pi膮tek, 21 sierpnia 2020

Taras m贸j niezb臋dny

Jedn膮 z najlepszych inwestycji na skraju by艂o poszerzenie tarasu. 
Na pocz膮tku, w miesi膮c po wprowadzeniu a w dwa lata po kupieniu, mia艂am taras d艂ugi (ponad 6 m) ale w膮ski (mniej ni偶 metr). Sta艂 tam tapczanik, szafka z gara偶u, taboret i piecyk okr膮g艂y, klasyczna koza, s艂u偶膮ca za stoliczek. Po remoncie mieszkania przywioz艂am tu ulubione fotelisko i by znale藕膰 dla niego miejsce, wnios艂am tapczanik do gospodarczego i na ko艅cu tarasu ustawi艂am fotel. By doj艣膰 do fotela mojego ulubionego musia艂am wyci膮膰 r臋czn膮 pi艂k膮 kawa艂 balustrady A gdy trzy razy spad艂am niespodzianie z tarasu na  trawnik poni偶ej ( to niespe艂na metr ale nie by艂o mi艂o), zdecydowa艂am uzbieran膮 fors臋 przeznaczy膰 na t臋 w艂a艣nie inwestycj臋.
Wi臋c zainwestowa艂am i poszerzy艂am taras ale w mi臋dzyczasie dosta艂am od Dzieci st贸艂 i fotele i znowu zaczyna艂o si臋 robi膰 ciasno. A gdy wymieni艂am kuchni臋 w izbie, dwie szafki i uroczy stolik wyl膮dowa艂y na tarasie i teraz znowu g臋sto i t艂oczno. Trzeba si臋 zmobilizowa膰 i wyrzuci膰 co zb臋dne. 

A by艂y to ostatnie dni kwietnia 2016 roku, tu偶 przed wyjazdem do Toskanii z C贸rci膮 i Wnusiem,
Danusi膮 i Basi膮. TOSKANIA
Poszerzony niewiele ale to ju偶 prawie 2 metry a to czyni du偶膮 r贸偶nic臋. Z czasem si臋 okaza艂o, 偶e idealnie by艂oby poszerzy膰 jeszcze z p贸艂 metra ale jest dobrze i basta. ( bo lepsze jest wrogiem dobrego)

Z izby wychodz臋 na taras rankiem bo wtedy na dworze ju偶 ciep艂o ale i jeszcze rze艣ko. Tam s艂ucham ptasz膮t, napawam si臋 zieleni膮, jem 艣niadanie (najcz臋艣ciej kanapk臋 i zimne mleko) i bior臋 lekarstwa. Potem wychodz臋 z aparatem i sekatorem i troszk臋 pracuj臋 niespiesznie i nieci臋偶ko, co艣 wyrw臋, co艣 przestawi臋, pouk艂adam, pozmywam ... Przed po艂udniem wchodz臋 do izby by zas艂oni膰 okiennice, bior臋 ksi膮偶k臋 i co艣 zimnego z lod贸wki i znowu na taras.

Po艂udnie w izbie, przy zamkni臋tych okiennicach, gdy na zewn膮trz ponad 30 stopnie w cieniu. Wtedy czytam, drzemi臋, popijam zimn膮 ma艣lank臋 lub wark臋 strong.
Popo艂udnie na jakim艣 spacerze bez celu lub do sklepu. A po powrocie znowu troszk臋 pracy w ziemi, jakie艣 zbiory warzywne lub zio艂owe. Po szybkim prysznicu znowu na taras i chocia偶 s艂o艅ce na zachodzie zaczyna muska膰 taras to temperatura spada ju偶 zno艣nie chocia偶 jeszcze du偶o powy偶ej mojej ulubionej. Wtedy dobre 艣wiat艂o do focenia, s艂o艅ce ju偶 nisko ale w臋druje po pod艂ogach, blatach, fotelach, 
Siedz臋 tam gdy s艂o艅ce zachodzi za las, cz臋sto bez efektownych widok贸w

Siedz臋 tu gdy si臋 艣ciemnia, wtedy zapalam lamp臋 i zapalam spiralk臋 przeciw komarom. Nie przegania ona ciem bo te zlatuj膮 si臋 dot膮d, dop贸ki nie zaczynaj膮 si臋 艣wieci膰 wysokie lampy.
A to niepe艂na lista moich ksi膮偶ek, kt贸re czytam na skraju po wielokro膰:
CENA WODY W FINISTERE i OSTATNIA KSI膭呕KA W FINISTERE - Bodil Malmsten
DOM NAD ONIEGO, LOTEM G臉SI, DOM W艁脫CZ臉GI - Mariusz Wilk
DZIKA DROGA - Cheryl Strayed
EXTRA VIRGIN - Annie Hawes
LATO LE艢NYCH LUDZI - Maria Rodziewicz贸wna
MA艁A WIELKA PODR脫呕 - Rosie Swale Pope
NAJTRUDNIEJSZA PODR脫呕 - Kira Salak
PRZEZ SYBERI臉 NA GAP臉 - Romuald Koperski
SAMA NA OCEANACH - Noami James
艢CIANA - Marlen Haushofer 
W SYBERYJSKICH LASACH - Sylwain Tesson
ZEW NATURY - Guy Grieve
ZIELONE PIEK艁O - Raynond Maufrois
6 tom贸w Eliota Pattisona z eks-inspektorem Shanem

Zawsze gdy czytam dobr膮 ksi膮偶k臋 mam opr贸cz okular贸w co艣 do pisania. Bo dobra ksi膮偶ka to dla mnie taka, gdy si臋 zamy艣lam, odk艂adam ksi膮偶k臋, zapisz臋 cytat lub emocje, wra偶enia, spostrze偶enia, plany, marzenia z tym zwi膮zane. Gdy chc臋 j膮 mie膰 na w艂asno艣膰 i do niej wraca膰.
Ostatnio czytam "Offline" Marka Boyla, w przerwach miedzy koszeniem, wycinaniem, sortowaniem, porz膮dkowaniem, gotowaniem. Czytam po kilka stron smakuj膮c powoli, chocia偶 ju偶 wiem, 偶e to ksi膮偶ka do wielokrotnego czytania i dzi臋kuj臋 Alince za polecenie. Tak, to mi w duszy gra, gdybym mia艂a tyle lat co on czyli dwa razy mniej ni偶 mam zaraz bym pop臋dzi艂a wie艣膰 takie 偶ycie proste, trudne ale cudne. A tak to mog臋 pomarzy膰, pozazdro艣ci膰 niezawistnie i na skraju o to 艂atwiej. Rok bez medi贸w i smyczy, bez TV, internetu, telefonu, radia, gazet. Tylko ja wola艂abym samotnie, bez drugiej po艂owy, seksu przed kominkiem, kawki do 艂贸偶ka, d艂ugich rozm贸w p贸藕no w noc, wsp贸lnych posi艂k贸w, wolontariuszy i s膮siad贸w obok. 

I przypominam sobie, 偶e ju偶 mia艂am podobnie kilka lat temu, w ma艂ym bia艂ym domku, 12 m sze艣ciennych, po p贸艂 roku bez pr膮du i wody. Nie 偶adne ekstremalne bez pieni臋dzy ale ze skromn膮 emerytur膮. I sama cho膰 nie samotna. Wi臋c dlaczego zmieni艂am to na prawie luksusow膮 chatt臋 na skraju? Bo bardziej ni偶 chatta n臋ci艂 mnie ten skraj, ta przestrze艅, ta dal. Nie wiedzia艂am wtedy, 偶e skraj opr贸cz r贸偶nych mo偶liwo艣ci ma te偶 sporo minus贸w. 

wtorek, 11 sierpnia 2020

Konieczne prace w upale

..... czyli o zimie trzeba my艣le膰 wczesn膮 wiosn膮. Troch臋 nierozs膮dnie by艂o zamawia膰 drewno w takie upa艂y ale sierpie艅 to ju偶 najwy偶szy czas by dosch艂o przed zim膮. Wcze艣niej nie mog艂am bo od zesz艂ego roku czeka艂am na t膮 demolk臋 kanalizacyjn膮 a mia艂a ona przebiega膰 tam, gdzie planowa艂am z艂o偶y膰 por膮bane drewno. W styczniu zacz臋li g艂贸wny ruroci膮g i dopiero w lipcu si臋 ich doczeka艂am na dzia艂ce.

Przyjecha艂am w przeddzie艅, by obkosi膰 dzia艂k臋 i przygotowa膰 miejsce pod drewno. Zesz艂o ca艂e popo艂udnie i kawa艂eczek ranka a nie spieszy艂am si臋 bo drewno mia艂o przyjecha膰 dopiero w po艂udnie.

U mnie kr贸luj膮 偶贸艂to艣ci, to takie sierpniowe kolorki. S膮 jeszcze s艂oneczniki, kwiaty cukinii kt贸rych ca艂e mn贸stwo ale nikt ich nie zapyla i nie wi膮偶膮 owoc贸w, wiesio艂ki kwitn膮ce wieczorem. Ale tym razem sfoci艂am tylko wysokie, szorstkie, pomponowe.

Wreszcie po telefonicznych ponagleniach zajecha艂 popo艂udniu czerwony w贸z i wysypa艂 dwa kubiki poci臋tego i por膮banego buka. By zamkn膮膰 bram臋 trzeba by艂o zebra膰 sporo z jednej strony stosu. Najpierw zacz臋艂am odrzuca膰 zawadzaj膮ce polana na stos ale si臋 zorientowa艂am, 偶e mam sporo czasu i mog臋 te przeszkadzaj膮ce polana od razu uk艂ada膰 na przygotowanych paletach i skrzynkach. Zesz艂o ponad godzin臋, wi臋c zm臋czona posz艂am na taras by przygotowa膰 obiad z kawa艂eczka zamarynowanej kark贸wki i tego co zebra艂am z dzia艂ki. Podany na wygrzanym s艂o艅cem talerzu, wysz艂o dwie porcje, jedna na gor膮co a druga na ch艂odno na podwieczorek.

Nast臋pnego dnia um贸wi艂am si臋 z W艂adzi膮 na rano, na uk艂adanie tego stosu przy 艣cianie chatty. Planowa艂am, 偶e w ci膮gu dnia si臋 z tym uporamy, bo mnie samej to zwykle zajmowa艂o dwa, trzy dni. Mia艂y艣my zacz膮膰 od rana czyli od si贸dmej, bo wtedy jeszcze w miar臋 ch艂odno. A tu niespodzianka, W艂adzia obudzi艂a mnie o sz贸stej i ja, zaspana, zastanawia艂am si臋, kiedy to ostatni raz wsta艂am przed sz贸st膮. Wysz艂o mi 偶e jesieni膮 2002 roku. Ale wsta艂am bez oci膮gania i zabra艂y艣my si臋 do roboty. Co potrafi mobilizacja to si臋 okaza艂o o 贸smej. W艂adzia, starsza nawet ode mnie tak zasuwa艂a, by zd膮偶y膰 przed s艂o艅cem, 偶e nie mia艂am ani chwili by si臋 zastanowi膰, czy dam rad臋 jej dor贸wna膰, czy moje serce to wytrzyma. Tylko wyciera艂am co kilka minut pot z czo艂a, oczu, uszu, szyi ... i to by艂y te jedyne przerwy by uspokoi膰 te偶 oddech. Normalnie to foc臋 przy ka偶dej przerwie, popijam wod臋 lub sok, kawk臋, herbatk臋, piwko, odpoczywam i tak pracuj臋 w rytmie kwadrans pracy, p贸艂 godziny odpoczynku. Tym razem rozum mi si臋 wy艂膮czy艂 i bezmy艣lnie podnosi艂am polana rzucane przez W艂adzi臋, dopasowywa艂am i uk艂ada艂am w stosie jak automat. W miar臋 jak s艂ab艂y moje si艂y zmniejsza艂 si臋 stos drewna przy bramie i pcha艂a mnie tylko wola, by stos znik艂 a ja padn臋 tu偶 obok, no chyba 偶e si臋 doczo艂gam do wyrka. O 贸smej stosy by艂y sko艅czone, drobne 艣cinki zebrane w skrzynie, miejsce pod stosem zgrabione ze szczap i wreszcie usiad艂y艣my w cieniu na tarasie. Ja jeszcze zrobi艂am nam kawki z mlekiem ale nie pami臋tam ju偶, czy co艣 m贸wi艂am z sensem. Gdy W艂adzia wr贸ci艂a do siebie wesz艂am do izby, pozamyka艂am okiennice, wzi膮艂em szybki, ch艂odny prysznic i posz艂am odpocz膮膰 i spa膰. Nie wiem ile spa艂am bo mi si臋 nie chcia艂o spojrze膰 na zegarki, czu艂am si臋 wypocz臋ta ale nie na tyle by wyj艣膰 w upa艂. Je艣膰 te偶 mi si臋 nie chcia艂o wi臋c zapali艂am lampk臋 nad 艂贸偶kiem i zacz臋艂am czyta膰 po raz kt贸ry艣 "Czas na dzia艂k臋". Wreszcie wyci膮gn臋艂am aparat i zrobi艂am kilka fotek przytulnego k膮cika, otwar艂am te偶 ma艂膮 okiennic臋 od po艂udnia by si臋 ca艂kiem rozbudzi膰 i zobaczy膰 po cieniach kt贸ra mo偶e by膰 godzina. Wysz艂o mi, 偶e po艂udnie wi臋c spa艂am jakie艣 dwie godziny. Troszk臋 poczyta艂am, zjad艂am na 艣niadanie w samo po艂udnie jajecznic臋 z kromk膮 chleba i ciep艂ym mlekiem i znowu czyta艂am. Gdy wreszcie wysz艂am na taras by艂o wczesne popo艂udnie i prawie 33 stopnie. Wr贸ci艂am do izby gdzie przy wentylatorku lube 22 stopnie, takie osi膮gni臋cie dzi臋ki zaizolowaniu po艂udniowej i zachodniej 艣ciany, bez klimy czyli gad偶etu XXI wieku. Samo m膮dre cho膰 proste sterowanie okiennicami, oknami opatrzonymi moskitierami, drzwiami z firank膮, pozwala na utrzymanie 10 stopniowej r贸偶nicy temperatur chocia偶 potwierdzam, 偶e wymaga to dyscypliny i pilnowania zasad.

Dopiero popo艂udniu wysz艂am z aparatem na obch贸d frontu rob贸t i zobaczy艂am, 偶e to co zrobi艂y艣my by艂o dobre, cho膰 niezbyt m膮dre. Ale pob艂ogos艂awione przez Wszech艣wiat bo robota zrobiona i zdrowie niez艂e. 'Jest co艣 niezwykle koj膮cego w stosie drewna. Porz膮dna sterta drewna to krzepi膮ce poczucie przygotowania i bezpiecze艅stwa' - to niewierny cytat z mojej nowej, ulubionej ostatnio ksi膮偶ki.

Nazajutrz niedziela w wi臋c wyjazd. Ale偶 upa艂, ale偶 t艂ok, ale偶 t艂umy. Jad臋 do mojego miasteczka bo w poniedzia艂ek mam sprawy z przychodni膮 i lekarzami.