Zmiany może i niewielkie ale spektakularne, przynajmniej dla mnie. Ponad dwa lata temu postanowiłam zaizolować i uszczelnić ścianę od zachodu, tę najbardziej zniszczoną i narażoną na wiatry i deszcze. Relacje z prac pod koniec sierpnia i na początku września 2016 roku. Po fachowcach zostało jeszcze sporo pracy, zwłaszcza malowanie.
Przez ponad dwa lata, ta niby nowa ściana wołała o pomoc. No bo wypuczała się zimą a okiennice się otwierały z bardzo wielkim trudem albo wcale, a latem się rozsychała i deski się rozłaziły a narożniki odstawały. Zastanawiałam się dużo i długo, czy warto zaczynać sprawę z dwa razy dłuższą ścianą południową ale ostatnio nas odwiedzające upały zmusiły mnie do wyboru. Albo klima albo izolacja. Gdyby ściana była trwała i szczelna wybrałabym klimatyzację mimo negatywnych opinii, że zaziębia i zbiera kurz i zarazki ale te półwałki poprzetykane tekturą (a taka technologia królowała w siedemdziesiątych latach XX wieku w domkach letniskowych) po prawie 50 latach to już iluzoryczna osłona przed chłodem, wiatrem i słońcem. No i opinie sąsiadów, z którymi bardzo się liczę, przeważyły. Decyzja zapadła.
Ostatniego dnia lutego 2019 r, z moja wolą i wyborem, wymieniają mi dwa okna z długich na krótsze i dokładają jeszcze jedno, by zrekompensować ubytek światła.
Cały marzec i kwiecień nic na ściance się nie działo. Dopiero 1 maja drugi etap prac. Wpadłam tu na dzień bo między Wrockiem a chattą w BK jest jeszcze Mielec. Miałam sygnałek, że mimo mojej nieobecności i ciągłych opadów praca wre ale tak się złożyło, że moja ciekawość musiała ustąpić mojej empatii. Zastałam chattę zabandażowaną szczelnie, w biegu zachwyciłam się owocowym kwieciem w pierwszym dniu maja, pomalowałam okiennicę i zrobiłam ze starej okiennicy legowisko pod wiatą przy ognisku, w pedzie sfociłam tęczę i zachód słońca, rozpaliłam ognisko i przenocowałam. A wszystko to w dobę.
Dopiero po wielu dniach znowu pojechałam do chatty, bo mam wiadomość, że kładą deski. Gdy przyjechałam wczesnym popołudniem chatta była już nie tylko odeskowana ale i założone okiennice. Pierwsze wrażenie, że okienka maleńkie i okiennice takież, przez to chatta dłuuuga i wielka, jak forteca. Pewnie się za dużo naoglądałam domów z widokiem, na plażach i w górach. Bo mnie się marzą takie chaty z wielkimi oknami dookoła ale wiem, że nie czułabym się tam bezpiecznie i nie tego chciałam dla mojej najmilszej. Powoli obchodziłam chattę raz i dwa, z każdej strony, w tę i z powrotem i równie powoli oswajałam się ze zmianą.
Złotokap od południa już w długich, żółtych strąkach a wisteria od północy ledwo pączków kilka. Nie ma to tamto, trzeba ją przesadzić na południe.
Więc dlaczego nie tańczę i nie skaczę z radości? Dlaczego myślę - po co mi to? Dlaczego widzę tylko mnóstwo trudności i drobiazgów jeszcze do zrobienia? Okiennice w kolorze akacji za jasne do całości koncepcji ale to przecież pierwszy impregnat i można je jeszcze przyciemnić. Zginęła jedna klamka i dwa poranki straciłam na przeszukanie chatty a przecież chyba można dokupić gdzieś taką typową klamkę. Zamki do wymiany ale to przecież łatwa robota. Jakaś taka za nowa, za jasna, za świeża, za wielka ta chatta. Wchodzę wtedy do izby a tam wszystko znajome i przyjazne, nowe małe okno wspaniale się wpasowało, może dlatego że maleńkie.
Może i ładniejsza teraz moja chatta ale jakaś obca. Wiem, że to szybko minie ale narazie właściwie się cieszę, że już chyba zaniedlugo jadę do sanatorium na trzy tygodnie i może zatęsknię i pokocham ją na nowo.
Jak siedzę w domu czy mieszkaniu to aż ręce mnie świerzbią by być na skraju, wycinać i przycinać, przekopywać i grabić, siać i sadzić. A jak tu przyjadę wszystkie chętki mi mijają. Obchodzę powoli działkę z aparatem lub bez, potem siadam na tarasie lub pod lipką i dumam: po co przycinać, grabić, sadzić, przecież i tak jest cudnie gdy dziko i naturalnie. Co najwyżej obkosić ścieżkę wokół chatty, siedziska i wiaty by mnie żmije nie straszyły. Ale ponieważ padało, mżyło i siąpiło i nie dało się kosić, posadziłam tu i tam przywiezione pomidory, cukinie i kwiatki. A wcześniej trzeba było przygotować ziemię na grządkach.
Długo się kokosiłam z klonikiem palmowym, w ciągu dwóch dni trzy razy zmieniał miejsce, nawet w tym trzecim to splatałam mu gałązki bo zdawały mi się za bardzo rozwichrzone a potem rozplatałam i tak znowu dwa razy. Narazie został rozczochrany.
Ech, jak ja Ci zazdroszczę tej Twojej Chaty. Jak ja bym chciała mieć taką...
OdpowiedzUsuńSzukamy ze Szparagiem, szukamy, chcemy kupić sobie kawałek raju... I też mieć takie rozterki.
Jakoś mi tak się smutno zrobiło. Może to pogoda.
Ciesz się siłami, a energia starej Chaty wróci i znów będzie swojsko. I chłodniej:)
Będziesz miała w stosownym czasie i odpowiednią, ja znalazłam swoją dopiero po przejściu na emeryturę, bo wcześniej praca, dzieci, wnuki i nie było odpowiedniej czasoprzestrzeni. I chociaż marzyłam o kamiennej chatce nad potokiem, dostałam drewnianą na skraju lasu i łączki i to było dobre.
UsuńWłaśnie to czuję, energia się zmieniła.
Ta obcość to tylko chwilowa, szybciutko się przyzwyczaisz, bo to nadal ta sama chata, Twoja, dobrze znana i kochana przez lata. Różnica wizualnie jest spora, ale szybko przywykniesz, a ona wytrwa jeszcze bardzo długo po taki remoncie :D
OdpowiedzUsuńPrzepiękne, sielskie widoki, nie mogę się napatrzeć i po kilka razy oglądam każde zdjęcie :D
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
To tak jakby ktoś znajomy i kochany, z kim zawsze żyliśmy w stylu dżinsy i kraciasta koszula, ubrał garnitur i krawat. Niby ten sam ale jakby przez chwilę obcy.
UsuńMam nadzieję, że to jej posłuży i będzie jeszcze cieszyć moje wnuki i prawnuki.
Agness, na skraju raju widoki zawsze piękne.
Już to widzę: po pobycie w sanatorium wpada Twoja ukochana rodzinna brygada ze znajomymi, jedno popołudnie i chatta nabierze patyny, tak jak zapragniesz; będzie pachniało świeżością, zapalisz ognisko, spowije ją dym, uronisz kroplę dobrego napitku do ognia i już będzie oswojona:-)
OdpowiedzUsuńZielone okienniczki, zielona podmurówka, nowiuśkie deski na elewacji ... pięknieje Twoja staruszka:-) czasami nie ma się ochoty na jakiekolwiek działanie, ale czasami od rana rozpiera człowieka energia, więc kosimy, grzebiemy w ziemi, sadzimy, a że coraz częściej raczej to pierwsze ... trzeba odpoczywać, przytulać się do drzew, głaskać korę pnia i słuchać ptaków:-) serdeczności ślę.
P.s. Jestem po lekturze Twojego Wołynia, jest to inna książka od tych, które przeczytałam o mordach UPA, daje inny kąt spojrzenia, rys historyczny, ale i tak zrobiła na mnie makabryczne wrażenie. Kiedy po obejrzeniu filmu Smarzowskiego synowa wróciła z płaczem do domu, nie poszłam do kina. Kiedy trzymam na rękach Tosię i patrzę w jej oczy, serce cierpnie mi z trwogi ...
Się zobaczy, narazie pomalowane wstępnie jasnym dębem i akacja a stolarz radzi by poczekać dwa, trzy miesiące, by drewno wyschło na wiór, farba się zasymilowała, sęki odżywiczyły więc to się odbędzie dopiero pod koniec wakacji. A narazie jak radzisz Marysiu, odymię chattę szałwią i pokropię jakimś zacnym trunkiem chattę lub ognisko. Może i 'pięknieje' ale dla mnie to jak nowe zęby przy starej twarzy, praktyczne ale trzeba się przyzwyczaić. Najlepiej na przemian, kwadrans roboty i pół godziny odpoczynku, na emeryturze można sobie na to pozwolić. Głaskam i słucham, z przytulaniem rzadziej, sama nie wiem dlaczego.
UsuńFilmu nie widziałam, do tej pory jakoś nie interesowały mnie tematy wojenne i po, może dlatego, że w rodzinie nie było ofiar. A książkę wzięłam tylko z racji fotografii mojej córci na okładce. Nie chcę wierzyć, że wojna u nas możliwa, lękam się często ale nie wojny. Ale Oni też wierzyli ...
Jak ja marzę o nowej istotce w rodzinie, od 15 lat zastój.
Oswoisz ;-) Większość ludzi nie lubi zmian. Jak wracam z dłuższej podróży, to też dom muszę od nowa oswoić. No ma to coś wspólnego z nadmierną kontrolą, ale tak po ludzku: lubimy kokosić się w znajomym. Bezpieczniej.
OdpowiedzUsuńWyszło fajnie. Okiennice mi się podobają. A upały będą coraz gorsze.
Baw się dobrze w sanatorium. Jak wrócisz chatta będzie jak stare, miłe, wydeptane kapcie :-)
Pewnie tak ale ile to potrwa? Ja jak wracam z podróży to od razu wchodzę w kapcie, wszystko przyjazne, znajome, może dlatego, że nie pucuję domu przed wyjazdem i witają mnie moje porozrzucane po krzesłach, niezabrane w ostatniej chwili rzeczy.
UsuńChyba po to marudzę by przeczytać, że w gruncie rzeczy okiennice niezłe, chatta zabezpieczona i ładna.
To są korzystne zmiany, powinny raczej wyjść na dobre, a czas oswoi Ciebie z nowymi warunkami. Ładna ta chatta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Moja głowa to wie, że korzystne i trzeba było ale serce tęskni za staruszką. Poczekamy, zobaczymy. Chatta Ci dziękuje, szuka sprzymierzeńców.
UsuńKrysiu ,bardzo ładnie ,nie żałuj.Wspaniale wygląda cała chata::))Bardzo dobrze zrobiłaś .Ogólnie ciągle coś robisz☺.Ale takie są uroki na działce::)U mnie konwalia malutka ,jeszcze nawet nie zawiązany kwiat ,tylko listki .Bardzo dużo miałam za domem ,ale zlikwidowałam ,bo się panoszyła...zostało gdzie nie gdzie.I ścinam jak widzę odrosty..mamy tereny leśne to wszelakie kwiaty lasu same wędrują na posesję::))Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Danko, zanim się nie oswoję potrzebne mi takie pocieszenia. Sama wiesz, że na swoim zawsze jakaś robota, zwłaszcza jak się kupiło starą chattę i zaniedbany teren wokół. Konwalia bardzo ekspansywna, moja włazi w trawnik i ją koszę i jakoś trzymam ją w ryzach.
UsuńBardzo ciekawy i interesujący post. Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńTak dalej jako i wcześniej
UsuńJa myślę Krysiu, że zmiany są potrzebne, a chata PO piękna :) Coś się kończy, by coś nowego się zaczęło. A ja dostałam bardzo miłą nowinę od chrześniaka , zdał wszystkie egzaminy sprawnościowe, i dostał się do wymarzonego Liceum sportowego. Rośnie nam Messi albo Lewandowski :))) Taka zmiana też potrzebna wyrasta na mężczyznę z chłopca. Myślę, że każda zmiana maleńka czy wielka jest potrzebna dla nas , dla bliskich i dla każdego :) Nieważne ile lat mamy na zmiany zawsze czekamy :)
OdpowiedzUsuńŚciskam mocniasto z burzowej Łodzi, wreszcie deszcz i koniec suszy, to też ważna zmiana:)
Agnieszka
Mówią, że zmiany są niezbędne i potrzebne ale jam już nie taka giętka jak wcześniej i to Nowe mnie nie nęci. Niech dziecka spełniają swoje marzenia, chociaż być jak Messi czy Lewandowski to nie taki miód jak myślą chłopcy. Nie czekam na zmiany i ich nie lubię, wolę znane i bezpieczne, to jednak sprawka wieku.
UsuńU nas podtopienia i powodzie, nagłe ulewy i zerwane wały przecipowodziowe, nie na takie zmiany czekali rolnicy. Och, ten Maj!
ciekawe, czy klon przeżyje takie zaplatanie - rośliny chyba nie lubią, kiedy się je miętoli w paluchach.
OdpowiedzUsuńUśmiałeś mnie serdecznie, to się okaże czy lubią miętolenie, po sezonie. Nie omieszkam donieść.
UsuńAleż u Pani ładnie, pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie, pianka też była w użyciu, może i Pur
Usuń