmasowany atak herbatek ziołowych, syropów aptecznych, soków, owoców i warzyw trochę osłabił dziadygę i teraz już trochę lepiej ale ani basenu ani rowerka jeszcze nie wolno.
Takie odziedziczone po przodkach przekonanie o dobroczynnym wpływie wypalania traw wiosną jest bardzo silne i trzeba pokoleń by to zmienić. Dziękuję i wzajemnie.
mam nadzieję że symbioza będzie obustronna, śliczna ta Twoja wiosna, nawet ta jedzeniowa....
OdpowiedzUsuńOj śliczna Papillon ale nie bardzo smaczna bo tylko warzywa to jedzenie dla królików anie dla ludzi. Ale dwa tygodnie wytrzymałam!
UsuńWiosna w pełnej krasie, goście wspaniali, życzę Ci zdrówka, by się nią zachwycać.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zostawiam:-)
Dziękuję Daglezjo, już troszkę lepiej ale do pełnego zdrowia (to znaczy braku przeziębienia) jeszcze trochę brak. Ale idzie ku lepszemu, pozdrawiam.
UsuńNabrałam ochoty na pomidora, serio. Jutro kupię i zjem ze smakiem. A w ogóle to chyba mam jakieś tyły w temacie odkrywania uroków tegorocznej wiosny... Ale o tym też pomyślę jutro.
OdpowiedzUsuńA dywany masz wspaniałe. Kocham i fiołki, i stokrotki.
Zostawiam dobre myśli i ziarenka serdeczności. Wiem, że u Ciebie rozkwitną.
Bo wiosna w tym roku nietypowa. Dwa tygodnie temu, w dniu wyjazdu skrobałam szyby w autku a za dwa dni już krótki rękawek. Pomidory najlepsze latem, prosto z krzaczka lub z hali ale jak się nie ma co się lubi to się bierze co popadnie.
UsuńAż żal wjeżdżać na takie dywany autkiem ale nie da się inaczej.
Zasieję, podleję i zadbam by urosły. Wtedy się podzielę.
To się kuruj intensywnie. I nie rób zdjęć z kocyka przy przeziębieniu...
OdpowiedzUsuńWarzywa i owoce to wspaniała rzecz.:) My uwielbiamy najrozmaitsze surówki i warzywa solo. Zawsze jak robię kapustę na obiad, to z synkiem nieco surowej zjadamy.:)
Zazdroszczę Ci takich wyjazdów.:) Ja niestety nie mogłabym tak na dwa tygodnie wyjechać. Najwyżej na 5 dni.
Nie znoszę wypalania łąk. Zawsze mnie dziwi, jak ludzie potrafią być niesamowicie odporni na wszelkie argumenty...
Wiosna po prostu szaleje.:) Ruszyła z kopyta i nadrabia zaległości.:)
Serdeczności:)
Ale w takim słońcu też nie wolno?
UsuńSurówki jako dodatek do kanapek czy obiadu i owszem ale nie tylko same surówki, trzy razy dziennie, przez dwa tygodnie. Tego chyba nikt nie lubi.
Grażko, przed sezonem letnim można na 5 dni, nawet na dwa lub trzy. Nie zazdrość tylko wyskrob kilka dni i hajda na surówki.
No bo jak tu nie wierzyć ojcu i dziadkowi, stąd odporność na argumenty obcych mądrali.
Oj szaleje i bucha, żeby się tylko nie zmęczyła.
Pozdrawiam
Ależ u Ciebie cudnie!!! Ptaszek ma dobrze, bo szanujesz jego prywatność!!! Piękne zdjęcia!!! Tyłu fiołków na łące nie widziałam dawno!!!
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona Twoją notką!
Pozdrawiam serdecznie.
Nie tylko u mnie, wszędzie dookoła wiosna ubrała najpiękniejszą suknię, niegdyś zarezerwowaną dla maja. Ty się dziwujesz moim fiołkom a ja Twojej cebulicy. Czyżby u sąsiada trawa bardziej zielona? :-)
UsuńSerdeczności ślę
Jak zwykle piekne zdjecia, i laczka, i owoce, ale zdrowa masz diete, bardzo lubie rozne owoce i tutaj caly rok sa swieze, ale musze ograniczac, bo moj zoladek zle reaguje, zdecydowanie woli konkretne jedzenie. Dla rownowagi z owocami jem duzo czekolady.
OdpowiedzUsuńTa Twoja laczka jest piekna, najbardziej lubie male kwiatki, fiolki i stokrotki. Ptaszek tez cudny.
Mój też nie przepada za surowymi warzywami ale to tak raz w roku, oczyszczanie bebechów po zimie. Za czekoladą nie przepadam, czasem tylko na wafelku czy do kawki.
UsuńJa też najbardziej lubię te najmniejsze kwiateczki, zaraz zaczną kwitnąć niezapominajki a mam ich też zatrzęsienie. Jutro zobaczę czy ptaszek wybrał moją budkę.
ale fajowi goście:):
OdpowiedzUsuńA jednak tylko goście.
UsuńWiosna po prostu eksplodowała ! Teraz rzeczywiście chętniej je się surówki niż np. zasmażaną kapustę czy takież buraczki. I na kotlety przechodzi ochota :-). Śliczną masz łączkę, kolorową i pachnącą.
OdpowiedzUsuńMnie tam nie przechodzi ochota na mięsko wieprzowe, na skrzydełka i udka, choć jeszcze się trzymam króliczego jedzonka. A łączka śliczna była, teraz po koszeniu troszkę mniej.
UsuńThanks for all your efforts that you have put in this, It's very interesting Blog...
OdpowiedzUsuńI believe there are many who feel the same satisfaction as I read this article!
I hope you will continue to have such articles to share with everyone!
ดูหนังออนไลน์