I astrów mix. Te dostałam od bratowej i część posadziłam przed tarasem a co się nie zmieściło przy ogrodzeniu od wschodu. Teraz te przed tarasem cieszą moje oczy a tamte przechodzących spacerowiczów. Dziwna sprawa z tymi astrami, teraz robią takie sztuczne kwiaty, że wyglądają jak prawdziwe a te prawdziwe wyglądają jak z bibułki i pasków kolorowego papieru.
Nad wodą a właściwie nad bajorem, bo spuścili wodę z zalewu, podobno przed czyszczeniem i odmulaniem ale jak narazie nic się nie dzieje, czekają pewnie aż reszta wody wyparuje.
Ps. Ruszyły prace !
W lesie jeszcze lato, bo grzybów albo brak albo robaczywki, chociaż wrzosy już w pełnym rozkwicie. Wrzosy, wrzesień, jesień!
Ale przed lasem, nad wodą, też jeszcze żółto - złoto czyli letnio i radośnie
Tydzień później podobno w lesie grzyb już jest więc też zabieram aparat. Grzybów jakby więcej ale głównie te, których nie zbieram, co nie znaczy, że są niejadalne. Postanawiam zacząć robić album pt: grzyby których nie zbieram. A gdy wreszcie znajduję 'moje' wysiada mi aparat. To jakaś seria, najpierw cewka i miska olejowa w autku a teraz aparat. Moje zaskórniaczki topnieją w zastraszającym tempie.
Maleńka sień wyłożona nowymi płytkami może i jest praktyczna ale chłodna i łatwo brudząca. Kupiłam więc miękką łazienkową wykładzinę, teraz miło jest chodzić po niej na bosaka, nawet w chłodniejszy wczesnojesienny dzień i wieczór.
A tak wygląda mój pomalowany taras i jednak schody, bo okazało się, że pomalowany beton nie jest wcale tak śliski jak myślałam. A na części przy drzwiach położyłam podesty, które wcześniej były w sieni. Jeszcze tylko je pomalować i finito na ten rok.
Jak fajnie jest gotować na świeżym powietrzu, niespodziewanie udało mi się ożywić kuchenkę spaskudzoną przez wandala. Tylko jeden palnik czynny więc jest albo zupa np maślakowa albo drugie danie np kania panierowana, wielka na całą patelnię.Powiesiłam błyskotki na lipce, na wiacie winnej i na tarasie. Znak czasu, już nie kolorowe wstążeczki tylko płyty CD. Ale spełniają tą samą rolę, migocąc i błyskając tęczowo. Będą i wstążeczki, bo narazie powiesiłam płyty na tym co miałam pod ręką ale kupię tęczowe wstążeczki i powieszę je i osobno i na nich pozawieszam tęczulki. Niech zanoszą modlitwy do Nieba z każdym podmuchem wiatru! Wystarczy na nie spojrzeć a już gębusia się uśmiecha i lżej się robi na ciele i na duszy.
Mam też ciekawych i dziwnych gości. Czyżby to była modliszka , a może modliszek? Ale dlaczego nie zielonkawe? A może to nie modliszka tylko jakiś konik polny albo patyczak?
Masz wszystko!!! Bo ja tutaj, teraz - TAK.
Ech, zdecydowanie robi się coraz bardziej jesiennie. Dzisiaj ucieszyłam się, że od zeszłej zimy nie wyjęłam rękawiczek z kieszeni kurtki. Zimno na dworze, a u Ciebie jak zwykle cieplutko!
OdpowiedzUsuńRękawiczek nie lubię i prawie nie używam ale lubię blezery, polary, szale .... i już cieplutko.
UsuńZimno mi nie przeszkadza, bardziej deszcze i mżawki.
Jak zwykle kolorowo i smakowicie.
OdpowiedzUsuńCudna modliszka (co do płci to się nie wypowiadam, bo nie wiem), a one mogą mieć "ubarwienie ciała zielone, żółtozielone lub jasnobrązowe".:)
Astry zawsze sprawiały na mnie wrażenie, że są... zimne.:)
Ja grzyby ostatnio oglądam na zdjęciach.
Serdeczności:)
Z wiekiem coraz bardziej cenię zwyczajność i smakowitość!
UsuńNo właśnie, nie wiem czy to modliszka, bo one mają wielkie brzuszyska a ten to jakiś patyczak.
Astry dla mnie to zwiastuny jesieni ale teraz to już nie wiadomo, chryzantemy kwitną w sierpniu.
Grzyby u nas dopiero się zaczynają, będą i u Was, jak nie we wrześniu to w październiku.
Mnie zachwycily wrzosy, sa takie bardzo polskie, jesienne. Lubie Twoj ogien na dzialce.
OdpowiedzUsuńJa też kocham wrzosy i kolor wrzosowy, fiołkowy, liliowy. Czy to znaczy Teresko, że tam, u Ciebie nie ma wrzosów? A ogień i ja lubię, ten na działce i ten w piecyku. W ogóle lubię jesień.
UsuńOglądając Twoje zdjęcia zachwycam się jesiennym, serdecznie wojskim wrześniem, Twoim ciepłym spojrzeniem na niego. Tak, z Twoich fotografii i opisów zawsze płynie tyle ciepła, wrażliwosci i spokoju.
OdpowiedzUsuńMasz wszystko, co potrzebne do szcześcia, do spokoju ducha. To nie do kupienia w żadnym supermarkecie. Tam tylko mamona i plastik. U Ciebie życie prawdziwe, wielobarwne, świadome swej wagi i niepowtarzalności.
Krystynko! Ściskam cię z serdecznym uśmiechem i życze by ten wrześniowy nastrój i koloryt otulał Cię niczym miękki, magiczny, wrzosowy szal i nie pozwalał na przystąpienie chłodu i trosk!:-))***
Olu, sama jesteś ciepłą, wrażliwą, barwną osobą i dlatego wszędzie widzisz dobro i serdeczność. Ale dziękuję Ci, miło czytać takie słowa. W moim życiu nie tylko hi, hi, hi ale staram się nie przydawać smutkom mocy, lepiej i zdrowiej skupiać się na radościach, kolorach i naturze.
UsuńDziękuję za życzenia, miękko i czule, wrzosowo i cieplutko - niech taka będzie ta jesień i dla Was.
Dziękuję Krystynko za tak serdeczne słowa!:-) Dobrych, z serca płynących słów nigdy dość. Wiesz, na tym Twoim blogu naprawdę jest wyjątkowo ciepło, tętnią tu prawdziwe uczucia i emocje - a to właśnie na blogach cenie sobie najbardziej. I jak czasem pochodzę po blogach, gdzie jest tego mało, to czuję niedosyt, czuje, że mimo ciekawej częstokroć tematyki i urokliwych opisów czegos najwazniejszego brakuje.Tutaj to jest, więc odwiedzam Twojego bloga jak serdeczny, gościnny dom!:-)I nie wstydam sie o tym napisać!:-))*
UsuńMoże kiedyś sie uda, Krystynko!:-))A póki co serdeczne myśli zasyłam Ci na dzień dobry w ten pierwszy dzien astronomicznej jesieni!:-))
UsuńSzczere "dzień dobry" naprawdę robi dobry dzień bliźniemu. Ja w to wierzę!
UsuńWiem o czym piszesz, też czasem rewizytuję takie blogi i nie chodzi o to, że banalne (bo banały tak jak przysłowia są mądrością narodów i ja je lubię) ale te teksty jakby przepisane z mądrego skądinąd wujka Gugla.
Do Was też zagląda się jak do miłego, otwartego domu a ja mam jeszcze tę przewagę, że tam byłam, widziałam, zachwyciłam się i przylgnęło moje serce. I nie wstydam się ani trochę. Może kiedyś się Wam uda odwiedzić mnie w realu?
Olu, tyle lat pisze bloga a on jeszcze ciągle mnie zaskakuje. Chciałam poprawić błąd w poprzedniej mojej odpowiedzi a komentarz zniknął. Odzyskałam go jakoś ale już nie chciał wskoczyć na stare miejsce i tak mamy Twoją serdeczną odpowiedź wcześniej niż mój tekst. Niech będzie, że czytasz w myślach, przynajmniej moich! Niech się dzieje złota polska jesień - piszę a za oknem leje i deszczy.
UsuńPrzyjemnie u Ciebie, dużo się dzieje... Kwiaty, pomidorki, wesołe ogniki i ciekawe stworki :)
OdpowiedzUsuńU mnie wysyp grzybów. Jestem urobiona po łokcie, ale cieszę się, że mam już zapas na zimę.
Teraz pora na aronię i sok z bzu...
Jesienią wczesną takie rozmaitości na skraju lasu i rzeczki. Szczęsny czas.
UsuńJa narazie jeszcze czekam na grzyby, u mnie one bardziej październikowe. Urobisz się po pachy ale jak miło będzie w zimowy dzień otworzyć słoik i wydobyć zapachy i smaki lata.
Ostatnio usłyszałam w piosence: ... lato się zajesieniło ...
OdpowiedzUsuńPopatrz, a ja poluję na modliszki od dłuższego czasu, bo są też na Pogórzu na łąkach, ale nie udaje mi się; w zeszłym roku znajomi przywieźli mi w słoiku, potem wypuściliśmy ją na wolność koło chatki, potomstwa nie widać, bo pewnie para jest potrzebna:-)
Na razie grzybom mówię - stop!
Zbierać: tak, jak najbardziej, ale potem gorzej, bo trzeba coś z nimi zrobić, dlatego wolę nie wodzić się na pokuszenie:-) pozdrowienia ślę "zajesienione".
Z krainy łagodności to zajesienienie, oni tam mają śliczne słowa.
UsuńU mnie modliszki na działce, może nie dużo ale co roku dwie, trzy, dotychczas były zielone i brzuchate, bardziej typowe.
Ja dopiero zabieram się do grzybobrania, 'moje' lasy sosnowe, grzybnia wolno się zbiera do owocowania. Ale nie zbieram tak dużo, bym nie nadążyła ich zagospodarować, maksymalnie dwie godziny w lesie to pół niedużego koszyczka.
Niech się jesień zaletni, pozdrawiam pogórzan
Pięknie tam u ciebie ..;) pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńOj pięknie Aniu, nie zaprzeczę.
Usuń