poniedziałek, 15 lutego 2016

Walentynki singielki

Rano strach włączyć jakieś media, wszędzie atakują serducha, róże i miłość. Wahałam się, gdzie spędzić Valentino, czy uciec i gnać na skraj gdzie cicho i pusto czy zostać w mieszkaniu wyłączając media i rozpieszczając się rozkosznie.
Zdecydowałam zostać. Jak się ma kulinarnie rozpieszczać mięsożerna i nie lubiąca słodyczy Dama. Przeglądnęłam lodówkę i chłodziarkę (w jednym) a tam  na bogato. Właściwie to wypchana na full. Jak to się stało,  tak po karnawale i na początku postu? Trzeba zacząć opróżniać lodówkę by zdążyć jeszcze popościć. Ale jakoś nie mam ochoty na odmrażane chociaż pyszne dania, przecież dziś ma to być rozpieszczanie. Więc idę do sklepu po świeże mięsko i warzywa, jajka i mleka. Miła sklepowa namawia mnie na chude podgardle na skwarki i na mielone z chudej karkówki. Kupuję jarzyny w pęczku, dwa pory i małą kapustę, miseczkę sałatki  z buraczków, jabłka i winogrona bezpestkowe. Wracam obładowana bo i mleka kupiłam i jajka i masło i chlebek drwala i wiśniowe lody Grand. Ledwo się wtaczam na swoje piętro i znowu mi z rąk wypada siatka, dobrze, że nie z jajkami. Bo przy drzwiach stoi doniczka z różami. Ani karteczki ani znaku identyfikacji. Nie spełniałam ostatnio dobrych uczynków, nie wiem o żadnym adoratorze ani o wielbicielce, skąd to valentino? Gdyby to było coś innego i w innym czasie to bym obeszła sąsiadów albo zostawiła prezent pod drzwiami. Ale róża, w Walentynki, pod moimi drzwiami? Więc wnoszę ją do mieszkania i wstawiam do zeszłorocznej, walentynkowej doniczki. I robię herbatkę w kubku w serducha. No i mam róże i serducha! Ja, taka przeciwniczka walentynek.

Moczę w wodzie garść suszonych grzybków. Z mielonego plus dodatki robię klopsa, który wygląda jak keks i kilka kotlecików mielonych a z podgardla okrasę. Zapasy na tydzień albo dłużej. Na mroźną zimę, której w tym roku nie ma ale może jeszcze będzie, wszak to luty. Na klarowanym maśle smażę sporo mrożonych podgrzybków dodając pod koniec pokrojoną cebulę. Gotuję namoczone, dodaję podsmażone, podprawiam świeżym masłem i zagęszczonym mlekiem, wrzucam garść pokrojonych liści selera. Na dzisiejszy walentynkowy obiad dwa spore plastry klopsa, pachnący sos grzybowy, ziemniaki i surówka z buraczków (kupna była za słodka więc dodałam trzy starte kiszone ogórki, troszkę posiekanej kapusty i przeciśnięte przez praskę trzy ząbki czosnku. Teraz za kwaśna więc dodałam łyżkę miodu).

Pojedzona do przesytu włączyłam filmy ze skarbami przyrody Podkarpacia, do których link przesłała mi wiotka i słodka Dorotka. http://lukaszluczaj.pl/moj-nowy-cykl-audycji-tv-laki-i-murawy-skarb-przyrody-podkarpacia/
Potem odcinek 2, 3 4 i 5 i zeszła godzina. Zachciało mi się teraz natychmiast wyjść, na łąki nie pora ale ubrałam się wreszcie i wyszłam na spacer. Słońce i wiatr, chłodno i cicho tam gdzie zawędrowałam. To moje ulubione wzgórze i dużo fajnych dziwów po drodze. Dzika chata się rozwaliła, zostało kilka desek z których zrobiłam sobie siedzisko i miejsce do medytacji i zachwytu.

Nazajutrz to samo tylko z ryżem parabolicznym z dzikim. A spacer krótszy bo w deszczu. W planie na jutro to samo ale z kaszą gryczaną. I wyprawa do miasta.  Co dzień to samo ale inaczej. A lody nie ruszone.

Psikusy bloggera, internetu, komputera czy moja niewiedza? Musiałam narazie oddać kota Anarionka bo przy głaskaniu włączało mi się strasznie głośne buczenie. Może on niecałkiem darmowy był a ja niedopatrzyłam terminu demo?

30 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Miło i owszem ale słodko? To nie keks tylko klops a lody nie otwarte.

      Usuń
  2. Mmmm... znowu pachnie pysznościami.:) Pominę tylko te liście selera, bo niezbyt go lubię. :)
    Ja bym to nawet nazwała pasztetem. Świetnie wygląda. :) Lubię wiśnie, w każdej postaci, oczywiście najchętniej świeże, ale teraz jakie mi tylko wpadną w zęby. Chociaż, hmm... mam pewną słabość do wiśni w likierze... :)))
    Bardzo smakowite są te Twoje opisy:)
    Widzę, że leszczyna już wszędzie się złoci. To zdjęcie okna z gałązką byłoby ładną... kartą świąteczną.:)
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażko, tyś mistrzyni detali. Liście selera zimowego delikatne, smakują jak pietruszka. A klops to raczej pieczeń jakby rzymska tylko bez jajek gotowanych w środku. Ja też lubię wiśnie ale słabość mam do nalewki wiśniowej z pestkami, ma wtedy taki migdałowy posmak.
      Leszczyna złoci się i dynda ale czy to już wiosna?
      To moje okna, uchylone od kuchni a zamknięte gabinetowe. Przed klatką duży świerk, który tworzy ramkę, aż się prosi sfocić. I można by na gałązce bańki powiesić. Albo pisanki :-))

      Usuń
  3. Ania z Siedliska15 lutego 2016 21:12

    Chyba trzeba polubić Walentynki. Przyznasz, że ta róża to bardzo przyjemna niespodzianka. I może to jednak tajemniczy wielbiciel :-) ? Mmmm, dobrości narobiłaś. Z takimi zapasami wyprawa do chatty niestraszna !
    Serdeczne pozdrowienia z nizin !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem czy przyjemna bo mnie nurtuje i trapi - od kogo? Muszę chyba komuś coś podrzucić pod drzwiami i wtedy będę kwita. Taka jakaś potrzeba wyrównania.
      Post teraz a u mnie tak na bogato. Ale obiecuję, że od przyszłego tygodnia tylko warzywka i nabiał. Serdeczności z południa Aniu.

      Usuń
  4. Ja, tak jak Ania, chyba stawiam na cichego wielbiciela, a może sympatycznego sąsiada? trudno zgadnąć:-) uwielbiam buraczki we wszelkiej postaci, ale niech no przyjdzie wiosna, od długiego czasu obiecuję sobie, że skorzystam z bogactwa witamin ze świeżych, młodych listków ziela wszelakiego; zima u Ciebie poszła precz, mokro, bo pada ciągle deszczyk, krople całkiem obfite:-) wisienki tak, w przeróżnej postaci, konfitura do lodów, i wiśniówka dobrze odstała z posmakiem pestki ... chociaż ostatnio kosztowałam nalewkę z aronii z dodatkiem liści wiśniowych, całkiem udanie smakuje, a bardziej cierpka; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, śledztwo wykazało, że takie róże są w pobliskiej Biedronce w przystępnej cenie więc ktoś chyba przy okazji zakupów postanowił obdarować i mnie. Ja dopiero zaczynam lubić buraki, może w najbliższym czasie ukiszę słój. Tęsknię za młodym i świeżym a nie tym z supermarketów, niechby to nawet tylko bluszczyk kurdybanek był. Oj pada, pada jak to na przednówku. Liście wiśniowe do nalewki? O tym nie słyszałam ale kiedyś suszyłam liście malin do herbatki. Pozdrawiam deszczowo.

      Usuń
  5. No wlasnie, takie piekne roze a Ty nie wiesz od kogo, rozumiem to troche meczy, szkoda ze ten ktos nie zostawil kartki, moze jednak sie jakos wyjasni.
    Krystynko mialas wspaniala uczte, po takim dobrym, konkretnym jedzeniu tez nie mialabym miejsca na lody, zreszta od jakiegos czasu nie przepadam za slodkim. Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troszkę niepokoi bo nie wiadomo za co, za jaki dobry uczynek. Oj Teresko, uczty wyśmienite już trzeci dzień a lody ciągle nieotwarte. Ja też nie przepadam za słodkim ale w sklepie tak jakoś mnie naszło, będzie w sam raz dla miłych gości.

      Usuń
  6. Ładnie, tak tajemniczo. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce, lubiłam tajemnice i niespodzianki, teraz coraz mniej.

      Usuń
  7. Cytat: "Ale obiecuję, że od przyszłego tygodnia tylko warzywka i nabiał."

    Ciekawa jestem kiedy będzie ten przyszły tydzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu mnie masz :-) Narazie postanawiam, że jak tylko opróżnię lodówkę i szufladę chłodziarki, nie będę kupować mięsa, masła a może nawet chleba. Ale charakter mam dobry ale słaby więc ..... będzie trudno. Przytulam czule.

      Usuń
  8. Osobiście czniam te wygłupy walentynkowe. Miałysmy z Ewka wybrać się na miasto, ale z powyższego powodu zrezygnowalysmy, bo te tłumy wszedy, juz to widze. A my tłumów nie lubimy. Za to Ewka zrobiła urodzinowy obiad, nieco spóźniony, ale smakowity i tuczacy. Potem przylazla Ewka sąsiadka z kochasiem oraz koniaczkiem i wszyscy się nażłopalismy srodze :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smakowity i tuczący zawsze można raz na jakiś czas, zwłaszcza w towarzystwie koniaczku (choć ja koniaczku akurat nie lubię) lub nalewki czy okowity (aqua vitae) jakowejś. A jak jeszcze z kochasiem to już samo zdrowie:-)

      Usuń
    2. No, ten kochas jeden na nas 3 hi hi

      Usuń
  9. Och, jak smacznie i jak niezdrowo się odżywiasz Pellegrino! Taki domowy smalczyk za mną chodzi - z jabłkiem i majerankiem! Pyszota! Tylko... Ja już od baardzo dawna takich pysznych rzeczy nie jadam. No więc nie wiem, jak by to było z tym smalczykiem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpiszę się tu a'propos smalczyku. On wraca do łask i już czytałam, ze wcale nie jest niezdrowy, wrecz przeciwnie. Czyli rację mam ja, gdy mowię, ze można wszystko, byle z umiarem (bo smalczyk jednak tłusty jest strasznie). Pozdrawiam

      Usuń
    2. Wszystko, co dobre w życiu, jest nielegalne, niemoralne albo tuczące.
      Autor: Artur Bloch
      Nielegalnego się boję, niemoralne nie wchodzi w grę więc pozostaje to dobre i tuczące. Specjalnie zrobiłam taki smalczyk bez dodatków bo on mdły i stosuje się tylko łyżkę do kapuśniaku czy do pyzów, bo taki z cebulką i jabłkiem bardziej smakuje i zjadłabym do chleba. A ten mi wystarczy na miesiąc albo i więcej.

      Usuń
  10. i tak właśnie trzymaj Pellegrino! Wiem, że Ty wiesz co znaczy równowaga, więc jestem spokojna :-) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Dominiko, Ty bardziej wierzysz we mnie niż ja sama. Tyle w Tobie i wokół Ciebie spokojności.

      Usuń
    2. No i dałam się nabrać, aż mnie zatkało, no i czytam a to klops, bo podobnie wygląda mój keks, który obowiązkowo raz w roku dwie blaszki - korytka muszę upiec. A tak konkretnie to chce powiedzieć, że światełko Twoje zadziałało, wczoraj telefon, że sprawę przekazano na odpowiednie biurko, a więc bitwa w przyszłym tygodniu. Jestem nastawiona pozytywnie bo nie jestem sama, dziękuję i serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    3. Oba podobne i wyglądem i kolorem ale ja zdecydowanie wolę słone niż słodkie.
      Cieszę się Lilko, że zadziałało i sprawa popchnięta, daj znać kiedy znowu zapalić i wspierać. Nie wiem czy pomoże ale na pewno nie zaszkodzi :-) Serdeczności.

      Usuń
  11. Bitwa będzie ciężka, a z powodu myśli krążących wokół tej sprawy moja koncentracja była nadwerężona. Pisałam o żonkilach a dziś jestem na wsi i co ... to hiacynty, te ukryte za cyprysikami mają całkiem duże pąki, jeden będzie biały. Ale żeby nie było tak dobrze to znalazłam dwa lekko przymarznięte i bardzo ucieszyły mnie tulipany,nawet nie wiem skąd ich tak dużo. A o światełko poproszę jak będę znać termin, może kiedyś się zrewanżuję, chociaż zawsze przy kompie pali się jedno lub dwa, to mnie uspakaja, bo ostatnio za dużo zmian w mym jak do tej pory w miarę spokojnym życiu. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to, gdy myśli krążą tylko wokół jednego tematu i chociaż nam to wcale nie służy nie możemy inaczej, nie umiemy odpuścić.
      Nieważne czy żonkile, hiacynty, tulipany, wszystkie one to zwiastuny przedwiośnia.
      U mnie tez często pali się światełko, bo zawsze jest jakaś sprawa do wsparcia.

      Usuń
  12. Czytam z opóźnieniem, ale czytam :)
    Sympatyczne różyczki, ale rozumiem ciekawość. Lata całe temu dostałam piękną walentynkę i do dziś nie wiem od kogo. Czasem nadal potrafi męczyć ta nierozwiązana zagadka. Życzę, żebyś szybciej rozwiązała swoją ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym widziała od kogo pewnie bym już zapomniała razem z przekwitnieniem a tak to czasem się zastanawiam. Tajemnica intryguje i może o to chodziło :-)

      Usuń
  13. czy ktoś nie wziął Twoich zdjęć tutaj?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wziął to niech mu na zdrowie, ja nie zastrzegam swoich zdjęć, niech kopiuje komu się podobają.

      Usuń