... tylko tyle i aż tyle. To przyjaciółka je wypatrzyła w chatcie, chociaż wcale nie są jakoś specjalnie pochowane.
Jeden śpi na drzwiach do gospodarczego i z tym żyjemy wcale sobie nie przeszkadzając.
Drugi na kominie, przy samym piecyku i (to już sprawdzone) wcale mu nie przeszkadza ciepło od palącego się piecyka ani światło.
Może jest ich nawet więcej. I chociaż to nieprawdopodobne, to podobno te, które obsiadały chwast motylolubny obok hałdy piasku. Prawdopodobnie przeniosły się do chatty w jakiś jesienny, ciepły dzień, gdy drzwi i okna szeroko otwarte, i zasnęły czując się bezpiecznie.
W mieszkaniu też mam motyle ale nie takie śpiące i żywe. W wc, na płytkach, rozweselają i rozluźniają śmiechem.
A w kuchni przycupną to tu, to tam.
Jeszcze króciutki wypad do chatty. pozamieszać w planach likwidowania grządek warzywnych.
To narazie ostatni taki jesienny spacer, zaraz jadę do Krakowa na kilka dni.
Simona Kossak, którą uwielbiałam, zawsze zwracała się z prośbą do radiosłuchaczy w audycjach, by uchylac okna w pomieszczeniach, gdzie zimuja motyle, by wypuszczać je wiosną. Nasze zimują w piwnicy i wiosna starannie transportujemy zimujące piękności na dwor, na ciepło, zostawiając okienka piwniczne uchylone, by mogły schowac sie przed przymrozkiem... Tak miło mi się zrobiło, gdy tu zajrzałam:) Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńAle jak można przetransportować takie kruche maleństwa śpiące zimowym snem na stojąco? Bo bałam się o tego na kominie, na szczęście dolna część komina się nie nagrzewa. Serdeczności dla nowego gościa ;-)
UsuńKiedyś obudził się zimą taki osobnik w chatce, kiedy zrobiło się ciepło; dawałam mu na talerzyku odrobinę słodkiej wody, wysysał ją; potem, jak wyjeżdżaliśmy, pewnie znowu zasypiał; co ja widzę! spadają maleńkie listki z mojego klonu palmowego, identyczne! pewnie za chwilę zmienisz je na gwiazdki śniegowe; śliczne te motylki łazienkowe, zatopione w glazurze, jak klejnociki; czekamy na wieści z Krakowa; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję że mi podpowiedziałaś czym je ugościć jakby się obudziły. Kiedyś się zastanawiałyśmy, jak one zimują i teraz mam odpowiedź. Spodobały mi się te klonowe listki ale na gwiazdki zamienię je dopiero na Mikołaja, bez względu na to, co za oknem. Motylki na glazurze naklejone, z takiej dziecinnej, kartonikowej naklejanki. Infantylne ale urocze. A co !
UsuńJak gdzieś jest dużo kwiatów, to mówi się: "ukwiecone". A roślina to jak, "umotylona"? :))) Ja mam zdjęcie takiego motyla na kwiatku z początku listopada. :)) Cudne te Twoje motyle. Biedna Cesia, znowu się będzie otrząsać. :))))
OdpowiedzUsuńA zdjęcia z Krakowa też będą?
Gdzieś już w powietrzu coraz bardziej zimę czuć...
Serdeczności :)
Umotylona to ładne słowo, tak jak i dziergamotki. Ja lubię nowe, ładne słowa i mam dużo w swoim słowniku. Trudno, Cesia będzie zdegustowana i pewnie da wyraz, z wdziękiem i po swojemu. Zdjęcia będą ale pewnie zamglone i zasmogowane ... no chyba że zaśnieżone też.
UsuńDobrze motylom u Ciebie, bezpiecznie i spokojnie. u mnie by nie przetrwały ze względu na kot.
OdpowiedzUsuńTe łazienkowe przecudne...
Pozdrawiam ciepło Krystynko!:-))
One chyba wiedzą, że u mnie nie ma kota i mogą spokojnie i bezpiecznie. Te łazienkowe absolutnie spokojne i bezpieczne.
UsuńRepliki motyli przywabiły te prawdziwe, pięknie! Na pewno motylkom będzie przyjemnie zimować w tak przyjaznej chatce. Buziaki!
OdpowiedzUsuńTeż mam nadzieję, że przezimują bezpiecznie Dominiko, bo ja im za bardzo nie będę przeszkadzać.
UsuńW mojej chacie w Gorcach, kiedyś w Wigilię wyleciał motyl i siadł na choince. Upamiętniłem to wydarzenie na blogu w jednym z postów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zaraz zanurkuję i poszukam u Ciebie tego cudeńka, bo to rzeczywiście dziw nad dziwy!
UsuńPięknie tam u Ciebie, jak ty to robisz? Wracaj już tego Krakowa:))))))
OdpowiedzUsuńW Krakowie też cudnie Adelinko więc się nie spieszyłam z powrotem. Pięknie tam gdzie nasze serce!!!
UsuńPiękne wszystkie. I te żywe i te tworzone ludzką ręką...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mówi się nawet: Kolorowe jak motyle. I ulotne jak motyle. Serdeczności.
Usuń