czwartek, 14 listopada 2013

Krokusy czy zimowity?


Krokusy? Zasadziłam kilkanaście dwa tygodnie temu, podważyłam darń łopatką i powtykałam cebulki. I zamiast wiosną cztery zakwitły teraz. Podobno dlatego, że je wsadziłam za płytko i mogą wymarznąć ale jaka to radość, takie świeże, delikatne kwiaty w listopadowy, pochmurny ranek. A może to zimowity? Po powrocie wpadłam do sklepu by sprawdzić co kupiłam - jednak krokusy ale mocno skiełkowane. Przebrałam więc to co zostało i dokupiłam znowu kilkanaście, jeszcze w miarę uśpionych. Zobaczymy jak się sprawią. Wiosną.
Kilka dni w Brzózie, trzebaby okryć grządki słomą, trzebaby zrobić drenaż pod rynną, trzebaby zabezpieczyć deski, trzebaby pomalować drzwi, może zamknąć wodę ..... ale chodzę codziennie  do lasu z koszykiem i aparatem. Mało słońca, mało grzybów, mało złotej, polskiej jesieni ale dużo spaceru, odpoczynku, znalezisk, zadumań.


Nie mam tu internetu i TV ale mam książki i kominek, kalosze i sztormiak. W dzień łażę i spaceruję a od zmroku czytam i podkładam. Teraz czytam "Na szlaku do Composteli" Hape Kerkelinga i "Do Santiago" E i Sz Sokolików. Ta droga od dawna kusi mnie i nęci, czytam co mi wpadnie w ręce, co na ten temat napisano i wydano po polsku i mam w ulubionych  stronę Polskiego Klubu Camino de Santiago:  http://www.santiago.defi.pl/. I chociaż wiem, że już tam nie pójdę, tak jak nie pojadę już do Tybetu, na Syberię, czy na Alaskę - to w tym życiu, czytanie i wyobraźnia w zupełności mi wystarczają. Chociaź jeśli chodzi o Prowansję, Toskanię, Andaluzję, Grecję ..... nie mówię nie.

17 komentarzy:

  1. Są, Krystynko, jakieś krokusy jesienne, nie mam co prawda takich, ale czytałam, i nie sa to zimowity; przestałam sadzić cebulki przy chatce, bo myszy zjadają wszystko, szkoda mojej roboty; bardzo te maślaczki mnie ruszyły, widziałam dziś wiele takich na targowisku, więc jutro wyruszam w niedalekie młodniki, może na sosik coś uzbieram; i mnie nęci szlak Jakuba, ale szłabym gdzieś po krainach nieznanych, górach ... dla samej wędrówki, bo w samym sanktuarium pewnie jak i u nas; Armenia mnie kusi, na czterech kołach, tylko daleko trochę; sobie wyjeżdżam jutro do chatki też, bo choróbsko w odwrocie, za to mąż w rozkwicie choroby; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam Marysiu, "wielki areał" (3,5 ara) dopiero od dwóch lat, dlatego narazie eksperymentuję, Bo ja jestem taki niedowiarek, że muszę się uczyć na swoich błędach.
      I mnie kuszą listopadowe grzybki, więc może, kto wie, jutro się spakuję i wyruszam.
      Masz rację, z książek wynika, że im bliżej sanktuarium tym więcej kupczenia, dlatego nie marzę nierealnie o tych ostatnich 100 km, tylko o całej 800 km drodze od Saint-Jean-Pied-de-Port.
      W takim razie do zobaczenia w naszych rajach. I życzenia zdrowia dla męża - będzie dobrze po tygodniu lub po 7 dniach

      Usuń
  2. Witam, to prawda, że roślinki dają dużo radości, tym bardziej słuszna decyzja o dokupieniu. Nornice faktycznie lubią cebulowe, dlatego niektórzy sadzą w specjalnych koszyczkach. Nie jestem doświadczoną ogrodniczką i dlatego kupuję swoje roślinki na promocjach,przecenach i tzw gratisy, a te są najlepsze. Nie żal mi, jeśli coś nie wyjdzie, a cieszę się bardzo gdy, którąś odratuję a ona odwdzięcza mi się pięknymi kwiatami. Zapewne inaczej jest jak ogródek ma się na co dzień, a nie tylko w sobotę. A na południe wybierz się obowiązkowo, do tych krajów dodałabym jeszcze Turcję. Na pielgrzymkę już bym się nie wybrała, pozdrawiam serdecznie - Lilka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zraziłam się do przecen bo pond połowa nietrafiona a na gratisy nie udało mi się trafić. U mnie najlepiej się sprawdza handel wymienny z sąsiadami ale czasem zachce się czegoś nowego.
      Lilko, dobra i sobota na własnym, chociaż czasem i balkon musi wystarczyć.
      W Turcji byłam prawie trzy tygodnie, Kapadocja zachwycająca ale tam pewnym wczesnym rankiem pogryzła mnie sfora psów, więc nie marzę o powrocie chociaż to przecież nie wina Turcji.
      Ja pielgrzymuję po lasach, polanach i łąkach Brzózy - od cudu do dziwu

      Usuń
    2. Przepraszam, że przypomniałam przykre i zapewne bolesne wspomnienia, to nauczka dla mnie , muszę być ostrożniejsza. Lilka

      Usuń
    3. Ależ Lilko, było minęło, już nie boli i dobrze się skończyło, tyle tylko że na widok wielkiego psa dostaję gęsiej skórki i nogi zrywają się do ucieczki. Bo skąd mogłaś wiedzieć?

      Usuń
  3. szlak ten od dawna pojawia się w moim życiu..raczej , na razie z lenistwa chyba i ze strachu , że nie podołam umówiłam się z mężem ,ze On idzie, bo marzy o tym!! A ja dojadę , dolecę i tam poczekam{ może więc razem???polecimy???} wiem, że to nie to samo..co marsz..bo tu chodzi o te przeżycia..ale jednak..ja dolecę:):) bo chcę tam być , zobaczyć
    Wiele o tym szlaku czytałam, w Polsce też są już potworzone..http://www.camino.net.pl/camino-polska/
    Fajnie cię zobaczyć...ij daleko to Podkarpacie!!!
    Ściskam
    jeszcze jestem poza domem..dorwałam się do kompa.póki moja młoda kuzynka w szkole...bo swojego nie wzięłam by odpocząć.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ podołałabyś, tam pielgrzymują staruszeczki, na wózkach i o kulach nawet, z rozrusznikami i protezami. Potrzebne tylko wielkie chęci, troszkę pieniędzy i dużo czasu.
      Też czytam o polskim camino ale tu jest problem z oznakowaniem a przede wszystkim z noclegami. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Czas pokaże dokąd dojdziemy
      Serdeczności ślę

      Usuń
  4. Nigdy nie mów nigdy...Pamiętam jak moja mama zawsze marzyła o tym, by choć na chwilę pojechać do Włoch, czytała książki o Toskanii, słuchała włoskiej muzyki....kochała się w tym kraju, choć nigdy nie w nim była. A chwilę później wyjechała do Włoch, do pracy. I mieszka tam już od kilku lat...:)Także zdarzyć się może wszystko...
    Krokusy wyglądają pięknie, jeszcze takie zwilżone rosą czy deszczem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, "póki życia, póty nadziei", różnie może się zdarzyć. Więc już nie będę się zarzekać Weroniko.
      Krokusy były po deszczu

      Usuń
  5. Krokusy czy raczej cebulki krokusow 'jeszcze w miare uspione' fajnie to brzmi. Grzyby wspaniale wygladaja jeszcze lesie, a Ty Krystynko bardzo wladczo wygladasz na tych zdjeciach, szczegolnie to gdzie lezysz, super zdjecie, sama nie wiem moze to w pozycji siedzacej jeszcze lepsze. Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo reszta cebulek, Teresko, już mocno skiełkowana.
      Władczo - powiadasz, bardzo władczo? Więc chyba nadrabiam miną bo w lesie nie czuję się pewnie, boję się psów, lisów i zabłądzenia.

      Usuń
  6. Jesienne krokusy. :) No proszę, jak pięknie. :) Ciekawe, kto jest na tym pierwszym zdjęciu lasu, tuż pod krokusami?
    We Włoszech byłam, baaardzo je lubię. I kraj cudny i ludzie mili. Przynajmniej na takich trafiałam. :)
    Do szlaku mnie jakoś nie ciągnie. Słyszałam o nim i to by było na tyle.
    Ja ogródkowo na razie ponoszę porażki, ale kwiatki doniczkowe mam zwariowane i dostarczają mi wiele satysfakcji. :)
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam nikogo i niczego nie ma Małgorzatko, to cienie tak się ułożyły jak wielki czarny misio.
      Nieważne czy ogródkowe czy doniczkowe, każde sukcesy przyrodnicze cieszą a Twoje kwitnące kamienie to dziw nad dziwy! Pozdrawiam jesiennie.

      Usuń
  7. Cóż to za inwazja motylków w listopadzie???:):):):):):):):):) I to takie ładne niebiesko-fioletowe

    OdpowiedzUsuń
  8. To tak z przekory. Za oknem mokro i szaro, niech na blogu będzie radośnie :-)

    OdpowiedzUsuń