środa, 9 kwietnia 2014

Post umiarkowanie optymistyczny


No tak, mimo postanowień i wsparcia, dalej to krąży po mojej głowie, chociaż już bez smutku. Rozważam plusy ujemnie i minusy dodatnie. Jakoś szczególnie, po niekompatybilnych z moją wizją raju planach, zachwyca mnie cisza przed wschodem, śpiew ptasząt o poranku, światło o wschodzie i zachodzie, zapach świata o świcie i zmierzchu ...
Tak jest, że mocniej doceniamy to, co możemy stracić. Tej wiosny będę wrażliwa, wyczulona i pełna wdzięczności za drobne, codzienne błogosławieństwa. I dobrze się złożyło, a jest w tym palec Boży, bo już jesienią postanowiłam skierować całą swoją energię inwestycyjną i zasoby finansowe tylko na doinwestowanie mieszkania. Chatta ma wszystko co niezbędne a zachciewajki i udogodnienia czyli taras, ambona, domek gospodarczy, piec pod chmurką, kuchnia w izbie, ocieplenie chatty, wymiana okien ..... kiedyś tam. Leniwa część mojego Ego cieszy się, że narazie, przez rok lub dwa, nie trzeba robić nic trwałego na skraju. Tylko bratki i kwiatki, czosnek i cebulka, fasolka i pomidory, groszki i róże i takie tam fijołki i stokrotki.
Miło bardzo siedzieć sobie na tarasie z książką na kolanach i słuchać jak krople stukają o blaszany dach sąsiada, deszcz podlewa wiosenne nasadzenia.
Jakoś nigdy nie miałam takiego serca  do tej chatty, co do pierwszej maleńkiej chatki. Tam przez 5 lat, po pół roku bez prądu i wody, bez luksusów i cywilizacji, bez oczekiwań i rozczarowań - tylko oczarowana!
Ale z chattą sobie radzę bo zmieniłam funkcje salonu i mam tam teraz izbę wielofunkcyjną czyli jakby chatkę w chatcie. A drugą połowę czyli żółty pokój gościnny, zieloną łazienkę, jakby biały pokój gospodarczy czyli graciarnię odwiedzam rzadko bardzo, tyle ile koniczne. A w izbie ciepło, przytulnie, wszędzie bliziutko, milutko - tylko zabałagania się szybko, za szybko. 
Dziwi  mnie i niepokoi, że w myślach,  tak łatwo i bez żalu pożegnałabym się z rajem w BK, po ponad 7 latach brania i korzystania. Wystarczyłoby, by zanęcił mnie inny raj, inna posiadłość, inne uroczysko, inny skrawek nieba .... Może to przez to, że za dużo zaglądam do innych blogów a tam chaty na skarpie, na wonnym wzgórzu, z widokiem na Kopystańkę, nad jeziorem Sosno, w kamiennej wieży, na końcu świata, z wędzarnią, piecem chlebowym, z kozami, psami i kotami .... Wiem, że to nie dla mnie, bo jestem sama i niemłoda, w późnych latach jak mówił kiedyś mój wnusio. Ale tak to jest - jak się za dużo przebywa z marzeniami to rzeczywistość nigdy ich nie przebije.
Rozwalił mi się plastikowy ale cudnie żółty fotel, który był ze mną w Brzózie od początku, od grudnia 2006 roku. Dokładnie mówiąc rozwalił się pode mną, gdy wczesnym rankiem klęknęłam na nim, by odsunąć błękitną zasłonkę z tureckiego ręcznika, na południowym oknie od kuchni. Upsss i buuuch, fotelowi rozjechały się nogi i pękł na kilka kawałków a ja wylądowałam na podłodze, oszołomiona, zdezorientowana i niezborna. Chwilę leżałam, rozważając w głowie warianty, jak czołgam się do telefonu, dzwonię na 112, tłumaczę gdzie to jest na skraju, wyjaśniam że leżę w zamkniętej chatcie, na zamkniętej posesji, karetka podjeżdża, ratownicy w seksownych, czerwonych kombinezonach przełażą przez bramę przerzucając nosze i sprzęt, dochodzą do drzwi, walą w nie, wreszcie wybijają szybę w północnym oknie i utykają tam bo za wąsko. Dostałam takiego ataku chichotu, że aż dodatkowo osłabłam. Dopiero po chwili wstałam z trudem ale całkiem sprawnie, ubrałam gumiaczki i kurtkę, otworzyłam drzwi, wzięłam klucze, otworzyłam furtkę i bramę. Taka jest siła wyobraźni. 

 Z tartaku przywieźli mi zamówiony metr miękkiego, pachnącego drewna z olchy, puszcza pąki morela, śliwa, wiśnia i jabłoń. I pączkuje borówka amerykańska, porzeczka czerwona, bez, leszczyna. Pięknie przyjęły się róże i poziomki. Jest cudnie
 I tylko budka pusta jeszcze.
A post całkiem optymistyczny mi wyszedł :-)))

24 komentarze:

  1. No właśnie - zaczęłaś dość smętnie, a zakończyłaś optymistycznie. Po drodze wystraszyłaś, ale zaraz potem rozbawiłaś popisem Twojej wyobraźni. :)
    Wszystko się teraz sprowadza do znanego powiedzenia: "pożyjemy - zobaczymy". :)
    Z przyjemnością czytam Twoje pisanie. I ciągle się zastanawiam, czy wrócić i założyć nowy blog...
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To życie Magdalenko pisze takie scenariusze. Pożiwiom - uwidim :-)
      Ja piszę z potrzeby serca i dlatego nawet się nie zastanawiam. A Ty musisz poczuć sama ale jeśli mogę zasugerować, to proszę - wróć!

      Usuń
    2. Bardzo optymistyczny... I cudny . A fotel cóż..,nad wyobraźnią trzeba pracować - bo czarne scenariusze mogą się przydarzyć w każdym wieku!

      Usuń
    3. Na szczęście rzadko to mi się przydarza. I nie ma co włączać wyobraźni, bo dość ma dzień dzisiejszy zmartwień swoich! Czyli inaczej Adelko, na zmartwienia zawsze przyjdzie czas - później.

      Usuń
  2. Ania z Siedliska9 kwietnia 2014 19:41

    Wiosna już sie u nas rozgościła i zamienia nam szarą dotąd rzeczywistość w raj, w którym nawet kruche krzesła nie przeszkadzają radości :-). Krysiu, przynajmniej juz wiesz, że osteoporoza Ci nie grozi :-). Uściski !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty Aniu jesteś prawdziwą kosmiczną optymistką. Mnie też czasem przychodzi to do głowy, bo ja często się wywracam i przewracam, zwicham i skręcam ale zawsze niegroźnie. Może to mocne kości a może Anioł Stróż pełen mocy. Tak czy siak, to powody do radości ! Pozdrowienia w pełni wiosenne :-)))

      Usuń
  3. Ach, jak przeczytałam o tych chatach innych, i o tej na skarpie też to mi się tak cieplutko na serduchu zrobiło :)))
    Każda inna, ale każda ukochana, bo z duszą i z tonami władowanych w nie pracy i marzeń.
    Z wielkim uśmiechem czytam o Twojej chaccie, moi rodzice mięli i wciąż mają podobną, ale opuszczoną już, we wsi K. w której ja,mieszczka, spędziłam najpiękniejsze chwile swojej młodości...
    Mieszkanko miastowe trzeba ulepszyć, a jakże, w końcu nam, kobietom od czasu do czasu luksusy potrzebne ;) Jestem pewna, że i na chattę przyjdzie kolej :)

    Pięknie to drewno wygląda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkie wymieniłam ale jest ich wiele, takich które są pożywką dla moich marzeń.
      A dlaczego chatta we wsi K opuszczona, jeśli była szczęśliwa i radość dawała?
      Mieszkanie bardzo długo czekało cierpliwie, bardziej chodzi o wygody niż luksusy. Chociaż wygody to też luksusy. Tak jak i drewno.

      Usuń
    2. Chatka w K. opuszczona - mnie nie było 7 lat w Polsce, za granica z mężem tyraliśmy na swój własny dom... Tata zachorował w tym czasie na Alzheimera... Mama... nie miała jak tak jeździć, wiele lat opiekowała się tata, domek podniszczał, teraz mama nie ma siły ani chęci tam jeździć, co tab będę robiła sama? - mawia...
      A ja z sentymentu wiem, ze nigdy tego kawałka ziemi na sprzedam,,, i w tajemnicy największej napiszę ci, że marzę, aby zbudować tam kiedyś maleńką samotnię na emeryturkę... ale cicho sza, bo nawet mój mąż o tym jeszcze nie wie ;)))
      Myślałam, żeby działkę wynająć ale strasznie zarosła, domek wymaga napraw... Nie wiem czy potrafiłabym oddać go w obce, nieznane ręce...

      Usuń
    3. Masz rację, jeśli się nie ma noża na gardle, ziemi i wspomnień się nie sprzedaje. Bo może kiedyś tam, na emeryturce, gdy dziecka już wyrosną, będzie potrzebna taka samotnia, nawet z drugim pustelnikiem, jak znalazł.
      Nie wynajmuj, chyba że w zaprzyjaźnione ręce.

      Usuń
  4. Wiosna na całego. Dziś posadziłam poziomki i siedmiolatkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poziomki konieczne na swoich włościach a siedmiolatka jest na lata i najwcześniej daje wiosenne witaminki. Pozdrawiam

      Usuń
  5. Uwielbiam Twoje historie i siłę wyobraźni, zwłaszcza wyobraziłam sobie tych ratowników... medycznych.... ;--)) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo życie Dominiko, nieobliczalne i nieprzewidywalne. A ratownicy jak w serialu jakimś, jeden w drugiego ciasteczka do schrupania. A co, jak wyobrażać sobie, to najlepsze !!! Ściskam wiosennie

      Usuń
  6. Nie jestem fanem plastikowym mebli i wszystkie swoje już skasowałem. Kolor jednak rzeczywiście zdecydowany
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie jestem ich fanką, urodę mają nienachalną bardzo. Powoli same się kasują, nie przyspieszam tego procesu. Miałam kiedyś wizję wsi bez plastiku ale bez wiader, miednic, misek trudno byłoby żyć.

      Usuń
  7. Na szczeście smuteczki u Ciebie trwają chwilę, bo gdzie moglabym zaglądac w poszukiwaniu optymizmu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cesiu miła, smuteczki trwają chwilę, bo pamięć już nie Ta. Ale i radości trwają chwilę.

      Usuń
  8. Optymistyczny i kolorowy, tak wiosenny, że weselej i pozytywniej być chyba już nie może!!!
    Dziękuję Ci za odwiedziny u mnie, każda z nich ogromnie mnie cieszy! Ostatni komentarz również :) Specjalnie dla Ciebie wkleiłam kontynuację :) i zapraszam, koniecznie przeczytaj jak zostałam celebrytką! :) ))))
    Serdeczności Lolu!
    PS. Budka napełni się, już niedługo... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko się ogarnę i popędzę do Ciebie Haniu J.S.

      Usuń
  9. Dobrze że przygoda z fotelem zakończyła się pomyślnie. :)
    U mnie też barwinek szaleje i nawet fiołki znalazłam, choć byłam pewna, że mi wyginęły.
    U mnie masz niespodziankę. :)
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko - dziwnie to brzmi. Ja za stara jestem na takie numery i kochana Magdalenko, będę pewnie często narazie się mylić. Zaraz popędzę do Ciebie, tylko się ogarnę

      Usuń
  10. Widzę, że masz wątpliwości, a śmiem twierdzić że jakby straciłaś serce do chatty; czy dlatego może, że przyjaciółka sprzedała swój domek? jakie Ty masz piękne ogrodzenie, nasze pastwiskowe nie wytrzymało, żerdzie połamały się, czeka nas znowu robota, troszkę solidniejsza, trzeba gęściej dać słupki, "świdrygiełłą" wykręcić w kamienistym podłożu otwory pod zabetonowanie stalowych obejm, a na nic nie ma czasu, zwłaszcza mąż, bo wiecznie goni; dostaliśmy taki plastikowy komplet na taras, jak zamieszkaliśmy 18 lat temu w nowym domu, ależ to był wypas, a potem siedziska fotelików popękały i przy wstawaniu szczypały nas całkiem ostro w tyłek, zastąpiły je plecionki z klamociarni; a wiesz, że ja też mam takie myśli, co by się stało, gdyby ... a za chwilkę przeganiam je z głowy, żeby nie daj Boże nie ściągnąć złych zdarzeń, bo nawet komórka u nas nie zawsze ma zasięg; nie mamy budek, jeszcze, w starych dziuplach budują sikorki gniazda, a do Twojej szpakowie na pewno sprowadzą się, albo inne śpiewające; człowiek nie potrzebuje dużo przestrzeni do życia, a ja jestem przestraszona, bo mąż coś napomyka o niewielkiej rozbudowie chatki, po jakie licho? ciepłe myśli zasyłam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maryś miła, raczej ze względu na te plany ożywienia, z którymi mi nie po drodze.
      Piękne, pastwiskowe ogrodzenie to miałam ale zamieniłam je na siatkę, ze względów bezpieczeństwa. Plastikowe fotele u mnie też stare, powoli się wykruszają, będzie jeszcze czas zamienić je na wiklinowe lub drewniane. Takie pesymistyczne myśli nawiedzają mnie, na szczęście rzadko, i tylko wtedy kiedy coś mocno zaboli czy zaalarmuje. Bo ja też staram się nie ściągać nieszczęść i nie koncentrować na strachu. Małe jest piękne - to szczera prawda, ale czasem trudno wyczuć co jest małe. Gorąco pozdrawiam w deszczowy dzień.

      Usuń