piątek, 1 kwietnia 2022

Oko dzień po dniu


19.03 - Dzień pierwszy - Sobota - U Ziutki na działce, było fajne, miłe, sympatyczne spotkanie. A zakończyło się niemiło i niefajnie. W drodze do mieszkania, już wieczorem, wywrotka na chodniku. Wstałam, otrzepałam się i wróciłam do mieszkania. Przebrałam się i położyłam spać. To mimo wszystko był dobry dzień.

20.03 - Dzień drugi - Niedziela - Wstałam raniusieńko, bolało mnie ramię, kolano, skroń i brew. Dopiero gdy spojrzałam w lustro przestraszyłam się. Kolano obtarte i najbardziej boli ale to powierzchowne skaleczenie. Lecz oko podpuchnięte, podsiniaczone, mocno szczypie i łzawi. 
Opuchlizna się powiększa, około 10 tej zadzwoniłam na 112 ale rozmowa była taka jakaś nijaka, że mieli przysłać karetkę. Po chwili ją odwołałam i postanowiłam poczekać jeszcze ze dwie godziny. Ale ciśnienie mi się podnosiło, captopril nie pomagał, włączył się stres, to jednak oko a tu niedziela. Wzięłam taxi i pojechałam około 12 tej. W szpitalu na izbie przyjęć, u okulisty, RTG i EKG, stabilizowanie ciśnienia - zeszło od 12 do 17 tej. Wszystko dobrze, nie ma zmian i niebezpieczeństwa, powinnam wyjść zadowolona ale byłam głodna, osłabiona i zła na opieszałość bo w izbie kilka pielęgniarek i lekarek chichotało się i opowiadało o obiadach, dzieciach, ciuchach, chorych. A ja czekałam na skierowanie, na rtg oczodołu i wyniki, na Ekg serca i wyniki, na lekarza, na wypis - całe 5 godzin to trwało. 
Wróciłam, podgrzałam zupę, troszkę zjadłam i położyłam się. Jak leżę i mam zamknięte oczy to dobrze, chociaż głowa ćmi bezustannie ale lekko, sama nie wiem czy z nadciśnienia czy z urazu. Smaruję powiekę keladermem bo siniak się powiększa. Po tabletce ze szpitala spałam dobrze. W sumie to nie był zły dzień.

21.03 - Dzień trzeci - Poniedziałek - Zamiast coraz lepiej, coraz gorzej, przestraszyłam się nie na żarty. Niby wiem, że oko bez zmian, oczodół i skroń też lecz krwiak i opuchlizna coraz większe. Zacieniłam mieszkanie, zasłony i żaluzje zasunięte i wtedy prawie dobrze. Ale trzeba wyjść po krople a na polu ostre słońce, oko reaguje źle. Poszłam do lekarki, oglądnęła papiery ze szpitala, pocieszyła, że to efekt pękniętych naczynek krwionośnych, pochwaliła używanie keladermu i dała skierowanie do okulisty na wizytę kontrolną. Pod wieczór coraz gorzej, krwiak się tworzy coraz większy, ból w skroni reaguje na każdy ruch. Wiadomo, nie dało się usnąć. To nie był dobry dzień.

22.03 - Dzień czwarty - Wtorek - Noc nieprzespana, dobrze jest jedynie gdy jestem w bezruchu i oczy zamknięte. To dobra pozycja do spania ale sen nie przychodzi, ani oglądać, ani czytać ani pisać. Od rana wydzwaniam by umówić się z okulistą na szybko, na cito, do południa obdzwoniłam kilkanaście numerów, najwcześniejszy termin i to prywatnie na koniec marca, pozostałe już na kwiecień. Oko raz lepiej raz gorzej, pod wieczór zmęczone więc zdecydowanie gorzej. To był zdecydowanie zły dzień.

23.03 - Dzień piąty - Środa - Po wczorajszym złym dniu postanowiłam dostać się do okulisty, mimo braku rezerwacji. Niby troszkę lepiej, już nie każdy ruch powoduje ból ale oko łzawi bardzo. Postanowiłam pójść tam, gdzie nie udało mi się wczoraj dodzwonić. Ubrałam kapelusz i wielkie okulary przeciwsłoneczne bo bez nich wyglądam jak pobita przez męża sadystę. Jedna poradnia w remoncie, w drugiej Pani okulistka już wyszła pok. 206, w trzeciej dziś jej nie będzie ale powinna być jutro, pok. 111, w czwartej i piątej nie mają wolnego miejsca w marcu, nawet na cito, nawet prywatnie. Cztery godziny w słońcu, w polarze, w ciemnych okularach, wszędzie odmowy - wzięłam taxi bom zmęczona i zniechęcona. Zaraz po powrocie położyłam się w ciemnym gabinecie i ucięłam sobie długą i ożywczą drzemkę. Wstałam późnym popołudniem i postanowiłam, że pojadę tam jutro raniuteńko i nawet się nie niecierpliwię bo pod wieczór i łzawienie i ból znacznie się zmniejszyły. To był raczej niedobry dzień.
24.03 - Dzień szósty - Czwartek - Wstałam bardzo wcześnie, przed siódmą bo postanowiłam dziś być asertywna i nie dać się spławić. Wg dokumentacji dziś to ostatni dzień na wizytę kontrolna u okulisty. Miałam w końcu dokumentację ze szpitala i oko wyglądające groźnie. By nie straszyć ludzi i nie budzić współczucia znowu ubrałam kapelusz i okulary ale tym razem lekką kurtkę a nie polar. Ledwie wyszłam z mieszkania, ledwo zrobiłam dwa zdjęcia aparat się rozładował (w końcu nie był doładowywany od powrotu z sanatorium). Ale taxi już czekała więc się tym nie przejęłam. W przychodni na Fredry lekarka nawet nie spojrzała na dokumentację i moje oko, była bardziej asertywna ode mnie bo na każdy mój argument powtarzała: "nie mogę, mam już ponad 30 pacjentów na dziś". W drugiej przychodni na Kolejowej podobnie, czyżby ich uczyli asertywnego odmawiania? Trzecia i ostatnia szansa to dr Anna o której się dowiedziałam wczoraj w drodze do autobusu od Dancze. I gdy weszłam do poczekalni kogo zastałam oczekującego? Dancze właśnie. I co dziwne a może nie, obie nas  Pani Anna zgodziła się przyjąć poza zarejestrowanymi. Czekałyśmy wprawdzie ponad godzinkę ale pogadałyśmy tam tak szczerze jak nie było okazji przez około 30 lat zamieszkiwania po sąsiedzku. Nie ma przypadków!!! Pani Anna dokładna i profesjonalna, po wnikliwym badaniu powiedziała: "Co na zewnątrz to i w środku" czyli dopóki krwiak na powiece, dopóty oko w trakcie leczenia. Dopisała żel do oka wspomagający regenerację i maść też do oka na złagodzenie dolegliwości. Pół dnia w mieście, oko zmęczone ale to był dobry dzień, pełen znaków. 

25.03 - Dzień siódmy - Piątek - Dziś nigdzie nie wychodzę z mieszkania, nadrabiam zaległości w necie, rezerwuję bilet do Mielca, pilnuję zakraplania, zażelania i zamaściania oka co dwie, co cztery i raz lub więcej przed snem.  Kończę jedzenie, pakuję się, ogarniam mieszkanie. Dookoła oka już powoli zmienia się barwa, mogę się już odrobinę schylać ale chyba nie aż tak, by ogarnąć balkon. Jednym, zdrowym okiem patrzę w TV, jak Wielki Brat Joe Biden wysiada z Air force one na lotnisku w Jasionce koło Rzeszowa, je pizzę z żołnierzami, czeka na Dudę i odlatuje do Warszawy. 

26.03 - Dzień ósmy - Sobota - Dziś jadę do siostry wygodnie, Neobusem. Będziemy się rozpieszczać. już prawie wiosennie. Oko już prawie ok chociaż jeszcze okulary do spacerów i zakraplanie kilka razy dziennie, codziennie. Strup na kolanie coraz twardszy i ciemniejszy ale jeszcze nie swędzi czyli nadal się goi.  Proszę o niekomentowanie tego posta, już jest całkiem oki, nic nie boli. 

Ps. To nie Prima Aprilis 😀😁😘, na dowód zdjęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz