poniedzia艂ek, 21 marca 2016

Tak i siak

Przyjecha艂am do chatty popo艂udniu, niekalendarzow膮 wiosn膮. Przesadzi艂am tuj臋 i ma艂ego bukszpanka, w podkoszulku i getrach, takie by艂o ciep艂o. A to wcale nie takie hop siup bo trzeba by艂o wykopa膰 dwa krzaki ( przerwa), ukopa膰 dwa do艂y (przerwa), ulokowa膰 krzaki w onych, podsypa膰, udepta膰, podla膰, znowu podsypa膰 i podla膰 ( trzy przerwy w trakcie), A cia艂o po zimie s艂abe i md艂e. Posadzi艂am w kilku miejscach otrzymane w darze od Cyreny k臋pki przebi艣nieg贸w i przynios艂am troch臋 le艣nej ziemi do jutrzejszych przesadza艅.
A nazajutrz raniute艅ko obudzi艂a mnie niezwyczajna jasno艣膰 w szaro艣ci przed艣witu. I chocia偶 by艂a pi膮ta rano, cz臋sto o tej porze dopiero zasypiam, z ciekawo艣ci wsta艂am z 艂o偶a i podesz艂am do okna. Wmurowa艂o mnie. Urocza niespodzianka! Bia艂o i zimowo. Wszystko okryte 艣nie偶nym puchem. Podepta艂am po aparat po zimnej pod艂odze, wymo艣ci艂am si臋 w przyokiennym fotelu i cyka艂am, cyka艂am, chocia偶 by艂o za ciemno i wiadomo, 偶e zdj臋cia nie wyjd膮 jak trzeba.
呕al mi by艂o wr贸ci膰 do 艂贸偶ka wi臋c rozpali艂am w piecu i pij膮c herbatk臋 z sokiem 偶urawinowym (z Herbapolu, niestety), patrzy艂am jak dzie艅 mocuje si臋 z noc膮, jak ga艣nie latarnia a mimo to jest coraz ja艣niej. O sz贸stej na pi偶amk臋 i polar zimowa kurtka, skarpety, kaloszki i pooosz艂am. Cudnie, bajecznie, magicznie. Taki 艣nieg jakiego nie widzia艂am w tym roku a mo偶e i tej zimy. Za tak膮 zim膮 t臋skni艂am. Puszysty, bia艂y, mi臋kki! Ale mokry. Obesz艂am posiad艂o艣膰, potem okolic臋 i po godzinie wr贸ci艂am jak zmarz艂am i zmok艂y mi skarpety, w aparacie ze setka zdj臋膰. 
Rozpiera mnie rado艣膰 euforyczna wi臋c otwieram w ciep艂ej izbie zimnego szampana niewypitego w Sylwestra. Przy oknie z widokiem na zim臋, powoli wypijam szklaneczk臋. Znajduj臋 w przydasiach filuterny zamykacz, zmieniam skarpety i wychodz臋 przed chatt臋 poszuka膰 miejsca by niespiesznie wypi膰 drug膮 szklaneczk臋. I chocia偶 dopiero 贸sma i plus dwa stopnie, mokry 艣nieg zaczyna si臋 zsuwa膰 z ga艂臋zi, p艂ot贸w, dach贸w. Jaka szkoda, 偶e za chwil臋 zniknie ta urocza zima. 
Zamykam butelk臋, na czczo na wi臋cej nie mam ochoty i wracam do izby. Coraz mniej bia艂ej zimy, coraz bardziej mokro, wsz臋dzie kapie i ciurka, teraz czas na 艣niadanie i na lekarstwa. Gdy ko艅cz臋, ju偶 znowu szaro i grz膮sko, nici z ambitnych plan贸w przesadzania i dosadzania. Mo偶e i dobrze, bo do prac wiosennych trzeba si臋 zabiera膰 stopniowo i powoli. I jutro te偶 jest dzie艅 a ja mam czas. Wi臋c wyjmuj臋 z koszyka wypo偶yczony przewodnik Pascala po W艂oszech i kupiony „Toskania – perfekcyjne dni” – przewodnik z serii Marco Polo. W ciep艂ej izbie, z widokiem na resztki spadaj膮cego z drzew 艣niegu, zanurzam si臋 w klimaty i smaki Toscany. Dzi艣 dobry i szcz臋艣liwy dzie艅, m贸j starszy wnuk zda艂 egzamin i ma prawo jazdy!!!
Nazajutrz znowu s艂onecznie ale zimno, dobry dzie艅 na prace. Wreszcie znalaz艂am dobre miejsce dla bo偶onarodzeniowej choinki, przenios艂am i wkopa艂am j膮 z trudem i przerwami (bo ci臋偶ka i wielka). Przesadzi艂am drug膮 tuj臋, przenios艂am szczypior na s艂oneczn膮 stron臋, rozgrabi艂am kopce i posia艂am tam traw臋. Zesz艂o do obiadu ale jestem zadowolona i pofografowa艂am swoje dokonania. Plan wykonany.
 Popo艂udniu posz艂am na spacer pogapi膰 si臋 na park臋 艂ab臋dzi i pokarmi膰 je bu艂eczkami razowymi. Ciekawa jestem czy zostan膮 tutaj do jesieni czy s膮 tu tylko na odpoczynek. Wystarczy艂o i dla kaczki. 
Ostatni dzie艅 leniwy, na po偶egnanie zimy, bo nast臋pnym razem przyjad臋 tu wiosn膮. 呕al wyje偶d偶a膰 ale id膮 艢wi臋ta !!!