Ponieważ w drodze do Toskanii przejeżdża się przez Wenecję, Córki zaplanowały tam dwa noclegi, bo żal byłoby ją ominąć. Ja tu będę po raz trzeci. Pierwszy raz w lutym, w karnawale, jeszcze w XX wieku, przez trzy dni. Maski, stroje historyczne weneckie, imprezy plenerowe do rana, mnóstwo turystów. A były to czasy filmów Kodaka po 36 zdjęć i chociaż wzięłam z dziesięć i tak ich brakło. Więc na placu św. Marka zakupiłam jeszcze trzy i jeszcze jeden i były to najdroższe filmy w moim życiu. Drugi raz byłam kilka godzin przejazdem, czekając na prom do Grecji. Zawieźli nas wtedy na wyspę Murano, gdzie oglądaliśmy proces dmuchania szkła, co było dla ceramika nic nowego. A teraz raz trzeci z Dzieckiem, Wnukiem i znajomymi.
Plac św. Marka spinają dwa rejsy. Pierwszy, dopołudniowy w słońcu i ostatni, powrotny po północy.
Ten pierwszy, wolniutki, to zachwyt, focenie bez opamiętania na prawo i lewo.
Potem na placu czyli jak mówią, najpiękniejszym salonie Europy, wałęsamy się w słońcu między tłumami równie zachwyconych turystów. Jakiś czas spędzamy w złoto-mozaikowej, chłodnej Bazylice św. Marka, gdzie nie wiadomo czy patrzeć w dół czy w górę czy na wprost. Reszta wycieczki (beze mnie) udaje się na szczyt campanile a ja mam chwilę zadumy w cieniu, u jej podnóża. A po tej chwili znowu tłum turystów przesuwa się przede mną, młodzi i starzy, piękni i brzydcy, biali i czarni i wszyscy co pomiędzy. A mój aparat tylko cyk, cyk, cyk - dyskretnie.
Wybija 15 ta bim, bim, bom i masz, mój aparat mruga na czerwono, bateria siada, To jakaś klątwa placu św. Marka. Więc teraz oszczędnie a przed nami jeszcze spacer uliczkami czarownymi i urokliwymi do Rialto, wyspa Burano, spacery po mosteczkach i nabrzeżach. Nie wiem czy to starość czy znak czasu ale Wenecja wydaje mi się coraz bardziej merkantylna.
Cała ta droga przez Wenecję dla urody ginącego miasta i po to, by dotrzeć do nowej dla nas atrakcji czyli na wyspę Burano. I warto było! Bajka i radość, kolorowa, dziecinna, babciowa - po prostu dla wszystkich. Kolor jest bohaterem i On zdobi, wiąże, przyciąga, zanęca. Kolorowe domy, okna, okiennice, szkło, chusty, bluzy, suknie, biżuteria .... Kupuję magnes, kubek, krzyżyk, widokówki - wszystko radośnie kolorowe.
Płyniemy z Burano o zachodzie słońca a potem już nocą na plac San Marco. Jest przypływ, woda wybija ze studzienek na placu tworząc bajeczne odbicia. Snujemy się po placu i zaułkach do ostatniego tramwaju wodnego więc noclegujemy dopiero grubo po północy.
To był intensywny, pełen wrażeń i emocji dzień. I tak będzie już cały tydzień. A najbardziej dzielna moja córeńka, która nas tu przywiozła przez ponad tysiąc km i cały dzień planowała nam atrakcje.
Pieknie podrozujesz Krystynko, tyle doznan, wrazen, poznajesz nowe miejsca, ta kolorowa wyspa Burano urocza na zdjeciach. Dobrze jest miec taka mocna odskocznie od codziennego zycia, poza tym jestes z Rodzina, wiec masz dodatkowo taki kochany czas. Teresa
OdpowiedzUsuńZaiste masz rację Teresko, mam szczęście do pięknych podróży. Dobrze że jeszcze mi się chce i mogę osobiście odkrywać nowe miejsca. Kochany to był czas, pięknie to określiłaś. Pozdrawiam serdecznie
UsuńWspaniałe widoki. Nigdy nie byłam w Wenecji. Może kiedyś tam pojadę :))). Zazdroszczę zadymy na Placu św. Marka. I mnier baterie wysiadały w najbardziej nieprzewidywalnych chwilach w Rzymie!
OdpowiedzUsuńPojedziesz, trzeba tylko pomarzyć lub poplanować. A jak pojedziesz pamiętaj, by odwiedzić też wyspę Burano. I oczywiście pamiętaj o zapasowych bateriach, Serdeczności Adelinko.
UsuńWenecja - moja pierwsza podróż autostopem. Potem jeszcze kilka powrotów, ale to już nie było to - za łatwo ;) Dziękuję za przywrócenie miłych wspomnień.
OdpowiedzUsuńRobienie czegoś po raz pierwszy zawsze jest niezapomniane. Jak i ostatni raz, tyle że tego tak naprawdę się nie wie na pewno. A łatwo nie zawsze jest gorzej. Miłych wspomnień życzę.
UsuńI zjadło mi komentarz. Nie wiem, czy się jakoś pojawi? Jak będą dwa, to skasuj.:)
OdpowiedzUsuńWywołałaś mnóstwo miłych wspomnień.:)
Pisz, pisz, do tego zdjęcia. Same przyjemności.:)
Serdeczności:)
Cieszę się, że miłych, moją córkę okradli gdy byli tu po raz pierwszy.
UsuńMam nadzieję, że Toskania też Ci się spodoba. Pozdrawiam majowo.
W Wenecji byłam raz. Marzyłam o tym jako dziecko i się spełniło. Co dziwne, nie poczułam się rozczarowana. Może zachwyt mniejszy niż by wypadało przy realizacji marzeń, ale sama wizyta przyjemna. Jednak te kanały, mosty, wąskie uliczki - to wszystko ma swój jakiś urok.
OdpowiedzUsuńBurano i Murano też piękne (zawsze zapominam, które z nich jest od kolorowych domków, a które od porcelany). A znasz historię, dlaczego te domki tak kolorowe?
Wenecja ma niezaprzeczalny urok, nie sposób się nie zachwycić mniej lub więcej. Wiem dlaczego te domki tak kolorowe, piszą o tym w przewodnikach, w internecie pewnie też ale ja wole pisane.
Usuń