czwartek, 7 listopada 2013

Trzecia awaria, prezenty ... i mysz


Trzecia awaria w ciągu ostatniego kwartału. Po lodówce, aparacie foto - teraz internet.
Opierałam się przy wymianie pełnoletniej lodówki prawie dwa miesiące, dopiero kilka bardzo ciepłych dni na początku października mnie zmogło.
A z aparatem, po trzech naprawach w ciągu półrocza, nie było łatwiej, chociaż miał niespełna trzy lata. Ale jego zawodność, koszty naprawy które przekroczyły połowę wartości nowego, przełamały mój opór. Kupiłam nowy, tej samej marki, dzień przed wycieczką. Wiem że nie bierze się nowych butów na wyjazd ale że i nowego aparatu? Bo po 10 latach przerwy wybrałam się na wycieczkę sponsorowaną. Skusiła mnie Komańcza. I chociaż planowałam i czekałam na ten wyjazd ..... zaspałam. Ale zawinęłam się w 7 minut i wypadłam z domu poniezapinana, bez kanapek, gorącej kawki w termosie ale z książką, zeszycikiem i nowym aparatem foto. Przystanek w Rymanowie, robię jedno zdjęcie, drugie, trzecie i kaput. Akumulatorki, ładowane całą noc, wyładowane. I karty nie czyta. Reszta wycieczki bez fotek ale na szczęście Bieszczady w Komańczy, pod koniec października, w dzień pochmurny - nie zachwycają. Tak jak cała wycieczka, mimo fajnego miejsca na postój.
Po powrocie wymieniłam aparat, za dopłatą, na FujiFilm S4700 (cokolwiek to znaczy). Przyjaciółka ma podobny, będzie łatwiej.
A 1 listopada awaria internetu. 2 także i 3 i 4. Mimo telefonów, obietnic i zapewnień. Piątego włączyli na chwilę a dopiero szóstego naprawili. I okazało się w umowie, że awaria do trzech dni roboczych nijak  nie obciąża firmy. A że to sześć dni kolejnych i święta w których czasem trzeba skorzystać pilnie to już nie ich problem. Od pewnego już czasu dumałam nad internetem mobilnym, by go mieć w mieszkaniu i chatcie ale dopiero teraz dojrzałam. Ale to nic pilnego, to nie przypadek, że awaria od 1 do 6 listopada. Bo jak Dzieci wyjechały, zanurzyłam się na dwie doby w cyfrowe zdjęcia i z dwóch ostatnich lat wybrałam po setce by je przenieść na papier, wkleić w albumy i podpisać. Dawniej robiłam to systematycznie ale było ich mniej, 36 na filmie, ostatnio się zaniedbałam. Więc pewnie ta awaria była mi potrzebna. Ale klamka zapadła, najpóźniej na wiosnę zmiana!
Mam trochę prezentów. 
Długo szukałam półki (bez efektów), która po wymianie lodówki spełniałaby rolę odstawiacza i dostałam od Dziecków chlebak, który doskonale spełnia tę rolę. Mieszczą się tam wszystkie podręczne i niezbędne. 
Dostałam też od nich śniadaniowy zestaw z Ikei, w beżowym kolorze, który będzie najczęściej wykorzystywany, gdy będę miała najmilszych gości. 
A sama kupiłam kiedyś czajnik na ognisko, ale taki jest śliczny, że go jeszcze nie używałam. Tak jak wiadro urocze, które nijak zbrudzić. Narazie stoją na stryszku i cieszą oczy ale jak tylko kuchnia w chatcie będzie gotowa (letnia i całoroczna), to znajdą swoje doskonałe miejsce. Wiadro pewnie w łazience, bo tam zielenie i seledyny. 
Parafrazując czarowną piosenkę Hanny Banaszak mogę zanucić:
Bo w moim domu mieszka mysz, nie wiem od kiedy urzęduje.
I chociaż mówię jej: a kysz, chyba się dobrze tutaj czuje.
A czasem wpada po sąsiedzku, pożyczyć chleba albo sera,
lub biega szybko po salonie, kiedy samotność jej doskwiera.
W moim magicznym domu, ciepło jest i bezpiecznie,
no ale z myszką, nawet maleńką (2x),
to już doprawdy niekoniecznie.
To nie żart i przenośnia. Mam myszkę w mieszkaniu, pewnie ją przeniosłam z Brzózy. Niechcący. Czwarta awaria?
Tak się zastanawiam czy do czterech razy sztuka. Kiedy skończy się seria awarii?

22 komentarze:

  1. Przypomniała mi się historia mojej mamy, u której w mieszkaniu zadomowiła się mysz. Mama postanowiła się myszą zaoopiekować i jeszcze jej pod pyszczek podkładała smakołyki. A potem podczas wizyty gości, mysz przeparadowała przez sam środek pokoju za sobą, gęsiego prowadząc swoją mysią rodzinę;) Też wesoło:)
    Niestety, tak najczęściej bywa, że jak się jedna rzecz popsuje to pociąga za sobą kolejne. I tak naprawa za naprawą. Ale bardzo podoba mi się Twój pomysł zagospodarowania chlebaka! Bardzo kreatywnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dzień mi nie przeszkadza ale jak sobie pomyślę, że w nocy przespaceruje się po mojej twarzy to skóra mi cierpnie. I nie wiem, czy widzę tę samą za każdym razem czy jest ich kilka, bo szybka bestyjka jak błyskawica.
      Prawo serii, byle nie 7.
      Bardzo tam się wpasował chlebaczek i wymiarami i użytecznością. Mnie też się podoba.

      Usuń
  2. Jak u Ciebie ładnie, i motylki fruwają, i listki jesienne spadają, i zdjęcie na początku z prześwietlającym drzewa słońcem takie radosne; bo teraz bez apratu, jak bez ręki, kiedy gdziekolwiek wyjeżdżam, pierwszy pakowany jest aparat; ten mobilny internet to dobra rzecz, wyjmujesz nieduże urządzenie, wystawiasz mu antenki jak wąsiki i już łapiesz łączność, gdziekolwiek jesteś i jest zasięg; mieliśmy taki na próbę w chatce, tylko, że tam nie ma łączności, no i ta próba dosyć sporo kosztowała; ojejku, szkoda takiego czajnika na ognisko, najlepszy byłby jakiś radziecki, toporny i ciężki, no i to kolorowe wiaderko podoba mi się; ależ ładne prezenty, to miłe, kiedy dzieci o nas pamiętają; u mnie myszki na bieżąco, Gucio znosi je do domu i wypuszcza żywe, potem poluje na nie w nocy i nie daje spać, a w chatce walczę z nimi, bo zjadłyby nas, jak Popiela; te cztery szlachetne kamienie to już na szczęście, bo myszki to nie awaria; teraz siedzę w domu, zachorzałam, już drugi dzień poleguję, a nos mało mi nie odpadnie, uszy zatkane ... przewiało mnie chyba na cmentarzach; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak sobie ozdobiłam bloga, podpatrzyłam u Loyal Pat i mi pozwoliła. Macham tym wskaźnikiem i bawi mnie rozsypywanie jesiennych liści po blogu. Ale żeby się psuło po kolei Mario a nie naraz, bo piecyk był planowany ale lodówka i aparat już z zaskórniaka. A tu jeszcze 18 tka wnuka za dwa tygodnie! Teraz jest opcja, że bierzesz internet mobilny na 7 dni dla sprawdzenia czy jest zasięg.
      Jak walczysz z myszkami Mario bo ja chciałabym ją lub je wykurzyć w miarę humanitarnie. Czy się da? Lepsze ziarno czy pułapka? Te kamyczki z muzeum matki ziemi, zwyczajne tylko wygłaskane.
      Zdrowia życzę, Katar nie choroba ale umęczy i sponiewiera ze trzy dni. Serdeczności.

      Usuń
    2. Przykro mi, ale nie da się humanitarnie przy takiej ilości; łapki stawiam, chociaż z domu czasami udaje mi się wyrzucić przez okno zmęczoną przez Gucia mysz; podkarmiałabym je jeszcze, żeby tylko nie wchodziły do domu; nie jestem zwolenniczką trucizn, jak śmierć, to radykalna, od razu, a nie męczenie stworzenia.

      Usuń
    3. Ledwo napisałam post, wyjechałam do BK. A po powrocie ani jej słychać ani widać. Dziwne zaiste. W Brzózie są i to niejedna ale tam mi nie przeszkadzają, są jakby u siebie. Jednak łapki?

      Usuń
  3. O zapomnij, awarie się nie kończą nigdy, u mamy znów kapie z daszku na nos prokuratora in spe. Papa do doopy lubo smarowidło a najpewniej pan dacharz już się wyeksploatował i nie ogarnia. Na pocieszenie powiem, ze awarie mają też zwyczaj się na jakiś czas przyczajać, wiec będziesz mieć z rok spokoju, tylko co z ta myszą hi hi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech się Twoje słowa w złoto zamienią, dobry i rok spokojności, bo na następny rok mam w planie niezbędne i polepszające standard prace remontowe i inwestycyjne a zasoby i możliwości finansowe niewielkie.
      Właśnie, czy jest tylko jedna? A jak już się bawią w tatę i mamę?

      Usuń
    2. Cóż, skoro nie masz kota, trza będzie postawić łapki. To straszne jest, a własciwie czemu nie masz kota??? Przeciez mobilna jesteś, kot mógłby z Tobą podrożować. Wierz mi, lepiej wziać na szufelkę mysz odebraną kotu, niż zdejmować toto z wnyków. Ewentualnie postaw wnyki, ale potem wyrzucaj razem z myszą, tak będzie najlepiej.

      Usuń
    3. Nie mam kota ani innego zwierzaka bo to jeszcze nie ten czas. Ani nie czuję się źle sama ani nie jestem samotna. A taka mysz we wnykach się nie męczy?

      Usuń
  4. Krystynko, tej jesieni mieliśmy odwiedzić Bieszczady, takie były plany, ale nie zawsze można je zrealizować. Zazdroszczę więc Tobie, że właśnie jesienią tam byłaś, mimo szarugi. Ja również mam FujiFilm i jestem bardo zadowolona, choć z większości jego funkcji jeszcze nie korzystałam. A myszka? no cóż nareszcie masz w domu zwierzątko :--) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plany tylko odsunęły się w czasie Dominiko, bo warto o każdej porze roku odwiedzić Bieszczady.
      Tak też jest z każdym moim sprzętem, wykorzystuję kilka % jego możliwości. Mój nowy SmartTV potrafi takie cudeńka (podobno) a ja tylko czasem oglądnę program przyrodniczy lub kulinarny. Podobnie będzie z Fuji, ponad 90 % będzie cykania z auto. Jedynie lodówka pracuje na 50%.
      Mam i nie mam, czasem tylko przemknie jak błyskawica, szurnie gdzieś w kąciku. To ona ma moje okruszki. Serdeczności.

      Usuń
  5. Ania z Siedliska8 listopada 2013 07:15

    Sama widzisz, miła Krystynko, że czas na kotta !!!!!! Przyda się i w chatttce iw domu :-)))). A Ty będziesz Panikotta :-))))). Co do Internetu : ja mam Freedom od Orange i bardzo go sobie chwalę. Zresztą i8nnej możliwości w mojej wiosce za lasami po prostu nie ma. Trzymaj się ! Awarie, na całe szczęście, zdarzaja sie tylko od czasu do czasu.
    P.S. Pomusł z chlebakiem - świetny ! Moja mama zostawiała w nim nasiona na działce, bo myszy chadzały tam stadami :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panikotta - podoba mi się Aniu! Panipssa też pięknie. Chyba czekam aż jakieś zwierzę mnie wybierze, usiądzie na mojej wycieraczce lub przyklei się na spacerze.
      Ja też muszę sprawdzić jaka sieć ma zasięg w Brzózie, bo to będzie decydujący czynnik.
      Jak widzę, chlebak ma różne funkcje. Jak to mówią, potrzeba jest matką wynalazków:-)

      Usuń
  6. Taka maleńka myszka może być przyczyną wielkiej katastrofy, Do nas myszka weszła 2 lata temu na piętro i przegryzła wąż od zmywarki: zalany był pokój z parkietem. Podłoga do zrobienia na nowo. A to tylko małe mysie ząbki.
    Trzeba myszę złapać żywą lub martwą, zanim się rozpanoszy i coś pouszkadza.
    powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjechałam do chatty na tydzień a po powrocie cisza i sza, myszki ani nie widać ani nie słychać. Poczekam ze trzy dni a potem się zobaczy. Masz rację, myszka mała a szkody wielkie. .

      Usuń
  7. Witaj, bardzo miło u Ciebie. Poczytałam sobie trochę i będę częściej wracać. Pozdrawiam Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Moniko, teraz jestem stale w podróży, zajrzę do Ciebie w jakiś deszczowy dzień. Pozdrawiam

      Usuń
  8. Zaglądam do Ciebie i macham wskaźnikiem. Świetne te liście. :) Swoją drogą powstają przy ruchu... myszy. :))) Mój pies złapał ostatnio mysz.
    I bardzo mi się podoba to zdjęcie w nagłówku, ciągle Ci zapominałam o tym napisać. :)
    Piękne kamienie.
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja Madziu, macham i rozsypuję jesienne liście. I to chyba nie przypadek, że przy ruchu myszy :-)
      Fajne zdjęcie, jeszcze październikowe.
      Kamyczki z Muzeum Matki Ziemi

      Usuń
  9. Pozdrawiam między wyjazdami.....awaria? No tak czasami dostajemy czas na coś innego niż planowaliśmy..ale wracaj..do nas wracaj!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądrze na to patrzysz - awaria czyli zmiana planów z naszych na "wyższe". Podoba mi się takie spojrzenie. Wracaj kiedy trzeba!

      Usuń